WOJCIECH PAWLUS
Tylko w ostatnich dwóch latach w Europie doszło do kilku incydentów bezpieczeństwa, z których większość została zaklasyfikowana jako zamachy terrorystyczne. Zamach na redakcję Charlie Hebdo (styczeń 2015), zamachy paryskie (listopad 2015), zamachy w Brukseli (marzec 2016), zamachy w Nicei (lipiec 2016), zamach w Berlinie (grudzień 2016), wreszcie zamach w Londynie w marcu tego roku.
Co prawda, Wielka Brytania – po prawie 50 latach członkostwa – opuści Unię Europejską, ale to właśnie te marcowe wydarzenia w dzielnicy parlamentarnej Westminster w Londynie pokazują najdobitniej, jak dużym problemem dla polityków europejskich jest zarządzanie kryzysowe, i jak nieskutecznie kierują oni przekazem społecznym o działaniach terrorystycznych. Od Nicei, przez Brukselę, po Londyn Europejczykami rządzi bowiem strach i sensacja, a nie chłodnia kalkulacja i obojętność, które byłyby dowodem na skuteczną walkę ze zjawiskiem terroryzmu.
Paryż – Bruksela – Londyn
Co więc poszło nie tak w Wielkiej Brytanii? W środę 22 marca 2017 r. niestabilny psychicznie człowiek skorzystał z dwóch przedmiotów użytku codziennego: samochodu i noża kuchennego, by ostatecznie zabić 4 osoby i ranić ponad 40. Tragedia ta miała miejsce w okolicy brytyjskiego parlamentu. Gdyby wydarzyła się na przykład na rynku w Tottenham, prawdopodobnie po kilku dniach już byśmy o niej zapomnieli. Tymczasem atak ten był szeroko dyskutowany w mediach, zmobilizował brytyjskie służby bezpieczeństwa (wprowadzono czwarty stopień w pięciostopniowej skali zagrożenia terrorystycznego), a nawet spowodował wstrzymanie prac parlamentu w oddalonej o setki kilometrów Szkocji.
Zarówno Premier Theresa May, jak i burmistrz Londynu Sadiq Khan wydali oświadczenia o nieugiętej woli walki ze światowym terroryzmem, który zagraża brytyjskiej państwowości i demokratycznemu stylowi życia. Napastnik okazał się być przecież brytyjskim Pakistańczykiem, co domniemanie łączy go z działalnością Państwa Islamskiego. Specjaliści od PR brytyjskich polityków doskonale wiedzą zaś, że elektorat oczekuje od władz zapewnienia bezpieczeństwa oraz deklaracji gotowości do działania w obliczu bezpośredniego zagrożenia zewnętrznego. Byliśmy świadkami podobnych działań polityków francuskich i belgijskich po zamachach dokonanych w tych państwach. Taki schemat zachowań przyczynia się jednak do realizacji celów terrorystów i zmniejszenia poziomu bezpieczeństwa w Europie.
Między teorią a praktyką
Żeby lepiej zrozumieć to zagadnienie powinniśmy sięgnąć po teorię terroryzmu. Inaczej, niż się przyjęło uważać od zamachów na WTC (2001 r.), terroryzm nie jest jakąś międzynarodówką polityczną (na przykład radykalnych islamistów). To złożona taktyka wojskowa, która istnieje tak długo jak człowiek prowadzi wojnę. Jednym z jej podstawowych założeń jest wykorzystywanie przez terrorystów sieci informacyjnych do wywoływania poczucia zagrożenia wśród społeczeństw. To właśnie na tym polu państwa UE zawodzą do tej pory najbardziej. Niezdolność europejskich liderów do poradzenia sobie z zagrożeniem terroryzmem nie pomaga w utrzymaniu poczucia bezpieczeństwa wśród obywateli. Zamiast wykazać się opanowaniem i długofalowym planowaniem, działają oni w sposób mało zorganizowany, ukazując własną słabość i strach.
Patrząc na problem krótkoterminowo, należy ocenić pozytywnie decyzję Francji o wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Jednak za każdym razem, gdy stan ten jest przedłużany terroryści odnoszą sukces. By skutecznie zwalczać swoich wrogów i zachować wolności obywatelskie, państwa UE powinny opracować długoterminową strategię bezpieczeństwa polegającą na zmniejszaniu wpływu, jaki wywierają ataki przeprowadzone na małą skalę. Będzie to trudne, bo nie do końca odpowiada społecznemu rozumieniu tego zjawiska.
Co należy więc uczynić? Rozwiązaniem mogłaby być kontrola przekazu medialnego w sytuacjach kryzysowych i zmiana narracji dotyczącej tych wydarzeń. Można je przecież przedstawić inaczej niż jako zaplanowany akt przemocy politycznej. W ten sposób terroryści nie będą mogli osiągać wyznaczonych sobie celów, bo nie zostaną zidentyfikowani przez masowego odbiorcę.
W przypadku wydarzeń z 22 marca br. służby prasowe rządu powinny od samego początku mitygować sytuację i przedstawiać ją jako „incydent zagrażający bezpieczeństwu”, a nie „potencjalny atak terrorystyczny”. Przedstawiciele administracji nie powinni również swoimi oświadczeniami legitymizować działań napastnika. Jak w BBC zwrócił uwagę publicysta Simon Jenkins, w przeszłości takie osoby były przedstawiane jako kryminaliści (mowa o zorganizowanych terrorystach z IRA). Z psychologicznego punktu widzenia jest to bardzo istotne, bo nie wywołuje takiego napięcia wśród społeczeństwa, jak właśnie oznajmienie, że nastąpił atak wroga narodu. Nadając Khalidowi Masoodowi taką rangę, brytyjskie władze sprawiły, że jego czyn zapisał się w kolektywnej pamięci jako incydent o wadze znacznie przekraczającej jego realne znaczenie dla bezpieczeństwa kraju.
Nowa narracja?
Wspomniany argument prowadzi do kolejnej obserwacji: politycy w Europie powinni być szkoleni z zakresu postępowania i komunikacji w trakcie kryzysu, przede wszystkim przez służby bezpieczeństwa. Zupełnym antyprzykładem takiego stanu rzeczy było zachowanie posłanki Partii Pracy Mary Creagh, która – jak sama twierdzi – „w przypływie autorytetu wywołanego czystą paniką” nakazała obsłudze metra zamknąć stację Westminster. Na szczęście pracownicy metra zachowali się profesjonalnie i uwierzyli w ten scenariusz, pomimo braku dokumentu poświadczającego status posłanki, ale w wielu wypadkach mogło się to potoczyć zgoła inaczej – na przykład atakiem paniki na stacji i większą liczbą ofiar. Optymistyczne założenie, że przeszkoleni politycy będą się zachowywać bardziej racjonalnie jest jednak obarczone błędem, bo ich postępowanie wiąże się często właśnie z PRem, a nie z dobrą polityką antyterrorystyczną. Z reportaży można właściwie odnieść wrażenie, że Creagh zachowała się bohatersko.
Jeśli państwa europejskie będą lepiej kontrolowały przekaz medialny oraz lepiej przygotują swoje elity do działania, powinno przełożyć się to na następujący efekt – obywatele uzyskają więcej wolności osobistej, bo środki takie jak stan wyjątkowy, czy zwiększona obecność policji, będą mogły zostać zredukowane. Jednak działania te muszą być powiązane ze zwiększeniem nakładów finansowych na działania kontrwywiadowcze i prewencyjne, które są podstawą skutecznej polityki antyterrorystycznej. Przypadek Masooda pokazuje, jak istotne byłyby dwa kierunki rozwoju tych nakładów: profilowanie podejrzanych połączone z nadzorem psychologicznym (Masood był notowany przez policję) oraz zwalczanie propagandy terrorystów w środkach masowego przekazu. Jeśli przestępca z Londynu rzeczywiście zainspirował się materiałami, które znalazł w Internecie, to można było wcześniej wykryć u niego podatność na tego typu oddziaływanie i nie dopuścić do tej tragedii. Jednocześnie warto podkreślić, że służby brytyjskie zapobiegły ostatnio w ten sposób około 13 atakom.
* * *
Terroryzm jest obecnie uznawany (obok kryzysu migracyjnego i wzrostu nastrojów nacjonalistycznych) za jedno z najważniejszych zagrożeń dla spójności UE. Trudno oczekiwać by w deklaracjach związanych z 60-leciem Wspólnoty poruszano ważne techniczne kwestie związane z polityką bezpieczeństwa. Jeśli nie chcemy jednak być sami bronią w rękach terrorystów, musimy bardzo szybko zmienić podejście do tego, jak reagujemy na ich działania. Tylko wtedy odzyskamy długoterminowe poczucie bezpieczeństwa na kontynencie europejskim.
Zdjęcie: Komisja Europejska, public domain
Wojciech Pawlus jest absolwentem wydziału Studiów Wojennych (War Studies) na King’s College w Londynie oraz Międzynarodowych Studiów Pokojowych na Trinity College w Dublinie. Pracuje w warszawskim biurze Forum Ekonomicznego jako koordynator stosunków z krajami brytyjskiej Wspólnoty Narodów. Podczas Forum w Krynicy odpowiada m.in. za panele poświęcone tematyce walki z terroryzmem.
Przeczytaj też:
B. Marcinkowska, Francja: To jest wojna!
K. Mierzejewska, Francja: „permanentny” stan wyjątkowy
M. Makowska, Europa i islam – czyli o zderzeniu ze skomplikowaną rzeczywistością
K. Libront, Zamachy terrorystyczne w Paryżu: możliwe reakcje w ramach NATO
B. Marcinkowska, Bruksela: życie powróciło już do normalności…
P. Sopocko, Demokracja w strachu
Polecamy również:
B. Marcinkowska, CIM Briefing papers: stan wyjątkowy we Francji(maj 2016)
G. Gogowski, CIM Briefing Papers: Brexit a europejska polityka bezpieczeństwa(czerwiec 2016)