Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Europa Europa Zachodnia Społeczeństwo

Bruksela: życie powróciło już do normalności…

BARBARA MARCINKOWSKA

Prawie dokładnie 4 miesiące temu Bruksela zatrzymała się. Przestała żyć na kilka dni. Metro nie jeździło, ludzie pracowali z domów, szkoły i przedszkola były czasowo zamknięte. Wojsko i policja były bardzo dobrze widoczne na ulicach tego wielokulturowego miasta. Trwało to kilka dni, a bezpośrednią przyczyną były zamachy terrorystyczne w Paryżu. Zamachy przeprowadzone 13 listopada przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego. Część z nich zbiegła i do zeszłego piątku (18 marca 2016 r.) skutecznie ukrywała się.

Znaleziono ich w Brukseli. W dzielnicy Molenbeek – tej samej, która tak niechlubnie zasłynęła w listopadzie dzięki informacji o byciu „kolebką terrorystów”. Stało się. Salah Abdeslam – jeden z najbardziej poszukiwanych ostatnimi czasy w Europie przestępców został pojmany po dość brawurowej akcji policji. Nie obyło się bez rannych. Kilka dni wcześniej, podczas innych zatrzymań były też ofiary śmiertelne. Niektórzy odetchnęli z ulgą. Francois Hollande, przebywający wtedy w Brukseli z okazji szczytu państw UE, podczas konferencji prasowej wyraził jednak niepokój, stwierdzając, że stan zagrożenia jest wciąż wysoki i konieczna jest współpraca europejskich wywiadów. Jednak dla mieszkańców Brukseli, tak samo zresztą jak pogrążonego jeszcze niedawno w żałobie Paryża, życie już dawno powróciło do normy.

Wiosna w Brukseli

Sklepy i kawiarnie funkcjonują normalnie. Eurokraci, w czwartki licznie zapełniają PLUXn [1]. Metro w godzinach szczytu pęka w szwach. W weekendy parki zapełniają się spacerowiczami. Turystów znów jest pełno. Ludzie powoli przygotowują się do Świąt Wielkanocnych, planując powroty do swoich rodzin i krajów lub wiosenne zagraniczne wycieczki. Żołnierzy na ulicach prawie się już nie zauważa (choć wciąż są obecni). Zaczyna być ciepło. Jest wiosna. Jest 22 marca rano. Zapowiada się piękny dzień.

O ataku bombowym na lotnisku Zaventem dowiedziałam się będąc już bezpiecznie w pobliżu miejsca pracy. Informacje o kolejnych wybuchach – tym razem na stacji Maelbeek – dotarły do mnie, gdy już zdążyłam zapomnieć, że dziś rano również jechałam metrem. Ot, zwyczaj setek, jeśli nie tysięcy brukselczyków. Codzienna trasa wielu osób pracujących w instytucjach unijnych. Każdy z nas zastanawiał się dzisiaj sam, bądź myśląc o swoich kolegach z pracy i znajomych „a co jeśli pojechał(a)bym dziś tym metrem 15 minut później?”.

To jest wojna

Dzisiejszy poranek upłynął mi w większości na zapewnianiu znajomych, że nic mi nie jest, że na szczęście nie jest to moja stacja metra, a i z lotniska latam innego oraz na sprawdzaniu, czy wszyscy znajomi, którzy mogliby znaleźć się na tej stacji są bezpieczni – w pracy, w domu lub gdziekolwiek indziej – byle daleko. Mi się udało. Znajomi odpowiedzieli pozytywnie. Nie wszyscy jednak  mieli tyle szczęścia… Media belgijskie donoszą o 30 ofiarach śmiertelnych (na godzinę 17.00) i ok 230 rannych; w tym wiele z nich ciężko.

30 osób.

260 osób miało dziś pecha wsiąść o złej godzinie do metra, na małej zresztą stacji, położonej pomiędzy dwiema głównymi stacjami metra w tzw. „dzielnicy europejskiej”: Art-Lois i Schuman; lub pojawić się na lotnisku o ten dzień za wcześnie czy za późno.

30 ofiar śmiertelnych. Statystycznie to niewiele, powiecie pewnie. W Paryżu zginęło ok 130 osób, w zamachu na WTC – prawie 3 tysiące (2001 r.), w Londynie – 52 (2007 rok), a w Turcji od początku roku już ok 100. Tylko czy ta liczba – niewielka lub nie, zależy z czyjej perspektywy patrzymy – ma wpływ na fakt, że – jak mówią coraz liczniejsi – to jest wojna i Europa jest tu zdecydowanie tą słabszą stroną?

***

Jedna z moich belgijskich znajomych stwierdziła dziś ze smutkiem, że z nadejściem wiosny powinniśmy budzić się z powrotem do życia, a nie do życia w strachu przed kolejnymi zamachami. Dźwięk syren za oknem uświadamia mi, że dziś to jednak terroryści przebudzili się z zimowego letargu. Za kilka dni, może tygodni, Bruksela zapomni i powróci do normalnego życia. Tylko na jak długo? Może jest trochę prawdy w uwadze umieszczonej przez inną znajomą – tym razem Francuzkę – na jednym z portali społecznościowych – i jesteśmy „la génération attentats”[2], coraz bardziej przyzwyczajeni do myśli, że zamachy mogą nastąpić i coraz łatwiej zapominający o lekcjach płynących z ich skutków.


[1] Plac Luksemburski, plac znajdujący się przed wejściem do Parlamentu Europejskiego

[2] “Pokolenie zamachów”, tłm. własne


 

Przeczytaj też:

B. Marcinkowska, Francja: to jest wojna!

K. Libront, Zamachy terrorystyczne w Paryżu: możliwe reakcje w ramach NATO