MICHAŁ KĘDZIERSKI
We wtorek (24.01.2017) podczas posiedzenia parlamentarnej frakcji Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) przewodniczący ugrupowania, wicekanclerz Sigmar Gabriel ogłosił, że rezygnuje z wystąpienia w roli kandydata SPD na kanclerza w zaplanowanych na 24 września br. wyborach do Bundestagu, oraz że rekomenduje do tej roli byłego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza. Gabriel oznajmił ponadto, że zrzeknie się na rzecz Schulza funkcji przewodniczącego partii, którą kieruje od prawie ośmiu lat.
Sigmar Gabriel został liderem SPD po dotkliwej porażce w wyborach do Bundestagu w 2009 roku, kiedy partia zanotowała najgorszy wynik w swojej historii – zaledwie 23%. Przez cały okres jego kadencji socjaldemokratom nie tylko nie udało się przezwyciężyć kryzysu, lecz w ostatnim czasie poparcie dla partii zaczęło coraz bardziej spadać. Na początku 2017 roku na SPD gotowych było głosować jedynie 20-21% Niemców. Za tak złe wyniki partii w dużej mierze odpowiedzialny jest właśnie Gabriel, który sukcesów w koalicji nie potrafił przekuć na poparcie w sondażach oraz nie był w stanie przekonać społeczeństwa nie tylko do partii, ale może przede wszystkim do samego siebie. W ostatnich latach coraz wyraźniej przewodniczący stawał się dla partii obciążeniem, jego popularność zarówno wśród wyborców, jak i w samym ugrupowaniu malała.
W przeprowadzonym na początku grudnia sondażu 57% badanych spośród dwójki Merkel-Gabriel na kanclerza wybrałoby obecną szefową rządu, a lidera SPD – jedynie 19%. Mimo słabych notowań Gabriel długo rozważał kandydowanie na kanclerza. W końcu po miesiącach wahań postanowił się wycofać. „Gdybym teraz kandydował, przegrałbym, a ze mną SPD” – przyznał Gabriel.
Decyzję swojego przewodniczącego politycy SPD przyjęli z ulgą i z entuzjazmem. Z ulgą, bo przed samymi wyborami chciano uniknąć otwartego sporu o kandydaturę, który mógłby dodatkowo zaszkodzić partii. Rezygnacja Gabriela pozwala na płynne i bezbolesne przekazanie władzy oraz rozpoczęcie kampanii. Z entuzjazmem, bo zaproponowany przez odchodzącego przewodniczącego kandydat, Martin Schulz, to polityk, z którym partia wiąże ogromne nadzieje.
Elokwencja, charyzma, efekt świeżości – mocne strony Schulza
Z punktu widzenia SPD Martin Schulz wydaje się być obecnie idealnym kandydatem do roli lokomotywy wyborczej. Były przewodniczący Parlamentu Europejskiego ma ciekawą historię awansu społecznego z wieloma upadkami i wielkimi osiągnięciami.
W młodości grał w piłkę nożną, jednak jego plany związane z karierą piłkarską przerwała kontuzja. Podłamany Schulz popadł w alkoholizm i nie zdał matury. Pracował jako księgarz w małej miejscowości Würselen tuż przy granicy z Holandią. Zainteresował się polityką, wstąpił do SPD i został wybrany burmistrzem, a od 1994 roku zasiadał w Parlamencie Europejskim, któremu wreszcie przewodniczył w latach 2012-2017.
Schulz jest dobrym, charyzmatycznym mówcą. Potrafi przemawiać z pasją i z przekonaniem, łatwo nawiązuje też kontakt z publicznością. Może to potwierdzić każdy, kto miał okazję słuchać go na żywo. Podczas jego spotkań sale wypełniają się po brzegi, a jego wystąpienia nagradzane są długimi brawami. Wśród sympatyków SPD wzbudza autentyczny entuzjazm. „Gdziekolwiek przemawia Schulz, członkom SPD błyszczą oczy. Czy on nie jest człowiekiem, który mógłby oswobodzić partię z jej marnych wyników sondażowych?” – opisywał w październiku nastroje w partii dziennikarz „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Thomas Gutschker.
Schulza pozytywnie odbierają także wyborcy. Według sondaży popularnością dorównuje on Angeli Merkel. W przeprowadzonym tuż po ogłoszeniu jego kandydatury badaniu w pytaniu, kogo Niemcy wybraliby na kanclerza, obecna szefowa rządu i nowy lider SPD otrzymali dokładnie po 41 proc. W sondażu poparcia dla partii politycznych socjaldemokraci zyskali zaś dwa punkty procentowe w porównaniu do poprzedniego badania.
Wśród zalet Schulza podkreśla się jego autentyczność i bezpośredniość, a także sympatyczność. Z całą pewnością jest lepszym i bardziej przekonującym mówcą niż Angela Merkel, co będzie się starał wykorzystywać podczas kampanii wyborczej. Ponieważ Schulz w przeciwieństwie do Sigmara Gabriela nie zasiadał w gabinecie Merkel, będzie mógł też wyraźniej się od niej dystansować i stawiać w opozycji wobec działań rządu, którego częścią przez ostatnie lata była SPD. O wiele łatwiej będzie Schulzowi przedstawiać się jako alternatywa dla Merkel.
Na korzyść Schulza działa ponadto efekt świeżości. Chociaż Schulz jest czynnym politykiem od blisko 30 lat, a w ostatnich latach pełnił wysoką funkcję w Parlamencie Europejskim, w niemieckich mediach był raczej mało obecny i nie zdążył się „znudzić” opinii publicznej. Nie można zaś tego powiedzieć o Angeli Merkel, która kanclerzem jest od ponad 11 lat, a liderką CDU już od ponad 16. W podobnych okolicznościach przeciw rządzącemu 16 lat Helmutowi Kohlowi w 1998 roku występował Gerhard Schröder. I wygrał.
Brak doświadczenia, partia w kryzysie – słabości Schulza
Fakt, że w sondażach Schulz wypada ostatnio równie dobrze jak Merkel, nie rekompensuje jednak ogromnej dysproporcji w sondażach poparcia dla partii politycznych. Blok CDU/CSU w ostatnich miesiącach odrobił stracone podczas kryzysu migracyjnego poparcie i obecnie może liczyć nawet na 36-37% głosów. SPD natomiast przechodzi kryzys od czasów porażki Gerharda Schrödera w 2005 roku. Przeprowadzone przez niego w ramach Agendy 2010 reformy, które zmniejszały skalę pomocy społecznej dla gorzej sytuowanych, wywołały kryzys wiarygodności partii wznoszącej hasła równości i sprawiedliwości społecznej.
Przed Schulzem stoi więc niezwykle trudne zadanie przywrócenia traconego przez lata zaufania. Tego zadania nie będzie Schulzowi ułatwiać fakt, że zbliżająca się kampania wyborcza toczyć się będzie nie wokół bliskich socjaldemokracji i jemu samemu haseł sprawiedliwości społecznej, lecz wokół tematów imigracji i bezpieczeństwa wewnętrznego, w których tradycyjnie to chadecji przyznaje się w Niemczech większe kompetencje.
Na niekorzyść kandydata SPD będzie przemawiać brak doświadczenia rządowego, zarówno na poziomie federalnym, jak i na poziomie landów, oraz związany z tym brak złożonej wiedzy na tematy polityki krajowej, którą Schulz nigdy się nie zajmował. Chadecy będą próbowali wykorzystać tę słabość, zestawiając ją z dwunastoletnim doświadczeniem szefowej rządu.
Kolejnym problemem Schulza i SPD są możliwe opcje koalicyjne. Obecnie wszystko wskazuje na to, że jedyną szansą Schulza na objęcie funkcji kanclerza będzie ewentualna centrolewicowa koalicja z Zielonymi i Lewicą. Jeśli jednak SPD zbyt otwarcie przyzna się do zamiaru uformowania takiej koalicji w czasie kampanii wyborczej, może zrazić do siebie wyborców centrowych, których zniechęcają zwłaszcza radykalne hasła Lewicy. Taka koalicja jest obecnie najmniej popularna ze wszystkich możliwych wariantów. Bez wiarygodnej perspektywy przejęcia władzy SPD może nie udać się zaś zmobilizować wszystkich swoich potencjalnych zwolenników.
Szanse Schulza na kanclerstwo
„Martin Schulz nie zostanie kanclerzem, w każdym razie nie w 2017 roku. Ale może on pogrążonej SPD dodać tej dumy, której ona potrzebuje, żeby mieć jeszcze jakąś przyszłość” – skomentował nominację Schulza publicysta „Sueddeutsche Zeitung” Heribert Prantl. „Nikt nie oczekuje od niego, że naprawdę zostanie kanclerzem. Każdy punkt procentowy, który SPD uzyska w najbliższych miesiącach, pójdzie na jego konto” – potwierdza Matthias Krupa z „Die Zeit”.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, wydaje się, że Martin Schulz ma niewielkie szanse nie tylko na poprowadzenie SPD do zwycięstwa z CDU/CSU, ale także na objęcie funkcji kanclerza z pominięciem najprawdopodobniej zwycięskiej chadecji. Sondaże od dawna nie dają większości centrolewicowej koalicji SPD-Zieloni-Lewica. Przy stabilnym ok. 10-proc. poparciu dla dwóch pozostałych partii to SPD musiałaby osiągnąć wynik bliski 30 proc., co przy obecnych sondażach wydaje się być zadaniem niezwykle ambitnym. Nie można jednak wykluczyć takiego scenariusza. Z Martinem Schulzem w roli kandydata SPD na kanclerza niemiecka kampania wyborcza będzie z całą pewnością mniej przewidywalna i mniej wygodna dla Angeli Merkel, lecz za to o wiele bardziej emocjonująca.
Zdjęcie: Martin Schulz, Angela Merkel, public domain
Michał Kędzierski – Absolwent studiów drugiego stopnia w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego (2015). Stypendysta Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego IPS 2016 w niemieckim Bundestagu. W latach 2012-2014 redaktor Przeglądu Spraw Międzynarodowych Notabene oraz od 2012 roku Portalu Spraw Zagranicznych, w którym od 2015 roku pełni funkcję szefa działu Europa i Unia Europejska. Od 2014 roku współpracuje przy redakcji „Biuletynu Niemieckiego”, wydawanego wspólnie przez Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. Zainteresowania naukowe: polityka wewnętrzna i zagraniczna Republiki Federalnej Niemiec, ze szczególnym uwzględnieniem stosunków polsko-niemieckich i niemiecko-rosyjskich.
Przeczytaj też:
M. Kędzierski, Martin Schulz – wybawca SPD ze Strasburga?
M. Kędzierski, R2G alternatywą dla Niemiec?
M. Kędzierski, Niemcy: Czy Rosja wpłynie na wybory do Bundestagu?
M. Kędzierski, Zmierzch Merkel?
J. Tołczyk, Jak kryzys migracyjny wpłynie na scenę polityczną w Niemczech?
Polecamy również:
M. Kędzierski, Niemiecka scena polityczna na rok przed wyborami do Bundestagu, „Biuletyn analiz CIM”, nr 8/2016