ALEKSANDRA RADZIWOŃ
2 lutego Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk przedstawił projekt porozumienia między Unią Europejską a Wielką Brytanią. Porozumienie to, jeśli zostanie przyjęte, zapewni realizację przynajmniej części reform postulowanych przed Davida Camerona w kampanii dotyczącej Brexitu. Nie wiadomo jednak, czy przyniesie ono oczekiwany skutek.
Jeszcze podczas kampanii wyborczej do parlamentu w 2015 r. Partia Konserwatywna obiecała dążenie do zreformowania warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej i zorganizowanie ogólnokrajowego referendum dotyczącego przyszłości Zjednoczonego Królestwa w europejskich strukturach (szybko okrzykniętego „referendum o Brexit”). Niektórzy eksperci nieoficjalnie sądzą, że Torysi nieco przeszarżowali z tą obietnicą, licząc na kontynuowanie koalicji z Liberalnymi Demokratami, na których można byłoby zrzucić winę za niezrealizowanie obietnicy (odwołując się do wymówki „koalicjant zablokował”). Bezwzględna wygrana w wyborach sprawiła, że David Cameron musiał sam wypić piwo, którego nawarzył. Trzeba jednak przyznać, że wyciągnął lekcję ze szkockiego referendum (kiedy to rząd prawie do ostatniej chwili ignorował kwestię referendum, co o mało nie doprowadziło do rozpadu Zjednoczonego Królestwa) i zaczął działać z odpowiednim wyprzedzeniem.
Brytyjski premier dość szybko zdał sobie sprawę ze znaczenia odpowiedniego PR dla swoich żądań i postulat zmiany warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w UE zamienił na dążenie do reform całej wspólnoty. Stosunkowo długo nie przedstawiał też konkretnych propozycji reform, posługując się raczej ogólnikami, dając sobie czas do namysłu i wysądowania sytuacji w Europie. W końcu postulaty zostały ustalone i przedstawione w liście wystosowanym w listopadzie ub. r. do przewodniczącego Rady Europejskiej. Zaraz potem David Cameron udał się w „tournée” po Europie namawiając europejskich przywódców do poparcia jego propozycji.
Ustalenia z Londynu
Efektem tych działań jest przedstawione w zeszłym tygodniu porozumienie, które w mniejszym bądź większym stopniu odwołuje się do wszystkich obszarów, w których Cameron domagał się reform. Najważniejszą kwestią, z punktu widzenia tzw. nowych państw członkowskich, była sprawa dostępu do zasiłków społecznych (in-work benefits). Jest to także ważna kwestia dla samego Camerona, gdyż to właśnie ten aspekt – „wykorzystywania” systemu świadczeń socjalnych przez unijnych imigrantów – najłatwiej działa na wyobraźnię wyborców, którzy będą decydować w referendum. W sprawie zasiłków postanowiono zatem, iż w wyjątkowej sytuacji ma być możliwe wstrzymanie ich wypłacania imigrantom z innych krajów UE na określony czas. „Wyjątkowa sytuacja” oznacza zbytnie obciążenie systemu opieki społecznej państwa wypłatami dla unijnych imigrantów, poważne zaburzenia na rynku pracy lub zakłócenia w funkcjonowaniu służb publicznych. Na jak długo będzie można wówczas zawiesić wypłacanie świadczeń – to pozostaje do ustalenia podczas unijnego szczytu, spekuluje się jednak o okresie od 4 do 7 lat.
Kolejną zmianą dotyczącą świadczeń jest możliwość wprowadzenia tzw. indeksacji zasiłków dla dzieci. Obecnie dzieci mieszkające w Polsce, których rodzice pracują w Wielkiej Brytanii, otrzymują zasiłek taki sam jak dzieci mieszkające w Zjednoczonym Królestwie. Po wprowadzeniu zmiany, wysokość zasiłku – choć nadal wypłacanego przez to państwo, gdzie rodzice płacą podatki – będzie dostosowywana do kosztów życia w Polsce.
Dalsze decyzje dotyczą m.in. uregulowania relacji między państwami strefy euro, a resztą UE i zmiany dysproporcji w zarządzaniu gospodarczym Unii między tymi dwoma grupami oraz wprowadzenia mechanizmu tzw. czerwonej kartki, dzięki któremu parlamenty narodowe (proporcją 55%) będą mogły zgłosić sprzeciw wobec propozycji legislacyjnych zgłaszanych przez Komisję Europejską. Rada Europejska będzie zobowiązana wziąć taki sprzeciw pod uwagę (co jednak nie oznacza automatycznej zmiany propozycji przedstawianych przez KE).
Perspektywa Polski
Naturalnie z perspektywy Polski najważniejszą kwestią pozostaje postulat ograniczenia dostępu do zasiłków socjalnych dla unijnych imigrantów. Nawet podczas wizyty w grudniu 2015 r. brytyjski premier nie zdołał przekonać polskiego rządu do poparcia tego żądania. Zarówno David Cameron, jak i Beata Szydło podkreślali na wspólnej konferencji prasowej chęć dialogu i konstruktywną atmosferę współpracy, do żadnych konkretnych ustaleń jednak nie doszło.
Tym niemniej, od tego czasu trochę się zmieniło. Minister spraw zagranicznych RP Witold Waszczykowski podczas exposé w Sejmie ogłosił poniekąd Wielką Brytanię nowym strategicznym partnerem Polski. Wielu komentatorów odczytało to jako możliwość ustępstw w kwestii reform UE w zamian za wsparcie dążeń Polski do wzmocnienia tzw. wschodniej flanki NATO. Zmieniła się także kategoryczność reformy dot. zasiłków. Jeżeli wejdzie ona w życie, nie będzie dotyczyć osób już przebywających w Wielkiej Brytanii. Ponadto brytyjski rząd będzie musiał udowodnić, że brytyjski system społeczny jest przeciążony przez zasiłki dla imigrantów, co wcale nie będzie takie łatwe. Również komentatorzy z dziennika The Telegraph oceniają, że mimo początkowego sprzeciwu, Polska poprze postanowienia porozumienia wypracowanego w Londynie, gdyż jest ono zgodne z polityczną linią obecnego rządu, mającą na celu ograniczenie tzw. brain drain, czyli utraty talentów emigrujących zagranicę.
I choć polscy dyplomaci podchodzą do wynegocjowanego porozumienia z pewną rezerwą, David Cameron postanowił kuć żelazo póki gorące i już 5 lutego przyjechał do Warszawy, gdzie oprócz polskiej premier spotkał się także z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Tym razem podczas konferencji prasowej po spotkaniu Cameron-Szydło atmosfera była znacznie lepsza. Polska premier podkreślała rolę stosunków polsko-brytyjskich, nazywając Wielką Brytanię „strategicznym partnerem” i stwierdzając, że Polska nie wyobraża sobie Unii bez Wielkiej Brytanii. Również David Cameron podkreślił ważną rolę stosunków dwustronnych. Odwołał się także do relacji z NATO:
„Chcemy być pewni, że nasza współpraca jest tak bliska, jak to tylko możliwe w najbliższych miesiącach i w najbliższych latach. Nie tylko po to, aby ten bardzo ważny szczyt NATO tutaj w Warszawie był szczytem udanym, ale tak jak pani premier powiedziała, aby zabezpieczyć wschodnią flankę NATO”.
Czy to wystarczy?
Ekspert Chatham House Thomas Raines ocenia, że kompromis zaoferowany przez Tuska to prawdopodobnie najlepsze, na co brytyjski premier mógł mieć nadzieję. Porozumienie powinno dać Cameronowi przydatne argumenty do przekonania społeczeństwa, w tym niezdecydowanych parlamentarzystów. W kwestii konkurencyjności porozumienie potwierdza postulaty ograniczenia obciążeń dla M?P i rozwijania wspólnego rynku na dalsze dziedziny. W sprawie suwerenności zaproponowano mechanizm parlamentarnej „czerwonej kartki” oraz wyłączenie Wielkiej Brytanii z dążenia do „coraz ściślejszej współpracy” („ever closer Union”) przy najbliższej zmianie traktatów. Wyłączenie to ma znaczenie symboliczne, jednakże dla samego Camerona wręcz prestiżowe, na którym zapewne będzie próbował ugrać kapitał polityczny wśród niezdecydowanych wyborców.
Tekst porozumienia nie został jednak jeszcze oficjalnie zaakceptowany przez państwa członkowskie. Będzie to pierwsza przeszkoda, jaką David Cameron będzie musiał pokonać. Biorąc jednak pod uwagę jego niezwykłą aktywność w tej sprawie (w ciągu ostatnich tygodni podróżował po Europie dziesiątki razy i przyjmował na Downing Street tuziny wizyt przywódców europejskich), można zakładać, że nie będzie to głównym problemem. Podczas szczytu może dojść co prawda do batalii o szczegóły, jednak ogółem rozwiązanie zaproponowane przez Donalda Tuska zostanie najprawdopodobniej przyjęte.
Problemem może być jednak przekonanie samych Brytyjczyków. Należy pamiętać, że postanowienia porozumienia wejdą w życie jedynie wtedy, jeżeli Wielka Brytania zdecyduje się pozostać w Unii Europejskiej. Wszystko zależy zatem od wyników referendum, które zgodnie z ostatnimi nieoficjalnymi informacjami ma się odbyć w czerwcu br. Według ostatnich badań opinii publicznej, przeprowadzonych dwa dni po ogłoszeniu postanowień porozumienia, już 45% Brytyjczyków opowiada się za Brexitem, a tylko 36% za pozostaniem w UE. Walka toczyć się będzie zatem o głosy ok. 20% niezdecydowanych, których decyzja przeważy nie tylko o przyszłości Wielkiej Brytanii, ale i całej Unii Europejskiej.
Photo credit: D Smith (Brexit), licence CC BY-NC 2.0;
Number 10 (Cameron & Tusk), licence CC BY-NC-ND 2.0;
Przeczytaj też:
A. Radziwoń, Brexit bliżej niż kiedykolwiek wcześniej?
K. Czupa, Rozwodu nie będzie. Szkocja nie chce niepodległości
A. Radziwoń, „Szkocja dla Szkotów” czyli spektakularne zwycięstwo SNP
G. Gogowski, (Dalsze) Cięcie brytyjskiej potęgi
A. Radziwoń, Polityka zagraniczna oczami Brytyjczyków
Aleksandra Radziwoń – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych oraz Instytutu Anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim, stypendystka programu Erasmus na Uniwersytecie Wiedeńskim oraz Programu Stypendialnego Republiki Austrii. Stażystka w Ambasadach RP w Wiedniu i Dublinie oraz w Instytucie Polskim w Wiedniu. Wieloletnia członkini Centrum Młodych Dyplomatów, stowarzyszenia studenckiego przy ISM UW. Stypendystka Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego IPS 2014 w niemieckim Bundestagu. Zainteresowania badawcze: dyplomacja publiczna i kulturalna, Unia Europejska, współpraca w ramach Trójkąta Weimarskiego. kontakt: aleksandra.radziwon(at)centruminicjatyw.org