Europa Europa Środkowa i Wschodnia Wybory

Czeski wyścig równych szans

MAURYCY MIETELSKI

W piątek i sobotę w Czechach odbędzie się druga tura wyborów prezydenckich, w której zmierzą się urzędująca głowa państwa Miloš Zeman oraz naukowiec Jirí Drahoš. Ostatnie dwa sondaże wskazują, że obaj kandydaci mają podobne szanse na zwycięstwo, ponieważ w pierwszym z nich Zeman może liczyć na poparcie 41,5 proc. ankietowanych przy 39,2 proc. gotowych oddać głos na Drahoša, a w drugim – na prowadzenie z wynikiem 36,5 proc. (przy 34,5 proc. dla Zemana)  wysuwa się Drahoš.

Kampania bez kampanii

Zeman przed prawie dwoma tygodniami wygrał pierwszą turę wyborów prezydenckich, co nie było jednak wielkim zaskoczeniem, choć oficjalnie nie prowadził przedwyborczej kampanii. W marcu ubiegłego roku zapowiedział nawet, że nie zamierza uczestniczyć w politycznych sporach i atakować przeciwników, ponieważ chce po prostu wykonywać swoje prezydenckie obowiązki i tym samym zaoferować wyborcom kontynuację dotychczasowej pracy. Nie jest jednak tajemnicą, iż Zeman ma poważne problemy ze zdrowiem, dlatego nie jest już w stanie prowadzić intensywnej kampanii i tym samym uczestniczyć w coraz agresywniejszych publicznych debatach. Na początku stycznia lekarze ocenili co prawda kondycję czeskiego prezydenta jako dobrą, lecz opinia publiczna chciała wiedzieć przede wszystkim, czy prawdziwe są doniesienia o jego chorobie nowotworowej – problemy Zemana z cukrzycą i niedowładem dolnych kończyn są bowiem znane od bardzo dawna.

Oczywiście nie oznacza to, że czeska głowa państwa przed pierwszą turą wyborów w ogóle zrezygnowała z promowania swojej osoby, ograniczając się jedynie do wspomnianego sprawowania urzędowych obowiązków. Duże kontrowersje wywołała na przykład reklama jego najnowszej książki „Możemy rządzić sami”, która ukazała się jeszcze przed oficjalnym rozpoczęciem kampanii i z tego powodu była krytykowana przez przeciwników Zemana. Ostatecznie za element przedwyborczego wyścigu uznał ją urząd zajmujący się kontrolą finansów partii politycznych i komitetów wyborczych, który nakazał sztabowi czeskiego prezydenta rozliczyć się z promujących publikację bilbordów, choć oficjalnie były one materiałami promocyjnymi opłaconymi przez jedno z wydawnictw.

Z pewnością najwięcej kontrowersji wzbudziła jednak dość egzotyczna koalicja ugrupowań, które zdecydowały się wesprzeć Zemana, co mówi zresztą wiele o jego mocno populistycznym programie. Czeski prezydent z największą falą krytyki spotkał się w grudniu, kiedy uczestniczył w zjeździe partii Wolność i Demokracja Bezpośrednia (SPD), na której czele stoi Tomio Okamura, sympatyzujący ze skrajnie prawicowymi partiami w Europie. SPD jest ugrupowaniem nacjonalistycznym i skupiającym się na krytyce islamu, zaś wystąpienie Zemana na jego kongresie przyjęto w mediach niezwykle chłodno, choć on sam nie powstrzymał się od krytyki partii udzielającej mu poparcia. Ponadto z powodu jego anty-imigracyjnego stanowiska oficjalnie kandydaturę urzędującego prezydenta wsparł ruch ANO 2011 premiera Andreja Babiša, a takźe doceniająca jego dotychczasową pracę Komunistyczna Partia Czech i Moraw (KS?M).

Duźo bardziej nieoczekiwane, choć wielce symptomatyczne dla obecnych podziałów na czeskiej scenie politycznej, było jednak poparcie udzielone Zemanowi już przed drugą turą wyborów. Gotowość oddania głosu na swojego wieloletniego przeciwnika zapowiedział poprzednik obecnego prezydenta, Vaclav Klaus. Klaus był liderem czeskiej prawicy, kiedy na czele konkurencyjnych socjaldemokratów stał właśnie Zeman, ale obecnie ma być mu bliżej do swojego następcy niż do mało konkretnego Drahoša.

Bez wyrazu

Przeciwnik Zemana nie ma żadnego politycznego doświadczenia. Drahoš jest cenionym w Czechach naukowcem z tytułem profesora, lecz także i w swojej karierze zawodowej w ogóle nie związanym z szeroko pojętymi naukami politycznymi. Przez lata pracował jako nauczyciel akademicki w zakresie chemii fizycznej, a w latach 2009-2017 był prezesem Akademii Nauk Republiki Czeskiej. Decyzję o kandydowaniu podjął ponoć „w trosce o los współczesnej czeskiej demokracji”, która ma być zagrożona przez ekstremizm i populizm.

Z tego powodu program Drahoša koncentrował się właśnie na hasłach obrony demokracji, aby wyborcy mogli egzekwować przedwyborcze obietnice swoich kandydatów, którzy powinni w swoich działaniach kierować się interesem społecznym i dbać o należyte funkcjonowanie państwa prawa. Ważne miejsce w kampanii naukowca zaj??y te? kwestie bezpieczeństwa, a szczególnie aktywny wkład Czech w działalność NATO, czy też poprawne relacje z innymi państwami Unii Europejskiej. To właśnie polityka zagraniczna była przy tym obszarem najczęstszej krytyki Zemana, który zdaniem Drahoša nie prezentował się jak prezydent suwerennego państwa, ponieważ pozwalał sobie na kontrowersyjne wypowiedzi (np. podczas wizyt w Chinach i Rosji).

Jednocześnie Drahoš jako osoba bez doświadczenia na scenie politycznej starał się unikać jednoznacznych deklaracji, a nawet stwierdził, że chce być apolitycznym prezydentem. To zapewne próba przeciągnięcia na swoją stronę obywateli, którzy – jak pokazały jesienne wybory parlamentarne – są zmęczeni dotychczasową klasą polityczną. Jeden z czeskich publicystów słusznie zauważył jednak, że dotychczas zamek na Hradczanach zajmowali „superpolityczni” kandydaci, tacy jak wspomniani Zeman i Klaus oraz legendarny Vaclav Havel. Trudno więc przewidzieć, czy Czesi zechcą nagle zmienić ten trend w tegorocznych wyborach.

Siła Zemana

Miałkość Drahoša wydaje się więc być jego najsłabszym punktem, co znacząco różni go od Zemana. Czeski prezydent od lat ma opinię niezwykle wyrazistego, a nawet kontrowersyjnego polityka, który bez względu na ewentualne konsekwencje nie boi się wyrażać swoich poglądów. Były prezes czeskiej Akademii Nauk w większości spraw woli natomiast powoływać się na konieczność rozmów z ekspertami, stąd wiadomo właściwie tyle, że jest przeciwnikiem opuszczenia Unii Europejskiej i NATO, zwolennikiem referendów, ale jedynie w sprawach niezwiązanych z bezpieczeństwem kraju i jego polityką zagraniczną, czy też orędownikiem tradycyjnego modelu rodziny.

Nic więc dziwnego, że Zeman przed drugą turą wyborów zdecydował się uderzyć w najsłabszy punkt Drahoša, elektryzujący jednocześnie dużą część czeskich wyborców, czyli w jego stanowisko wobec kwot uchodźców ustalonych przez Komisję Europejską. Zwolennicy czeskiego prezydenta wykupili więc reklamy w prasie, w których podkreślali zdecydowany sprzeciw swojego kandydata wobec przyjmowania imigrantów, o czym mówi on zresztą od wybuchu kryzysu migracyjnego w 2015 roku. Sam Drahoš w tamtym czasie był jednym z sygnatariuszy listu otwartego, podpisanego głównie przez naukowców i ludzi kultury, w którym sprzeciwiali się oni negatywnemu wizerunkowi uchodźców kreowanemu w mediach i wzywali do pomocy ludziom uciekającym przed tzw. Państwem Islamskim. W ostatnich dniach kampanii naukowiec mocno w kluczył w tej sprawie, aby nie narazić się większości czeskiego społeczeństwa przeciwnej wspomnianym unijnym kwotom. W ostateczności określił siebie mianem przeciwnika kontyngentów ustalonych przez Brukselę, przy czym nazwał Czechy krajem mogącym poradzić sobie z integracją „niektórych uchodźców”.

Zeman (mimo niechęci do dziennikarzy) bardzo dobrze radzi sobie przed kamerami, a pięć lat temu to właśnie dzięki telewizyjnym debatom przechylił szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Co prawda, czeski prezydent zapowiadał, że nie będzie dyskutował ze swoimi przeciwnikami, ale zmienił zdanie po pierwszej turze wyborów. Eksperci byli przy tym zgodni, iż dotychczasowy wizerunek Drahoša jako umiarkowanego i apolitycznego naukowca musi się zmienić przed debatami z Zemanem, ponieważ czescy wyborcy głosują przede wszystkim na wyrazistych polityków.

Zachowanie potencjalnych wyborców obu kandydatów zdominowało zresztą pierwszą z dwóch telewizyjnych debat Zemana z Drahošem w telewizji Prima. Żywo reagująca publiczność zgromadzona w praskim teatrze często zagłuszała wypowiedzi obu kandydatów, polemizując z nimi za pośrednictwem okrzyków, co krytycznie odnotowały czeskie media. W tych warunkach dużo lepiej spisał się czeski prezydent, który nie tylko nie dał się wyprowadzić z równowagi, lecz dodatkowo przyjął ofensywną postawę punktującą z dużą dozą ironii brak politycznego doświadczenia u swojego przeciwnika.

Czwartkowa dyskusja w czeskiej telewizji państwowej odbyła się już bez większych przeszkód, a niedociągnięcia pierwszej z debat naprawili nie tylko jej organizatorzy, ale również sam Drahoš. Nie bał się on już atakować urzędującej głowy państwa i nie dawał jej przejść do ofensywy. Zeman natomiast najwyraźniej chciał pozyskać bardziej umiarkowanych wyborców, dlatego po raz pierwszy nazwał zajęcie Krymu przez Rosję bezprawnym, chociaż na jesieni ubiegłego roku na forum Rady Europy wzywał do uznania aneksji za „fakt dokonany”.

Zwycięzcą pierwszej z telewizyjnych debat był więc Zeman, z kolei druga z nich była niczym ostatnie przedwyborcze sondaże – bardzo wyrównana. O zwycięstwie jednego z dwóch kandydatów zadecydują więc głosy niezdecydowanych wyborców, którzy będą musieli opowiedzieć się albo za kontrowersyjną, ale raczej przewidywalną kontynuacją polityki dotychczasowego prezydenta, albo za nowym otwarciem na Hradczanach.


Maurycy Mietelski – Stały współpracownik Portalu Spraw Zagranicznych psz.pl oraz portalu Histmag.org. Publikował również w „Uważam Rze”, „Uważam Rze Historia”, „Rzeczach Wspólnych” i „Wręcz Przeciwnie”.


Przeczytaj też:
G. Sojka, Awatar, książę, technokrata… Kto walczy o Praski Zamek?
M. Mietelski, Ile wytrwa Babiš?
M. Mietelski, Czechy w rękach miliardera?
M. Mietelski, Wybory parlamentarne w Czechach: Babiš bez realnej konkurencji