MICHAŁ KĘDZIERSKI
Jeszcze pod koniec wakacji wydawało się, że Angela Merkel najtrudniejsze chwile ma już za sobą i spokojnie może przygotowywać się do przyjęcia teki kanclerza po raz czwarty. Na początku września sondaże dawały CDU/CSU 37-38% poparcia i bezpieczną kilkunastoprocentową przewagę nad SPD. Również indywidualne poparcie dla Merkel było wysokie. 63% Niemców było zadowolonych z jej pracy, a 54% wybrałoby ją na kanclerza, gdyby mogli obsadzać ten urząd w wyborach bezpośrednich. W zapomnienie poszły błędy popełnione podczas kryzysu migracyjnego, a Martin Schulz okazał się nie być wymagającym przeciwnikiem.
Ostatnie tygodnie kampanii wyborczej przyniosły jednak pogorszenie prognoz i wybory z 24 września 2017 roku, pomimo zwycięstwa, dały chadekom jedynie 33% poparcia. Ponadto silną pozycję zajęła prawicowa AfD. Najgorszy w historii rezultat postawił Merkel i bliskich jej polityków z przywództwa CDU/CSU w ogniu krytyki. Z różnych stron padały oskarżenia, że to centrowy kurs Merkel i jej błędna polityka migracyjna są odpowiedzialne za odpływ wyborców od chadecji. Merkel broniła się wtedy, że najważniejszy cel został osiągnięty – bez CDU/CSU nie będzie można sformować nowego rządu. Nikt jeszcze wówczas nie przypuszczał, że i z chadekami nie będzie to wcale takie proste. Po prawie pięciu tygodniach wstępnych rozmów koalicyjnych 19 listopada upadł projekt tzw. koalicji jamajskiej, złożonej z chadeków, liberałów i zielonych. Ponieważ fatalny wynik wyborczy SPD zmusił wcześniej Schulza do wybrania roli opozycji, nad Niemcami zawisło widmo przyspieszonych wyborów.
Powrót debaty o końcu ery Merkel
Porażka negocjacji ws. „Jamajki” sprawiła, że szefowa CDU po raz kolejny znalazła się pod ostrzałem i na nowo rozgorzała dyskusja na temat końca jej ery w niemieckiej polityce. Od końca listopada media pełne są komentarzy wieszczących zmierzch jej władzy, podkreślających polityczną słabość, przypominających błędy, krytykujących styl rządzenia, czy wręcz wzywających do ustąpienia. Wprawdzie czasy, w których pozycja Merkel była nienaruszalna, minęły już dawno temu (z wybuchem kryzysu migracyjnego), jednak skala krytyki, jaka na nią obecnie spada, i komentarzy poddających w wątpliwość jej pozycję są faktycznie przytłaczające. O Merkel pisze i mówi się obecnie w Niemczech niemal jedynie w kontekście jej słabości.
Ze zdwojoną siłą powróciło zmęczenie jej 12-letnimi rządami, które z różnym natężeniem objawiało się w ostatnich kilkunastu miesiącach. Do licznego już elektoratu negatywnego dochodzą ponadto kolejni wyborcy, dla których przedłużające się rozmowy koalicyjne negatywnie wpływają na wizerunek samej Merkel. Coraz powszechniejsze staje się przekonanie, ze to ona jest problemem. Im dłużej kraj czeka na nowy rząd, tym mniejsze jest poparcie dla Merkel. Jeszcze w październiku 61% Niemców pozytywnie oceniało pomysł objęcia przez nią funkcji kanclerza po raz czwarty. W styczniu ten odsetek wyniósł już 53%. Liczba krytyków wzrosła z kolei z 38% do 45%. Od września liczba zadowolonych z jej pracy spadła natomiast z 63% do 52%, podczas gdy odsetek niezadowolonych wzrósł z 36% do 47%. Ten podział „pół na pół” potwierdza styczniowy sondaż dot. przyszłości Merkel na stanowisku kanclerza. Przy pytaniu o to, czy szefowa rządu powinna pozostać na stanowisku przez pełną kadencję, czy ustąpić przed jej upływem, 49% Niemców opowiedziało się za pierwszą opcją, a 45% za drugą.
FDP wykorzystuje nastroje społeczne do ataku na Merkel
Negatywne nastroje społeczne wokół szefowej rządu wykorzystują polityczni rywale. Na czele krytyków Merkel stanęli ostatnio liberałowie (FDP). Dwóch głównych liderów FDP, Christian Lindner i Wolfgang Kubicki, dali ostatnio kilka głośnych wypowiedzi wzywających chadeków do odnowy personalnej i programowej. Szef FDP Lindner wykluczył w jednym z wywiadów wejście do rządu pod przywództwem Merkel: „Oczywiście pani Merkel po 12 latach na urzędzie nie chce popaść w sprzeczność z własnymi działaniami. My chcemy jednak być częścią projektu odnowy” – powiedział, dodając, że „także w CDU będą kiedyś inne programy i inni decydenci”.
Kubicki zaś zarzucił szefowej rządu brak przyszłościowej wizji rozwoju Niemiec i wskazał na Jensa Spahna i Daniela Günthera jako na rokujących na przyszłość liderów CDU. „Koalicja z odnowioną CDU/CSU byłaby dla nas najlepsza” – uzupełnił wiceszef FDP. Do chóru polityków mówiących o końcu Merkel dołączył ostatnio wiceprzewodniczący Bundestagu z ramienia SPD – Thomas Oppermann, który życzył Merkel „z całego serca, żeby znalazła odpowiedni moment na ustąpienie z urzędu”.
W CDU zaczęły się poszukiwania następcy Merkel
Także wśród samych chadeków zaczęły się już ujawniać próby podkopywania pozycji wieloletniej szefowej. Najdobitniej wyrazili to przedstawiciele partyjnej młodzieżówki Junge Union (JU), którzy wezwali do odnowy personalnej i programowej partii. Zdaniem lidera JU Paula Ziemniaka CDU potrzebuje „nowych i świeżych twarzy” oraz „nowoczesnego kierowania partią”, nie wskazując jednak Merkel konkretnie jako lidera, który powinien ustąpić. Jednoznaczne stanowisko w tej sprawie zajęły lokalne struktury JU w Düsseldorfie, które w oświadczeniu wezwały szefową partii do natychmiastowego ustąpienia.
Chociaż czołowi politycy partii otwarcie nie atakują liderki, to część z nich myśli już najwyraźniej o jej schedzie. Do tego grona zalicza się Jens Spahn, członek prezydium CDU, określany jako perspektywiczny polityk młodego pokolenia, któremu przypisuje się kanclerskie ambicje. Spahn publicznie popiera wariant rządu mniejszościowego, którym wprawdzie kierowałaby dalej Angela Merkel, ale jej pozycja z natury rzeczy byłaby dużo słabsza. Zwolennicy tego rozwiązania wśród chadeków liczą na to, że w takim rządzie szybciej doszłoby do przesilenia wewnątrz partii i ustąpienia liderki. Tej grupie przypisuje się nawet działania zmierzające do utracenia rozmów koalicyjnych z SPD (m.in. przez przecieki do mediów).
Na korzyść Merkel przemawia jednak fakt, że w CDU nie ma obecnie polityka, który cieszyłby się odpowiednio wysokim poparciem i w naturalny sposób mógłby przejść po niej przewodnictwo w partii i w rządzie. Spahn uchodzi za polityka zbyt młodego i niedoświadczonego. Przewodniczący Bundestagu Wolfang Schäuble, chociaż doświadczony i powszechnie poważany, to jest już za stary, minister obrony Ursula von der Leyen jest zbyt kontrowersyjna dla części partii, a premier Kraju Saary Annegret Kramp-Karrenbauer – coraz częściej ostatnio wspominana w kontekście schedy po Merkel – jest na razie za mało rozpoznawalna wśród wyborców. AKK, jak ją określają zwolennicy, cieszy się jednak dużym poparciem w samej partii. Aż 45% członków CDU widzi w niej następczynię obecnej liderki. Stronnicy Merkel wskazują natomiast na wciąż stosunkowo wysokie poparcie dla szefowej rządu. Żaden z polityków chadecji nie może pochwalić się zbliżoną rozpoznawalnością i poparciem, co Merkel. Na razie nikt więc otwarcie nie stawia w CDU kwestii wymiany lidera. Rozwój wypadków może to jednak zmienić.
Czy SPD pomoże Merkel przetrwać?
Na przyszłość Angeli Merkel ogromny wpływ będzie miał wynik trwających już negocjacji nad odtworzeniem koalicji CDU/CSU z SPD. Zdaniem wielu, od nich zależeć będzie wręcz samo kanclerstwo. Jeśli chadekom uda się dojść do porozumienia z socjaldemokratami i członkowie SPD zatwierdzą w głosowaniu wynik rozmów koalicyjnych, co otworzy drogę do powołania nowego rządu większościowego, Merkel przynajmniej na jakiś czas ponownie utrwali swoją pozycję.
Jeśli jednak rozmowy z SPD zakończą się porażką, chadecy staną przed dylematem: rząd mniejszościowy czy przyspieszone wybory. Oba rozwiązania niosą ze sobą ryzyko dla pozycji Merkel. W przypadku rządu mniejszościowego byłaby słabym kanclerzem, zdanym na poszukiwanie poparcia dla wszelkich zamierzeń rządu wśród pozostałych partii. Również jej pozycja w CDU osłabłaby, a na znaczeniu zyskaliby wyraziści politycy ugrupowania. Otworzyłoby to w krótkiej perspektywie kwestię wymiany lidera.
Sama Merkel w przypadku fiaska utworzenia rządu większościowego skłania się ku przedterminowym wyborom. Już na dzień po upadku rozmów koalicyjnych z liberałami i zielonymi na wszelki wypadek publicznie ogłosiła, że będzie kandydować na stanowisko kanclerza po raz kolejny, jeśli dojdzie do przyspieszonych wyborów, dusząc tym samym w zarodku tlącą się dyskusję o wymianie kandydata CDU na kanclerza. Wówczas nikt z chadeków nie zakwestionował decyzji Merkel. Jak zachowaliby się jednak w przypadku nowych wyborów? Czy nie znalazłaby się wówczas odpowiednio silna grupa, żeby uznać, że nadszedł czas na wymianę lidera? Wiele zależałoby od tego, kiedy odbyłyby się przyspieszone wybory. Im szybszy termin (Ustawa Zasadnicza daje na nie 60 dni od rozwiązania Bundestagu przez Prezydenta), tym mniejsze szanse na wymianę lidera. W mediach spekuluje się jednak, że przyspieszone wybory mogłyby odbyć się nawet po wakacjach. Przez pół roku w polityce może się natomiast wiele wydarzyć.
Photo source: Tim Jokl (Flickr) / (CC BY-NC 2.0)
Przeczytaj też:
M. Kędzierski, GROKO – Powrót niechcianej koalicji
M. Kędzierski, Niemcy po wyborach do Bundestagu: wyboista droga na Jamajk?
M. Kędzierski, Wybory do Bundestagu: scenariusze koalicyjne, czyli z kim będzie rządzić Merkel?
M. Kędzierski, Wybory do Bundestagu: Po raz czwarty Merkel?
M. Kędzierski, Ostatnia szansa Martina Schulza
Michał Kędzierski – Absolwent studiów drugiego stopnia w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego (2015). Stypendysta Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego IPS 2016 w niemieckim Bundestagu. W latach 2012-2014 redaktor Przeglądu Spraw Międzynarodowych Notabene, a w latach 2012-2016 redaktor Portalu Spraw Zagranicznych, w którym od 2015 roku pełnił funkcję szefa działu Europa i Unia Europejska. W latach 2014-2016 współpracował przy redakcji „Biuletynu Niemieckiego”, wydawanego wspólnie przez Centrum Stosunków Międzynarodowych oraz Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. W 2016 roku odbył staż w niemieckim Bundestagu.