Azja Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Bliski Wschód Półwysep Arabski

Kocioł libański: kolejny rozdział saudyjsko-irańskiej walki o wpływy

JUSTYNA WRÓBEL

Podczas 145. sesji Ligi Arabskiej minister spraw zagranicznych Libanu, Dżubran Bassil podkreślił, że Hezbollah cieszy się szerokim poparciem społeczeństwa i stanowi integralną część libańskiej sceny politycznej, zaś przyjęta rezolucja stoi w sprzeczności z Arabską konwencją o zwalczaniu terroryzmu. Słowa te stanowiły reakcję na decyzję szefów dyplomacji państw arabskich, którzy to podążając ścieżką utartą na początku marca przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej, uznali szyicką „Partię Boga”[1] za organizację terrorystyczną. Podczas głosowania nad przyjęciem uchwały Liban i Irak wstrzymały się od głosu.

Po zawieszeniu przez Saudyjczyków wypłaty czterech miliardów USD w ramach pakietu pomocowego na rozwój libańskich sił zbrojnych i służb bezpieczeństwa oraz po wezwaniu swoich obywateli do opuszczenia Libanu i ustanowieniu zakazu podróżowania do tego kraju, możemy mówić o kolejnej odsłonie regionalnej rywalizacji o wpływy dwóch bliskowschodnich hegemonów: sunnickiej Arabii Saudyjskiej i szyickiego Iranu, dla której Liban, obok Syrii i Jemenu, od dawna stanowi jeden z głównych poligonów. Wydaje się, że saudyjska monarchia, wraz z nowym przewodnictwem w osobie wicenastępcy tronu, księcia Muhammada bin Salmana, zmieniła wektor swej polityki zagranicznej, pozostawiając Libańczyków w silniejszych niż kiedykolwiek objęciach Hezbollahu i jego patrona – Iranu.

Libański minister spraw zagranicznych, Samir Mokbel (po lewej) i prezydent Iranu, Hassan Rouhani. Teheran, 19 października 2014 r. (Fot: AP Images/ Ebrahim Noroozi)

Casus belli

Niemal od pierwszych lat swej niepodległości Liban żyje w rytmie geopolitycznych pojedynków toczonych na Bliskim Wschodzie. W 1948 r., wraz z powstaniem nowego sąsiada: Izraela, śródziemnomorska republika przyjęła palestyńskich uchodźców, lokując ich w obozach i pozbawiając jednocześnie prawa do mieszkania poza nimi, z ograniczonym dostępem do rynku pracy. Pod flagą Organizacji Wyzwolenia Palestyny azylanci rozpoczęli tworzyć struktury władzy na obszarach obozów, co stanowić miało preludium do aneksji części terytorium Libanu. Krwawa, 15-letnia wojna domowa była zaś w istocie regionalnym konfliktem prowadzonym w Libanie przez obce mocarstwa, wykorzystujące słabości przedstawicieli multikonfesyjnego społeczeństwa w celu realizacji swych partykularnych interesów. Syria zajęła wówczas znaczną część kraju i dopiero wskutek cedrowej rewolucji, po niemal trzydziestu latach, wycofano syryjskie wojska z Libanu.

Powstanie w 1982 r. Hezbollahu, polityczno-militarnej organizacji libańskich szyitów, od początku hojnie finansowanej przez Islamską Republikę Iranu, reżim utworzony po obaleniu wspieranego przez USA i sprzymierzonego z państwem żydowskim szacha, stanowiło reakcję na izraelską okupację południowej części kraju. Libańskie siły zbrojne pozostawały w zasadzie bezradne bez zagranicznego wsparcia militarnego. Dzisiaj, dekadę po zakończeniu kryzysu izraelsko-libańskiego, kiedy to paramilitarna organizacja złożona z kilku tysięcy ludzi stawiła opór najsilniejszej armii na Bliskim Wschodzie[2], Hezbollah pozostaje najważniejszym aktorem libańskiej sceny politycznej. Choć z jego szeregów wywodzi się tylko dwóch urzędujących ministrów, zaś w 128-osobowym parlamencie partię reprezentuje jedynie 12 posłów, dysponując największą siłą wojskową w kraju (ale także eksponując postulaty nacjonalistyczne, prowadząc szpitale, kliniki, szkoły, przez co de facto zastępuje rolę instytucji państwowych na terenach znajdujących się pod jego kontrolą i zyskuje szerokie poparcie libańskiej społeczności), Hezbollah jest silniejszy niż kiedykolwiek przedtem.

Utrzymujący się od maja 2014 r. wakat na stanowisku wybieranej przez Zgromadzenie Narodowe głowy państwa paraliżuje instytucje państwowe, uniemożliwia wprowadzenie niezbędnych reform i rodzi uzasadnione obawy o stabilność Libanu. Podzielone na dwa bloki elity polityczne kraju nie są w stanie osiągnąć konsensusu w kwestii wyboru nowego prezydenta. Jest to tylko jeden z przejawów głębokich podziałów wewnętrznych, ale i wzrostu napięć regionalnych, wpływających na republikę.

Polityka krajowa nierozerwalnie związana jest z wpływami bliskowschodnich mocarstw. Punktem zapalnym między Sojuszem 8 marca (cieszącym się poparciem szyitów i części chrześcijan, wspieranym przez Iran i Syrię) a Sojuszem 14 marca (skupiającym sunnitów, druzów i pozostałych libańskich chrześcijan, mającym poparcie USA i Arabii Saudyjskiej) jest syryjska wojna domowa. Pierwszy z sojuszy popiera administrację Baszszara al-Asada; bojownicy Hezbollahu walczą w Syrii z antyasadowskimi, islamistycznymi opozycjonistami, wspieranymi z kolei przez drugi z libańskich bloków politycznych.

Saudyjski krok wstecz

Wydaje się, że wskutek kolejnych decyzji władz w Rijadzie, Liban powoli, lecz systematycznie zbliża się do irańskiej strefy wpływów. Rundę oskarżeń pod adresem libańskiego rządu wywołało stanowisko zajęte podczas styczniowego nadzwyczajnego zebrania szefów dyplomacji członków Ligii Arabskiej, kiedy Liban odmówił poparcia rezolucji potępiającej „prowokacyjne akty” Iranu i jego angażowanie się w wewnętrzne sprawy państw arabskich. Uchwała podjęta w egipskiej stolicy była bezpośrednią reakcją na wtargnięcie protestujących do saudyjskiej ambasady w Teheranie i konsulatu w Meszhedzie, po tym jak Arabia Saudyjska zgładziła duchownego Nimra al-Nimra, charyzmatycznego przywódcę mniejszości szyickiej zamieszkującej wschodnie prowincje kraju. Libańskie źródła dyplomatyczne nieoficjalnie podają, że w lutym Arabia Saudyjska unieważniła zezwolenia na pobyt ponad tysiącu szyickim i chrześcijańskim obywatelom Libanu. Decyzja Saudyjczyków istotnie wpłynie na funkcjonowanie ponad 250 libańskich firm mających swe siedziby w królestwie. Jednocześnie monarchia ogłosiła deportację 90 rodzin i włączenie czterech libańskich przedsiębiorstw na listę organizacji terrorystycznych ze względu na ich domniemane powiązania z Hezbollahem. Saudyjski ambasador, Ali Awad Asiri, poinformował, że Libańczycy nie zostaną wydaleni z kraju, jeśli rząd ich ojczyzny „mądrze i dzielnie” naprawi błąd popełniony względem Arabii Saudyjskiej przez „jedną z partii rządzących”.

Wiele wskazuje na to, że ukaranie Libanu poprzez anulowanie opiewającej na cztery miliardy USD pomocy dla armii, mającej ją wzmocnić i tym samym uniezależnić od militarnego skrzydła Hezbollahu, którego zaangażowanie w syryjski konflikt w istotnej mierze ma wpływ na utrzymanie się partii Baas przy władzy, jest wynikiem politycznej kalkulacji. Dokonany przez Saudyjczyków rachunek zysków i strat najwidoczniej pokazuje, że zainwestowane w Liban petrodolary mogą nie przynieść oczekiwanych politycznych korzyści. Dostrzegając rosnące wpływy szyickiej partii w Libanie, jej relewantną rolę w kształtowaniu polityki zagranicznej kraju, jak i wypowiedzi polityków prosaudyjskich partii, podkreślających nierealność potępienia na arenie międzynarodowej Iranu i Hezbollahu oraz ich zaangażowania na terytorium Syrii, Arabia Saudyjska zacieśnia sojusze z państwami Zatoki Perskiej, odbierając kwestii libańskiej priorytetowość na rzecz intensyfikacji działań w Syrii i Jemenie.

Otwarte drzwi dla Iranu

Choć włodarze w Teheranie w przeszłości kilkakrotnie składali oferty pomocy wojskowej, rząd libański jak dotąd, przynajmniej oficjalnie, odmawiał przyjęcia wsparcia finansowego. Było to efektem Międzynarodowych sankcji nałożonych na Iran w związku z programem atomowym oraz obaw o możliwe reperkusje ze strony Zachodu, które mogłyby dotknąć Liban w przypadku oficjalnego sojuszu z Islamską Republiką. Jednak obecnie, po zeszłorocznym ogłoszeniu porozumienia nuklearnego i perspektywie odmrożenia około 100 miliardów USD zagranicznych aktywów, rząd w Bejrucie nie widzi przeciwwskazań do akceptacji irańskiej propozycji. Rzecznik MSZ Iranu niecały tydzień po wycofaniu się Saudyjczyków z hojnej subwencji potwierdził, że władze jego kraju rozważą wysłanie pomocy do Libanu. Finansowe wsparcie może opiewać na kwotę nawet do dziesięciu miliardów dolarów i objąć szeroki zakres pomocy w dziedzinie wojskowości i bezpieczeństwa, a także infrastruktury sektora energetycznego, wodociągowego i programu gospodarki odpadami.[3]

Bananowa Republika Libanu?

Krajowa debata na temat wyborów w zakresie polityki zagranicznej często sprowadza się do głęboko tkwiących dylematów dotyczących tożsamości Libanu: powinien on podążać drogą arabskiego konsensusu, czy też, mając długą tradycję pokojowego współistnienia wyznawców 18 różnych grup religijnych, aspirować do roli kosmopolitycznego mediatora między Wschodem a Zachodem? Sekciarskie waśnie skorumpowanych elit politycznych, uległych i podatnych na wpływy swoich zagranicznych sponsorów, sprowadzają Liban do rangi papierka lakmusowego i jednocześnie swoistego pionka w walce o ich konkurencyjne interesy. Koszt dla tego małego narodu naznaczonego krwawą wojną domową, graniczącego z wrogim mu Izraelem, gospodarza niemal dwóch milionów syryjskich uchodźców i opierającym swe struktury władzy na chwiejnym podziale między sunnitami, szyitami i chrześcijanami, już teraz okazuje się być zbyt wysoki.


[1] z arab. Hizb-allah, „Partia Boga”.

[2] Punkt 11. Raportu Komisji Winograda.

[3] W sierpniu 2015 r., gdy libańskie władze zamknęły główne wysypisko śmieci w stolicy, bez wyznaczenia nowego miejsca ich składania, góry odpadów zaczęły zalegać na ulicach miasta; naprędce palone śmieci wypełniły powietrze dymem zawierającym niebezpieczne poziomy zanieczyszczeń i substancji rakotwórczych, wywołując realne zagrożenie dla zdrowia Libańczyków.


Justyna Wróbel – Absolwentka prawa (2013) na Wydziale Prawa i Administracji oraz historii sztuki (2014) w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Obecnie aplikantka adwokacka przy Izbie Adwokackiej w Warszawie. Pracowała w Departamencie Prawno-Traktatowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz jako członek Zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury. Od dwóch lat działaczka Forum Młodych Dyplomatów. Uczestniczka licznych szkoleń i konferencji w ramach programu Youth in Action, m.in. w Armenii, Azerbejdżanie i Turcji. Jej zainteresowania badawcze skupiają się na krajach Bliskiego Wschodu: Iranie, Jemenie, Libanu, Izraelu i Palestynie oraz obszarze postradzieckim, ze szczególnym uwzględnieniem Kaukazu, zarówno Południowego, jak i republik Federacji Rosyjskiej. Interesuje się także kinem europejskim i irańskim oraz językami diaspory żydowskiej.


Przeczytaj też:

D. Klimowicz, Triumf “listy nadziei” – szansa na zmian? po wyborach w Iranie?

D. Klimowicz, “Nowa-stara” twarz Islamskiej Republiki Iranu

A. Malantowicz, Słów kilka o “targach” jordańsko-saudyjskich

A. Malantowicz, Security in danger? Syrian war and its repercussions for Jordan

Q. Genard, S. Sarraf, Is the military wing of Hezbollah terrorist? From “Justius Lupsius” and “Capitals” to the East of the Mediterranean Sea, a diversity of points of view

M. Mazraani, Building a Wall of Separation: A Critical Insight into the EU Decision to Blacklist Hezbollah’s Military Wing