Azja Azja Południowo-Wschodnia Społeczeństwo Wybory

Birmańska demokracja – krok kolejny

PAULINA ANNA WOJCIECHOWSKA

Birma – oficjalnie Mjanma. Jeszcze kilka lat temu uznawana za “państwo pariasa”, izolowana przez reżim wojskowy, rządzący nią od 1962 roku. Zacofana gospodarczo, obłożona sankcjami, niemal niedostępna dla zagranicznych turystów.

Kilka lat temu coś jednak zaczęło się zmieniać. Uwalnianie więźniów politycznych, stopniowe otwieranie gospodarki dla zagranicznego kapitału, wybory uzupełniające, w których miażdżące zwycięstwo odniosła opozycja polityczna. Wreszcie – wybory powszechne z listopada 2015 roku.

31 marca 2016 r. urzędujący prezydent Thein Sein – wojskowy, przebrany w cywilny garnitur, złoży urząd. Jak będzie wyglądała raczkująca birmańska demokracja, gdy władzę (choć nie pełnię władzy) przejmą niedawni opozycjoniści?

Miażdżące zwycięstwo NLD

Wybory powszechne odbyły się 8 listopada 2015 roku. W mediach określane są one jako pierwsze wolne wybory od 25 lat. Przy czym, trzeba pamiętać, że walka dotyczyła tylko 75% miejsc w parlamencie. 25% zagwarantowała sobie bowiem rządząca dotychczas armia, która nie potrzebuje żadnego głosowania żeby obsadzić parlament swoimi przedstawicielami. Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD), na czele z Aung San Suu Kyi (ASSK) uzyskała zdecydowaną większość w obu izbach parlamentu.  Partia obsadziła 135 z 224  miejsc w izbie wyższej (60%) oraz 225 z 440 miejsc w izbie niższej Pyithu Hluttaw (58%) parlamentu. Rządząca Partia Solidarności i Rozwoju (USDP) zdobyła zaledwie 40 mandatów. Zapewne będzie jednak miała wsparcie w postaci 110 deputowanych wybieranych przez wojskowych.

W wyborach ogółem startowało 91 partii, z czego aż 51 to partie etniczne. Frekwencja wyniosła aż 80%. Głosowanie przebiegało prawidłowo, incydenty dotyczyły raczej terenów zamieszkanych przez mniejszości etniczne, głównie Rokhinga, którzy nie mają obywatelstwa, a więc  nie mają także prawa do głosowania.

W nowym parlamencie zasiedli więc  “poeci i dysydenci”. Przez lata walczyli o demokrację i przestrzeganie praw człowieka w Birmie. Wielu z nich całe lata spędziło w więzieniach. Nie wiadomo jednak, czy bądź umieli sprawnie i efektywnie rządzić krajem.

W styczniu 2016 roku armia ogłosiła nazwiska swoich posłów do parlamentu, a jeszcze 14 stycznia odchodzący parlament przegłosował kontrowersyjną ustawę dającą szeroki immunitet odchodzącym prezydentom.

“Birmańska Magdalenka”

1 lutego 2016 roku  rozpoczął działanie nowy parlament. Przewodniczącymi w Pyithu Hluttaw (izba wyższa) zostali wybrani Win Myint i T Khun Myat. Politycznie najważniejszym zadaniem Parlamentu jest wybór prezydenta, który jest jednocześnie szefem rządu i ma dość szeroki zakres uprawnień. Tuż przed wyborami ASSK ogłosiła, że „będzie ponad prezydentem”, ponieważ ze względu na specjalnie pod niż utworzone zapisy w konstytucji z 2008 roku prezydentem być nie może. A do zmiany konstytucji potrzeba 75% głosów + 1 – czyli żadna zmiana nie może się dokonać bez choćby minimalnego poparcia armii. Ponadto armia zagwarantowała sobie m.in. obsadzenie kluczowych resortów (obrony, spraw wewnętrznych, pogranicza).

ASSK nie poddała się jednak bez walki. 8 lutego br. Narodowa Liga na rzecz Demokracji złożyła wniosek o zawieszenie artykułu 59(f) konstytucji, co sprawiało, że pojawiło się wiele pogłosek o możliwości objęcia przez ASSK kluczowego urzędu. Niemalże od dnia wyborów za zamkniętymi drzwiami toczyły się negocjacje, swoista „birmańska Magdalenka”. Ze strony armii przewodniczył im głównodowodzący gen. Min Aung Hlaing, ważną rolę miał też były dyktator Birmy gen. Than Shwe. Aung San Suu Kyi wspierał Shwe Mann – przedstawiciel armii, ale sympatyzujący z NLD (kilka miesięcy przez wyborami bywał nawet wskazywany jako potencjalny kandydat na prezydenta).

Nowy prezydent

Wreszcie, kiedy 10 marca 2016 r. ogłoszono oficjalnych kandydatów na prezydenta, okazało się, że nie ma wśród nich nazwiska noblistki. ASSK nie pojawiła się zresztą nawet na sesji parlamentarnej, podczas której ogłaszano nazwiska kandydatów.

Liga jako swojego kandydata wskazała Htin Kyaw, a także Henry’ego Van Hti Yu – deputowanego z izby wyższej, przedstawiciela mniejszości Kaczin. Kandydatem wojskowych został ogłoszony Myint Swe. 15 marca Htin Kyaw, większością 360 głosów na 664 deputowanych, został wybrany prezydentem. Pozostali dwaj nominowani zostaną wiceprezydentami.

Kim jest nowy prezydent? Urodzony w 1946 roku, absolwent Uniwersytetu w Rangunie (ekonomia) i Uniwersytetu w Londynie (informatyka). Wieloletni zaufany współpracownik ASSK, „znany z uczciwości”. Bywał jej kierowcą w okresach pomiędzy kolejnymi aresztami domowymi. W okresach jej uwięzienia bywał jej “łącznikiem ze światem”. Htin Kywaw nie był nawet deputowany do nowego parlamentu, kierował fundacją charytatywną Daw Khin Kyi, założoną przez ASSK. Jego żona, Su Su Lwin, jest także ważny politykiem NLD i jest typowana na stanowisko ministra spraw zagranicznych. Michał Lubina określa Htin Kyaw jako osobę z “predyspozycjami, aby zostać marionetką doskonałą“. Htin Kyaw nie był znanym politykiem, jego nazwisko nie pojawiało się nigdy wśród potencjalnych kandydatów. Niezbyt często przemawiał publicznie.

Nowa Birma?

1 kwietnia 2016 roku władzę w Birmie obejmie pierwszy cywilny prezydent od 1962 roku. Nawet, jeśli to “prezydent w zastępstwie”, to i tak nastąpiła ogromna zmiana. Jeszcze po wyborach pojawiały się wątpliwości, czy wojskowi  tak po prostu oddadzą władzę. Pamiętano przecież, jak w 1990 roku nie uznali wyników wyborów, a opozycjoniści trafili do więzień. Warto jednak podkreślił, że armia zachowa wpływ na wydarzenia w kraju. Aby zmienić konstytucję potrzeba będzie choćby minimalnego wsparcia wojskowych, zostanie więc  zachowana zasada “nic o nas bez nas”. Zarówno armia, jak i Aung San Suu Kuy mówią o “narodowym pojednaniu”, swoistej “grubej kresce”.

„Birma jest fascynująca, bo była zamknięta przez dziesięciolecia. Choć właśnie zaczęła nadrabiać zaległości, to nie znajdziemy tu McDonaldów, sieciowych kawiarni, ani innych zdobyczy Cywilizacji Zachodu i globalizacji. Na prowincji czas zatrzymał się 100 albo i więcej lat temu. Perspektywiczna, bo przypomina Polskę z przełomu lat 80-tych i 90-tych. Brakuje prawie wszystkiego. Prawie wszystko jest potrzebne.” – tak w 2013 roku napisał Krzysztof Majak, mieszkający przez kilka miesięcy nad Irawadi.

Birma szybko goni azjatyckich sąsiadów. Wzrost gospodarczy w 2015 roku wyniósł 8,5%, co daje jej 7. miejsce na świecie. PKB per capita wynosi jednak zaledwie 5200 USD, a to już 165 na 228 badanych państw. 1/3 mieszkańców Żyje poniżej granicy ubóstwa. Biedne i zacofane są zwłaszcza obszary peryferyjne, zamieszkane przez mniejszości. Struktura PKB wygląda następująco: 36% rolnictwo, 22% przemysł, 42% usługi. Jednak zatrudnienie to 70% rolnictwo, 7% przemysł i 23% usługi (wszystkie dane za CIA World Factbook). Jednak wzrost gospodarczy i poprawiający się poziom życia nie dotyczy i prawdopodobnie nie będzie dotyczył wielu członków społeczeństwa.

Tymczasem wielu Birmańczyków wierzy, że Birma zmieni się „z dnia na dzień”, a ASSK i jej partia szybko doprowadzą do zmian, które  uczynią ich życie łatwiejszym.  Jeśli zmiany bądź zachodzić powoli, a znaczna część społeczeństwa zostanie wykluczona z dobrodziejstw gospodarki wolnorynkowej, nie da się wykluczyć rozczarowania i jakiejś formy protestów. Narodowa Liga na Rzecz Demokracji dotychczas zajmowała się walką o prawa człowieka i rządy prawa (program zawierał mało konkretów m.in. w dziedzinie gospodarki). Czy będzie jednak umiała sprawnie rządzić krajem i odpowiadać na potrzeby społeczeństwa? Czy armia, które oficjalnie straciła władzę, ale zostawiła sobie ogromne wpływy, także w biznesie (de facto tylko wojskowi mają kapitał) pozwoli na prawdziwy rozwój kraju?

I wreszcie – last but not least – nie wolno zapominać o skomplikowanej sytuacji etnicznej Birmy. Oficjalnie zamieszkuje ją 135 mniejszości etnicznych, stanowiących ok. 32% ludności kraju. Jeszcze przed wyborami popisano  porozumienie z mniejszościami, którego nie przyjęło jednak aż 7 wiodących grup mniejszościowych. Miało więc  ono charakter bardziej propagandowy. Choć na pograniczu Birmy nie toczy się już wojna domowa, w wielu regionach kraju wciąż jest niebezpiecznie, a prawa członków mniejszości etnicznych nie są przestrzegane. W tym kontekście wybór na wiceprezydenta przedstawiciela Kaczinów wydaje się dobrym krokiem – oby nie jedynym. To właśnie wojna domowa, tocząca się od początku niepodległości kraju nad Irrawadi (1948 rok), przyczyniła się do wojskowego zamachu stanu. Pokój jest warunkiem sine qua non, aby Birma mogła się rozwijać, a Birmańczycy żyć szczęśliwie.


Przeczytaj też:

P. Wojciechowska, Co z tą zmianą? Birmańska Narodowa Liga na rzecz Demokracji szykuje się do wyborów

P. Wojciechowska, W birmańskiej polityce: wojskowi trzymają się mocno

P. Wojciechowska, Muzułmanie i buddyści. Konflikt w birmańskim Rakhine

J. Wołosowski, Birma – kręta i długa droga do wolności


Paulina Anna Wojciechowska – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2010) oraz Kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych (2009 – dyplom socjologa). Skończyła również podyplomowe studium bankowości i uzyskała Europejski Certyfikat Bankowca. Obecnie pracuje w sektorze bankowym. Interesuje się państwami azjatyckimi (w szczególności: Indie, Nepal i Birma), pomocą humanitarną (w szczególności uchodźcy), sprawami społecznymi i komunikacją międzykulturową.