Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Europa Europa Środkowa i Wschodnia Polska Stany Zjednoczone

Czy jest szansa na bazy NATO w Polsce?

JAKUB ŻYLICZ

Wzmocnienie bezpieczeństwa Polski w obliczu niestabilnej sytuacji w regionie jest jednym z najistotniejszych wyzwań, przed jakimi stoi polski rząd. Istnieje konsensus wśród głównych sił politycznych odnośnie tego, że kluczowe dla zwiększenia bezpieczeństwa, obok modernizacji armii, jest zbudowanie stałych baz NATO na naszym terytorium i w innych państwach Europy Wschodniej. Działania rozpoczęte przez prezydenta Bronisława Komorowskiego kontynuuje obecnie jego następca Andrzej Duda. Ta koncepcja ma szansę realizacji poprzez wpływanie na decyzje polityczno-obronne, które będą podejmowane w ramach przygotowań do przyszłorocznego Szczytu Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. W trakcie tego spotkania wysokiego szczebla, które odbędzie się w Warszawie w dniach 8-9 lipca 2016 roku, zostanie dokonany przegląd realizacji postanowień ze Szczytu NATO w Newport (2014 r.), a także zostanie wypracowana strategia wobec nowych zagrożeń dla bezpieczeństwa. Na przekonanie sojuszników do polskiego stanowiska zostało już tylko siedem miesięcy. Czy ambitny pomysł zbudowania baz ma szansę na powodzenie? Jeśli nie, to na co możemy liczyć w zamian?

Postulat budowy stałych baz w regionie, w niezmienionej formie powtarzany od kampanii wyborczej, oznacza rozszerzenie postanowień, które zapadły w Walii. Według prezydenta A. Dudy budowa tzw. „szpicy”, czyli się szybkiego reagowania o wielkości pięciu tys. żołnierzy, gotowych do rozmieszczenia w ciągu 48 godzin, a także rotacyjna obecność niewielkich sił Sojuszu, nie jest wystarczająca. By zachęcić sojuszników do większej obecności ich wojsk na terenie flanki wschodniej, prezydent dąży do budowy regionalnej koalicji państw, która pozwoliłaby wywrzeć większą presję na Zachód i lepiej artykułować swoje racje. Dlatego też w listopadzie 2015 roku – na dziewięć miesięcy przed szczytem NATO w Warszawie – prezydenci Polski i Rumunii zorganizowali w Bukareszcie „mini szczyt NATO”, z udziałem państw wschodniej flanki. Jednak wspólna deklaracja po spotkaniu nie napawa optymizmem. Mimo że przywódcy zadeklarowali „połączenie wysiłków na rzecz zapewnienia tam, gdzie to konieczne, silnej, wiarygodnej, zrównoważonej obecności wojskowej NATO w regionie”, to jest to na tyle ogólnikowe sformułowanie, że każde państwo członkowskie NATO może je rozumieć na swój sposób i wcale nie oznacza budowy stałych baz.

Na jakie poparcie państw wschodniej flanki NATO dla swojej inicjatywy może liczyć obóz prezydencki?

W przypadku krajów bałtyckich i Polski występuje zbieżność interesów, jeżeli chodzi o stałą obecność wojsk NATO. Łączy nas wspólne poczucie zagrożenia wynikające z bliskiego sąsiedztwa z Rosją. Nie bez powodu prezydent Duda za pierwszy cel wizyty zagranicznej obrał Estonię, oczekując poparcia dla swojej inicjatywy. Choć Litwa, Łotwa i Estonia popierają postulat zbudowania baz NATO w regionie, to nie jest jednak jasne, czy oczekiwania Polski pokrywają się w pełni z oczekiwaniami państw bałtyckich. Żadne z państw nie będzie usatysfakcjonowane, jeśli infrastruktura wojskowa NATO nie powstanie w każdym z nich.

Jeżeli chodzi natomiast o kraje Grupy Wyszehradzkiej (V4), to jak dotąd nie udzieliły one poparcia polskiemu pomysłowi i wątpliwe, czy zrobią to w przyszłości. Przed październikowym szczytem V4 na Węgrzech, w węgierskiej gazecie ukazał się wywiad z prezydentem Dudą, w którym mówił m.in. o postulacie budowy natowskich baz. Wydawało się więc, że w trakcie spotkania kwestia ta zostanie poruszona. Jednak w komunikatach po szczycie wątek ten nie został odnotowany. Przyczyny różnic mogą wynikać z odmiennego nastawienia poszczególnych państw V4 do Rosji. Węgry, Czechy i Słowacja są w Unii Europejskiej postrzegane jako kraje o orientacji prorosyjskiej, niewystrzegające się współpracy z Kremlem nawet kosztem solidarności unijnej. Z polskiej perspektywy taka postawa ma związek z brakiem bezpośredniego zagrożenia dla tych państw ze strony Rosji.

Odmienne stanowisko reprezentuje Rumunia, która opowiada się za zwiększeniem obecności NATO w regionie – nie wiadomo jednak, czy poprzez budowę stałych baz. Komunikat ze spotkania A. Dudy i K. Iohannisa (prezydenta Rumunii), ze względu na swoją ogólnikową formę, nie daje na to pytanie odpowiedzi:

„Obaj [prezydenci] mają jednoznaczną opinię, że obecność NATO w naszej części Europy powinna być zwiększana, że ma to charakter naturalny i że jest to kwestia zrównoważonego rozwoju NATO”.

To, czy ostatecznie uda się przekonać wszystkie państwa flanki wschodniej NATO do polskiego stanowiska i zbudować wspólny front w regionie okaże się już niedługo.

Decydujące zdanie mają w tej sprawie najsilniejsi sojusznicy, czyli Stany Zjednoczone i Republika Federalna Niemiec.

Oba mocarstwa odnoszą się do kwestii stałego stacjonowania wojsk NATO sceptycznie. Brak zgody na budowę baz w regionie Europy Wschodniej Niemcy argumentują tym, że takie posunięcie byłoby sprzeczne z umową pomiędzy NATO i Rosją z 1997 r. W dokumencie tym Sojusz zobowiązał się do nierozmieszczania na terenie Polski i innych krajów Europy środkowej znaczących sił zbrojnych. Jednak część ekspertów uważa, że porozumienie nie obowiązuje, gdyż Rosja złamała jego postanowienia, anektując Krym i wywołując konflikt na wschodzie Ukrainy. Chęć dotrzymania zawartej umowy przez Niemców najpewniej jest tylko pretekstem do odrzucenia propozycji Polski, a prawdziwe motywy są inne – np. pacyfistyczna postawa Niemiec. Jak wynika z sondażu przeprowadzonego pod koniec września 2014 r. dla magazynu „Internationale Polityk” przez ośrodek badania opinii publicznej Forsa Institute, prawie 75% Niemców jest przeciwnych bazom NATO w Polsce.  Kolejną istotną okolicznością wpływającą na sprzeciw Niemców wobec budowy baz jest to, że rozmowy o ew. wzmocnieniu obecności NATO w tej części Europy utrudniają prowadzenie dialogu z Rosją i – w opinii niemieckiego rządu – hamują proces pokojowy, mający zakończyć konflikt we wschodniej Ukrainie. Unormowanie relacji z Rosją leży w interesie Niemiec, którym zależy na przywróceniu zażyłych relacji gospodarczych sprzed 2014 r. Brak przychylności Niemiec wynika także z licznych konfliktów interesów, które w ostatnim czasie miały istotny wpływ na dwustronne relacje polsko-niemieckie. Konflikty te obejmują kwestie: przyjmowania uchodźców, polityki klimatycznej, budowy drugiej nitki Nord Stream, a także zmianę rządu na eurosceptyczny i krytyczny wobec Niemiec.

Również Stany Zjednoczone argumentują swój sprzeciw koniecznością przestrzegania aktu NATO-Rosja. Ale i w tym przypadku kluczowe są inne czynniki. W ostatnich latach USA zmieniły swoją strategię wojskową. W 2012 r. w prezydent Barack Obama podkreślał w jednym ze swoich przemówień, że USA by utrzymać pozycję światowego lidera i jednocześnie sprostać wymogom dyscypliny budżetowej, muszą przeprowadzić reformę sił zbrojnych.

„[n]asza armia będzie szczuplejsza, ale (…) Stany Zjednoczone zamierzają utrzymać przewagę militarną poprzez siły bojowe, które będą sprawne, elastyczne i gotowe na pełen zakres zadań”.

Dopełnieniem tych słów była zmiana podejścia do obecności wojsk amerykańskich w Europie. Od 2012 r. zaczął się proces wycofywania wojsk amerykańskich z Europy, przy jednoczesnym zwiększaniu ich liczby w Azji (tzw. Asia pivot). Z powodu problemów finansowych w budżecie na 2016 rok, zmniejszono nakłady na wojsko i zapowiedziano dalsze redukowanie liczby żołnierzy. Elementem nowej doktryny jest odchodzenie od stałego stacjonowania wojsk i przechodzenie na rotacyjną ich obecność. W takiej sytuacji trudno zakładać, że Stany Zjednoczone będą skłonne do poniesienia kosztów związanych z budową nowych baz[1]. Trzeba sobie również zdawać sprawę, że amerykańska baza na terenie Polski (lub jakiegokolwiek innego państwa) uzależniłaby Stany Zjednoczone od sytuacji geopolitycznej danego kraju. Oznacza to, że w przypadku ewentualnego ataku, USA stawałyby się automatycznie stroną konfliktu.

Inne czynniki mające wpływ na (nie)powodzenie projektu

To, jak Sojusz zareaguje na zmianę układu bezpieczeństwa w Europie jest testem wiarygodności i sensowności jego istnienia. Jeżeli NATO nie będzie w stanie zapewnić poczucia bezpieczeństwa swoim członkom, w dłuższej perspektywie mogłoby się to przyczynić do jego rozpadu. Dlatego kwestii zwiększenia bezpieczeństwa w Europie Wschodniej dowództwo Sojuszu i państwa członkowskie nie mogą pominąć. Podniesienie bezpieczeństwa w regionie może zostać zapewnione poprzez np. zwiększenie rotacyjnych sił w regionie, a niekoniecznie przez budowę stałych baz[2].

Na budowę natowskich baz ma wpływ także proces decyzyjny w NATO. Zgodnie z dotychczasową praktyką wszystkie decyzje w Sojuszu podejmowane są w drodze konsensusu, w wyniku dyskusji i konsultacji wśród państw członkowskich. Dlatego, gdyby choć jedno z nich wyraziło sprzeciw, oznaczałoby to fiasko inicjatywy. Co prawda, istnieje możliwość, że Stany Zjednoczone samodzielnie, tj. poza strukturami NATO podejmą się budowy stałych baz, jednak z przyczyn, które wymieniłem powyżej jest to mało prawdopodobne.

Co więcej, do zrealizowania tej inicjatywy potrzebna jest wola polityczna. W obecnej sytuacji państwa UE, będące w większości także członkami NATO, bardziej niż destabilizacją w Europie Wschodniej przejęte są gwałtownym napływem uchodźców, zagrożeniem ze strony fundamentalistów islamskich czy kryzysem strefy Euro.

Paradoksalnie jedyną szansą na sukces inicjatywy polskich władz jest… pogorszenie się sytuacji na Ukrainie. Im większe zagrożenie, tym większa będzie presja na naszych sojuszników, aby zapewnili nam poczucie bezpieczeństwa. Tymczasem sytuacja w Donbasie ustabilizowała się, zamieniając się w zamrożony konflikt, a uwaga społeczności międzynarodowej przeniosła się na południe – ku Syrii, gdzie Rosja przystąpiła do nalotów bombowych ramię w ramię z Basharem al Sadem, syryjskim prezydentem.

Podsumowanie

Na mniej niż osiem miesięcy przed Szczytem NATO w kwestii budowy baz Sojuszu w regionie możemy najpewniej liczyć na poparcie państw bałtyckich. Nie jest to już takie pewne w przypadku państw V4, dla których poparcie inicjatywy Polski byłoby równoznaczne z odwróceniem się od Władimira Putina. Dlatego wspólny front raczej w tej sprawie nie powstanie. Jeżeli chodzi o poparcie USA i Niemiec, to projekt, który jest sprzeczny z ich interesami, nie ma dużych szans na powodzenie. Zmianę stanowisk tych dwóch mocarstw może przynieść jedynie radykalne pogorszenie się konfliktu we wschodniej Ukrainie. Jednak obecnie taki rozwój sytuacji jest mało prawdopodobny. Myślę, że obóz prezydencki A. Dudy zdaje sobie sprawę z małego prawdopodobieństwa powodzenia działań na rzecz budowy stałych baz w naszym regionie i docelowo nie liczy na sukces inicjatywy w pełnym jej wymiarze. Chodzi teraz raczej o podbijanie stawki i w efekcie uzyskanie jakiegoś rozwiązania pośredniego, bardziej satysfakcjonującego niż „szpica”, czyli na przykład zwiększenie liczby rotacyjnych żołnierzy.


  • [1]Jako kraj NATO o największym potencjale gospodarczym i militarnym prawdopodobnie Stany Zjednoczone musiałyby ponieść największy koszt w przypadku utworzenia stałych baz.
  • [2]Informacja o takich zamiarach NATO pojawiła się mediach. http://www.wsj.com/articles/nato-looks-at-stationing-more-troops-along-eastern-flank-1446050987

Zdjęcie, źródło: http://3brt.wp.mil.pl/


Jakub Żylicz – Student trzeciego roku Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Jagiellońskim, specjalizacja- dyplomacja. Zainteresowania: polityka wschodnia RP, region Europy Wschodniej,  marketing polityczny i historia (szczególnie XX-lecie międzywojenne).


Przeczytaj też:

K. Libront, Szczyt NATO w Walii – historia zatoczyła koło

S. Ławrynowicz, Relacje Rosja – państwa bałtyckie w kontekście konfliktu krymskiego

K. Jaromin, Su-24 DOWN. Putin wygrywa konfrontację z Turcją?

K. Libront, Zamachy terrorystyczne w Paryżu: możliwe reakcje w ramach NATO

R. Smentek, Amerykanie są z Marsa, a Europejczycy z Wenus? Niemiecka kultura strategiczna w kontekście kryzysu ukraińskiego

K. Mazurek, Modernizacja techniczna się zbrojnych a 15 lat Polski w NATO