Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Bliski Wschód Europa Europa Zachodnia

Niemcy wchodzą do gry – interwencja Bundeswehry na Bliskim Wschodzie

RAFAŁ SMENTEK

W piątek, 4 grudnia 2015 r. niemiecki parlament (głosami koalicji CDU/CSU i SPD), podjął decyzję o zaangażowaniu niemieckich sił zbrojnych w działania wielonarodowej koalicji przeciw tzw. Państwu Islamskiemu (PI). Będzie to największa aktualnie trwająca misja wojskowa Bundeswehry. Niemieckie siły zbrojne nie wezmą jednak bezpośredniego udziału w bombardowaniach pozycji PI. Wkład Bundeswehry będzie opierał się na sześciu samolotach rozpoznania i walki radioelektronicznej Tornado oraz wykorzystaniu satelit, które będą miały za zadanie zbierać dane o położeniu oddziałów i baz PI. Ponadto w interwencję zostaną włączone samolot do tankowania w powietrzu oraz fregata „Augsburg”, która będzie przeznaczona do ochrony francuskiego lotniskowca „Charles de Gaulle” na Morzu Śródziemnym. Łącznie w operację zostanie zaangażowanych 1200 niemieckich żołnierzy, którzy zasilą również personel sztabu koalicji przeciw PI w El Udeid w Katarze.

Obszar działania Bundeswehry nie został dokładnie określony. Ma on obejmować Syrię i inne terytoria, na których działa Państwo Islamskie. Oczywistym jest, że w ten sposób niemieckie samoloty będą mogły latać również nad terytorium Iraku, choć możliwe będzie również kontynuowanie misji w przypadku, gdyby PI rozszerzyło swoje terytorium np. na Liban. Zakres czasowy niemieckiej operacji został ograniczony do 31 grudnia 2016 r., z możliwością jej przedłużenia na wniosek rządu i po otrzymaniu zgody Bundestagu. Koszty interwencji zostały wstępnie ocenione na 134 mln euro.

Geneza

Dyskusje nad zaangażowaniem RFN w interwencję w Syrii rozpoczęły się znacznie wcześniej, bo już w 2013 roku. Po doniesieniach medialnych o użyciu przez syryjskie wojska rządowe broni chemicznej, ówczesny szef komisji spraw zagranicznych Bundestagu Ruprecht Polenz (CDU), powołując się na zasadę Responsibility to protectoceniał uderzenie zbrojne przeciw Syrii bez mandatu ONZ jako uprawnione. Również postawa kanclerz Angeli Merkel pozostawała wtedy niejasna, ponieważ po początkowej zdecydowanej odmowie udziału w takiej operacji, przedstawione zostało stanowisko, które jej nie wykluczało (pod szeregiem warunków).

Od stycznia 2014 r., po burzliwej debacie w Bundestagu i niemieckich mediach, RFN włączyła się pośrednio w walkę przeciw PI poprzez szkolenie Peszmergów w irackim Kurdystanie oraz dostarczanie im uzbrojenia i sprzętu wojskowego (karabiny, wyrzutnie, pociski przeciwpancerne). W te działania, prowadzone na podstawie dwustronnych porozumień z irackim rządem, zaangażowanych zostało ok. 100 żołnierzy Bundeswehry.

Po zamachach w Paryżu 13 listopada br. i zwróceniu się Francji o pomoc w walce z PI, niemiecki wkład miał początkowo ograniczyć się do zwiększenia zaangażowania Bundeswehry w Mali, aby umożliwić w ten sposób przesunięcie części sił francuskich z Afryki do Syrii. Minister obrony Ursula von der Leyen zapowiedziała też zwiększenie personelu wojskowego szkolącego Peszmergów ze 100 do 150 żołnierzy, nie wykluczyła przy tym bezpośredniego udziału Bundeswehry w działaniach na Bliskim Wschodzie po przyjęciu odpowiedniej rezolucji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

Obawy i wątpliwości

Właśnie podstawa prawna stanowiła jedną z najistotniejszych kwestii podczas dyskusji nad wyrażeniem przez Bundestag zgody na użycie Bundeswehry w walce przeciw Państwu Islamskiemu. Dla Niemców, przede wszystkim z uwagi na doświadczenia historyczne, stanowi ona bowiem warunek sine qua non dla interwencji militarnej. Ostatecznie podstawa prawna została oparta na trzech filarach. Pierwszym z nich jest Art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych uprawniający do samoobrony indywidualnej lub zbiorowej. Drugim elementem jest Rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2249 z 20 listopada br. wzywająca państwa członkowskie do likwidacji PI w Syrii i Iraku. Trzecim filarem jest art. 42.7. Traktatu Lizbońskiego, na który powołała się Francja, zobowiązując kraje Unii Europejskiej do udzielenia cywilnego i wojskowego wsparcia.

Kwestie prawne – choć kluczowe – stanowią zaledwie część z wielu obaw i wątpliwości związanych z udziałem Bundeswehry w walkach na Bliskim Wschodzie. Po zamachach w Paryżu i San Bernardino oczywistym jest strach obywateli niemieckich przez zaistnieniem podobnych zdarzeń w Niemczech. Należy bowiem pamiętać, że w obu wypadkach zamachy argumentowane były uczestnictwem danego państwa w koalicji przeciw PI. Potwierdzeniem tej tezy mogą być doniesienia medialne o planowanych zamachach w Londynie w związku z rozpoczęciem bombardowań pozycji PI przez lotnictwo brytyjskie.

Drugim problemem pozostaje bardzo niejasne stanowisko walczących w Syrii i Iraku stron oraz ich skomplikowane wzajemne powiązania z państwami regionu i Rosją. Określony został cel, jakim jest likwidacja PI, jednak nie przedstawiono planu dotyczącego przyszłości tych terenów. Społeczeństwo niemieckie, dzięki doniesieniom medialnym, jest już w podstawowym zakresie zorientowane w konflikcie i doskonale zdaje sobie sprawę, że likwidacja jednej ze stron konfliktu nie rozwiąże wszystkich problemów oraz – co staje się coraz ważniejsze – nie zatrzyma fali uchodźców do Europy. Niemcy, choć nie biorą bezpośrednio udziału w bombardowaniach, włączyły się do wojny i stały się kolejną ze stron konfliktu, którego rozwiązanie wydaje się bardzo odległe, jeśli nie wręcz niemożliwe.

Pomiędzy Rosją i Turcją

Decydując się na interwencję, RFN postawiła się w bardzo niezręcznej sytuacji geopolitycznej, ponieważ w konflikt zaangażowane są również dwa państwa mające dla Niemców kluczowe znaczenie: Rosja i Turcja. Relacje niemiecko-rosyjskie od czas kryzysu krymskiego oraz poparcia RFN dla nałożenia sankcji na Rosję nie są już tak dobre jak kiedyś, jednak wciąż pozostają bardzo istotne i koncentrują się głównie na kwestiach energetycznych. Turcja jest z kolei kluczowym państwem w rozwiązaniu kryzysu migracyjnego. Oba państwa w Syrii popierają jednak różne, walczące ze sobą nawzajem strony konfliktu, a relacje między nimi pogorszyły się dodatkowo po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu przez Turcję pod pretekstem przekroczenia tureckiej przestrzeni powietrznej. Rosja oskarża również Turcję o handel ropą naftową z PI.

Niemcy zdecydowanie opowiedziały się jako sojusznik Francji, jednak brak rozwiązania w kwestii relacji rosyjsko-tureckich będzie z pewnością komplikował tę operację. Problemy pojawiły się zresztą zaraz po decyzji Bundestagu o udziale w misji na Bliskim Wschodzie. W związku z obawą, iż Turcja może wykorzystać dane wywiadowcze zebrane przez RFN do ataku na pozycje kurdyjskich bojowników zdecydowano, że nie będą one udostępniane tureckim wojskowym. Jednocześnie niemieckie samoloty Tornado będą prawdopodobnie wykorzystywać właśnie turecką bazę lotniczą w Incirlik. Zachowanie RFN wobec Turcji w tym wypadku jest więc co najmniej zastanawiające.

Podsumowanie

Niemcy, podejmując decyzję o zaangażowaniu w operację przeciw PI, zostały wciągnięte do rozgrywki geopolitycznej pomiędzy największymi graczami (USA, Rosja, Turcja, Francja, kraje arabskie) oraz podjęły ryzyko związane ze zwiększonym zagrożeniem terrorystycznym. W tle pozostaje fakt przebywania na terytorium Niemiec obywateli o pochodzeniu tureckim i kurdyjskim, jak również znaczna liczba imigrantów z Bliskiego Wschodu, co może dodatkowo wywoływać napięcia w kraju. Decyzja o zaangażowaniu może się okazać dla Angeli Merkel kluczowa dla przyszłości obecnego rządu, niej samej oraz kształtu niemieckiej polityki zagranicznej. W przypadku przeprowadzenia w RFN zamachu terrorystycznego przez PI za winnych doprowadzenia do tego mogą zostać uznane osoby odpowiedzialne za wysłanie Bundeswehry na Bliski Wschód. Możliwy byłby jednak także zgoła inny scenariusz, zgodnie z którym po ewentualnym zamachu Niemcy jeszcze bardziej skonsolidowałyby się przeciw terroryzmowi i zintensyfikowały działania przeciw PI.

Nawet w takim wypadku problematyczną pozostanie kwestia współpracy pomiędzy poszczególnymi państwami deklarującymi wolę walki z terroryzmem. Dla zwiększenia efektywności działań konieczna będzie koordynacja pomiędzy zaangażowanymi stronami. Doprowadzenie do niej będzie zadaniem niezwykle trudnym, jednak w przypadku powodzenia zostanie uznane za olbrzymi sukces. Być może kanclerz Merkel w dyskusjach nad przyszłością Syrii i terytoriów opanowanych obecnie przez PI będzie chciała przyjąć rolę „uczciwego maklera”. Bez, choćby symbolicznego, zaangażowania niemieckich sił zbrojnych w Syrii byłoby to niemożliwe.


Rafał Smentek – Absolwent nauk politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i stypendysta programu Erasmus na Ludwig-Maximilians-Universität w Monachium. Zaangażowany w tzw. dziennikarstwo obywatelskie (Wiadomości24.pl, Stosunki Międzynarodowe). Dwukrotny praktykant Fundacji Konrada Adenauera w Polsce. Od marca do lipca 2012 stażysta w ramach Internationales-Parlaments-Stipendium w niemieckim Bundestagu w biurze posła Eckharda Polsa (CDU).


Przeczytaj też:

B. Marcinkowska, Francja: To jest wojna!

K. Libront, Turcja – trudny, ważny partner Niemiec

M. Russjan, Polityka UE wobec uchodźców – analiza dotychczasowego podejścia

J. Cytryńska, Broń chemiczna a kwestia syryjska

J. Tołczyk, Angela Merkel – przywódca na trudne czasy?

R. Smentek, Czarny orzeł na rozdrożu – niemiecka polityka zagraniczna i bezpieczeństwa 25 lat po zjednoczeniu