KATARZYNA CZUPA
W ciągu kilku tygodni od objęcia przez Donalda Trumpa stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych, retoryka amerykańskiej polityki wobec Bliskiego Wschodu zmieniła się niemal o 180 stopni. Dyplomacja i wypracowywany latami dialog ustąpiły miejsca radykalnym wypowiedziom i decyzjom nowej głowy państwa. Choć relacje między USA a państwami muzułmańskimi nigdy nie były łatwe, Trump może bardzo szybko zniszczyć to, co wypracowywano latami.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Równo tydzień od zaprzysiężenia na 45. Prezydenta Stanów Zjednoczonych, republikanin wydał dekret wstrzymujący na 90 dni od jego podpisania proces wydawania amerykańskich wiz obywatelom siedmiu państw muzułmańskich tj. Iranu, Iraku, Jemenu, Libii, Somalii, Sudanu i Syrii. W praktyce oznacza to całkowity zakaz wjazdu tych osób na teren USA. Ten sam dokument zawiesza przyjmowanie uchodźców – w przypadku Syrii aż do odwołania, a jeśli chodzi o osoby z innych krajów na 120 dni.
Jak poinformował Trump, celem dekretu jest ograniczenie zagrożenia terroryzmem, którego źródłem, w jego ocenie, są osoby pochodzące z tych krajów. Wprowadzone zmiany wywołały falę krytyki płynącą niemal ze wszystkich stron – sprzeciw wyrażali mieszkańcy państw muzułmańskich, Amerykanie oraz liderzy większości państw świata. Szerokim echem odbiły się również komentarze szefów amerykańskich koncernów z Doliny Krzemowej, którzy zatrudniają specjalistów pochodzących niemal ze wszystkich zakątków globu, w tym także z państw dotkniętych zakazem wjazdu. Przedstawiciele firm technologicznych, w tym m.in. Google’a, Microsoftu, Apple’a i Facebooka, wydali szereg oświadczeń krytykujących decyzję prezydenta i podkreślających, że może ona poważnie uderzyć w ich działalność. Choć w sprawie wypowiedzieli się już przedstawiciele sądu federalnego, którzy uznali dekret za niekonstytucyjny, Trump nie odpuszcza i twierdzi, że wprowadzone przez niego regulacje mają moc obowiązującą.
Ameryka wstaje z kolan
Jak się okazało, to było dopiero preludium. Kilka dni później dała o sobie znać niechęć prezydenta do kontynuowania dialogu z Iranem. Pod koniec stycznia państwo to zdecydowało się przeprowadzić próbny wystrzał pocisku balistycznego średniego zasięgu. W opinii wielu, działanie to miało być swoistym testem gotowości do współpracy nowej administracji USA. Mówi się bowiem, że John Kerry, sekretarz stanu administracji Baracka Obamy, miał obiecać Irańczykom pomoc w zmianie rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ nr 2231, która zakazuje temu państwu prowadzenia prac nad rakietami balistycznymi zaprojektowanymi by przenosić broń jądrową.
Chociaż Iran poinformował, że przeprowadzona próba nie miała żadnego związku z programem nuklearnym, Donald Trump nie oszczędził sobie publicznego komentarza. Na swoim twitterze zamieścił wpisy, w których poinformował, że Islamska Republika oficjalnie znalazła się na cenzurowanym. Dodał również, że Iran igra z ogniem i nie docenia łaskawości jaką wykazał Barack Obama zawierając z tym krajem tzw. porozumienie atomowe. Jak zaznaczył, on sam uważa je za błąd, bowiem w relacjach z Islamską Republiką Stany Zjednoczone nie powinny iść na żadne ustępstwa – to Iran ma dostosować się do żądań USA, i by „przywołać go do porządku” Trump nałożył sankcje na wybrane irańskie podmioty.
Działania amerykańskiego prezydenta stanowią poważne zagrożenie dla relacji między Iranem a państwami Zachodu. Porozumienie jest owocem 20-miesięcznych negocjacji i wieloletnich zabiegów dyplomatycznych. W ich wyniku Islamska Republika zgodziła się na poddanie swojego programu nuklearnego międzynarodowej kontroli, w zamian za zniesienie szeroko zakrojonych sankcji, które doprowadziły do izolacji tego państwa i znacznego osłabienia jego gospodarki. Chociaż umowa obowiązuje nieco ponad rok, już przyniosła istotne i namacalne efekty. Podmioty z całego świata mogą wreszcie legalnie współpracować ze swoimi irańskimi odpowiednikami – kontrakty handlowe i inwestycyjne zawarły także polskie przedsiębiorstwa.
Iran powoli „otwiera się na świat”, ale w relacjach z tym krajem należy być bardzo delikatnym, czego Trump wydaje się nie rozumieć lub nie chcieć zrozumieć. Po pierwsze, Persowie są narodem niezwykle dumnym. Po drugie, przez lata stosunki na linii Teheran-Waszyngton były pełne wzajemnej wrogości. Porozumienie atomowe przyniosło nadzieję na ich normalizację. Należy przy tym zaznaczyć, że mimo wzrostu znaczenia liberalizmu w Iranie, czego wyrazem był m.in. wybór na prezydenta Hasana Rouhaniego, próba podjęcia dialogu z USA od początku budziła w Iranie wiele kontrowersji i trudno było przekonać społeczeństwo do jego akceptacji. Komentarze i groźby ze strony nowej administracji sprawiają, że coraz więcej Irańczyków, którzy zawierzyli Rouhaniemu i Amerykanom, czuje się oszukanych [1]. Jest to tym ważniejsze, że w maju br. w Republice Islamskiej odbędą się wybory prezydenckie. W kraju już czuć istotną radykalizację nastrojów, która może doprowadzić do wyboru kandydata[2] zdecydowanego zerwać dialog.
Trump wie lepiej
Z punktu widzenia współpracy z Iranem ważna jest także zmiana w relacjach USA z arcywrogiem Persów – Izraelem. Niespełna miesiąc po objęciu urzędu, Donald Trump spotkał się w Białym Domu z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu. W publicznym przemówieniu zaznaczył, że kwestia rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego jest niezwykle ważna, a w wypracowaniu porozumienia powinny uczestniczyć również inne państwa arabskie. Jednak co ważniejsze, dodał, że w jego ocenie zarówno formuła jednego państwa, jak i dwóch osobnych państw, tj. izraelskiego i palestyńskiego, wydaje mu się równie dobra. Ponadto zaapelował, żeby Izrael powstrzymał się od budowy osiedli żydowskich na terytoriach okupowanych, lecz nie całkowicie a jedynie „na razie, do czasu negocjacji pokojowych”.
Choć na pierwszy rzut oka wypowiedź ta nie jest szczególnie radykalna (lub przynajmniej relatywnie mało radykalna jak na Donalda Trumpa), może ona zwiastować zwrot stanowiska amerykańskiej administracji w kwestii rozwiązania tzw. konfliktu bliskowschodniego. Koncepcja dwóch państw (ang. two-state solution) stanowi nieodłączny element amerykańskiej polityki od czasu tzw. porozumienia Oslo I, które podpisano w 1993 r. Podobnie rzecz ma się z izraelskim osadnictwem. W swojej wypowiedzi Trump podał w wątpliwość przywiązanie do tych dwóch, jak dotąd, kluczowych kwestii. To nie tylko utrudni rozwiązanie trwającego od blisko 70 lat sporu, ale również nastręczy Amerykanom wrogów zarówno wśród Arabów, jak i Persów, których łączy nieukrywana niechęć do Izraela i jego obecnego premiera.
Prezydentura Donalda Trumpa bez wątpienia przejdzie do historii jako jedna z bardziej emocjonujących. Pierwszy miesiąc urzędowania prezydenta pokazał, że mylili się ci, którzy uważali, że kampania i sprawowanie najwyższego urzędu w państwie rządzą się innymi prawami i wskazywali, że republikanin porzuci swój radykalizm na rzecz pragmatyzmu. Trump prezydent niczym bowiem się nie różni od Trumpa kandydata. Taka postawa może narobić poważnych szkód w relacjach z Bliskim Wschodem, ponieważ współpraca z państwami tego regionu wymaga niebywałego talentu dyplomatycznego i taktu, a tych cech prezydent wydaje się nie posiadać. Jeśli minione pięć tygodni ma być papierkiem lakmusowym całej kadencji, wydaje się, że Trump może zostać zapamiętany jako prezydent, któremu błyskawicznie udało się zrujnować to, co inni budowali latami.
[1] Ajatollah Ali Chamenei skomentował wypowiedzi nowego prezydenta USA mówiąc „Dziękuję Panie Trump, że pokazał Pan prawdziwą twarz Ameryki”.
[2] Jak dotąd nie ogłoszono jeszcze nazwisk wszystkich kandydatów startujących w wyborach prezydenckich.
Katarzyna Czupa jest ekspertem Centrum Inicjatyw Międzynarodowych ds. Bliskiego Wschodu oraz koordynatorem projektu „Let’s talk about Islamic finance”. Obecnie pracuje jako młodszy analityk w firmie Analizy Online, gdzie zajmuje się analizą rynku funduszy inwestycyjnych. W okresie od kwietnia do listopada 2016 r. pracowała na stanowisku młodszego analityka w Domu Maklerskim Banku Zachodniego WBK, gdzie była odpowiedzialna za analizy rynkowe oraz wycenę spółek. W okresie od stycznia 2014 r. do kwietnia 2016 r. pracowała w CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych na stanowisku koordynatora ds. projektów oraz asystenta naukowego. Obecnie realizuje studia doktoranckie w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej. Jest absolwentką kierunków finanse i rachunkowość (Szkoła Główna Handlowa) oraz stosunki międzynarodowe (Uniwersytet Warszawski). W 2013 roku otrzymała stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia naukowe.
Przeczytaj też:
M. Lesik, Walka Benjamina Netanjahu
M. Gołaszewska, Pojedynek gigantów – wybory prezydenckie w USA 2016: Donald Trump
U. Skwarek, Irański Zurkhaneh
D. Klimowicz, Porozumienie nuklearne z Wiednia sukcesem ramadanowych modlitw
Polecamy też:
A. Malantowicz, Ł. Smalec (red.), Stabilizacja czy destabilizacja? Społeczność międzynarodowa wobec programu nuklearnego Iranu