KATARZYNA CZUPA
Od wybuchu konfliktu w Zatoce Perskiej minęły już prawie trzy miesiące. Jednak po początkowej, gwałtownej eskalacji napięć pomiędzy Katarem a koalicją państw pod przywództwem Arabii Saudyjskiej, temat ten zniknął z nagłówków gazet. Nie oznacza to, że sytuacja po cichu uległa normalizacji. Wręcz przeciwnie.
Burza w szklance piasku
Konflikt zaczął się 5 czerwca 2017r., kiedy to Arabia Saudyjska (wraz z m.in. Bahrajnem, Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi (ZEA) i Egiptem) zerwała stosunki dyplomatyczne z Katarem. Na państwo to został nałożony także szereg sankcji, które obejmują m.in.:
- zamknięcie granicy między Arabią Saudyjską a Katarem;
- zamknięcie przestrzeni powietrznej i morskiej dla samolotów i statków katarskich;
- zakaz zwiększania zaangażowania na rynku katarskim przez banki z w/w państw;
- wstrzymanie dostaw cukru przez Arabię Saudyjską i ZEA.
Jak poinformowano, krok ten był odpowiedzią na wspieranie przez Katar organizacji terrorystycznych i zbyt bliskie relacje z Iranem. Chociaż wprowadzone restrykcje stanowią poważne utrudnienie dla funkcjonowania państwa, a zwłaszcza jego gospodarki, nie przyniosły one spodziewanego efektu w postaci natychmiastowego „przywołania” Kataru do porządku ustalanego przez Saudów.
Wobec braku oczekiwanej reakcji, kilka tygodni później wspomniane państwa wystosowały 13-punktowe ultimatum, którego termin wyznaczono na początek lipca br. Na liście żądań znalazło się m.in. zamknięcie stacji telewizyjnej al-Jazeera, ograniczenie kontaktów z Iranem oraz zamknięcie tureckiej bazy wojskowej tworzonej na terytorium Kataru. Katar odmówił jednak spełnienia tych żądań. Nie pomogło też przedłużenie terminu o 48 godzin. W odpowiedzi, saudyjski minister spraw zagranicznych poinformował, że „w odpowiednim czasie koalicja państw podejmie dalsze działania zgodne z prawem międzynarodowym”.
Co to w praktyce oznacza? Przedstawiając ultimatum nie było mowy o nałożeniu kolejnych sankcji, lecz zniesieniu tych obecnie obowiązujących. Odrzucając postawione żądania Katar nie ryzykował więc radykalnej eskalacji konfliktu. Chociaż ambasador ZEA w Rosji zapowiedział, że możliwe jest wprowadzenie dalszych restrykcji (partnerzy handlowi Kataru mieli stanąć przed wyborem, czy wolą utrzymywać relacje z izolowanym państwem czy z trzema pozostałymi krajami), nie odniosło to pożądanych skutków. Co więcej, 18 lipca br. przedstawiciele koalicji poinformowali, że wycofują się z ultimatum. Zamiast tego zaproponowali, by skłonić Katar do przestrzegania sześciu generalnych zasad: zwalczanie terroryzmu i ekstremizmu, odmowa udzielenia wsparcia grupom terrorystycznym, zaprzestanie podejmowania działań nawołujących do nienawiści i przemocy oraz powstrzymanie się od ingerencji w sprawy wewnętrzne innych krajów. Tym razem nie przedstawiono żadnego terminu na wdrożenie tych reguł.
Od tego czasu sytuacja utrzymuje się w stanie zbliżonym do czerwcowego statusu quo – napięcia między stronami stały się elementem nowej politycznej rzeczywistości na Półwyspie Arabskim. Katar nie tylko nie ograniczył kontaktów z Iranem, ale pod koniec sierpnia przywrócił pełne stosunki dyplomatyczne z tym państwem. Ambasador Kataru rozpoczął pracę w Teheranie 26 sierpnia br.[1] Przedmiotem konfliktu była również m.in. kwestia możliwości podróży Katarczyków do Mekki w trakcie „miesiąca pielgrzymki” (zu al-hidżdża, 12 miesiąc w kalendarzu muzułmańskim). W związku z zamknięciem granicy między Katarem a Arabią Saudyjską, obywatele pierwszego z państw nie mogli odbyć pielgrzymki, co w ocenie katarskiego rządu jest sprzeczne z nauką Islamu. W połowie sierpnia saudyjskie władze zgodziły się na otwarcie granic dla osób udających się do Mekki, jednak strony nie doszły do kompromisu w kwestiach logistycznych, co de facto uniemożliwiło Katarczykom odbycie podróży.
Bilans strat
Jakie efekty przyniosły nałożone sankcje? Wbrew temu co może się zdawać nie doprowadziły one do żadnych zakłóceń w eksporcie surowców energetycznych, w tym gazu. Państwa leżące na Półwyspie Arabskim nie są kluczowymi partnerami Kataru jeśli chodzi o dostawy surowca, a blokada granic nie odcięła państwa od głównych szlaków transportowych.
Konflikt wywołał jednak spore problemy jeśli chodzi o import. Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) jego wartość w czerwcu br. była o 40 proc. niższa niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym. Chodzi przede wszystkim o żywność. Jest ona bowiem niemal w całości sprowadzana zza granicy. Chociaż importowane dobra pochodzą z różnych krajów, są one transportowane głównie drogą lądową. Biorąc pod uwagę fakt, że na lądzie Katar graniczy wyłącznie z Arabią Saudyjską, zamknięcie granicy między państwami oznacza faktyczne odcięcie Kataru od dostaw. Do tego dochodzi brak możliwości przekraczania przestrzeni powietrznej i morskiej sąsiadów, co utrudnia transport alternatywnymi drogami.
Restrykcje istotnie ugodziły także w działalność Qatar Airways, jednego z największych przewoźników w regionie. W związku z zamknięciem strefy powietrznej linie lotnicze zostały zmuszone do modyfikacji tras oraz zawieszenia niektórych połączeń. Wprowadzone zmiany, choć nie stanowią zagrożenia dla linii lotniczych, generują dodatkowe koszty, które w przypadku przedłużania się konfliktu mogą poważnie nadwątlić sytuację finansową firmy.
Ucierpiał także rynek kapitałowy. W ciągu miesiąca od wybuchu konfliktu katarska giełda straciła 10 proc. Chociaż w lipcu sytuacja uległa lekkiej poprawie, wśród inwestorów wciąż dominuje pesymizm – wartość indeksu Qatar Exchange jest najniższa od stycznia 2016 r.
Ograniczenia gospodarcze wpłynęły również na ocenę kredytową Kataru. Tuż po wybuchu konfliktu agencja ratingowa S&P zdecydowała się obniżyć rating kraju do poziomu AA- (z AA). W uzasadnieniu poinformowano, że sankcje zwiększą wrażliwość Kataru na czynniki zewnętrzne oraz mogą odbić się na wzroście gospodarczym i sytuacji budżetu państwa. Na podobny krok pod koniec sierpnia zdecydował się Fitch. Jeśli chodzi o trzecią z agencji, Moody’s, choć nie zdecydowano się na obniżkę oceny, zmieniono perspektywę dla kraju na negatywną.
Pomoc sąsiedzka
Mimo napotkanych trudności sytuacja w Katarze powoli się normalizuje gdyż państwo dysponuje znacznymi rezerwami finansowymi (uwzględniając fundusze inwestycyjne, w połowie czerwca br. wynosiły one 250% PKB kraju). Jak mówił Ali Shareef Al Emadi, Minister Finansów Kataru, siła finansowa kraju jest ogromna i wystarczy, by obronić zarówno walutę jak i całą gospodarkę przed efektami sankcji.
Negatywne skutki kryzysu pomaga niwelować nie tylko poduszka finansowa. Pod koniec sierpnia MFW opublikował podsumowanie dorocznego przeglądu gospodarki katarskiej (przeglądy dokonywane są wobec wszystkich państw członkowskich na mocy artykułu IV Statutu MFW). Jak podkreślono, kraj kontynuuje proces dostosowania do nowych warunków. Jego kluczowym elementem jest konsolidacja fiskalna, w tym przede wszystkim ograniczenia wydatków oraz wzrost przychodów pochodzących z sektorów innych niż wydobywczy. Jak podkreślono, po gwałtownym spadku importu w czerwcu, lipiec przyniósł stopniową normalizację. Jest to efekt podjętych działań, które mają na celu dywersyfikację dostawców oraz tras transportu dóbr. Katar intensyfikuje także próby samodzielnego przetwarzania żywności. Przedstawiciele MFW podkreślili także, że sankcje nie zagroziły realizacji projektów infrastrukturalnych oraz reformom strukturalnym. Przewiduje się, że wzrost sektorów gospodarki niezwiązanych z wydobyciem w 2017 r. ma wynieść 4,6%.
Udział w normalizacji sytuacji mają przede wszystkim Iran, Turcja i Oman. Od wybuchu kryzysu Iran wysyłał do Kataru samoloty z żywnością. Jednak nie taka doraźna pomoc, a intensyfikacja współpracy gospodarczej mają największe znaczenie. Przekierowane szlaki handlowe przebiegają właśnie przez terytorium wymienionych państw. Zwiększył się także wolumen eksportowanych przez nie dóbr – w czerwcu wartość eksportu towarów tureckich do Kataru wyniosła 53,4 mln dolarów, podczas gdy w maju było to 36,2 mln dolarów, co oznacza 47-procentowy wzrost. Co więcej, na początku sierpnia br. miały miejsce rozmowy między przedstawicielami Kataru, Turcji i Iranu na temat nowej, stałej trasy lądowej, która ułatwiałaby import dóbr tureckich. Trasa przebiegałaby przez terytorium Iranu skąd dobra przesyłane byłyby dalej drogą morską. Działanie to ma na celu obniżenie kosztów importu dóbr alternatywnymi ścieżkami[2].
Konflikt przyniósł także wzrost aktywności Kuwejtu na regionalnej arenie politycznej. Państwo to nie należy do koalicji, która wystąpiła przeciwko Katarowi. Pełni ono natomiast rolę mediatora. Odpowiedź Kataru na ultimatum złożono właśnie na ręce przedstawicieli Kuwejtu. Z państwem tym rozmowy prowadzą również m.in. USA, Rosja i przedstawiciel ONZ, które także podejmują działania na rzecz rozwiązania konfliktu.
Trudno ocenić kiedy i w jaki sposób sytuacja ulegnie normalizacji. W piątek 8 września 2017 r. emir Kataru Tamim bin Hamad Al Thani oraz saudyjski następca tronu Mohammed bin Salman odbyli rozmowę telefoniczną. To pierwszy, od wybuchu konfliktu, kontakt oficjalnych przedstawicieli obu państw. Według oficjalnych informacji wyrazili oni „potrzebę rozwiązania sporu”, a emir Kataru miał przychylić się do propozycji bin Salmana by mianować przedstawicieli obu państw. Mają oni pomóc wypracować rozwiązanie, które nie będzie naruszało suwerenności żadnego z krajów. Na efekty przyjdzie nam pewnie trochę poczekać, bo jak pokazują minione trzy miesiące Katar być może jest jednym z najmniejszych państw świata, ale i jednym z najbardziej krnąbrnych. Do tego ma silnych sojuszników, którym niespecjalnie zależy na przyjaźni z Arabią Saudyjską.
[1] Katar wycofał swojego ambasadora z Iranu w styczniu 2016 r. Była to forma aktu solidarności z Arabią Saudyjską w reakcji na atak na dwóch saudyjskich dyplomatów. Ucierpieli oni po tym jak w Arabii Saudyjskiej dokonano egzekucji szyickiego duchownego.
[2] Jak powiedział minister spraw zagranicznych Kataru „państwo przetrwa bojkot, lecz import kosztuje obecnie dziesięć razy więcej niż wcześniej”.
Katarzyna Czupa jest ekspertem Centrum Inicjatyw Międzynarodowych ds. Bliskiego Wschodu oraz koordynatorem projektu „Let’s talk about Islamic finance”. Obecnie pracuje jako młodszy analityk w firmie Analizy Online, gdzie zajmuje się analizą rynku funduszy inwestycyjnych. W okresie od kwietnia do listopada 2016 r. pracowała na stanowisku młodszego analityka w Domu Maklerskim Banku Zachodniego WBK, gdzie była odpowiedzialna za analizy rynkowe oraz wycenę spółek. W okresie od stycznia 2014 r. do kwietnia 2016 r. pracowała w CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych na stanowisku koordynatora ds. projektów oraz asystenta naukowego. Obecnie realizuje studia doktoranckie w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej. Jest absolwentką kierunków finanse i rachunkowość (Szkoła Główna Handlowa) oraz stosunki międzynarodowe (Uniwersytet Warszawski). W 2013 roku otrzymała stypendium Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego za wybitne osiągnięcia naukowe.
Przeczytaj też:
A. Malantowicz, Słów kilka o „targach” jordańsko-saudyjskich
J. Wróbel, Kocioł libański: kolejny rozdział saudyjsko-irańskiej walki o wpływy
K. Czupa, Trump rujnuje politykę bliskowschodnią