DOMINIKA KLIMOWICZ
19 maja 2017 roku odbyła się pierwsza – i jak się potem okazało – jedyna tura wyborów prezydenckich w Iranie. Spośród czterech kandydatów, którzy ostatecznie przystąpili do wyścigu o fotel prezydenta Islamskiej Republiki wygrał bezapelacyjnie dotychczasowy prezydent – Hassan Rouhani z przewagą 57% głosów. Najpoważniejszy rywal Rouhaniego, konserwatysta Ebrahim Raisi uzyskał 38% poparcia, nie mając tym samym najmniejszej szansy na zagrożenie pozycji Rouhaniego.
Reelekcji prezydenta Rouhaniego sprzyjała wysoka frekwencja – zagłosowało ponad 73% uprawnionych obywateli. Czas głosowania wydłużono o pięć godzin do godziny 23-ciej ze względu na tłumy Iranek i Irańczyków, chcących oddać głos, zwłaszcza w dużych miastach. Aby móc zagłosować w niektórych dzielnicach Teheranu trzeba było czekać nawet trzy godziny. Zagłosowały także rzesze Irańczyków mieszkających poza granicami państwa pomimo trudności logistycznych w niektórych krajach, np. Kanadzie, która nie utrzymuje z Iranem stosunków dyplomatycznych i nie zgodziła się na przeprowadzenie wyborów na swoim teryorium. Najbardziej zdeterminowani głosujący musieli się w takim razie udać do … Stanów Zjednoczonych, które pozwoliły na organizację stanowisk do głosowania w wielu stanach. Także w Polsce możliwe było oddanie głosu, co też uczyniła reprezentacja narodowa irańskich siatkarzy w Katowicach. Wysoka frekwencja pomogła prezydentowi Rouhaniemu, którego główne hasła wyborcze dotyczyły poprawy sytuacji ekonomicznej, ale także złagodzenia represyjnego aparatu państwowego oraz otwarcia na świat.
Silny mandat – czy jest szansa na zmiany?
Dzień po wyborach tysiące zwolenników prezydenta Rouhaniego hucznie celebrowało zwycięstwo na ulicach irańskich miast. Korzystając z chwili powyborczego wytchnienia, tańczyli i śpiewali, nie spotykając się ze sprzeciwem policji obyczajowej, wciąż na co dzień obecnej w życiu wielu młodych Irańczyków. Pokolenie ludzi urodzonych po rewolucji i nie znających innego systemu poza Islamską Republiką pragnie zmian, lecz ma także świadomość zgubnych skutków wszelkich rewolucji. Dlatego też wydaje się, iż jedyną drogą jest powolna ewolucja systemu tak, aby bardziej odpowiadał oczekiwaniom otwartych na świat i często odwracających się zupełnie od religii indywidualistów. Rouhani w swojej przemowie telewizyjnej po wygranych wyborach wspomniał zmarłego rok temu ajatollaha Rafsandżaniego, będącego jedną z kluczowych postaci ruchu reformistycznego. Nagła śmierć Rafsandżaniego była ciosem dla wielu zwolenników głębokich przemian politycznych w Iranie. Co więcej, nowy prezydent wspomniał także o byłym reformistycznym prezydencie Iranu – Mohammadzie Chatamim, nazywanym niegdyś „irańskim Gorbaczowem” ze względu na jego poglądy dotyczące potrzeby instytucjonalnej reformy Islamskiej Republiki. Prezydent Chatami nie może obecnie udzielać się publicznie, a irańskie media mają mniej lub bardziej oficjalny zakaz rozpowszechniania jego wizerunku. W przemowie prezydent Rouhani wspomniał także o Hassanie Chomeinim – wnuku ajatollaha Chomeiniego – znanym z krytycznych wypowiedzi wobec opresyjnych elementów reżimu. Hassan Chomeini miał kandydować w wyborach do irańskiego parlamentu (Madżlesu), lecz jego kandydatura została odrzucona oficjalnie ze wzglądów formalnych, nieoficjalnie – politycznych.
Prezydent Rouhani jasno nakreślił swoją wizję prezydentury – dyplomacja, koncyliacja oraz poprawa jakości życia Irańczyków na wielu płaszczyznach – zarówno ekonomicznej, jak i polityczno-społecznej. Mandat, który otrzymał w ostatnich wyborach może być szansą na pewne zmiany, jednak biorąc pod uwagę ograniczoną rolę instytucji prezydenta w systemie Islamskiej Republiki, nie należy spodziewać się natychmiastowej rewolucji. W trakcie poprzedniej kadencji Rouhaniego zmieniła się przede wszystkim atmosfera w kraju – reformistyczne media dostały możliwość ponownego wejścia na rynek (chociaż w ograniczonym stopniu); dzięki zniesieniu sankcji gospodarka ruszyła do przodu. Wiele jednak pozostało bez zmian – aresztowania działaczy na rzecz praw człowieka, patrole policji obyczajowej w miastach, narastające nierówności ekonomiczne. Kolejne cztery lata będą prawdziwym testem dla prezydenta Rouhaniego; biorąc pod uwagę legitymizację, jaką otrzymał, oczekiwania wyborców są bardzo wysokie. Wiele zależy od siły i pozycji prezydenta Rouhaniego wśród najbliższego otoczenia Najwyższego Przywódcy, który de facto kieruje polityką państwa. Bez aprobaty ajatollaha Chameneiego nawet najwyższy wynik w wyborach nie ma większego znaczenia, a deklaracje prezydenta Rouhaniego będą tylko słowami rzucanymi na wiatr.
Dominika Klimowicz – Doktorantka na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2013) oraz Centrum Europejskiego UW (2013), studiowała także na Maastricht University w Holandii (LLP Erasmus). Stypendystka Erasmus Mundus SALAM na Uniwersytecie Teherańskim (8 miesięcy). Odbywała staże m.in. w Ministerstwie Gospodarki oraz Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP. Główne zainteresowania badawcze: stosunki międzynarodowe na Bliskim Wschodzie, polityka zagraniczna Islamskiej Republiki Iranu, nieproliferacja broni jądrowej, szyizm jako ideologia polityczna, kultura i tożsamość narodowa Iranu.
Przeczytaj też:
D. Klimowicz, Iran: czarno-białe wybory prezydenckie
D. Klimowicz, Triumf „listy nadziei” – szansa na zmianę po wyborach w Iranie?
J. Cytrynska, Prezydentura Rowhaniego – perspektywa rewizji irańskiej polityki?
D. Klimowicz, „Nowa-stara” twarz Islamskiej Republiki Iranu
Polecamy również:
A. Malantowicz, L. Smalec, „Stabilizacja czy destabilizacja? Społeczność międzynarodowa wobec programu nuklearnego Iranu”, Warszawa 2014