Europa Europa Środkowa i Wschodnia Społeczeństwo Wybory

Armenia: ostatnia prosta przed kwietniowymi wyborami parlamentarnymi

MATEUSZ KUBIAK

W kwietniu 2017 r. w Armenii odbędą się wybory parlamentarne, które zadecydują o tym, czy rządzący od 2008 r. Serż Sargsjan utrzyma pełnię władzy w państwie. Armeńską scenę polityczną cechuje obecnie słabość opozycji oraz powszechne niezadowolenie z dotychczasowych elit polityczno-biznesowych. Duże poruszenie budzi przy tym możliwy powrót Gagika Carukjana, w przeszłości lidera partii Kwitnąca Armenia. Jego ewentualny start wyborach zakończyłby się prawdopodobnie dużym sukcesem. Warto jednak zadać pytanie: czy powrót tego oligarchy do polityki nie ma na celu zagospodarowania niezadowolenia społecznego, i czy nie stanowi taktycznego wybiegu prezydenta Sargsjana? Niezależnie od motywacji Carukjana, uważa się za prawdopodobne, że obecne władze mogą sfałszować przyszłoroczne wybory, co groziłoby buntem społecznym oraz poważną destabilizacją sytuacji w Armenii i na Kaukazie Południowym.

Konstytucja w służbie władzy?

W grudniu 2015 r. w Armenii odbyło się referendum konstytucyjne, w którym przyjęto szereg poprawek do ustawy zasadniczej, a ustrój państwa uległ zmianie z półprezydenckiego na parlamentarny. Część prerogatyw, posiadanych dotychczas przez prezydenta Armenii, została przekazana Zgromadzeniu Narodowemu (jednoizbowy parlament) oraz premierowi. Co więcej, również sam prezydent ma być wybierany przez parlament, a nie jak do tej pory w wyborach bezpośrednich. Nowy system wejdzie w pełni w życie po zakończeniu kadencji obecnego prezydenta Serża Sargsjana w 2018 r.

W następstwie zmiany konstytucji, Zgromadzenie Narodowe zmieniło też ordynację wyborczą wiosną tego roku[1], dzięki czemu kwietniowe wybory parlamentarne odbędą się już według nowych zasad. Głosowanie zostanie przeprowadzone w systemie proporcjonalnym (do tej pory był to system mieszany), a w 13 okręgach wielomandatowych (dotychczas 41) rozdysponowanych zostanie minimum 101 mandatów (do tej pory 131). Budzącym kontrowersje novum jest przy tym wprowadzenie instytucji „drugiej tury”, co wydaje się być dość osobliwym zjawiskiem w przypadku systemu proporcjonalnego. Jeżeli zwycięska partia nie uzyska tzw. „stabilnej większości” (54% mandatów), a w ciągu 6 dni nie zostanie również sformułowana koalicja posiadająca wspomnianą większość (maksymalnie 3 członków), wówczas zarządzana ma być dodatkowa tura wyborów pomiędzy dwoma głównymi siłami politycznymi (mogącymi wchodzić wówczas w nowe sojusze polityczne). Zwycięzca ma otrzymać nadprogramowe mandaty celem uzyskania 54% większości parlamentarnej.

Komentatorzy armeńskiej sceny politycznej (tak wewnętrzni, jak i zagraniczni obserwatorzy) podkreślają, że zmiana konstytucji i ordynacji wyborczej mogły być podyktowane przede wszystkim interesem obecnej ekipy rządzącej. Krytycy referendum argumentują, że zmiana ustroju państwa i zasad podziału mandatów w parlamencie będzie służyć utrzymaniu realnej władzy przez urzędującego prezydenta Serża Sargsjana (nie mógłby zostać wybrany na trzecią z rzędu kadencję) i podległą mu Republikańską Partię Armenii (RPA). Możliwym również jest, iż zmiana konstytucji miała na celu także scementowanie funkcjonującego w Armenii systemu oligarchicznego w jego obecnym kształcie i utrudnienie na poziomie legislacyjnym ewentualnych przetasowań wewnątrz polityczno-biznesowego establishmentu. Od 1998 r. władzę sprawuje de facto tzw. „klan karabaski” (grupa kilkunastu-kilkudziesięciu rodzin oligarchicznych), w ramach którego dochodzi jednak do rywalizacji pomiędzy poszczególnymi frakcjami[2]. Znamiennym jest, że referendum konstytucyjne spotkało się ze zdecydowaną krytyką ze strony m. in. Roberta Koczarjana (prezydent Armenii w latach 1998-2008, członek „klanu karabaskiego”), który po przejęciu władzy przez Serża Sargsjana w 2008 r. utracił kontrolę polityczno-biznesową nad swoim następcą.

Ostatnia prosta przed wyborami

Na cztery miesiące przed wyborami wydaje się, że kampania parlamentarna wchodzi w decydującą fazę, a kluczowi aktorzy przyszłorocznych wydarzeń odkrywają kolejno swoje karty. Jeszcze pod koniec listopada br. Serż Sargsjan poinformował, że kandydatem RPA na premiera kraju jest urzędujący obecnie na tym stanowisku Karen Karapetjan. Sam Karapetjan (cieszący się większym poparciem społecznym od urzędującego prezydenta) wykluczył przy tym możliwość uruchomienia własnej platformy politycznej, potwierdzając swoją lojalność wobec Republikańskiej Partii Armenii (de facto wobec Serża Sargsjana).

Do zbliżających się wyborów szykuje się także armeńska opozycja. W grudniu 2016 r. Armeński Kongres Narodowy (AKN) poinformował, że jego listom wyborczym przewodzić będzie lider partii i pierwszy prezydent niepodległej Armenii Lewon Ter-Petrosjan. Choć pozostaje on wciąż jednym z najbardziej rozpoznawalnych armeńskich polityków, to już teraz wiadomo, że nie będzie mógł on liczyć na znaczące poparcie. W ostatnich dniach Ter-Petrosjan publicznie opowiedział się za koniecznością obustronnych ustępstw w procesie negocjacji z Azerbejdżanem ws. Górskiego Karabachu, co przez dużą część sceny politycznej i społeczeństwa zostało odebrane negatywnie, a w skrajnych przypadkach zostało określone niemalże jako akt zdrady państwowej[3].

Zauważalnym zjawiskiem na armeńskiej scenie politycznej jest bardzo silne rozdrobnienie i formowanie się nowych, często oddolnych, ugrupowań. Choć inicjatywom tym nieraz brak znaczących środków finansowych i mocnego zaplecza politycznego, to w obecnych uwarunkowaniach powszechnego niezadowolenia społecznego nie mogą one być automatycznie skreślane. Zdaniem armeńskiej politolożki Hasmik Grigorjan (Centrum Analityczne ds. Globalizacji i Współpracy Regionalnej), w przypadku szeroko zakrojonej konsolidacji partii opozycyjnych w ramach jednej koalicji powinny być one w stanie przekroczyć 7% próg wyborczy[4]. Pierwszy sygnał w tym kierunku dały już proeuropejskie ugrupowania Świetlana Armenia, Umowa Społeczna oraz Republika, które 12 grudnia br. podpisały memorandum o wzajemnej współpracy i wezwały do poszerzenia aliansu o kolejne siły polityczne[5].

Powrót Carukjana kolejną zagrywką władz?

Wiele emocji wokół kwietniowych wyborów budzą zapowiedzi powrotu do armeńskiej polityki jednego z najbogatszych krajowych oligarchów – Gagika Carukjana. Jeszcze w lutym 2015 r. Carukjan był liderem drugiej najsilniejszej armeńskiej partii (Kwitnąca Armenia, KA) i otwarcie nawoływał do masowych demonstracji, które miałyby doprowadzić do zmiany władzy w kraju[6]. Otwarte rzucenie rękawicy prezydentowi Sargsjanowi doprowadziło wówczas do upadku lidera KA. Carukjana zaszantażowano groźbą uruchomienia wymierzonego w niego dochodzenia podatkowego, w efekcie czego już 5 marca 2015 r. ogłosił on, że wycofuje się z życia politycznego. Kwitnącą Armenię opuściło wówczas również wielu posłów, co wpłynęło na znaczące osłabienie partii i umocnienie ekipy rządzącej.

Począwszy od września 2016 r., pojawiają się jednak coraz to kolejne sygnały o możliwości powrotu Carukjana do armeńskiej polityki. W ostatnich tygodniach również sam oligarcha poinformował, że w „najbliższym czasie” wystosuje oświadczenie, które rozwieje wszystkie wątpliwości. Urzeczywistnienie się powrotu Gagika Carukjana z pewnością może mieć decydujący wpływ na wyniki kwietniowych wyborów. Niejasne pozostają jednak jego rzeczywiste motywacje. W mediach spekuluje się, że może być to jedynie sprytna zagrywka obecnej ekipy rządzącej, a sam Carukjan jest wciąż podporządkowany prezydentowi Sagsjanowi. W takim scenariuszu Kwitnąca Armenia miałaby pełnić rolę tzw. „koncesjonowanej opozycji” i kanalizować niezadowolenie społeczne celem uniknięcia masowych protestów ulicznych w 2017 roku.

Powrót Gagika Carukjana i przynajmniej częściowa mobilizacja społeczeństwa wokół jego postaci mogłyby skutkować powstaniem w Armenii sytemu dwupartyjnego, w którym podział władzy w parlamencie będzie przebiegał między dwoma potężnymi środowiskami oligarchicznymi. Scenariusz ten uprawdopodobniają sondaże. Według badania opinii publicznej przeprowadzonego przez Gallup International w listopadzie 2016 r., zarówno rządząca RPA, jak i Kwitnąca Armenia mogą liczyć na porównywalne poparcie rządu ok. 18-19%. Pozostałe siły polityczne nie przekraczają przy tym progu wyborczego, a odsetek niezdecydowanych / odmawiających odpowiedzi respondentów wynosi niemal 50%. Można zakładać, że ewentualny powrót Carukjana sprawi, iż notowania KA jedynie wzrosną.

Widmo niestabilności

Według cytowanych badań jedynie 2,4% respondentów jest „zdecydowanie zadowolonych” z pracy prezydenta kraju (14,9% „raczej zadowolonych”) i jedynie 1,5% z pracy parlamentu (10,4% „raczej zadowolonych”). Nieznacznie lepiej wypada ocena aktywności rządu (odpowiednio 2,4% i 23% respondentów). Jest to zapewne związane z faktem, iż urzęduje on dopiero od września 2016 r. Wydaje się przy tym, że nawet te liczby nie oddają skali niezadowolenia społecznego – Armenia zmaga się z masowym odpływem ludności, a ok. 35% jej populacji żyje poniżej granicy ubóstwa[7]. O potencjale wybuchu niekontrolowanego buntu społecznego świadczą wreszcie wydarzenia ostatnich dwóch lat. W czerwcu 2015 r. ludność długo okupowała erywańskie ulice żądając wstrzymania podwyżek opłat za energię (tzw. „Elektryczny Erywań”), zaś w lipcu br. masy społeczne poparły nawet radykalną bojówkę nacjonalistyczną okupującą przez kilkanaście dni stołeczny komisariat (tzw. „śmiałkowie Sasunu”).

Zdaniem Hasmik Grigorjan nie ulega wątpliwości, że obecne władze w mniejszym lub większym stopniu sfałszują przyszłoroczne wybory, co może doprowadzić do oddolnych protestów, a nawet wybuchu rewolucji w Armenii[8]. Praktyka ostatnich 2 dekad wskazuje, że scenariusz rysowany przez Grigorjan należy traktować jako możliwy (do tej pory w zasadzie wszystkim przeprowadzanym wyborom towarzyszyły liczne zarzuty o nadużycia/fałszerstwa ze strony władz), choć słabość opozycyjnych partii politycznych może utrudniać przekucie spontanicznych demonstracji w zorganizowany bunt społeczny. Wydaje się przy tym, że w najbardziej skrajnym przypadku obecne władze mogą posunąć się nawet do próby krwawego stłumienia demonstracji.

Ewentualna destabilizacja kraju może mieć bezpośrednie przełożenie na rozwój sytuacji w Górskim Karabachu. Władze w Erywaniu bądą mogły starać się podsycać konflikt, licząc na zjednoczenie społeczeństwa w obliczu zagrożenia ponownym wybuchem walk. Nie należy wykluczać również, że ewentualny chaos w Armenii zostanie przy tym wykorzystany przez Azerbejdżan jako dogodny moment dla odzyskania spornego terytorium. Tym samym ewentualna destabilizacja kraju w następstwie kwietniowych wyborów parlamentarnych może mieć daleko idące konsekwencje dla bezpieczeństwa całego regionu Kaukazu Południowego.

***

Wybory parlamentarne nie przyniosą zmiany polityki zagranicznej Armenii. Choć w społeczeństwie stopniowo nasilają się nastroje antyrosyjskie, to wśród elit politycznych panuje w dużej mierze konsensus, co do braku alternatywy wobec ścisłej współpracy z Rosją. Z polskiej perspektywy dużo ważniejszą, niż ewentualne niewielkie zmiany w armeńskiej dyplomacji, wydaje się być przy tym realna groźba destabilizacji Armenii, czy nawet całego regionu Kaukazu Południowego. Odpowiedzi na pytania, w którym kierunku może rozwijać się sytuacja, z pewnością dostarczać będą kolejne tygodnie toczącej się kampanii wyborczej.


  • [1] Nowa ordynacja wyborcza została przyjęta przez armeński parlament 25 maja 2016 r., zaś 30 czerwca br. na drodze dialogu z opozycją i Komisją Wenecką przyjęte zostały dodatkowe poprawki do ustawy. Część z nich (przede wszystkim zapis dot. wprowadzenia specjalnego systemu biometrycznego mającego przeciwdziałać możliwym nadużyciom w lokalach wyborczych) nie weszła ostatecznie w życie z uwagi na negatywną opinię armeńskiej Komisji Wyborczej z 29 sierpnia br. (zgoda ta była konieczna, by prawo weszło w życie).  Wspomniane akty prawne w j. angielskim są dostępne na stronie Komisji Weneckiej: http://www.venice.coe.int (18.12.2016 r.).
  • [2] szczegółowy opis procesu kształtowania się obecnego systemu oligarchicznego w Armenii i jego charakterystykę: D. Petrosjan, Oligarchy in Armenia, Caucasus Analytical Digest, nr 53-54, s. 11-19, http://www.css.ethz.ch/content/dam/ethz/special-interest/gess/cis/center-for-securities-studies/pdfs/CAD-53-54.pdf (19.12.2016 r.).
  • [3] np. artykuł Haiga Kajserjana (polityk nacjonalistycznej partii Dasznakcutiun) i komentarze internautów: http://armenianweekly.com/2016/12/19/levon-the-virus/ (21.12.2016 r.).
  • [4] Rozmowa przeprowadzona przez autora.
  • [5]: http://armenpress.am/eng/news/871489/%E2%80%9Cbright-armenia%E2%80%9D-%E2%80%9Crepublic%E2%80%9D-and-%E2%80%9Ccivil-contract%E2%80%9D-parties-seek-public-support.html orazhttp://www.tert.am/en/news/2016/12/13/Tigran-Urixanyan/2222278
  • [6] szerzej: http://www.new.org.pl/2131,post.html oraz https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2015-03-11/koniec-polityki-w-armenii
  • [7]  szerzej: M. Kubiak, Armeński kryzys migracyjny: http://blog.centruminicjatyw.org/2016/07/armenski-kryzys-migracyjny/
  • [8] Rozmowa przeprowadzona przez autora.

Zdjęcie: Serzh Sargsyan, Wikimedia Commons, licencja cc-by-2.0.


Mateusz Kubiak – absolwent studiów licencjackich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, laureat programu Wakacyjnych Staży Studenckich w BBN, obecnie student studiów magisterskich w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracownik portalu Kaukaz.net oraz Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.


Przeczytaj też:
M. Kubiak, Armeński kryzys migracyjny
P. Wojciechowska, Między Gruzją a Armenią – subiektywnie o Zakaukaziu
M. Kubiak, Gruziźskie Marzenie po raz drugi
R. Ruiz, EUMM GEORGIA: A Mission in the Caucasus Geopolitical Crossroads