Europa Gospodarka Społeczeństwo

Armeński kryzys migracyjny

MATEUSZ KUBIAK

Media w Armenii podały, że w pierwszej połowie br. poprzez porty lotnicze na emigrację mogło udać się blisko 20 tys. obywateli. Choć liczba ta nie uwzględnia pozostałych środków transportu, to i tak w skali ok. 2,5 milionowego kraju wydaje się znacząca. Armeńskim władzom trudno jest przekonać obywateli, by zostawali w kraju, w którym nie mają szczególnych perspektyw na przyszłość. Jednocześnie jest mało prawdopodobne, by państwo, z którego w ciągu ostatnich 25 lat wyjechał prawdopodobnie co trzeci obywatel mogło się normalnie rozwijać. Błędne koło armeńskiego kryzysu migracyjnego zamyka się i mimo działań podejmowanych przez władze w Erywaniu w celu przyciągnięcia uchodźców z Bliskiego Wschodu nie widać obecnie większych szans na poprawę sytuacji demograficznej w kraju.

Permanentny kryzys z wojną w tle

W zasadzie od momentu uzyskania niepodległości w 1991 r. Armenia nieustannie znajduje się w wielowymiarowym kryzysie. Na początku lat 90. władze w Erywaniu de facto toczyły z Azerbejdżanem wojnę o Górski Karabach (formalnie Republika Armenii nie była stroną konfliktu), co automatycznie podporządkowywało gospodarkę potrzebom armii i sprowadziło na kraj blokadę  handlową ze strony Turcji. Co więcej, wraz z rozpadem ZSRR załamał się system opieki społecznej, a rząd przestał sobie radzić z realizacją podstawowych zadań, takich jak zapewnienie stabilnych dostaw energii elektrycznej czy wody. Z czasem, podobnie jak w innych państwach postradzieckich, na fali niekontrolowanej prywatyzacji szybko bogacić zaczęli się późniejsi oligarchowie, a w kraju zaczęło intensywnie pogłębiać się rozwarstwienie społeczne.

Choć od rozpadu ZSRR minęło już 25 lat i w wielu aspektach udało się przeprowadzić potrzebne reformy, Armenia dalej boryka się z licznymi problemami gospodarczymi. Skalę kryzysu najlepiej oddają liczby. Pensja minimalna wynosi równowartość 115 USD/mies., średnia miesięczna płaca to ok. 386 USD, zaś koszt wynajmu mieszkania w Erywaniu to nierzadko ok. 300 USD. Stopa bezrobocia w kraju oscyluje w granicach 17%, zaś według oficjalnych danych, w całym 2015 r. pracę znalazło jedynie 978 osób. W efekcie ok. 35% obywateli żyje poniżej granicy ubóstwa. W tym kontekście nie może więc  dziwić frustracja obywateli, którzy w czerwcu ub. r. wyszli na ulice głównych miast protestując przeciwko podwyżce opłat za elektryczność (tzw. „Elektryczny Erywań”)[1].

Na złą sytuację gospodarczą w kraju nakłada się dodatkowo skomplikowana układanka geopolityczna. Armeńskie społeczeństwo żyje w ciągłym poczuciu zagrożenia wojną z Azerbejdżanem. Państwowa mitologia budowana jest na ofiarach konfliktu karabaskiego, a młodzież dorasta w warunkach silnej militaryzacji kraju – mężczyńni w wieku od 18 do 27 lat mają obowiązek odbycia dwuletniej służby wojskowej (której zresztą starają się unikać[2]). Co więcej, niezmiennie napięte pozostają także relacje Armenii z Turcją, na których ciąży m. in. wciąż niezamknięta kwestia ludobójstwa Ormian. W tym kontekście władze w Erywaniu skazane są na ścisłą współpracę z władzami w Moskwie i członkostwo w Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, co w dobie kryzysu w Rosji i dewaluacji rubla przynosi państwu armeńskiemu raczej straty, niż korzyści.

Kierunek Rosja

W obliczu braku wyraźnych perspektyw na przyszłość Armeńczycy decydują się często na emigrację. Co szczególnie bolesne dla państwowej gospodarki, wyjeżdża przede wszystkim ludność w wieku produkcyjnym. Dokładne liczby nie są znane, władze w Erywaniu publikują bowiem najprawdopodobniej zaniżone dane, które nie oddają w pełni skali istniejącego problemu. Według danych armeńskiego ośrodka socjologicznego Socyomietr w ciągu ostatnich 25 lat z Armenii wyjechało już ponad milion mieszkańców. Tym samym oznacza to, że w kraju zostało jeszcze ok. 2,5 mln osób – o pół miliona mniej, niż głoszą oficjalne statystyki. Należy przy tym podkreślić, że Socyomietr nie jest jedyną instytucją, która publikuje podobne dane. Dla przykładu już 3 lata wcześniej z informacji Stowarzyszenia Socjologów Armenii wynikało, że począwszy od 1991 r. z kraju wyjechało nawet 1,2 mln osób, a drugie tyle rozważa obecnie emigrację.

Szczególnie interesujący jest fakt, iż wyjeżdżający w znakomitej większości kierują się do Rosji – według różnych danych to właśnie tam udało się ok. 80-90% dotychczasowych armeńskich migrantów. Federacja Rosyjska przyciąga łatwością znalezienia pracy. W efekcie Armenię dotyka podobny mechanizm, jak w przypadku innych państw byłego ZSRR – uzależnienie od transferów pieniężnych nadawanych przez pracujących zagranicą migrantów. W 2015 r. przesyłane z Rosji środki finansowe wyniosły ok. 916 mln  USD, co odpowiada ok. 8,1% PKB kraju[3]. Warto zauważyć, że sytuacja ta w oczywisty sposób tworzy kolejny instrument oddziaływania władz w Moskwie na Armenię – ewentualne wydalenie Ormian nie stanowiłoby aż tak poważnego ciosu dla rosyjskiej gospodarki, mogłoby natomiast poważnie zagrozić licznym armeńskim rodzinom.

Uchodźcy mile widziani

Odpływ ludności stanowi jedno z najpoważniejszych wyzwań, jakie stoją przed władzami w Erywaniu. Nie ulega przy tym wątpliwości, że armeński rząd jest świadomy skali procesów migracyjnych i stara się możliwie minimalizować ich skutki poprzez szereg podejmowanych działań. Do szczególnie interesujących rozwiązań należy zaliczyć próby swoistego zagospodarowania kryzysu migracyjnego związanego z sytuacją w Syrii oraz Iraku. Władze starają się bowiem przyciągać do Armenii część uchodźców celem poprawy bilansu demograficznego kraju.

Rząd w Erywaniu dysponuje istotnym atutem, za jaki niewątpliwie należy uznać geograficzną oraz – przede wszystkim – historyczną i kulturową bliskość Kaukazu i Bliskiego Wschodu. Z terenami dzisiejszej Armenii związani są chociażby Kurdowie czy jazydzi. Co więcej, począwszy od czasów średniowiecznych na ziemiach Bliskiego Wschodu zamieszkiwała diaspora ormiańska, która po dziś dzień stanowi ważny element etnicznej mozaiki regionu. Szacuje się, że w samej tylko Syrii w momencie wybuchu wojny domowej w 2011 r. ormiańska populacja stanowiła nawet do 120 tys. osób.

W ciągu ostatnich 5 lat władze w Erywaniu zdecydowały się przedstawić syryjskim Ormianom szereg ulg i udogodnień, które miały sprawiać, by kierowali się oni właśnie do Armenii. Wśród tego typu rozwiązań znalazły się m. in. darmowa opieka medyczna, zasiłki dla najuboższych, dodatki do czesnego. Ponadto państwo armeńskie zorganizowało dla uchodźców szkoły z syryjskim programem nauczania, kursy języka wschodnioormiańskiego itp. W efekcie szacuje się, iż począwszy od 2011 r. do Armenii z Bliskiego Wschodu trafiło ok. 17 tys. Ormian. Co więcej, rząd w Erywaniu stara się również przyciągać społeczność jazydów, która w sposób szczególny ucierpiała w Syrii i Iraku z rąk tzw. Państwa Islamskiego (m. in. ludobójstwo w irackiej prowincji Sindżar[4]). W wiosce Aknalich, 35 km od Erywania, powstaje obecnie największa na świecie jazydzka świątynia. Budowę sponsoruje pracujący w Moskwie jazyd armeńskiego pochodzenia.

***

Kryzys migracyjny w Armenii trwa już niemal 25 lat i nic nie wskazuje na to, by w perspektywie krótkoterminowej miał on się zakończyć. Rokrocznie państwo traci ok. 3-4% swojej populacji i jeżeli obecny trend się utrzyma – problemy wewnątrzne kraju będą jedynie się pogłębiać. Armenia stoi dziś przed koniecznością uporania się z kwestią odpływu ludności. Być może jest to problem niemniej istotny, co konflikt o Górski Karabach. Być może jednak, jest to w obecnej chwili również problem tak samo nierozwiązywalny.


  • [1] szerzej: http://www.new.org.pl/2268,post.html
  • [2] szerzej artykuł Ewy Polak nt. problemów w armeńskiej armii: http://new.org.pl/2644,post.html
  • [3] Obliczenia własne na podstawie: https://www.mr.gov.pl/media/20125/KW_Armenia_23_05_2016.pdf
  • [4] szerzej: https://www.theguardian.com/world/2016/jun/16/un-condemns-isis-genocide-against-yazidis-in-iraq-and-syria

Mateusz Kubiak – absolwent studiów licencjackich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, laureat programu Wakacyjnych Staży Studenckich w BBN, obecnie student studiów magisterskich w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracownik portalu Kaukaz.net oraz Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.


Przeczytaj też:

K. Jaromin, Kryzys migracyjny w Europie – szansa dla Rosji

P. Wojciechowska, Między Gruzją a Armenią – subiektywnie o Zakaukaziu

B. Marcinkowska, „Parliament is not a tribunal” – some reasons why France should not pass a bill against negation of the Armenian genocide

M. Stypułkowski, Jak silna jest Rosja?

Polecamy również:

Rozmowę Karola Wasilewskiego w Polskim Radiu 24 ” Spór o rzeź Ormian