Bezpieczeństwo międzynarodowe Bliski Wschód Dyplomacja Półwysep Arabski

W cieniu Syrii: jemeńska wojna domowa czy proxy war bliskowschodnich mocarstw?

JUSTYNA WRÓBEL

Podczas majowego wystąpienia na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa w Nowym Jorku specjalny wysłannik ONZ ds. Jemenu Ismail Ould Cheikh Ahmed, którego wysiłki wsparli przywódcy najbardziej wpływowych państw świata podczas szczytu G7 w Japonii[1]poinformował, że osiągnięcie konsensusu w rozmowach pokojowych jest bliższe niż kiedykolwiek wcześniej. Od 21 kwietnia br. Kuwejt gości skonfliktowane strony: przedstawicieli obalonego w lutym 2015 r. jemeńskiego rządu oraz delegację szyickiego ruchu Ansar Allah, znanego jako Huti, który przejął władzę centralną w kraju. Kryzys w politycznym dialogu nastąpił po dwóch tygodniach, gdy władze Jemenu podjęły decyzję o wycofaniu się z rokowań, po tym jak rebelianci odmówili uznania legalności prezydenta Abd-Rabbu Mansoura Hadiego, wycofania się z zajętych terytoriów oraz złożenia broni. Huti z kolei naciskają na utworzenie nowego rządu, który umożliwiłby im partycypację we władzy. Zwaśnione strony oskarżają także siebie nawzajem o nieprzestrzeganie rozejmu, który wszedł w życie 11 kwietnia. Poprzednia sesja negocjacji prowadzonych w grudniu 2015 roku w Szwajcarii nie przyniosła oczekiwanego porozumienia.

Specjalny wysłannik ONZ ds. Jemenu, Ismail Ould Cheik Ahmed. (Fot. ONZ/ Elma Ocik)

Piętnaście miesięcy od rozpoczęcia interwencji wojskowej w Jemenie pod kryptonimem „Decydująca Burza”, szyiccy rebelianci wciąż kontrolują zdobyte w zeszłym roku regiony kraju, zaś Saudyjczykom i ich sojusznikom, włącznie z USA[2], społeczność międzynarodowa stawia zarzuty dopuszczania się zbrodni wojennych przeciwko ludności cywilnej. Kosztowna kampania wojskowa Arabii Saudyjskiej, najbogatszego arabskiego kraju i największego na świecie eksportera ropy naftowej, nie jest w stanie dać jej zwycięstwa nad buntownikami z najbiedniejszego państwa Półwyspu Arabskiego, wspieranymi przez władze w Teheranie.

Północ vs. Południe

Na początku 2015 r. rebelia Hutich w Jemenie osiągnęła swój punkt kulminacyjny, doprowadzając do ustąpienia prezydenta i premiera. W dniu przewrotu Huti przejęli władzę w kraju i ogłosili deklarację konstytucyjną wraz z serią dekretów, ustanawiając w miejsce parlamentu 551-osobowy Najwyższy Komitet Rewolucyjny. Prezydent Hadi, który zdołał uciec z aresztu domowego w Sanie na południe do Adenu, 24 lutego oficjalnie wycofał swoją rezygnację z pełnienia funkcji głowy państwa, znajdując następnie schronienie w Rijadzie.

Korzystne dla Hutich warunki powstały po obaleniu wieloletniego prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Saliha w 2012 r. na fali Arabskiej Wiosny. Szyiccy bojownicy wykorzystali słabość nowych władz i przejęli kolejne terytoria na północnym zachodzie kraju. Równocześnie Ansar asz-Szaria, będąca filią Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego (AQAP), wykorzystała chaos panujący w Jemenie i rozpoczęła ekspansję na południe kraju, wzmacniając tamtejsze tendencje secesjonistyczne. Podziały regionalne w Jemenie są jedną z przyczyn trwającego przewrotu – obalony rząd przygotowywał plan podziału kraju na sześć federalnych regionów, kiedy Huti zależało na rozdziale na część północną i południową, co de facto byłoby powrotem do idei dwóch państw jemeńskich sprzed 1990 r. Konserwatywny Jemen Północny i komunistyczny Jemen Południowy zostały ustanowione po latach krwawej wojny domowej między rojalistami, wspieranymi przez Arabię Saudyjską i republikanami, popieranymi przez Egipt. Obce mocarstwa nie skąpiły środków finansowych dla zdecydowanych wesprzeć ich interesy plemion stanowiących podstawową jednostkę jemeńskiego społeczeństwa. Pod koniec wojny plemienne struktury, posiadając duże sumy pieniędzy i broni, stały się niezależne ekonomicznie i wystarczająco silne, by aktywnie wpływać na system polityczny kraju. Tym samym głównym rezultatem konfliktu było w rzeczywistości zniesienie istniejącego do upadku imamatu w 1962 r. rozdziału państwa od plemiennych instytucji: od tego momentu Jemen stał się niemal ich ucieleśnieniem. W latach 1993-2007 na czele legislatywy stał Abdullah al-Ahmar, wpływowy lider północnojemeńskiego plemienia Haszid, cieszący się także statusem nieoficjalnego prezydenta Jemenu. Po jego śmierci pięcioro dzieci pozostało członkami izby; na przestrzeni lat zawsze powyżej połowa miejsc w parlamencie obsadzona była przez plemiennych szejków.

W historii Jemenu, w przeciwieństwie do innych państw zamieszkanych przez sunnitów i szyitów, nie odnajdziemy walk na tle stricte religijnym. Niemniej ryzyko nadania konfliktowi wymiaru religijnego rośnie wraz z wykorzystywaniem przez AQAP sytuacji, by zdobyć poparcie sunnickich plemion przeciwnych Hutim, prezentując się jako obrońca sunnitów przed szyickimi heretykami. Huti również nie reprezentują wszystkich szyitów w Jemenie, z kolei cieszą się poparciem niektórych sunnitów. Nadto plemienni przywódcy, władający portami i polami naftowymi, w ochronie swoich interesów asekurowani są przez lokalne policje plemienne. Te grupy zbrojne coraz częściej powiązane są z religijnymi organizacjami, co niesie ryzyko nabrania przez nie ekstremistycznego charakteru, intensyfikując polaryzację stosunków między jemeńskimi muzułmanami.

Arabia Saudyjska vs. Iran

Gdy 25 marca 2015 r. wojska koalicji rozpoczęły intensywną kampanię w Jemenie, światowe media obwołały konflikt kolejną odsłoną wojny zastępczej[3] toczonej na Bliskim Wschodzie między Arabią Saudyjską a Iranem. Jednak taki portret jemeńskiej wojny ignoruje nie tylko realia polityki wewnątrznej kraju, ale również jego historię.

W ciągu kilku ostatnich dekad Arabia Saudyjska posługując się takimi figurami jak Ali Abd Allah Salih wywierała istotny wpływ na sytuację w Jemenie. Rządy Saliha cechowały prześladowania zajdytów, grupy w łonie szyickiego islamu, w rzeczywistości bardziej zbliżonej do sunnickiej ortodoksji, którzy stanowili 40% ludności Jemenu. Zajdyzm wyznają także Huti. Szyici sprzeciwiali się społecznemu, gospodarczemu i politycznemu uciskowi, a także sponsorowanej przez Saudyjczyków salafickiej propagandzie w kraju. Rebelia przeciwko prezydentowi rozpoczęła się w 2004 r. i po sześciu kolejnych wojnach przyniosła obalenie Saliha. Nowo zaprzysiężony prezydent Hadi kontynuował jednak marginalizację szyitów, odmawiając zarejestrowania ruchu Hutich, co w konsekwencji doprowadziło do kolejnych protestów i odnowienia konfliktu.

Choć Iran wspiera szyickich Hutich, nie podlegają oni bezpośrednio rozkazom rządu w Teheranie. Podobnie jak dla sunnitów z Jemenu, tak i dla Hutich przynależność plemienna jest ważniejsza od związków z szyickim Iranem. Gdy we wrześniu 2014 r. Huti zajmowali Sanę, władze Islamskiej Republiki zdecydowanie odradzały im ten krok, co zostało przez nich zignorowane. Irańczycy są również oskarżani o szkolenie Hutich przez sponsorowany przez nich Hezbollah, choć szyiccy bojownicy mają znacznie większe doświadczenie w walkach partyzanckich niż libańska grupa. Widać wyraźnie, iż Huti nie mają zamiaru realizować wykreowanej w Teheranie strategii dla Jemenu, kierując się własnymi celami i strategią utworzoną podczas dziesięcioleci walk z rządem centralnym.

Rzecznik prasowy Hutich, Mohammed Abdulsalam (po lewej) przemawia podczas konferencji prasowej na lotnisku. Sana, 20 kwietnia 2016 r. (Fot. Xinhua/ Mohammed Hani Ali)

W istocie więc  saudyjskie bombardowania wydają się być klasycznym przykładem agresji militarnej prowadzonej przez obce wojska. Fakt używania w kontekście interwencji w Jemenie terminu proxy war przypomina zabieg mający na celu rozmyć rzeczywistą odpowiedzialność wojsk Arabii Saudyjskiej i jej koalicjantów. W stosunku do Jemenu Saudowie wysuwają tożsame argumenty jakie Kreml przedstawia w kontekście konfliktu na Ukrainie. Rosja od początku oskarżała Zachód o polityczną ekspansję na obszarze swojej „bliskiej zagranicy”, co zagrażać ma jej interesom. Analogiczne władze w Rijadzie przejaskrawiają irańskie wpływy w Jemenie, by znaleźć uzasadnienie dla swoich regionalnych ambicji, dodatkowo wzniecając konflikt między sunnitami a szyitami w celu zamaskowania swoich rzeczywistych intencji.

Dyplomatyczny pomost

W świetle jemeńskiego konfliktu Oman tradycyjnie już zachował neutralność, umacniając swoją pozycję bliskowschodniego centrum mediacji. Będąc gospodarzem nieformalnych rozmów pokojowych, stara się odnaleźć choć minimalną przestrzeń dla dialogu między zwaśnionymi stronami.

Sułtanat to też jedyny członek Rady Współpracy Zatoki Perskiej (GCC), który odmówił udziału w kampanii prowadzonej pod wodzą Arabii Saudyjskiej w Jemenie oraz utrzymał swą ambasadę w Sanie, unikając tym samym przeniesienia jej siedziby do Adenu. Oman gra relewantną rolę mediatora w toczących się negocjacjach nad rozwiązaniem politycznego kryzysu już od połowy 2014 r., jeszcze zanim Huti przejęli władzę w stolicy.

Dyskretna dyplomacja Omanu przyczyniła się do podjęcia nieformalnych rozmów w Maskacie w maju 2015 r. pomiędzy Saudyjczykami, Huti oraz amerykańskimi przedstawicielami, które utorowały drogę do negocjacji w Genewie. We wrześniu ubiegłego roku Oman grał także pierwsze skrzypce przy mediacjach dotyczących uwolnienia trzech Saudyjczyków, dwóch obywateli USA i jednego Brytyjczyka, którzy byli przetrzymywani przez Huti. Zwolnionych zakładników przewieziono samolotem do stolicy nad Zatoką Omańską. W końcu to właśnie pośrednictwo dyplomatów z Omanu we współpracy z Arabią Saudyjską i Iranem, pozwoliło opracować plan pokojowy przewidujący m.in. wycofanie się Hutich ze wszystkich jemeńskich miast, zwrot sprzętu wojskowego oraz amunicji przejętej od wojska, przywrócenie na urząd prezydenta Hadiego oraz rządu Khalida Bahaha, rozpisanie wcześniejszych wyborów parlamentarnych i prezydenckich, przekształcenie Huti w partię polityczną oraz wstąpienie Jemenu do GCC.

Sułtan Kabus ibn Sa’id od dziesięcioleci kontynuuje politykę nieingerencji, starając się zachować dobre stosunki z potężnymi i rywalizującymi ze sobą Arabią Saudyjską i Iranem. Ten niewielki kraj nauczył się balansować między lokalnymi hegemonami, pozostając z obojga w dobrych stosunkach i zasłużenie zyskując reputację mistrza dyplomacji. Serdeczne więzi łączące go z Islamską Republiką okazały się przydatne dla USA podczas negocjacji z Iranem, których owocem stało się podpisanie historycznego porozumienia nuklearnego. Oman przyjął także rolę mediatora w kontekście konfliktu w Syrii; monarchia nigdy nie zerwała stosunków dyplomatycznych z wspieranym przez Iran rządem w Damaszku od kiedy rozniecony na fali Arabskiej Wiosny bunt społeczeństwa przekształcił się w wielopłaszczyznową wojnę.

Prawdziwy zwycięzca

Dokonując inwazji na Jemen, Saudyjczycy przyjęli narrację oskarżania Iranu o kontrolowanie i sponsorowanie szyickich rebeliantów, uzasadniając tym swoją agresywną politykę wobec sąsiada. W istocie jednak zarzuty o wykorzystywanie przez Islamską Republikę lokalnych pośredników mają swe źródło w obawie o dalsze utrzymywanie saudyjskiej hegemonii nie tylko na Półwyspie Arabskim, ale całym Bliskim Wschodzie. Bezkompromisowo dążąc do zachowania autorytarnych rządów w Jemenie i dalszej marginalizacji głosów płynących z jemeńskiego społeczeństwa, Arabia Saudyjska w gruncie rzeczy szkodzi swoim własnym interesom, otwierając drzwi dla przemocy, która wkrótce może przenieść się z sąsiedniego kraju na jej własne terytorium.

Atakując Huti, Saudyjczycy dodatkowo przyczyniają się do osłabienie jednej z nielicznych grup w Jemenie, która z powodzeniem walczyła z lokalnym skrzydłem Al-Kaidy. Mogąc liczyć na plemienne wsparcie we wschodnich i południowych regionach Jemenu oraz kontrolując od kwietnia zeszłego roku prowincję Hadramaut, rozciągającą się od granicy z Arabią Saudyjską aż do Morza Arabskiego, w tym jej główny port, Al Mukalla, będący bazą wypadową do obsługi linii frontu przeciwko Huti, AQAP skutecznie nabywa kolejne dostawy broni, szkoli bojowników i coraz częściej zastępuje instytucje państwowe w zaspokajaniu podstawowych potrzeb Jemeńczyków, zyskując poparcie lokalnej ludności. Tym samym nietrudno sobie wyobrazić scenariusz, wedle którego w wojennym chaosie Al-Kaida wypełnia lukę po panującym w Jemenie „bezkrólewiu”.


[1] Podczas majowego spotkania w Ise-Shimie liderzy wezwali wszystkie strony konfliktu do współpracy na rzecz pokojowego zakończenia wojny domowej w Jemenie. W oficjalnym oświadczeniu podkreślono konieczność pełnego przestrzegania zawieszenia broni, wznowienia przemian politycznych oraz odbudowy gospodarki kraju. Całość tekstu zob.: https://www.whitehouse.gov/the-press-office/2016/05/27/g7-ise-shima-leaders-declaration.

[2] Gen. Charles Brown, dowódca Centrum Dowodzenia się Powietrznych USA, w oficjalnym oświadczeniu wskazał, iż amerykańskie wojsko wysłało swój personel do Arabii Saudyjskiej w celu wspólnego planowania i koordynowania działań zbrojnych w Jemenie. Udział USA w tamtejszych operacjach wojskowych poprzez zapewnienie logistycznego wsparcia siłom koalicyjnym, doradztwo w zakresie ukierunkowywania podejmowanych decyzji, czy też tankowanie w powietrzu w czasie bombardowania, w świetle prawa międzynarodowego czyni Amerykanów stroną konfliktu w Jemenie, a tym samym współodpowiedzialnymi za naruszenia prawa konfliktów zbrojnych przez wojska pod dowództwem królestwa.

[3] Definicję proxy war w latach 60. ubiegłego wieku sformułował Karl W. Deutsch, określając to zjawisko jako konflikt międzynarodowy pozornie mający charakter konfliktu wewnątrznego, rozgrywany pomiędzy dwoma mocarstwami na terytorium państwa trzeciego. Prowadzenie wojny zastępczej polega na wykorzystywaniu potencjału ludnościowego, zasobów oraz terytorium państwa pogrążonego w wojnie domowej jako narządzia służącego do realizacji strategicznych celów podmiotów zewnętrznych.


Justyna Wróbel – Absolwentka prawa (2013) na Wydziale Prawa i Administracji oraz historii sztuki (2014) w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Obecnie aplikantka adwokacka przy Izbie Adwokackiej w Warszawie. Pracowała w Departamencie Prawno-Traktatowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz jako członek Zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury. Od dwóch lat działaczka Forum Młodych Dyplomatów. Uczestniczka licznych szkoleń i konferencji w ramach programu Youth in Action, m.in. w Armenii, Azerbejdżanie i Turcji. Jej zainteresowania badawcze skupiają się na krajach Bliskiego Wschodu: Iranie, Jemenie, Libanu, Izraelu i Palestynie oraz obszarze postradzieckim, ze szczególnym uwzględnieniem Kaukazu, zarówno Południowego, jak i republik Federacji Rosyjskiej. Interesuje się także kinem europejskim i irańskim oraz językami diaspory żydowskiej.


Przeczytaj też:

M. Makowska, 33 wiosny w Jemenie

J. Wróbel, Kocioł libański: kolejny rozdział saudyjsko-irańskiej wojny o wpływy

A. Malantowicz, Słów kilka o “targach” jordańsko-saudyjskich

A. Malantowicz, Security in danger? Syrian war and its repercussions for Jordan