Europa Europa Środkowa i Wschodnia Społeczeństwo Wybory

Gruzińska ruletka: polityczne zawirowania na pięć miesięcy przed wyborami

JUSTYNA WRÓBEL

Podczas swojej kwietniowej wizyty w USA premier Gruzji Giorgi Kwirikaszwili podkreślił w wywiadzie dla agencji prasowej Associated Press, że celem obecnego rządu jest zorganizowanie wolnych i najuczciwszych w historii niepodległej Gruzji wyborów parlamentarnych. Mimo tych deklaracji, w ramach kampanii przedwyborczej ekipa rządząca zintensyfikowała działania mające na celu kompromitację Zjednoczonego Ruchu Narodowego (ZRN) – najpoważniejszego konkurenta Gruzińskiego Marzenia, z którym przyjdzie mu walczyć o głosy wyborców 8 października. Do bogatego repertuaru narządzi wymierzonych w poprzednią partię władzy zaliczyć można publikację nagrań przypominających o skandalu ze stosowaniem tortur i molestowaniem więźniów w 2012 r. oraz rozmowę Micheila Saakaszwilego z Gigą Bokeri, w trakcie której rzekomo planować mieli zamach stanu, ataki na biura ZRN oraz próbę przejęcia kontroli nad związaną z partią byłego prezydenta telewizją Rustawi-2. Wyrokiem z 3 listopada 2015 r. tbiliski sąd zobowiązał obecnych właścicieli stacji do zwrócenia akcji Kibarze Chalwasziemu, w którego rękach uprzednio znajdował się kanał. Opozycja uznała, iż jest to próba zdobycia monopolu na gruzińskie media przez „dyktaturę Bidziny Iwaniszwilego”, zaś udziałowcy zapowiedzieli apelację. Wiele insynuacji związanych jest także z lutowym zamachem na przywódcę opozycyjnej Naszej Gruzji – Wolni Demokraci, Aleksiego Petriaszwiliego, który został postrzelony na cmentarzu w centrum stolicy. Polityk w przeszłości sprawował funkcję ministra ds. integracji z Unią Europejską i NATO, na którą mianowany został za rządów Saakaszwilego.

Krucha koalicja

Ostatniego dnia marca Partia Republikańska, wchodząca w skład koalicji rządowej z Gruzińskim Marzeniem, ogłosiła że w jesiennych wyborach parlamentarnych wystartuje samodzielnie, zaznaczając jednocześnie, że nie ma zamiaru dołączyć do obozu opozycji. Do października Republikanie będą współpracować w ramach bloku rządzącego, zaś przewodniczący gruzińskiego parlamentu, Dawit Usupaszwili, a także jego żona, Tinatin Khidaszeli, pełniąca funkcję ministra obrony oraz minister ochrony środowiska i zasobów naturalnych, Gigla Agulaszwili, którzy wywodzą się z republikańskiego stronnictwa – pełnią swoje obowiązki.

Powołana do życia z początkiem 2012 r. eklektyczna koalicja, która zjednoczyła sześć partii o różnych poglądach i wizjach państwa: Gruzińskie Marzenie-Demokratyczną Gruzję, Partię Republikańską, Naszą Gruzję-Wolnych Demokratów, Partię Konserwatywną, Przemysł Zbawi Gruzję, Forum Narodowe oraz posłów wybranych w jednomandatowych okręgach wyborczych i niezależnych członków parlamentu, zwyciężyła w wyborach w październiku tego samego roku, zdobywając niemal 55% głosów wyborców i większość w parlamencie (85 ze 150 miejsc). Od samego początku podkreślano, że nadrzędnym celem zawiązanej koalicji jest odsunięcie od władzy rządzącego wówczas obozu Micheila Saakaszwilego. Ludowcy opuścili zawiązany ad hoc sojusz w 2013 r., Wolni Demokraci podążyli ich śladem rok później. Decyzja Partii Republikańskiej, numeru dwa rządzącej kolacji i jej najbardziej prozachodniego komponentu, niesie ze sobą wysokie ryzyko nieprzekroczenia przez nią pięcioprocentowego progu wyborczego i w konsekwencji znalezienia się poza parlamentem; taki scenariusz był już jej udziałem w 2008 roku.

Z osiągnięciem klauzuli zaporowej mogą mieć problem także trzy niewielkie i cieszące się niską popularnością partie wchodzące w skład politycznego aliansu. Konserwatyści i Forum Narodowe również zapowiedzieli samodzielne startowanie w październikowych wyborach. Tylko Przemysłowców udało się odwieść od politycznego rozwodu. Po wyborczej gorączce koniecznym okazać się może zawiązanie sojuszu post factum, co będzie wydarzeniem bez precedensu w najnowszej historii Gruzji.

Szara eminencja

Koalicja Gruzińskiego Marzenia jest projektem autorstwa Bidzina Iwaniszwiliego. Miliarder, którego majątek szacuje się na 4.8 miliarda USD, co stanowi niemal połowę rocznego budżetu państwa, jest jej sponsorem i niekwestionowanym liderem. Do listopada 2013 r. sprawując funkcję prezesa Rady Ministrów, najważniejsze decyzje podejmował de facto jednoosobowo, powierzając zaufanym współpracownikom teki ministrów w najważniejszych obszarach krajowej polityki. Odchodząc z rządu znalazł się poza sformalizowanym życiem politycznym, zachowując jednak instrumenty wpływania zarówno na koalicję, jak i rząd, na czele którego stawali po nim kolejno Irakli Garibaszwili i Giorgi Kwirikaszwili – oboje z bliskiego otoczenia Iwaniszwiliego. Także prezydent kraju, Giorgi Margwelaszwili, startując w wyborach w 2013 r. pozbawiony był własnego zaplecza politycznego i swoje zwycięstwo zawdzięczał „namaszczeniu” ówczesnego premiera.

Premier Giorgi Kwirikaszwili podczas spotkania z gruzińskimi studentami mieszkającymi w Stanach Zjednoczonych. Boston, 28 kwietnia 2016 r. Fot. Biuro prasowe premiera.

Zakulisowe rządy oligarchy rodzą wiele pytań i obawę, że faktyczny ośrodek władzy nabiera pozainstytucjonalnego charakteru. Wydaje się, że to Iwaniszwili ma ostatnie słowo przy podejmowaniu najważniejszych decyzji politycznych. Najbogatszy Gruzin publicznie przyznaje, że zdarza mu się konsultować decyzje rządu, a jego obecność podczas niektórych oficjalnych wydarzeń państwowych, wskazuje na utrzymywanie przez niego pierwszoplanowej pozycji w gruzińskiej polityce.

Obecny premier nigdy nie ukrywał, że to z inicjatywy miliardera został kandydatem na szefa rządu, zaś podczas swojej ostatniej wizyty w USA, spotykając się zarzutami amerykańskich dziennikarzy, iż Iwaniszwili wciąż zachowuje kluczowy wpływ na sytuację w Gruzji, pozostając formalnie niezaangażowanym w rządową administrację i nie ponosząc tym samym politycznej odpowiedzialności, skonstatował, że „założyciel Gruzińskiego Marzenia jest bardzo ważną postacią w krajowej polityce, a ja nie zamierzam zaprzeczać, iż tak nie jest. (…) Iwaniszwili zrobił wiele dobrego dla gruzińskiej polityki i jestem zdania, że będzie on miał jeszcze okazję zrealizować w niej dużo dobrych rzeczy”, zaznaczając, że „podejmując najważniejsze decyzje w swej codziennej pracy, rząd pozostaje całkowicie niezależny”.

Między Wschodem a Zachodem

Pomimo licznych flag NATO i Unii Europejskiej powiewających na ulicach gruzińskich miast, w społeczeństwie dostrzec można rosnące rozczarowanie Zachodem; podczas Aspen Security Forum w Londynie amerykański ambasador przy NATO, Douglas Lute oświadczył, iż w najbliższym czasie nie można mówić o rozszerzeniu Organizacji Paktu Północnoatlantyckiego o nowych członków. Chociaż w marcu Komisja Europejska wystosowała propozycję umieszczenia Gruzji na liście krajów, których obywatele mogą podróżować do strefy Schengen bez wizy (zwolnienie z obowiązku wizowego nie przewiduje prawa do pracy), europejscy politycy nie rozbudzają nadziei co do bliższej perspektywy gruzińskiego członkostwa w UE. Gruzini liczyli na to w związku z ich zaangażowaniem w Partnerstwo Wschodnie. Decyzje te sprawiają, że niegdysiejszy entuzjazm dla Zachodu żywiony przez gruzińskie społeczeństwo ustępuje postsowieckim resentymentom, obecnym zwłaszcza wśród starszego pokolenia, oraz rewizji dotychczas stanowczego stanowiska w kwestii stosunków z Rosją, kierowanej pragmatyzmem i wynikającej z ochłodzenia relacji z Europą Zachodnią i Stanami Zjednoczonymi.

Także „odmrożony” w pierwszych dniach kwietnia konflikt w Górskim Karabachu  stanowi dla Gruzji poważne wyzwanie zarówno w kontekście wewnętrznym, jak i międzynarodowym. Azerbejdżan i Armenia są jej sąsiadami, na jej terytorium zamieszkuje znacząca populacja zarówno etnicznych Ormian, jak i Azerów. Z obydwoma krajami łączą Gruzję szczególne stosunki: Azerbejdżan jest jej strategicznym partnerem w ważnych projektach sektora energetycznego, z Armenią wiążą Gruzję silne więzi historyczne, kulturowe i religijne. To zmusza władze w Tbilisi do ostrożnego balansowania między stronami konfliktu, przy zachowaniu dobrych relacji z każdą z nich. Gruzińscy przywódcy podkreślając, że konflikt powinien być rozwiązany w sposób pokojowy, starają się utrzymać w kwestii karabaskiej wyważone stanowisko. Zauważyć należy, że na czterodniowej wojnie największy kapitał polityczny zbiła Rosja, jako główny arbiter i gwarant zawieszenia broni pomiędzy zwaśnionymi stronami. Umocniła ona swoje wpływy na Kaukazie Południowym,  marginalizując po raz kolejny pozycję Zachodu na tym obszarze. W przypadku podjęcia działań wojennych na duża skalę, przed gruzińskim rządem stanęłoby wiele pytań, na które trudno dziś znaleźć odpowiedź: czy udostępnić Rosjanom gruzińską przestrzeń lotniczą, by ci mogli wspomóc Armenię, zaś wojsku tureckiemu zezwolić na przemarsz przez gruzińskie terytorium w drodze do Azerbejdżanu? Jaka będzie rola Gruzji w procesie mediacji? I w końcu, czy przyjmować uchodźców, a jeśli tak, to ilu? Choć to wojna między Azerbejdżanem a Armenią, to Gruzja może być tym, który ją przegra.

Niespełnione marzenie

Najnowsze wyniki przeprowadzonego przez Narodowy Instytut Demokratyczny i Caucasus Research Resource Centers (CRRC) przedwyborczego sondażu ukazały brak zaufania gruzińskiego społeczeństwa do głównych aktorów sceny politycznej; większość (61%) Gruzinów na pół roku przed wyborami wciąż nie wie, na kogo zagłosuje. Niezadowolenie i rozczarowanie elitami wszystkich opcji powoduje, że wyborcy nie identyfikują się z żadną z partii politycznych.

Według badań, gdyby plebiscyt odbył się jutro, 15% respondentów zagłosowałoby na koalicję Gruzińskiego Marzenia, zaś 13% na Zjednoczony Ruch Narodowy. Obie partie mają również podobny elektorat negatywny: kolejno 19% i 20%. 6% oddałaby swój głos na Wolnych Demokratów, 4% na Partię Pracy, a 3% na Sojusz Patriotów Gruzji. Politykami, którzy cieszą się największym zaufaniem Gruzinów są lider ZRN, Dawit Bakradze (15%), były minister obrony Irakli Alasania (7%) i stojący na czele Partii Pracy – Szalwa Natelaszwili (6%). Urzędujący premier uplasował się na czwartej, zaś prezydent na siódmej pozycji. Największa niechęć nakierowana jest na osobę Bidzina Iwaniszwiliego. 59% ankietowanych uważa, ze były premier jest głównym autorem najważniejszych decyzji podejmowanych przez rząd.

Badanie pokazuje, że Gruzini nie darzą zaufaniem członków parlamentu: 64% sądzi, iż reprezentują oni wyłącznie własne interesy. Posłowie, a nawet sama siedziba legislatywy, są postrzegane jako niedostępne dla społeczeństwa. Przejawem narastającego kryzysu wewnętrznego są rekordowo niskie poparcie dla ekipy rządzącej, kuluarowe rządy Iwaniszwiliego, jak i najdotkliwiej odczuwana przez społeczeństwo pogarszająca się sytuacja materialna: rosnące bezrobocie, wzrost cen i inflacji. Pomimo politycznego impasu, nie wydaje się, by Zjednoczony Ruch Narodowy miał szanse na zwycięstwo w nadchodzących wyborach. Gruzini wciąż pamiętają patologie poprzedniej ekipy rządzącej, która mimo niewątpliwych zasług w zbliżeniu Gruzji z Zachodem, uniezależnieniu gospodarki krajowej od Rosji, ukróceniu przestępczości i korupcji, na liście swoich grzechów ma rażące naruszanie wolności mediów, ograniczanie działalności opozycji, brutalną politykę policyjną i ignorowanie kwestii socjalnych. Niezdecydowanie wyborców i będąca jego konsekwencją nagonka gruzińskich władz na siły opozycyjne, powodowana topniejącym poparciem przed zbliżającymi się wyborami oraz mająca na celu odwrócić uwagę społeczeństwa od kryzysowej sytuacji, w jakiej znalazł się kraj, sprawiają, że postępująca destabilizacja jest jednym z prawdopodobnych scenariuszy dla południowokaukaskiej republiki.


Justyna Wróbel – Absolwentka prawa (2013) na Wydziale Prawa i Administracji oraz historii sztuki (2014) w Instytucie Historii Sztuki Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Obecnie aplikantka adwokacka przy Izbie Adwokackiej w Warszawie. Pracowała w Departamencie Prawno-Traktatowym Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz jako członek Zespołu ds. rewindykacji dóbr kultury. Od dwóch lat działaczka Forum Młodych Dyplomatów. Uczestniczka licznych szkoleń i konferencji w ramach programu Youth in Action, m.in. w Armenii, Azerbejdżanie i Turcji. Jej zainteresowania badawcze skupiają się na krajach Bliskiego Wschodu: Iranie, Jemenie, Libanu, Izraelu i Palestynie oraz obszarze postradzieckim, ze szczególnym uwzględnieniem Kaukazu, zarówno Południowego, jak i republik Federacji Rosyjskiej. Interesuje się także kinem europejskim i irańskim oraz językami diaspory żydowskiej.


Przeczytaj też:

P. Wojciechowska, Europejskie marzenie Gruzinów

C. Szczepaniuk, OSCE Election Observation Mission in Georgia – report from an International Observer

P. Wojciechowska, Między Gruzją a Armenią. Subiektywnie o Zakaukaziu

R. Ruiz, EUMM GEORGIA: A Mission in the Caucasus Geopolitical Crossroads