MATEUSZ KUBIAK
Na Ukrainie dochodzi do znacznych przetasowań politycznych. Ledwie półtora roku po wyborach parlamentarnych na nowo zawiązuje się koalicja, a tekę premiera od ustępującego Arsenija Jaceniuka przejąć ma powiązany z prezydentem Petrem Poroszenką – Wołodymyr Hrojsman (do tej pory przewodniczący Rady Najwyższej – ukraińskiego parlamentu). Wielu komentatorów określa te działania jako jedynie doraźne, nie mogące przynieść długotrwałej stabilizacji na ukraińskiej scenie politycznej. Wydaje się, że mają one za zadanie przede wszystkim odsunąć w czasie perspektywę przedterminowych wyborów, które, jak wskazują sondaże, wyłoniłyby dziś parlament zupełnie inny od obecnego.
Ta swoista „gra na czas” ma w dużej mierze na celu zabezpieczenie partykularnych interesów poszczególnych frakcji politycznych oraz stojących za nimi oligarchów, pragnących zachować status quo. Co ciekawe, jednocześnie za rozwiązaniem tym opowiadają się także zachodni partnerzy Ukrainy. Dalsze odraczanie przedterminowych wyborów jest postrzegane przez zagranicznych kredytodawców jako „mniejsze zło”, które mimo wszystko może dawać nadzieję na kontynuację programu reform na Ukrainie. Dzisiejsza sytuacja może okazać się kluczową dla przyszłości państwa ukraińskiego.
Źródła kryzysu
Obecny kryzys polityczny jest najpoważniejszym, jaki miał miejsce na Ukrainie od czasu zakończenia Rewolucji Godności. Narasta on już od jesieni ubiegłego roku, kiedy to rozpoczął się stopniowy rozpad koalicji rządzącej. Jeszcze we wrześniu 2015 roku do opozycji przeszła Partia Radykalna Ołeha Laszki, a z czasem pomiędzy pozostałymi koalicjantami (Blok Petra Poroszenki, Front Ludowy, Samopomoc, Batkiwszczyna) coraz mocniej zaczęły zarysowywać się podziały. Fakt ten sprawił, że już wówczas ekipa rządząca straciła stabilną większość w Radzie Najwyższej. Przykładowo – projekt ustawy budżetowej na rok 2016 konsekwentnie odrzucały zarówno Samopomoc jak i Batkiwszczyna. Ostatecznie także te dwie partie opuściły koalicję w lutym br.
Ukraiński kryzys polityczny ma przede wszystkim podłoże systemowe. Pomimo zwycięstwa Rewolucji Godności, elity polityczne pozostały zależne od środowiska biznesowego – także te, skupione wokół urzędów premiera i prezydenta. System oligarchiczny, jaki panuje na Ukrainie, sprawia, że niemożliwym jest wdrażanie przez rząd reform, które pozwalałyby ograniczyć korupcję w kraju. W tej sytuacji linie podziałów w Radzie Najwyższej wytycza bowiem nie przynależność partyjna, ale raczej zależność od poszczególnych oligarchów. Tego typu układ w sposób oczywisty przekłada się na dysfunkcjonalność obecnej władzy.
Czemu nie wybory?
Wyjście z koalicji partii Batkiwszczyna (17 lutego br.) oraz Samopomoc (18 lutego br.) sprawiło, że rząd Arsenija Jaceniuka ostatecznie utracił możliwość realnego sprawowania władzy. W tej sytuacji, na Ukrainie doszło do pełnego urzeczywistnienia się politycznego pata, w którym słaby, skrajnie niepopularny w społeczeństwie Gabinet Ministrów nie może również liczyć na poparcie parlamentu. Oczywistym stało się, iż istnieją dwie drogi wyjścia z kryzysu: odbudowa dotychczasowej koalicji przy jednoczesnej rekonstrukcji rządu lub przedterminowe wybory. O tym, że w Kijowie postawiono na pierwszy scenariusz zadecydowało kilka czynników.
Po pierwsze, skrócenie kadencji parlamentu oznaczałoby gruntowne zmiany w składzie Rady Najwyższej. Na przedterminowych wyborach straciłyby przede wszystkim partie dziś dominujące – Front Ludowy Arsenija Jaceniuka oraz Blok Petra Poroszenki. To sprawia, że opowiadają się one za odsunięciem w czasie rozwiązania parlamentu. Przedterminowymi wyborami mogłyby być natomiast zainteresowane pozostałe frakcje zasiadające dziś w Radzie Najwyższej, które zdecydowanie umocniły się w sondażach. Wydaje się jednak, że także one opowiadają się za odroczeniem takiego ruchu – są bowiem świadome, że wraz z biegiem czasu mogą jedynie zyskać jeszcze więcej.
Dużą rolę w kształtowaniu obecnej sytuacji z pewnością odgrywa też presja ze strony zachodnich kredytodawców, przede wszystkim Międzynarodowego Funduszu Walutowego i USA. Zagraniczni partnerzy okazują wyraźne zniecierpliwienie brakiem efektywności w reformowaniu Ukrainy i otwarcie zagrozili zamrożeniem wsparcia finansowego, bez którego państwo ukraińskie mogłoby zwyczajnie się załamać. Zachód gra na niedopuszczenie do przedterminowych wyborów obawiając się wówczas dalszego zahamowania reform oraz przejęcia władzy przez partie populistyczne (przede wszystkim Batkiwszczynę Julii Tymoszenko). Wydaje się więc, że utrzymywanie przy życiu obecnego parlamentu jest przez zagranicznych kredytodawców postrzegane jako swoiste „mniejsze zło”.
Wreszcie, nie należy zapominać, iż zachowanie dotychczasowego status quo z pewnością odpowiada interesom środowiska oligarchicznego. Jakakolwiek rekonstrukcja rządu w oparciu o obecny parlament nie może bowiem zniwelować wpływów, jakie posiadają dziś na Ukrainie oligarchowie. Dopóki w koalicji znajdować się będą te same siły polityczne, dopóty będzie ciężko, by znaczącej zmianie uległy panujące w kraju zasady gry.
Co dalej?
W chwili obecnej (3 kwietnia 2016 r.) wiele wskazuje na to, że nowym premierem zostanie bliski współpracownik Petra Poroszenki – Wołodymyr Hrojsman. Fakt ten oznaczałby, że pełna odpowiedzialność polityczna za tempo (nie)wdrażania reform będzie spadać teraz przede wszystkim na osobę ukraińskiego prezydenta. Do tej pory rolę „politycznego zderzaka” pełnił premier Arsenij Jaceniuk. W efekcie, to właśnie on i jego partia notują dziś minimalne poparcie społeczne związane ze złą sytuacją gospodarczą kraju i obniżającym się poziomem życia. Gdy zabraknie Arsenija Jaceniuka, może okazać się, że jeszcze bardziej spadnie poparcie dla Petra Poroszenki (już teraz wskaźnik ten uległ obniżeniu z poziomu 55% w 2014 r. do ledwie 18% w marcu 2016 r.). To zaś z pewnością nie przysłuży się stabilizacji sytuacji politycznej w kraju.
Koalicję, jeżeli dojdzie do jej zawiązania, najprawdopodobniej stworzą Blok Petra Poroszenki i Front Ludowy wraz z Partią Radykalną Ołeha Laszki i/lub Batkiwszczyną. Ciężko przewidywać jednak, by tego typu konstelacja polityczna, okazała się trwałą. Nawet jeśli nie dojdzie do jej szybkiego rozpadu (np. poprzez ponowne wystąpienie z niej partii Julii Tymoszenko), to może okazać się, że – podobnie jak jesienią zeszłego roku – nie gwarantuje ona stabilnej większości, ze względu na brak dyscypliny partyjnej wewnątrz poszczególnych frakcji.
Przedterminowe wybory wydają się na Ukrainie nieuniknione. Kluczowym zdaje się być jednak przy tym pytanie o to, kiedy one nastąpią i jaki parlament mogą przynieść. Część komentatorów, licząc na siłę młodego ukraińskiego społeczeństwa obywatelskiego, dostrzega w wyborach szansę na swoistą sanację życia politycznego na Ukrainie[1]. Jednocześnie, inni wieszczą, iż mogą one przynieść jedynie umocnienie się partii populistycznych i pogłębienie fragmentaryzacji w Radzie Najwyższej. Mimo wielu niewiadomych pewnym jest, iż Ukraina wchodzi dziś w kluczowy zakręt w swej postmajdanowej historii. Jedynie od ukraińskich elit i ich zdolności do znalezienia powszechnego konsensu w sprawie reform zależy to, w jakim stanie wyjdzie z niego samo państwo.
[1] Wypowiedź Oleny Babakowej w trakcie audycji na antenie Polskiego Radia 24. http://www.polskieradio.pl/130/2351/Artykul/1600629,Kryzys-polityczny-na-Ukrainie
Zdjęcie użyte w nagłówku: Wołodymyr Hrojsman, Wikimedia Commons by Кабінет Міністрів України, CC BY 4.0,
Mateusz Kubiak – absolwent studiów licencjackich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, laureat programu Wakacyjnych Staży Studenckich w BBN, obecnie student studiów magisterskich w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracownik portalu Kaukaz.net oraz Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.
Przeczytaj też:
J. Tołczyk, Konflikt na Ukrainie – przegląd wydarzeń
S. Szczepaniuk, Sprawozdanie z misji obserwacyjnej wyborów prezydenckich na Ukrainie w ramach misji OBWE/ODHIR
S. Ławrynowicz, Relacje Rosja – państwa bałtyckie w kontekście konfliktu krymskiego
M. Stypułkowski, Zachód – Ukraina: związek bez szans?
A. Sęk, Ukraina znowu na rozdrożu, czyli „Co z tą Ukrainą?” 2