GRZEGORZ GOGOWSKI
Na skutek rozstrzygnięcia podjętego przez Komisję Granic Szelfu Kontynentalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych (CLCS), obszar szelfu kontynentalnego Argentyny został rozszerzony z poziomu 200 do 350 mil morskich od brzegu. Konsekwencją takiego rozstrzygnięcia jest powtórny wzrost temperatury w wieloletnim sporze argentyńsko-brytyjskim dotyczącym przynależności Falklandów, które zgodnie z werdyktem Komisji znajdują się w obszarze pozostającym pod kontrolą argentyńską.
Położone o około 480 km od argentyńskich wybrzeży Falklandy, od 1833 roku znajdują się pod kontrolą Zjednoczonego Królestwa. Jedynym okresem, w którym Brytyjczycy nie sprawowali kontroli nad wyspami była dwumiesięczna okupacja argentyńska w roku 1982, która stała się przyczyną wojny między obu państwami. Pomimo iż Argentyńczycy ponieśli w tym konflikcie klęskę, w ciągu ponad trzydziestu lat konsekwentnie zgłaszają pretensje dotyczące przynależności Malwinów (hiszpańska nazwa wysp), uznając brytyjską suwerenność za przeżytek ery kolonialnej. Niedawna decyzja CLCS spotkała się z zadowoleniem władz argentyńskich – prezydent Mauricio Macri stwierdził, że potwierdziła ona istnienie sporu terytorialnego z Wielką Brytanią, podczas gdy szefowa argentyńskiej dyplomacji Susana Malcorra określiła ją jako „uznanie suwerennych praw Argentyny do Falklandów”. Pomijając problem wiarygodności owej tezy, należy podkreślił, że owo rozstrzygnięcie będzie niewątpliwie stanowić przyczynek ponownego wzmożenia wysiłków politycznych władz w Buenos Aires, zorientowanych na przejęcie kontroli nad spornym archipelagiem.
Dlaczego Falklandy są cenne?
Warto zastanowić się nad przyczynami, dla których Argentyna z tak dużą determinacją dąży do przejęcia kontroli nad wyspami. Po pierwsze, w 1998 roku odkryto, że wokół Falklandów znajdują się bogate złoża ropy naftowej, których wielkość szacuje się na ok. 8,3 mld baryłek (choć niektóre szacunki mówią nawet o ilości siedmiokrotnie większej). Eksploatacja ropy naftowej przez firmy brytyjskie, która rozpoczęła się w 2010 roku, już kilkukrotnie była przyczyną wzrostu napięcia na linii Londyn – Buenos Aires. Politycy argentyńscy zwykli podkreślać, że Brytyjczycy nie tylko zatruwają wody wokół archipelagu, ale przede wszystkim kradną należące do Argentyny zasoby naturalne. Po drugie, wody wokół wysp należą do jednych z najobfitszych łowisk świata. Po trzecie, posiadanie archipelagu znacznie ułatwia formułowanie roszczeń wobec dużego pasa Antarktydy, która wciąż nie jest do końca podzielona. Wreszcie, przejęcie zwierzchności nad Malwinami stało się swoistym „mitem założycielskim” polityki argentyńskiej w ostatnich trzech dekadach, który pozostaje nadrzędnym celem wysiłków dyplomatycznych podejmowanych przez władze w Buenos Aires.
Z punktu widzenia Wielkiej Brytanii – nie licząc wskazanych korzyści ekonomicznych – zwierzchność nad Falklandami ma niezwykle silne znaczenie, zwłaszcza w warstwie symbolicznej. Warto podkreślić, że niedługo przed 1982 rokiem, Wielka Brytania poważnie rozważała możliwość przyznania Falklandom niezależności. Plany te nie zostały jednak zrealizowane, także ze względu na inwazję wojsk argentyńskich. Miażdżące zwycięstwo, jakie – pomimo poważnych strat własnych – odniosły brytyjskie siły zbrojne, spowodowało, że zwierzchność nad niewielkimi wyspami leżącymi na drugim końcu świata stała się nie tylko jednym z priorytetów polityki, ale także jednym z elementów kształtujących tożsamość narodową współczesnych Brytyjczyków. Szczególną wagę przywiązuje się do pamięci o 258 brytyjskich żołnierzach, którzy zginęli w walce z siłami autorytarnego najeźdźcy. Symbolem tzw. „brudnej wojny” stało się kontrowersyjne zatopienie krążownika General Belgrano przez brytyjski okręt podwodny HMS Conqueror (które spowodowało śmierć 321 argentyńskich marynarzy) oraz przeprowadzony w odwecie atak lotniczy na niszczyciel rakietowy HMS Sheffield, w wyniku którego zginęło 20 Brytyjczyków. Pomimo wszelkich poniesionych kosztów i ofiar, uśpione i stopniowo tracące swoje wpływy mocarstwo dowiodło wówczas, że wciąż dysponuje potęgą militarną, a także przejawia wolę polityczną umożliwiającą skuteczną obronę własnego terytorium – nawet jeśli jest ono oddalone o tysiące kilometrów. W ten sposób Falklandy stały się symbolem przypominającym Wielkiej Brytanii o dawnej wielkości, na którego utratę żaden z kolejnych premierów nie może sobie pozwolić.
Naciski na Zjednoczone Królestwo
Brytyjskie elity polityczne od wielu lat przyjmują jednoznaczne i niezmienne stanowisko w odniesieniu do zwierzchności nad Falklandami, podkreślając, że problem ten nie może być przedmiotem żadnych negocjacji. W doskonały sposób ową postawę ilustruje wypowiedź Davida Camerona z 2011 roku, który przemawiając w Izbie Gmin stwierdził: „Dopóki Falklandy chcą pozostać suwerennym terytorium brytyjskim, powinny pozostać suwerennym terytorium brytyjskim. Kropka. Koniec historii”. Argumentem, który z tego punktu widzenia w istotny sposób wzmacnia pozycję Zjednoczonego Królestwa są rezultaty referendum (nie uznawanego przez Buenos Aires) w sprawie utrzymania lub odrzucenia przez archipelag statusu terytorium zamorskiego Wielkiej Brytanii, które zostało przeprowadzone w marcu 2013 roku. Spośród ponad 1500 głosujących, jedynie trzy osoby opowiedziały się wówczas za odłączeniem wysp od Zjednoczonego Królestwa.
Wydaje się, że niezależnie od jednoznacznego rezultatu referendum, a także faktycznego braku racjonalnych argumentów strony argentyńskiej, Wielka Brytania znajduje się pod coraz silniejszą presją, by zgodzić się na rozmowy dotyczące przyszłości spornego terytorium. Wynika to z faktu, że w ostatnich kilku latach Argentynie udało się – dzięki swoim wzmożonym wysiłkom – choć w pewnym stopniu „umiędzynarodowił” problem przynależności Falklandów.
Doskonałym przykładem jest dążenie Argentyny do uzyskania wsparcia dla swoich żądań wśród państw Ameryki Południowej. W czerwcu 2011 roku, w San Salvador Zgromadzenie Ogólne Organizacji Państw Amerykańskich na wniosek Argentyny przyjęło jednogłośnie (a więc przy poparciu USA) deklarację wzywającą do rozpoczęcia negocjacji mających na celu pokojowe rozwiązanie sporu. W grudniu 2011 roku na spotkaniu w Caracas wszystkie 33 państwa utworzonej wówczas Wspólnoty Państw Ameryki Łacińskiej i Falklandów (CELAC) ponownie poparły argentyńskie pretensje do Falklandów. Innym przejawem takiej regionalnej solidarności z Argentyną jest deklaracja podjęta przez państwa Mercosur z grudnia 2011 r. wprowadzająca zakaz zawijania do rodzimych portów statków pod banderą Falkandów. Warto również wspomnieć o dość owocnych próbach wciągnięcia w konflikt o Falklandy papieża Franciszka, jakie swego czasu podjęła poprzednia prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner.
Z punktu widzenia Wielkiej Brytanii, znacznie większym problemem jest jednak bardzo niejednoznaczna postawa, jaką w odniesieniu do sporu o Falklandy przyjmują od dawna Stany Zjednoczone. W 2010 roku najpoważniejsza kandydatka do urzędu prezydenta USA (i ówczesna sekretarz stanu) Hillary Clinton zaoferowała, że Stany Zjednoczone mogą stać się mediatorem w sporze o Falklandy. Co więcej, po ogłoszeniu rezultatów wspomnianego wcześniej referendum, Waszyngton przyjął bardzo powściągliwe i neutralne stanowisko odmawiając udzielenia jakiegokolwiek poparcia Zjednoczonemu Królestwu i deklarując, że administracja amerykańska wspiera dążenia do pokojowego rozwiązania sporu. Podkreślanie przez przedstawicieli obu administracji Baracka Obamy konieczności pokojowego rozwiązania sporu, którego występowania nie uznają Brytyjczycy powoduje, że w percepcji tych ostatnich ich najbliższy sojusznik wzmacnia pozycję Argentyny.
Perspektywy
Podczas spotkania, jakie w styczniu 2016 roku odbyli David Cameron i nowo wybrany prezydent Argentyny Mauricio Macri, brytyjski premier po raz kolejny podkreślił, że Falklandy pozostaną brytyjskie i dopóki ich mieszkańcy tego nie zażądają, nie ma miejsca na żadne nowe porozumienia w tej sprawie. Pomimo iż wspomniane powyżej stanowisko CLCS zostało oficjalnie odrzucone przez Zjednoczone Królestwo, nie ulega wątpliwości, że w ostatnich miesiącach wśród brytyjskich elit politycznych zauważalny jest swoisty niepokój narastający wokół zagadnienia przynależności archipelagu. Nierzadkie są ostatnio stanowcze deklaracje przedstawicieli rządu JKM dotyczące obecności sił morskich na obszarze południowego Atlantyku oraz pełnej gotowości do ewentualnej obrony Falklandów. Najważniejszym zagadnieniem związanym z przyszłym rozwojem sporu jest zdolność Wielkiej Brytanii do przeciwstawienia się wspomnianej narastającej presji społeczności międzynarodowej. Zwłaszcza po niedawnym „tangu Obamy” niewiele wskazuje, by Stany Zjednoczone mogły w sposób wyraźny poprzeć swojego zawsze lojalnego sojusznika, czym mogłyby istotnie ochłodzić temperaturę brytyjsko-argentyńskiego konfliktu. Nie ulega również wątpliwości, że bardzo zręcznie rozgrywająca spór Argentyna wielokrotnie wykorzysta korzystną dla siebie decyzje CLCS podkreślając, iż opinia międzynarodowego organu prawnego przyznaje legitymację do przejęcia kontroli nad upragnionymi wyspami. Dlatego też uważam, że możliwe są jedynie dwa scenariusze przyszłego rozwoju sporu. Jeżeli Wielka Brytania będzie prezentować tak stanowczą postawę jak dotychczas, konflikt najprawdopodobniej będzie nadal się zaostrzać, czego przejawami będą coraz częstsze spory dyplomatyczne. Jeżeli natomiast Zjednoczone Królestwo ugnie się pod międzynarodową presją, w dłuższej perspektywie czasowej może być mu coraz trudniej dowodzić swoich niepodważalnych przecież praw do kontroli nad Falklandami.
Przeczytaj też:
M. Kaniewska, Wiele hałasu o Skałę, czyli gdzie dwóch się bije tam wszyscy tracą
P. Wojciechowska, Kuryle Południowe czy Terytoria Północne. Niekończąca się opowieść.
M. Nowak, Wybory w Argentynie – oznaka zmian w Ameryce Łacińskiej?
Grzegorz Gogowski – Doktorant na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Absolwent kierunku europeistyka (2011) oraz Podyplomowych Studiów Bezpieczeństwa Wewnętrznego (2012) na Uniwersytecie Warszawskim. Zainteresowania badawcze: polityka zagraniczna i bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii, stosunki brytyjsko-amerykańskie, bezpieczeństwo międzynarodowe, polityka jądrowa.