PAULINA WOJCIECHOWSKA, Program Azjatycki
31 października urodził się 7-miliardowy mieszkaniec Ziemi. Chińska „polityka jednego dziecka” skutecznie ogranicza wzrost populacji w Państwie Środka, dlatego demografowie przywidują że ok. 2020 to Indie, z przyrostem naturalnym 1,3%, będą najludniejszym państwem świata. Państwo, które szczyci się mianem „największej demokracji świata” ma ambicje aby stać się światowym supermocarstwem. Już wkrótce co piąty mieszkaniec świata będzie Indusem. Czy będzie to niedożywiony i zniszczony przez choroby mieszkaniec przedmieść wielomilionowej aglomeracji – czy świetnie radzący sobie w świecie najnowocześniejszych technologii pracownik nowej Doliny Krzemowej?
W drodze do mocarstwowości Indie redefiniują politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, próbują także zaimponować światu swoją nowoczesnością i bogactwem. Okazją do tegoż stały się zeszłoroczne mistrzostwa świata w piłce nożnej, Commonwealth Games. Nowi miliarderzy, nazywani bolioligarchami, wzbogaceni dzięki szybkiemu rozwojowi kraju, ostentacyjnie imponują bogactwem w stylu dawnych macharadżów. Stać ich choćby na zorganizowanie wesela dla córki za miliony dolarów lub budowę ekskluzywnych kilunastopiętowych wieżowców mieszkalnych dla rodzin.
Ekonomiczne prognozy przewidują, że około roku 2030 Indie staną się trzecią gospodarką świata, po USA i Chinach. PKB Indii wzrasta w tempie ok. 6-10% rocznie, ale wzrost bogactwa dotyczy głównie mieszkańców miast. Wskaźnik Giniego (wskaźnik nierówności społecznej) wynosi 36.8, co daje Indiom całkiem dobre, 80. miejsce na świecie. Jednak w przeliczeniu na osobę PKB wynosi zaledwie 3,5 tys. USD, co daje wschodzącej gospodarczej potędze 162. miejsce na świecie (Chiny 125.). Struktura PKB zaczyna przypominać państwo rozwinięte: 19% rolnictwo, przemysł 26%, usługi 52%. Zupełnie inaczej wygląda jednak rozkład siły roboczej: rolnictwo 52%, przemysł 14%, usługi 34%. W Indiach z roku na rok powstają duże, nowoczesne gospodarstwa – jednak większość to niewielkie poletka, dające utrzymanie co najwyżej uprawiającej je rodzinie.
Wschodzące supermocarstwo w rankingu HDI (2010), najpopularniejszym wskaźniku jakości życia, zajmuje 134 miejsce. Wynik punktowy (0,547) i tak znacznie poprawił się w ciągu ostatnich lat, tak jak poprawia się standard życia Indusów. Dziś już dwie trzecie rodzin zamieszkuje cementowane domy, a trzy czwarte gospodarstw domowych ma dostęp do elektryczności. Dla przybysza z Zachodu dworce i ulice pełne żebraków, głodnych i chorych, są zwykle najsilniejszym szokiem kulturowym, zaraz po próbie przejścia przez ulicę. Około 25% ludności żyje poniżej granicy ubóstwa, kilkaset milionów ludzi jest niedożywionych. Choć wraz ze wzrostem bogactwa poprawiają się i te statystki (dane sprzed kilku lat mówią o 40%), polepszają się one wciąż znacznie wolniej niż zyski bolioligarchów. W statystykach ubóstwo jest silnie skorelowane z płcią, umiejętnością czytania i pisania, posiadaniem ziemi i oczywiście z formalnie zniesioną pół wieku temu przynależnością kastową. Wielomilionowa społeczność wykluczonych to tykająca bomba zegarowa.
Znaczące zmiany widać także w dziedzinie edukacji. Ponad dwieście uniwersytetów oraz setki innych szkół wyższych opuszcza co roku ok. 2,5 miliona absolwentów. Mnożą się inwestycje w badania i nowe technologie, a zagłębie informatyczne w Bangalore przyćmiło Dolinę Krzemową. Dokładnie w tym samym czasie 39% dorosłych mieszkańców Indii nie potrafi pisać i czytać. Zgodnie z przyjętym w 2009 roku prawodawstwem wszystkie dzieci w wieku 6-14 lat mają prawo do darmowej edukacji, a praca dzieci jest zakazana, by nie były odciągane od nauki. Niestety sytuacja ekonomiczna a także niektóre bariery społeczne sprawiają, że ok. 8 milionów dzieci nie uczęszcza do szkół podstawowych. Edukacja na poziomie średnim dotyczy jedynie 30-50% uczniów. Za technologiczne sukcesy Indusów odpowiadają przede wszystkim prywatne szkoły, niedostępne dla większości społeczeństwa.
Wyjeżdżając do Indii musimy zapewnić sobie zestaw szczepionek – żółtaczki A i B, polio, tyfus i oczywiście nie można zapomnieć o lekach przeciwmalarycznych. Stan ochrony zdrowia we wschodzącym supermocarstwie wciąż jest daleki państwom rozwiniętym. Wydatki na służbę zdrowia wynoszą 2,4% PKB, co daje Indiom 184. miejsce na świecie, zagęszczenie łóżek szpitalnych wynosi 0,9 na tysiąc mieszkańców (153. miejsce); w Chinach odpowiednio 4,6% (148. m.) i 4,6% (48.). W 2010 roku. śmiertelność matek – 450 na 100 tys. – osiągnęła najgorszy wskaźnik w Południowej Azji. Przewiduje się, że statystyczny Indus pożyje 64,4 lat – nie doczekawszy wieku, w którym w Europie zwykliśmy przechodzić na emerytury.
Indie to szybko rozwijająca się czwarta gospodarka świata, a bogacąca się klasa średnia liczy już ponad 250 milionów osób. Choć silną stroną kraju nad Gangesem jest rozwijający się sektor usług – centra informatyczne, centra obsługi telefonicznej, obróbka danych i im podobne – połowa ludności wciąż żyje z rolnictwa. Choć bogini Laszkmi, opiekunka bogactwa i dostatku zyskuje w ostatnich latach na popularności, dla mieszkańca Zachodu indyjskie ubóstwo jest porażające, a zakon Misjonarek Miłości założony przez Matkę Teresę przez wiele lat będzie miał jeszcze mnóstwo pracy. Nowoczesne, zinformatyzowane i bogacące się Indie muszą znaleźć skuteczne metody na radzenie sobie z problemami ubóstwa, głodu i chorób. Dziś znaczna część ludności, które teoretycznie mogłaby się przyczynić do wzrostu PKB pozostaje poza marginesem nowoczesnego świata. Kapitał ludzki, najcenniejszy w czasach „społeczeństwa opartego na wiedzy” pozostaje w znacznej części marnotrawiony. Bez przemyślanego, długofalowego programu społecznych reform, Indie może i będą światowym supermocarstwem – ale na glinianych nogach.
Wydaje się że sytuacja jest znacznie gorsza niż w Europie, a mimo tego nie słychać o indyjskich marszach oburzonych. Czyżby to był przywilej społeczeństw bogatych? A może zadatki na “indyjską wiosnę ludów”?
Paulino, zaiste ciekawy, otwierający oczy artykuł!
W nawiązaniu do komentarza Basi – może napisałabyś dodatkową notkę o sytuacji politycznej w Indiach, jeśli zaczynasz od tego, że to “największa demokracja świata”?
I jeszcze pytanie: czy nazywanie mieszkańca Indii Hindusem jest niepoprawnie (Ty stosujesz nazwę Indus)?
Jedną z przyczyn “oburzenia” jest przywiązanie do socjalnego dobrobytu – ten problem w Indiach nie występuje, Choć w zeszłym roku faktycznie były tam marsze protestacyjne – ale w związku z podwyżkami cen żywności. Poszperam coś na ten temat i dopiszę w wolnej chwili.
Odnośnie słowa “Indus” – dr. Zajączkowski promował używanie “Indus” zamiast “Hindus” bo to się kojarzy z religią hinduistyczną. A to nie jest prawda w odniesieniu do wieloreligijnych Indii. Chociaż rozróżnia się też “Hindus” i “Hinduista”, więc pewnie słownikowo “Hindus” jest jak najbardziej poprawnie.
Dwie uwagi. Czy aby zorganizowane w Indiach Commonwealth Games nie okazały się klapą? Media donosiły o fatalnym stanie przygotowania obiektów sportowych i mieszkalnych, zwłaszcza pod względem higieny.
Po drugie, wiele wskazuje na to, że Indie niebawem stracą pozycję “światowego mocarstwa call center”. Stanie się to dzięki rosnącym kosztom pracy (w porównaniu chociażby do Filipin) oraz rosnącej irytacji klientów zachodnich firm słyszących w słuchawce charakterystyczny indyjski akcent (jakkolwiek rasistowsko może to wyglądać).
uwazasz ,ze akcent filipinski jest wyrazniejszy?
haha powodzenia
[…] P. Wojciechowska, Indie dwóch prędkości – niewykorzystany kapitał ludzki w największej demokracji świata. […]
[…] P. Wojciechowska, Indie dwóch prędkości – niewykorzystany kapitał ludzki w największej demokracji świata […]
[…] P. Wojciechowska, Indie dwóch prędkości – niewykorzystany kapitał ludzki w największej demokracji świata […]