MATEUSZ KUBIAK
8 października 2016 r. w Gruzji odbyła się pierwsza tura wyborów parlamentarnych. Specyfika ordynacji wyborczej (73 ze 150 posłów wybieranych jest w okręgach jednomandatowych z progiem 50%) sprawia, że ostateczny skład gruzińskiej legislatywy poznamy dopiero pod koniec miesiąca, ale pewne wnioski można wysnuć już teraz. Co już wiemy? Rządzące od 2012 r. Gruzińskie Marzenie-Demokratyczna Gruzja jest już pewne 67 z 150 miejsc w parlamencie [1], najprawdopodobniej zdobędzie samodzielną większość, a być może zyska nawet możliwość samodzielnej zmiany konstytucji (wymagana większość kwalifikowana 3/4 ustawowej liczby posłów). Opozycja będzie przy tym reprezentowana jedynie przez 2 siły polityczne: związany z Micheilem Saakaszwilim Zjednoczony Ruch Narodowy (27 posłów po 1 turze) oraz eurosceptyczny i antyzachodni blok wyborczy Sojusz Patriotów Gruzji-Zjednoczona Opozycja (6 posłów). W parlamencie nie znajdą się natomiast Wolni Demokraci byłego ministra obrony Irakliego Alasani (sam lider ogłosił już, że tymczasowo zawiesza działalność polityczną) oraz Partia Republikańska dotychczasowego przewodniczącego parlamentu Dawida Usupaszwilego.
Oskarżenia zamiast debaty
W odczuciu analityków, organizacji monitorujących gruzińskie media[2] oraz samych obywateli[3] kampania wyborcza prowadzona w ostatnich miesiącach poprzez główne formacje polityczne cechowała się niskim poziomem merytorycznym. Konstruktywną debatę nt. poszczególnych rozwiązań programowych w dużej mierze zastępowały spory i kłótnie między dwoma największymi siłami politycznymi – opozycyjnym Zjednoczonym Ruchem Narodowym (ZRN) związanym z byłym prezydentem Micheilem Saakaszwilim oraz rządzącą partią Gruzińskie Marzenie-Demokratyczna Gruzja (GM-DG) kierowaną z tylnego siedzenia przez miliardera Bidzine Iwaniszwilego.
Charakterystyczną cechą kampanii wyborczej stała się nie tylko ostra retoryka (np. oskarżenia pod adresem ZRN o opłacanie osób rozprowadzających fałszywe informacje; określenia Bidziny Iwaniszwilego jako „rosyjskiego oligarchy” i „chłopca na posyłki Władimira Putina”), ale także przemoc i prowokacje. W ostatnich tygodniach w Gruzji opublikowano nagrania, na których Micheil Saakaszwili miał wyrażać gotowość do wywołania rewolucji w kraju w przypadku publikacji niepomyślnych dla niego wyników wyborów. Co więcej, doszło również do strzelaniny na wiecu wyborczym, pobicia aktywistów GM-DG oraz wybuchu bomby w aucie czołowego polityka ZRN. Niejasnym pozostaje, kto i z jakich pobudek stał za przytoczonymi incydentami. Nie należy wykluczać, iż stanowiły one element szerzej rozumianej strategii władz w Moskwie, które mogą starać się zagospodarować obecne podziały wewnątrz gruzińskiego społeczeństwa i próbować możliwie maksymalnie zdestabilizować kraj. Pewnym jest przy tym natomiast, że zaistniałe incydenty stały się wygodnym tematem w kampanii wyborczej, co dodatkowo pomogło zepchnąć na drugi plan debatę nad programami poszczególnych ugrupowań.
Iwaniszwili triumfuje
Wyniki pierwszej tury głosowania nie pozostawiają szczególnych wątpliwości – partia Bidziny Iwaniszwilego będzie posiadała bezwzględną większość w nadchodzącej kadencji. Na chwilę obecną GM-DG jest pewne 67 mandatów w 150-osobowym parlamencie, a kolejnych 49 może zdobyć jeszcze w drugiej turze wyborów. Tym samym Gruzińskie Marzenie pozostaje w grze nawet o większość konstytucyjną w przyszłym parlamencie (113/150 mandatów) i wydaje się, że nie są to szanse jedynie matematyczne. Rywalizować z kandydatami GM-DG będą politycy ZRN, którzy w przeważającej liczbie przypadków nie będą uznawani za faworytów w nadchodzącym głosowaniu.
Co istotne, wydaje się, że wynik GM-DG stanowi nie tyle wyraz szczególnej aprobaty społeczeństwa dla dotychczasowej władzy, co raczej efekt wyboru przez głosujących tzw. „mniejszego zła”. W czerwcu br. amerykański ośrodek National Democratic Institute opublikował wyniki badania gruzińskiej opinii publicznej, w których to jedynie 25% respondentów stwierdziło, że Gruzja zmierza w dobrym kierunku. Co więcej, również w tym samym sondażu, aż 57% badanych osób zadeklarowało, że nie wie, na kogo zagłosuje w nadchodzących wyborach. Odsetek ten malał w kolejnych miesiącach, jednak dalej pozostawał wysoki. Zgodnie z opublikowanymi w gruzińskich mediach sondażami, nawet na tydzień przed wyborami aż 40% respondentów deklarowało, że nie dokonało jeszcze wyboru swoich kandydatów.
Przygniatające zwycięstwo Gruzińskiego Marzenia stanowi więc w dużej mierze wypadkową wielu czynników: negatywnego elektoratu Micheila Saakaszwilego (pozostającego „twarzą” opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego), słabości pozostałych partii politycznych oraz żelaznego elektoratu GM-DG złożonego z ludzi, dla których obecna władza to gwarant utrzymania statusu quo i dotychczasowych źródeł dochodu. Nie bez znaczenia pozostaje wreszcie specyfika mieszanego systemu wyborczego w Gruzji oraz fakt, iż rozczarowanie społeczeństwa elitami politycznym przełożyło się na wyraźny spadek frekwencji wyborczej (50,12% w porównaniu do 59,75% w 2012r.). W efekcie Gruzińskie Marzenie powalczy w drugiej turze wyborów o nawet 3/4 miejsc w parlamencie, choć de facto uzyskała poparcie jedynie 1/4 osób uprawnionych do głosowania.
„Patrioci” jednak w parlamencie
Wynik GM-DG nie stanowił dla analityków szczególnego zaskoczenia, natomiast prawdziwych emocji przysporzyła obserwatorom sytuacja wokół rezultatu trzeciej siły w nadchodzącym parlamencie – koalicji Sojusz Patriotów Gruzji-Zjednoczona Opozycja (SPG-ZO). Zgodnie z danymi gruzińskiej komisji wyborczej, SPG-ZO w ramach ordynacji proporcjonalnej osiągnęło ostatecznie wynik 5,006% i tym samym przekroczyło próg wyborczy o ledwie 113 głosów. Sama sytuacja zmieniała się w przeciągu doby jak w kalejdoskopie i w zasadzie do ostatniej chwili nie było wiadomym czy „Patrioci” znajdą się w parlamencie – po podliczeniu 99,41% protokołów rezultat SPG-ZO wynosił 4,99%.
SPG-ZO to blok wyborczy składający się z 5 partii skupionych wokół Sojuszu Patriotów Gruzji – formacji politycznej kierowanej przez Dawida Tarchana-Mourawiego oraz Irmę Inaszwili. Koalicję tę ocenia się jako populistyczną i nacjonalistyczną – program wyborczy został skonstruowany wokół obietnic darmowych mieszkań dla najbiedniejszych (4000 lokali rocznie) i obniżenia wieku emerytalnego. Silnie akcentuje się też w nim wartości „prawdziwego patriotyzmu” i „gruzińskiego ducha”. W obszarze polityki zagranicznej Sojusz Patriotów Gruzji prezentuje poglądy antytureckie, eurosceptyczne i antyzachodnie. W toku kampanii wyborczej, politycy SPG-ZO m. in. przekonywali, że Europa uczyni z Gruzji „kraj gejów i lesbijek”, a Turcja okupuje od 98 lat 1/3 gruzińskiego terytorium i jest „wrogiem cywilizowanego świata”. W ostatnim czasie Sojusz Patriotów Gruzji nawoływał też do wstrzymania ratyfikacji umowy DCFTA o wolnym handlu z UE oraz przekonywał, że gruzińskie aspiracje do członkostwa w NATO nie mają pokrycia w rzeczywistości.
Choć retoryka SPG-ZO nie odbiega specjalnie od poglądów prezentowanych przez partie niekryjące swoich związków z Kremlem (chociażby Ruch Demokratyczny Nino Burdżanadze), „Patrioci” wyraźnie dystansują się od bezpośrednich związków z Rosją. Mimo to program wyborczy SPG-ZO został skonstruowany w taki sposób, że akcentuje on możliwość osiągnięcia licznych korzyści w przypadku porozumienia z władzami w Moskwie („Rosja jest zainteresowana tranzytem ropy i gazu oraz rozwojem (…) naszych portów. Jednocześnie my jesteśmy zainteresowani powrotem uchodźców oraz przyłączeniem Suchumi i Cchinwali z powrotem do naszej ojczyzny”). Co więcej, na listach wyborczych Sojuszu Patriotów nietrudno także znaleźć postaci wyraźnie powiązane z Kremlem. Przykładowo w nadchodzącym parlamencie z ramienia SPG-ZO znajdzie się Emzar Kwicjani (w latach 1992-2006 watażka kontrolujący Wąwóz Kodori w Abchazji), który przez lata ukrywał się w Rosji przed gruzińskim wymiarem sprawiedliwości.
Rozłam w Zjednoczonym Ruchu Narodowym?
Nieoczekiwanie wybory parlamentarne mogą przynieść dla gruzińskiej sceny politycznej jeszcze jeden rezultat – fundamentalne zmiany w samym Zjednoczonym Ruchu Narodowym. Dotychczasowy lider ugrupowania wezwał w poniedziałek 10 października br. do zbojkotowania drugiej tury głosowania, gdyż udział w niej polityków ZRN miałby prowadzić do dodatkowego zwiększenia legitymizacji władzy GM-DG uzyskanej w uwarunkowaniach nadużyć wyborczych. Tym samym Micheil Saakaszwili nawiązał do incydentów, które miały miejsce w dniu I tury głosowania. Wówczas to doszło do zamieszek wokół lokalu wyborczego w miasteczku Marneuli (GM-DG oskarżyło ZRN o próbę kradzieży urny wyborczej) oraz splądrowania kilku komisji wyborczych w obwodzie Zugdidi (tym samym, w którym do ostatniej chwili toczyła się wyrównana walka między kandydatem Gruzińskie Marzenia, a cieszącą się dużą estymą w Gruzji żoną Saakaszwilego – Sandrą Roelofs).
Apel lidera ZRN nie spotkał się z entuzjazmem pozostałych działaczy partii. Jak poinformował przewodniczący ugrupowania Dawid Bakaradze, decyzja ma zostać podjęta na forum zgromadzenia partyjnego w przeciągu kilku dni. Zaznaczył przy tym jednak, że ZRN nie powinien podejmować jakichkolwiek decyzji, które mogłyby pomóc umocnić władzę Gruzińskiego Marzenia. Tym samym Bakaradze opowiedział się de facto przeciwko rozwiązaniom proponowanym przez Saakaszwilego i zdaje się, że zyskał poparcie większości polityków ZRN. Najbliższe tygodnie powinny przynieść odpowiedź na pytanie, czy podział w ZRN okaże się trwały i czy możliwa jest sytuacja, w której Zjednoczony Ruch Narodowy rozpadnie się na mniejsze partie polityczne.
* * *
Choć wszystko wskazuje na to, że Gruzińskie Marzenie bez większych problemów zagwarantuje sobie samodzielną większość w nadchodzącej kadencji parlamentu, to II tura głosowania z pewnością dostarczy analitykom i komentatorom wielu emocji. Po pierwsze otwartą kwestią pozostaje to, czy wybory zostaną dokończone w sposób spokojny, czy też może będą obfitować w incydenty i prowokacje tak, jak miało to miejsce podczas minionej kampanii i samego głosowania. Po drugie, w najbliższych tygodniach okaże się, czy GM-DG zagwarantuje sobie w nowym parlamencie także większość konstytucyjną. W takim przypadku można spodziewać się, że w Gruzji zaistnieje realne ryzyko silniejszej niż do tej pory marginalizacji opozycji politycznej. Znamiennym jest, że GM-DG zapowiedziało już, że zmieni konstytucję tak, by prezydent kraju (ten zaś pozostaje obecnie w ostrym sporze z Bidziną Iwaniszwilim) był wybierany nie w wyborach bezpośrednich, ale poprzez posłów parlamentu.
- [1] Gruzińskie Marzenie-Demokratyczna Gruzja zdobyło 44 mandaty w ramach ordynacji proporcjonalnej oraz zwyciężyło już w I turze głosowania w 23 okręgach wyborczych. Por. http://civil.ge/eng/article.php?id=29527
- [2] raporty przygotowane w ramach projektu „Study and Research on Election Media Coverage for 2016 Parliamentary Elections in Georgia” sfinansowanego przez Unię Europejską oraz Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju: http://www.mediamonitor.ge/en/reports/
- [3] Obserwacje własne
Photo: Mikheil Saakashvili and Bidzina Ivanishvili in 2012,
Voice of America, Georgian service, Public domain
Mateusz Kubiak – absolwent studiów licencjackich na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz w Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego, laureat programu Wakacyjnych Staży Studenckich w BBN, obecnie student studiów magisterskich w Studium Europy Wschodniej UW. Współpracownik portalu Kaukaz.net oraz Centrum Inicjatyw Międzynarodowych.
Przeczytaj też:
P. Wojciechowska, Europejskie marzenie Gruzinów
J. Wrobel, Gruzińska ruletka: polityczne zawirowania na pięć miesięcy przed wyborami
P. Wojciechowska, Między Gruzją a Armenią. Subiektywnie o Zakaukaziu
C. Szczepaniuk, OSCE Election Observation Mission in Georgia – report from an International Observer
R. Ruiz, EUMM GEORGIA: A Mission in the Caucasus Geopolitical Crossroads