Dyplomacja Polska Społeczeństwo

Recepta na pamięć

JOANNA TOŁCZYK

Od ponad połowy kwietnia komentowane są słowa dyrektora FBI Jamesa Comeya, które wypowiedział podczas przemówienia w Muzeum Holokaustu, a z okazji Dnia Pamięci o Holokauście przedrukował je dziennik “Washington Post”. Wymienił on Polaków w gronie odpowiedzialnych za zbrodnie Holokaustu, co spotkało się z natychmiastową rekcją ze strony polskich służb dyplomatycznych i administracji państwowej.

Oczekiwane były przeprosiny ze strony dyrektora FBI i zajęcie oficjalnego stanowiska przez władze amerykańskie w tej sprawie. Jedyny komentarz ze strony dyrektora Comeya, który został wystosowany,  brzmiał: Żałuję, że powiązałem Polskę z Niemcami. Państwo polskie nie ponosi odpowiedzialności za okrucieństwa, których dopuszczali się naziści. Został on przekazany w liście do Ryszarda Schnepfa,  ambasadora RP w Waszyngtonie.

Nie był to niestety jedyny przypadek w ostatnim miesiącu. Ostatnio, jak poinformował Minister Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna, Polska zażądała wycofania gry edukacyjnej firmy Mattel, zawierającej sformułowanie “nazistowska Polska”. Planowana jest również akcja protestacyjna w internecie. W tej sprawie zareagował również wcześniej ambasador RP w Waszyngtonie.

Doceniam sprawność i wrażliwość polskich władz, ale to nie rozwiązuje niestety problemu. Nie pociesza również fakt, że prezydent USA Brack Obama popełnił jeszcze większy błąd przekazując w maju 2012 r. na ręce profesora Adama Daniela Rotfelda pośmiertny Medal Wolności – najwyższe odznaczenie cywilne USA – dla Jana Karskiego.  Mówiąc o historii bohaterskiego kuriera AK, użył sformułowania “polskie obozy śmierci”.

Podkreślanie, że istotne jest, że w ogóle poruszana jest tematyka Holokaustu raczej nie wyczerpuje zagadnienia. Warto w tym kontekście zastanowić się, co zrobić by takie słowa nie padały, a nie w jaki sposób powinny być prostowane i jakie konsekwencje powinny spotykać ich autorów.

Postawmy na edukację historyczną

Na początku chciałabym podzielić się osobistą refleksją. W październiku 2007 wzięłam udział – już jako studentka – w seminarium „Warszawskie niemiecko-polskie historie”. Jego elementem był spacer śladami warszawskiego getta. Słyszałam wcześniej o Powstaniu w Gettcie Warszawskim, ale moja wiedza ograniczała się do tego, że wiedziałam kiedy wybuchło i że jego przywódcy popełnili w większości samobójstwo. Gdy stanęłam wtedy po raz pierwszy razem z grupą uczestników z Polski i Niemiec na placu obok Pomnika Bohaterów Getta, zawstydziłam się z powodu swojego braku wiedzy i nieznajomości historii miasta, w którym urodziłam się, uczyłam się i pracuję. Miałam tylko nadzieję, że żaden z niemieckich uczestników nie zapyta mnie podczas spaceru o przebieg powstania lub historię polskich żydów.

Co zawiodło?

Nie rozmawiamy w rodzinnym kręgu o historii, a edukacja szkolna nie jest często w stanie nadrobić tego braku z różnych powodów. Często historia jest traktowana jako czynnik spowalniający przemiany i nie wnoszący nic konstruktywnego. Jednak trudno nie dostrzegać, że nasza rzeczywistość obfituje w dramaty i konflikty, które są jej konsekwencją. Nie da się budować przyszłości, jeśli nie wyciągniemy wniosków z minionych wydarzeń. Trzeba do tego głębokiej wrażliwości i pokory, a także poświęcenia czasu na poszerzanie wiedzy. Rodzice nie mogą zrzucać odpowiedzialności za wychowanie i kształtowanie postaw wyłącznie na szkołę – sami też powinni uczestniczyć w procesie kształtowania młodych ludzi.

Kolejnym problemem jest forma, której należy użyć w komunikacji. Przy tak gwałtownym rozwoju technologii wiedza przekazywana w tradycyjnej formie nie jest już atrakcyjna. W tym kontekście cieszy mnie fakt, że muzea i placówki oświatowe coraz lepiej odpowiadają na to wyzwanie, a organizacje pozarządowe aktywnie włączają się do dialogu społecznego.

Wykorzystujmy okazję i mądrze stawiajmy akcenty

Słowa Jamesa Comeya zbiegły się w czasie z obchodami 72. Rocznicy wybuchu Powstania w Gettcie oraz 101 rocznicą urodzin wspominanego już Jana Karskiego (Przypada ona 24.04.). Warto odnotować fakt, że na premierze dokumentu “Jan Karski i władcy ludzkości” Sławomira Grunberga i inauguracji uroczystości związanych z rocznicą urodzin Karskiego obecni byli Marszałek Sejmu RP Radosław Sikorski i Minister Spraw Zagranicznych Grzegorz Schetyna. Jak chyba  wielu Polaków nie mam zbyt dużo wiedzy kim był Jan Karski i jakie wartości przekazywał swoją działalnością. Dzięki udziałowi w uroczystościach rocznicowych miałam okazję w jakimś stopniu uzupełnić te braki. Trzeba wykorzystać moment zainteresowania opinii publicznej tematem Holokaustu by Jan Karski, Irena Sendlerowa czy inni z 6200 Sprawiedliwych wśród Narodów Świata z Polski przestali być anonimowi. Nie znaczy to, że należy milczeć o tragediach, takich jak ta, która wydarzała się w Jedwabnem, szmalcownikach, donosicielach i o przypadkach mordów na Żydach, którzy szukali schronienia. Jednak nie przekreślają one dla mnie faktu, że Polacy byli przede wszystkim ofiarami wojny, a ratowanie Żydów od zagłady było aktem największego bohaterstwa i to za cenę życia swojego i bliskich.

W tym kontekście pojawia się zarzut, że filmy jak „Pokłosie” czy „Ida” przyczyniają się do utrwalania wizerunku Polaków jako współodpowiedzialnych za zagładę.  Można wyrazić tylko ubolewanie, że do tej pory nie powstał np.  film o Janie Karskim czy  rotmistrzu Witoldzie Pileckim (który pozwolił się aresztować by zaświadczyć o działaniu obozu zagłady w Oświęcimiu). Jednak warto wykorzystywać popularność tych obrazów, jako przyczynek do dyskusji, okazję do położenia nacisku na pamięć o ważnych wydarzeniach historycznych.

Zacznijmy od siebie

Powrócę znowu do historii, którą rozpoczęłam swoje rozważania. To poczucie wstydu z powodu braku wiedzy sprawiło, że zaczęłam sama szukać informacji na temat Holokaustu i historii Żydów w Polsce. Przytoczę jeszcze refleksję, którą podzieliła się z uczestnikami konferencji „Międzykulturowość w edukacji historycznej”, Marte Michelet, dziennikarka i badaczka z Norwegii. Po lekturze książki o norweskiej Żydówce deportowanej do obozu koncentracyjnego na terenie Polski, uświadomiła sobie, że przed deportacją mieszkała ona wcześniej w zajmowanym obecnie przez jej rodzinę mieszkaniu. Ta refleksja i odkrycie zachęciły ją do zbadania tematu deportacji norweskich Żydów do obozów koncentracyjnych.

Podsumowując, chciałabym zwrócić uwagę, że powinniśmy być zobowiązani do pielęgnowania pamięci o Holokauście i dawaniu świadectwa o życiu tych, którzy ponieśli w jego wyniku śmierć. To oczywiście nie gwarantuje, że podobne doświadczenie się nie powtórzy, ale myślę, że będziemy lepiej przygotowani by mu zapobiec i wykażemy się większą wrażliwością.


Joanna Tołczyk – Absolwentka nauk politycznych i germanistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Praktykantka i współpracowniczka Fundacji Konrada Adenauera w Polsce. Asystentka w Biurze Stowarzyszenia Bundestag Alumni Polska, które skupia polskich uczestników Programu Internationales Parlaments-Stipendium Niemieckiego Bundestagu. Członek Zarządu Izabelińskiego Stowarzyszenia Partnerstwa Miast i Gmin.