Afryka Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe

Dinkowie i Nuerowie. Katastrowa humanitarna w Sudanie Południowym

PAULINA ANNA WOJCIECHOWSKA

Dziewiątego lipca 2011 roku na politycznej mapie świata pojawia się nowe państwo. W Afryce po raz pierwszy zostają zmienione ustalone przez kolonizatorów sztuczne granice. Sudan Południowy (powierzchnia 619 745 km2, ludność ponad 11 milionów) powstał jako rezultat Kompleksowego Porozumienia Pokojowego (CPA) zawartego w 2005, kończącego wieloletnią wojnę domową w Sudanie oraz referendum niepodległościowego ze stycznia 2011 roku (za niepodległością wypowiedziało się wtedy prawie 99% głosujących).  14 lipca nowe państwo zostało przyjęte do ONZ. 28 – do Unii Afrykańskiej. Sudan Południowy jest jednak państwem afrykańskim, z większością problemów tej części świata, w tym z brakiem kadr i środków finansowych umożliwiających sprawne zarządzanie. Także zamiast budowy demokratycznego państwa, umacniania gospodarki i społeczeństwa obywatelskiego mamy niekończące się konflikty i niekończący się humanitarny kryzys.

W statystykach międzynarodowych Sudan Południowy wypada kiepsko, nawet jeśli porównamy go tylko z państwami afrykańskimi. Przykładowo, PKB per capita wynosi 1400 USD,  śmiertelność niemowląt (68,1/1 tys.), śmiertelność okołoporodowa matek (2064/100 tys.) [1] przewidywana długość życia (42 lata), stopa analfabetyzmu to 75%, wskaźnik ludności żyjącej poniżej granicy ubóstwa wynosi 51%. Od początku swojego istnienia Sudan Południowy jest uzależniony od pomocy zagranicznej – głównie USA i Wielkiej Brytanii. W kraju działają dziesiątki organizacji humanitarnych. Głównym bogactwem Sudanu Południowego jest ropa (wpływy ze sprzedaży to 98% przychodów budżetu), jednak cała infrastruktura jest w rękach (północno-) sudańskich władz. Państwa wciąż nie uregulowały kwestii opłat przesyłowych. W 2012, podczas strać o regiony przygraniczne, doszło nawet do sytuacji, w której Sudan Południowy całkowicie wstrzymał wydobycie.

Walki wewnętrzne w różnych regionach Sudanu Południowego, a także konflikt z Sudanem „właściwym” o przedgraniczny  region Abbey zdarzały się jeszcze przed oficjalną proklamacją niepodległości, w nowym państwie właściwie nigdy nie można było mówić o stanie pokoju.  15 grudnia 2013 od konfliktu w Batalionie Tygrysa rozpoczęły się walki na większą skalę pomiędzy dwoma największymi plemionami Sudanu Południowego – Dinkami (36% ludności) i Nuerami (16%). Obie grupy etniczne przynależą do ludów nilockich i wyznają chrześcijaństwo, a więc różnice pomiędzy nimi są znacznie mniejsze niż pomiędzy Arabami i muzułmanami z Północy, którzy byli po przeciwnej stronie barykady w niedawnym konflikcie. Przywódca rebelii Riek Machar, były wiceprezydent odwołany w lipcu przez prezydenta, jest Nuerem. Głowa państwa, Salva Kiir wywodzi się z Dinków. Oprócz międzyplamiennych walk o władzę – a więc o pewne źródło dochodu dla siebie i rodziny (rozumianej tu bardzo szeroko) wśród przyczyn konfliktu wymienia się także podziały w politycznym skrzydle SPLM, czyli armii wyzwoleńczej jeszcze sprzed niepodległości oraz dążenia do nadmiernej koncentracji władzy przez prezydenta (m.in. oskarżenia opozycji o przygotowywanie zamachu stanu i w rezultacie osadzenie przeciwników politycznych w więzieniach). Już 16 grudnia walki rozprzestrzeniły się poza stolicę kraju, Dżubę. Ośrodkiem oporu „rebeliantów” było Bor, stolica stanu Jongeli.  Do zbrodni popełnianych na tle etnicznym przyczyniły się obie strony – także siły rządowe, które teoretycznie powinny strzec bezpieczeństwa swoich obywateli.

W rozwiązanie konfliktu zaangażowała się m.in.  sąsiednia Uganda oraz rząd w Chartumie. 24 stycznia w Addis Abebie rząd i rebelianci podpisali porozumienie o zawieszeniu broni. Starcia (z ofiarami śmiertelnymi) zdarzają się nadal. 18 lutego 2014 r. w wyniku walk w Malakal (stolicy stanu Górny Nil) zginęło 10 osób; wciąż dochodzi tam do napięć i ruchów wojsk.  9 marca doszło do wymiany ognia w Dżubie (przyczyną było najprawdopodobniej niewypłacenie żołdu), niespokojnie jest w stanach Jonglei, Unity, Górny Nil. Ponowna eskalacja konfliktu na większą skalę, w wyniku pojawienia się nawet pozornie drobnych napięć, wydaje się dość prawdopodobna.

Sudan Południowy wyniszczony przez wieloletnią wojnę jest jednym z najsłabiej rozwiniętych regionów na ziemi – „ze szczątkową administracją, armią składającą się z rywalizujących do niedawna ze sobą frakcji, praktycznie bez infrastruktury transportowej, sanitarnej i energetycznej”. Zrujnowano ogarnięte konfliktem miasta, obrabowano magazyny z żywnością należące do organizacji humanitarnych, których pracownicy opuścili terytorium bezpośrednio ogarnięte konfliktem. Okradziona i zniszczona została także siedziba Polskiej Akcji Huminitarnej w Bor. Żołnierze sił rządowych dopuszczają się także kradzieży pomocy humanitarnej przeznaczonej dla ludności cywilnej– w lutym bieżącego roku media obiegło zdjęcie, na którym siły zbrojne „wyposażone” są w niebieskie plecaczki z logo UNICEF przeznaczone dla uczniów.

W wyniku wojny domowej w Sudanie (1983-2005) zginęło około 1,5 mln ludzi, a 4 mln zostało uchodźcami – większość w granicach państwa, a więc uchodźcami wewnętrznymi (IDPs). Po zakończeniu konfliktu w 2005 roku wielu wracało do swoich rodzinnych stron, często jednak zastając w miejscu swoich domów jedynie zgliszcza. Ci, którzy wrócili niejednokrotnie musieli znów uciekać. W wyniku konfliktu z grudnia i stycznia życie straciło ok. 10 tys osób. Na początku marca 2014 roku OCHA (Office for the Coordination of Humanitarian Affairsszacuje liczbę uchodźców wewnętrznych na ok. 709 tys., a liczbe uchodźców w sąsiednich krajach na 220 tys. (Uganda, Kenia, Etiopia). Podczas prób ucieczki przed konfliktem niejednokrotnie dochodzi do tragedii. Na początku 2014 roku na Nilu Białym utonął prom z ponad 200 uchodźcami na pokładzie. Ci, których nie było stać na opłacenie takiej podróży niejednokrotnie decydowali się na przepłynięcie rzeki wpław, co również kończyło się śmiercią. OCHA szacuje na 5 mln (czyli prawie połowę ludności Sudanu Południowego) liczbę osób potrzebujących pomocy humanitarnej. Warunki w obozach dla uchodźców są bardzo złe – organizacje humanitarne są w stanie dostarczyć żywność i wodę jedynie w minimalnych ilościach, wystarczających do przeżycia. Jedna latryna na 600 osób, brakuje lekarstw i podstawowej opieki medycznej – prawdopodobieństwo wybuchu epidemii jest dość wysokie. Dodatkowo, nawet w obozach dochodzi do częstych bójek pomiędzy Dinkami i Nuerami…

Ci, którzy zostali w domach zmagać się muszą z bardzo ciężkimi warunkami codziennej egzystencji. Rolnictwo jest słabo rozwinięte, większość gospodarstw ma przydomowy charakter. Szacuje się, że ok. 4 mln ludności nie ma dostępu do wystarczającej ilości żywności. Organizacje pozarządowe prowadzą podstawowe szkolenia w zakresie zwiększenia efektywności upraw – jednak z powodu ciągłych starć w wielu regionach kraju nic nie można zdziałać. Brak infrastruktury nie ułatwia organizacjom humanitarnym docierania do głodujących, w ostatnich dniach WFP (Światowy Program Żywnościowy) prowadzi zrzuty żywności w odległych regionach Sudanu Południowego.

Większość społeczeństwa nie posiada dostępu do wody pitnej  – wyprawa do najbliższej studni i wielogodzinne stanie w kolejce zajmuje nieraz większą część dnia. Obowiązkiem tym obarczane są dzieci, częściej dziewczynki – często kosztem uczestnictwa w zajęciach w szkole. Jeszcze przed konfliktem liczba osób wymagających pomocy w sferze tzw. WASH (water, sanitation and hyigene assistance) szacowana była na blisko 5 mln. Dostęp do wody pitnej jest jedną z ważniejszych przyczyn konfliktów pomiędzy społecznościami. Od 2006 w misję wiercenia studni w Sudanie Południowym (stan Jonglei) zaangażowana jest PAH. Jak dotąd wywiercono 106 studni, chroniąc tysiące ludzi przed chorobami, umożliwiając dzieciom pójście do szkół, a wszystkim choć odrobinę lepsze warunki życia.

Trudne warunki życia, a także ograniczony dostęp do opieki lekarskiej sprawiają, że często wybuchają epidemie – dengi, cholery, malarii, gruźlicy (w 2012 roku zarejestrowano ponad 8 tys. zachorowań), zapalenia opon mózgowych. Prawdopodobieństwo śmierci przed osiągnięciem 5 roku życia wynosi 10,4% (!), zaledwie 6% dzieci ma komplet szczepień. Z europejskiej perspektywy trudno to wszystko sobie wyobrazić, a problemy dnia codziennego wydają się nagle mało znaczące.

Misjonarze z dziesiątek obecnych w Sudanie Południowym misji humanitarnych z całego świata modlą się o pokój w tym kraju. 25 lutego do szkół  w większości regionów powróciły dzieci –  co daje nadzieję na jakąś stabilizację.

„Najbardziej ujmującym widokiem jest nadzieja w oczach mieszkańców Sudanu Południowego, która pojawiła się po uzyskaniu niepodległości. Codziennie widzę wielki wysiłek, jaki wkładają oni we własny rozwój pomimo wszystkich przeciwności. Czasami z zadziwieniem przyglądam się entuzjazmowi, z jakim tutejsze dzieci idą do szkoły. W swoich małych plecakach niosą tylko zeszyt i długopis; niewiele, ale to już coś!” – mówi John Paul Mugo, pracownik PAH w Sudanie.

Nadzieja potrzebna jest w kraju, w którym życie kolejnego już pokolenia mija w cieniu konfliktu zbrojnego. Patrząc w przyszłość trudno jednak być optymistą. Jak dotąd niepodległość okazała się wyzwaniem, któremu rządzący nie potrafią, a pewnie i nie chcą sprostać. W opracowaniach na temat sytuacji w kraju trudno szukać jakichkolwiek wzmianek o zainteresowaniu władz poprawą sytuacji humanitarnej – wydaje się, że o ludność troszczą się bardziej misjonarze i pracownicy NGOsów. Ich wysiłki odnośnie do przywrócenie choćby odrobiny normalności szybko niweczone są jednak przez żołnierzy – nieważne, czy sił rządowych, czy opozycyjnych. Sudan Południowy to właściwie państwo upadłe, stan walki “wszystkich przeciwko wszystkimi”. Jak długo jeszcze?


Ps. Możliwość bezpośredniego zaangażowania się w pomoc Sudanowi Południowemu oferuje PAH. Nawet drobna pomoc “to niewiele, ale już coś”.

[1] Śmiertelność niemowląt trzeci kwartyl w zestawieniu z większością państw afrykańskich, śmiertelność okołoporodowa najwyższa na świecie. Oznacza to, że kobieta zachodząc w ciążę ma ok. 2% szanse, że nie przeżyje, niemowlę zaś umrze z prawdopodobieństwem wynoszącym 0,7%. Przy czym pod względem wskaźnika dzietności (5,4) Sudan Południowy zajmuje 11. miejsce na świecie. Za CIA World Factbook.


Paulina Anna Wojciechowska – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2010) oraz Kolegium Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych (2009 – dyplom socjologa). Skończyła również podyplomowe studium bankowości i uzyskała Europejski Certyfikat Bankowca. Obecnie pracuje w sektorze bankowym. Interesuje się państwami azjatyckimi (w szczególności: Indie, Nepal i Birma), pomocą humanitarną (w szczególności uchodźcy), sprawami społecznymi i komunikacją międzykulturową.


Przeczytaj też:

B. Belica, Afrykański wyrzut sumienia świata zachodniego

W. Gil, Centralna Afryka jako test dla wspólnoty międzynarodowej

P. Wojciechowska, Wyzwania humanitarne: uchodźcy wewnętrzni

B. Marcinkowska,Referendum w Sudanie