Europa Europa Zachodnia

Pierwszy skandal niemieckiej koalicji

ALEKSANDRA RADZIWOŃ

Negocjacje dotyczące stworzenia nowego niemieckiego rządu były jednymi z najdłuższych w historii. Socjaldemokraci do ostatniej chwili trzymali otwartą furtkę w rozmowach z Die Linke i Zielonymi. Ostatecznie zwyciężył jednak pragmatyzm i możliwość stworzenia koalicji z CDU/CSU, która przy 80% większości w parlamencie jest w stanie przeforsować każdą ustawę. Tym niemniej to właśnie SPD stało się bohaterem pierwszego w tej kadencji skandalu.

Jeszcze w czasie negocjacji w wewnętrznych kręgach partyjnych pojawiła się informacja, iż jeden z „dobrze zapowiadających się” parlamentarzystów SPD, Sebastian Edathy, może być podejrzewany o posiadanie dziecięcej pornografii. W kilka tygodni później niemieckie media informowały, iż nazwisko posła znalazło się na liście przygotowanej przez kanadyjską policję w ramach międzynarodowej akcji walki z pornografią dziecięcą.

Sprawa odbiła się szerokim echem na niemieckiej scenie politycznej. Wyszło bowiem na jaw, że o podejrzeniach wiedział szef SPD, Sigmar Gabriel, którego poinformował Hans-Peter Friedrich (CSU), wówczas minister spraw wewnętrznych, w nowym rządzie piastujący tekę ministra rolnictwa. Gabriel przekazał tę informację ówczesnemu szefowi frakcji, Frankowi-Walterowi Steinmeierowi oraz Thomasowi Oppermannowi (parlamentarischer Geschäftsführer, dbający o dyscyplinę partyjną). Nota bene, to właśnie ten ostatni, obecnie przewodnicząc frakcji SPD w Bundestagu, poinformował w lutym br. media o rozmowie szefa SPD z byłym ministrem.

Można powiedzieć, że „główny” bohater całego skandalu, Edathy, ucierpiał w stosunku do swojej „winy” najmniej. Naturalnie jego kariera polityczna legła w gruzach. Nadal może się też spodziewać oskarżenia o posiadanie pornograficznych zdjęć nieletnich (obecnie toczy się w tej sprawie śledztwo). Niemieckie prawo jest jednak w tym przypadku nieprecyzyjne, gdyż u posła nie znaleziono zdjęć „jednoznacznie pornograficznych”. Sam Edathy podkreśla, że zamawiał tylko legalne materiały, zaś toczące się śledztwo i przeprowadzone przeszukania oparte są jedynie na statystycznych danych, które wskazują, że większość osób posiadających „legalne materiały” nabywała również zdjęcia i filmy pornograficzne. Edathy oficjalnie zrzekł się mandatu „z powodów zdrowotnych” i obecnie przebywa poza granicami Niemiec.

Znacznie poważniejsze konsekwencje poniósł Friedrich, który zrzekł się funkcji ministra rolnictwa w związku z podejrzeniami o zdradzenie tajemnicy służbowej. Media niemieckie spekulują, że Friedrich zrezygnował z funkcji pod naciskiem kanclerz Merkel. Można by zaryzykować stwierdzenie, że Merkel poświęciła ministra w celu ratowania koalicji. Ironicznym wydaje się fakt, iż ostrzeżenie Gabriela przez Friedricha o podejrzeniach wobec Edathy’ego jesienią ubiegłego roku miało niejako ten sam cel – nie dopuścić do zerwania rozmów między SPD i CDU/CSU.

Jednak najbardziej ucierpiała sama koalicja i stworzony przez nią rząd. Niejasności i pytania, które nadal, blisko miesiąc po dymisji Friedricha, pojawiają się w związku z aferę, poważnie nadszarpnęły zaufanie opinii publicznej do gabinetu CDU/CSU – SPD. Czy Edathy został ostrzeżony o możliwym oskarżeniu, a jeżeli tak, to przez kogo? Czemu Oppermann poinformował o rozmowach Gabriela z Friedrichem i czemu właśnie w tym momencie (o fakcie tym wiedział już od października ub. r.)?

Kanclerz Merkel wydaje się zmęczona. Poza odbudowywaniem zaufania obywateli do kierowanego przez nią rządu, musi teraz więcej uwagi zwracać na koalicjanta. Mało prawdopodobne, aby afera Edathy’ego doprowadziła do upadku z takim trudem wypracowanego porozumienia koalicyjnego. Trudno jednak uwierzyć, że ceną, jaką przyjdzie zapłacić za odzyskanie spokoju będzie jedynie dymisja Friedricha. Media nie dają za wygraną. Niemal codziennie pojawiają się nowe informacje dotyczące Edathy’ego. W ub. tygodniu tygodnik Der Spiegel opublikował obszerny wywiad z byłym posłem SPD, w którym Edathy określa działania policji i prokuratury jako ingerencję w jego życie prywatne. Negatywnym echem odbiły się w niemieckiej opinii publicznej użyte przez niego porównania między zamawianymi w Kanadzie filmami a dziecięcymi aktami tworzonymi przez artystów od starożytności.

Nazwiska Edathy na korytarzach Bundestagu praktycznie się nie wymawia, wszyscy chcą jak najszybciej zapomnieć. Jednakże skandal wywołany przez polityka SPD zapewne jeszcze często będzie  powracał podczas bieżącej kadencji Bundestagu i nie raz odbije się koalicji przysłowiową czkawką. Tym niemniej fakt, iż koalicja przetrwała najbardziej gorący moment kryzysu – głównie dzięki licznym rozmowom i interwencjom na różnych partyjnych szczeblach – dowodzi determinacji i elastyczności obu partii.


Aleksandra Radziwoń – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych oraz Instytutu Anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim, stypendystka programu Erasmus na Uniwersytecie Wiedeńskim oraz Programu Stypendialnego Republiki Austrii. Stażystka w Ambasadach RP w Wiedniu i Dublinie oraz w Instytucie Polskim w Wiedniu. Wieloletnia członkini Centrum Młodych Dyplomatów, stowarzyszenia studenckiego przy ISM UW. Stypendystka Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego IPS 2014 w niemieckim Bundestagu. Zainteresowania badawcze: dyplomacja publiczna i kulturalna, Unia Europejska, współpraca w ramach Trójkąta Weimarskiego. kontakt: aleksandra.radziwon(at)centruminicjatyw.org


Przeczytaj też:

R. Smentek, Wybory do Bundestagu 2013: Dylemat rządzenia, dylemat istnienia

K. Libront, Wybory w Niemczech 2013. Wielki triumf Angeli Merkel

B. Marcinkowska, Na czym polega afera Leonardy? Czyli Francja, Romowie i rozłam w PS