Europa Europa Środkowa i Wschodnia Europa Zachodnia Gospodarka Polska Program Wolnościowy UE

“Ile kosztuje niezależność w polityce europejskiej” – uwag kilka

RAFAŁ BILL, Program Wolnościowy

Tytuł wpisu został ujęty w cudzysłów, ponieważ odnosi się do debaty o niezależnej polityce europejskiej i możliwości jej prowadzenia przez poszczególnych członków Unii Europejskiej; debaty, która została zorganizowana przez Ośrodek Myśli Politycznej pod koniec marca br. Zaproszeni paneliści formułowali kontrowersyjne tezy, z którymi w poniższym wpisie chciałbym wdać się w polemikę. 

Dr Paweł Ukielski (Instytut Studiów Politycznych PAN) w odpowiedzi na pierwsze pytanie moderatora, zasugerował, że brak podpisu pod Paktem Fiskalnym przez decydentów czeskich jest przyczyną wstrzymania wypłaty części funduszy europejskich dla południowego sąsiada Polski. W tym miejscu chciałbym zwrócić się z pytaniem, jaką winę poniosła Polska, która przecież podpisała Pakt Fiskalny, że Unia Europejska wstrzymała transfer części środków w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka dla polskich firm? Teza dr Ukielskiego jest pozbawiona wartości merytorycznej i opiera się jedynie na ideologicznym podejściu – mówieniu Brukseli „nie”, bo „nie”.

Z Paktem Fiskalnym związana była również wypowiedź innego prelegenta, dra Witolda Waszczykowskiego (poseł na Sejm RP, zastępca przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych), który stwierdził, że ten dokument uniemożliwia prowadzenie polityki pro-rozwojowej ze względu na ograniczenie możliwości zwiększania deficytu i długu publicznego. W tym przypadku dr Waszczykowski zaprezentował prokeynesowskie podejście prowadzenia polityki gospodarczej, opartej na długu, ponieważ „w długim okresie wszyscy jesteśmy martwi”, więc nie musimy troszczyć się o zaciągnięte zobowiązania. Niestety, następne pokolenia muszą i przychodzi moment spłaty. Przywoływanie studiów przypadku państwa dynamicznie rozwijających się o niskim deficycie i długu publicznym mogłoby zająć kilkanaście stron, więc wystarczy podać jeden kontrprzykład: Grecja. Pytanie zasadnicze: gdzie jest granica rozwoju opartego na długu?

Najbardziej kontrowersyjne tezy sformułował dr Piotr Naimski (poseł na Sejm RP, przewodniczący Polsko-Węgierskiej Grupy Parlamentarnej). Na początku uznał, że Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej ma charakter spekulacyjny. Nie podejrzewałem dr Naimskiego o bycie zwolennikiem koncepcji wolnorynkowych – wg nich każda decyzja podjęta na rynku ekonomicznym przez dowolny podmiot jest swoistą spekulacją. Nabycie chleba w piekarni jest spekulacją, ponieważ konsument rozważa inne opcje (np. chleba może zabraknąć) i uznaje, że kupno w tym momencie najlepiej realizuje jego potrzeby włącznie z przyszłymi zyskami (będzie najedzony). W ten sposób spekuluje swoją decyzję.

Jednak nie wierzę, by dr Naimski świadomie mówił o EFSF w takim wymiarze, dlatego zagadką pozostaje, jak fundusz mający na celu stabilizację, ma charakter spekulacyjny. Nie chcę bronić EFSF, ponieważ sens jego istnienia i roli to osobna kwestia, niemniej jednak słowa dr Naimskiego pozostały dla mnie niejasne.

Panelista postawił tezę, że problem euro nie jest naszym problemem. Jeśli nie problemy strefy euro są naszymi, to gdzie indziej one się znajdują? Wystarczy spojrzeć na wymianę handlową Polski, która przede wszystkim następuje z krajami Unii Europejskiej. Dr Naimski tłumaczył następnie, że powodzenie Niemiec, głównego partnera handlowego Polski, nie zależy od wspólnej waluty. Sęk w tym, że Niemcy skorzystały prawdopodobnie najbardziej na integracji walutowej. Przyznaje to sama Kanclerz Merkel. Również z przyczyn historyczno-światopoglądowych Niemcy są zwolennikiem wspólnego obszaru walutowego i nie zamierzają odejść od niego na rzecz waluty narodowej. Na tej podstawie lekceważenie problemów strefy euro jest postawą ignorancji ekonomicznej.

Dr Naimski poruszył również kwestię Węgier – państwa, którym wielu polskich polityków i komentatorów zachwyca się ze względu na silną postawę rządu węgierskiego wobec unijnej polityki. Panelista stwierdził, że Węgrzy uchwalili „dobrą konstytucję” oraz nie są winni kryzysowi, jaki ogarnia ten kraj. To wynik spisku Komisji Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego itd. Cieszę się, że nasza organizacja nie została wymieniona. Uff.

Najwyraźniej część osób nie rozumie, jak należy oceniać polityka – nie po jego linii politycznej lub ideologicznej, ale po twardych rezultatach działań. Niestety, węgierskie państwo tonie i Viktor Orbán nie może zrzucić całej winy na poprzedników, ponieważ za jego rządów sytuacja pogorszyła się ze względu na błędne decyzje ekonomiczne. Polityka międzynarodowa jest oparta na realizmie – jeśli grasz ostro, to nie oczekuj, że druga strona nie przyjmie podobnej postawy. Węgierski premier wszedł w konflikt z Europą, prosząc przy tym samym o pieniądze. Ta jednak odpowiedział stanowczo „nie”. Czy z tą prośbą nie powinien zwrócić się do niezależnych państw? Może Chiny albo Iran pomogą Orbánowi? Czas ucieka, a rynek ekonomiczny w pewnym momencie dokona egzekucji i Węgry skończą jak Grecja. Czy wówczas „dobra konstytucja” będzie w ogóle potrzebna?

Podczas dyskusji pojawiły się również ciekawe sformułowania, które zawierały rzetelne i realne tezy. Prof. Aleksander Surdej (Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie) słusznie zauważył naiwne założenie, że Grecja po wstąpieniu do strefy euro będzie mogła już zawsze pożyczyć niskooprocentowane środki. Inny panelista, dr Piotr Bajda (Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego), przestrzegał, że przyjęcie euro nie oznacza automatycznego wstąpienia do „ekonomicznego raju” – takie myślenie inwestorów skutecznie złamał przypadek Grecji. Dr Adam Burakowski (Instytut Studiów Politycznych PAN) zaprezentował interesujący przypadek Rumunii, która korzysta z integracji europejskiej, stojąc jednocześnie nieustępliwie przy swoim interesie narodowym.

3 Responses

Comments are closed.