REDAKCJA CIM
Pięć lat temu w pierwszej turze wyborów prezydenckich Francuzi wybrali dwoje kandydatów uznawanych za przełomowych pod wieloma względami oraz przeciwstawiających się dotychczasowej dominacji dwóch głównych partii politycznych, Republikanów (Les Républicains, LR, – wcześniej UMP) i Partii Socjalistycznej (PS). W drugiej turze o prezydenturę walczyli więc Emmanuel Macron, wywodzący się co prawda z PS, ale startujący jako reprezentant nowoutworzonego progresywnego ruchu En Marche![1], oraz Marine Le Pen – przewodnicząca skrajnie prawicowego, eurosceptycznego i anty-imigracyjnego Frontu Narodowego (FN[2]). Wybory w 2017 roku wygrał Macron, a jego kadencja trwała pięć lat i właśnie się kończy.
8 kwietnia 2022 r. odbyła się pierwsza tura kolejnych wyborów prezydenckich we Francji. W jej wyniku w drugiej turze (zaplanowanej na niedzielę 24 kwietnia) ponownie zmierzą się Macron i Le Pen, którzy zdobyli odpowiednio 27,9 i 23,2 procent głosów. Również w tym roku to Emmanuel Macron przeszedł do drugiej tury z pewną przewagą nad kontrkandydatką. Tegoroczna różnica między ich wynikami jest nieznacznie większa niż ta z 2017 roku, kiedy wynosiła ok. 2,7 punktów procentowych. Różnic jest jednak znacznie więcej i nie wszystkie świadczą na korzyść drugiej kadencji urzędującego prezydenta.
Pierwsza tura bez niespodzianek?
Sondaże od dłuższego czasu przewidywały powtórkę starcia pomiędzy Macronem i Le Pen w drugiej turze tegorocznych wyborów prezydenckich, nieznacznie przechylając się czasem (przed rozpoczęciem oficjalnej kampanii wyborczej 28 marca br.) na korzyść Erica Zemmoura – innego prawicowego polityka, który zręcznie odebrał Le Pen część bardziej radykalnego elektoratu, choć ostatecznie skończył z wynikiem jedynie 7% głosów. Macron w sondażach od początku plasował się z wyraźnym ponad 20 procentowym poparciem, podczas gdy poparcie dla Le Pen wahało się w przedziale od 15 do 25 procent.
Warto podkreślić, że o ile pięć lat temu pojawienie się obydwojga kandydatów w drugiej turze wyborów, przy jednoczesnym braku reprezentantów tradycyjnie największych i najbardziej wpływowych partii politycznych mogło być jeszcze swego rodzaju niespodzianką, w tegorocznych wyborach o zaskoczeniu lub niepewności nie mogło być mowy. Co prawda, urzędujący prezydent dość późno ogłosił swoją kandydaturę, a pozycja Marine Le Pen została lekko zachwiana przez kandydaturę Zemmoura, ale zarówno sondaże, jak i publicyści przewidywali ponowne starcie tej dwójki kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich. Nie dziwi też bardzo słaby wynik kandydatek partii LR i PS – Valérie Pécresse i Anne Hidalgo, które choć są uznanymi polityczkami, zwłaszcza na gruncie samorządowym, to nie mają aż takiej charyzmy i siły przebicia, by pokonać niechęć społeczeństwa do politycznego establishmentu, którego symbolem stał się dualizm władzy PS i UMP (LR).
Zarówno Pécresse (LR), jak i Hidalgo (PS) skończyły z bardzo słabymi wynikami poniżej 5 procent poparcia. Zabrakło więc mocnej reprezentacji partii tradycyjnie dominujących w wyborach prezydenckich we Francji. Jedynym kandydatem poza Macronem i Le Pen, który zdobył dwucyfrowy wynik jest reprezentant skrajnie lewicowej partii La France Insoumise, Jean-Luc Mélenchon. Zdobył on prawie 22% głosów – wynik podobny do wyborów z 2017 roku, kiedy uzyskał ponad 19% poparcie, zajmując wtedy jednak dopiero czwarte miejsce.
Porównując wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich z tego roku i sprzed pięciu lat, zaobserwować można kilka trendów:
- Umocnienie się elektoratu zarówno RN, jak i LREM;
- Praktycznie całkowity upadek partii „tradycyjnych”;
- Duże rozdrobnienie podziału głosów (ok. 70% łącznie zdobyły trzy partie z najlepszym wynikiem, reszta głosów podzielona dość równomiernie na dziewięciu innych kandydatów)[3];
- Wzrost znaczenia partii „skrajnych” (zarówno prawicowych, jak i lewicowych)
Druga tura powtórką z poprzednich wyborów?
Analizując wyniki pierwszej tury tegorocznych wyborów prezydenckich łatwo jest odnieść wrażenie, że scenariusz z 2017 roku zostanie powtórzony: wygra „młody, progresywny” i proeuropejski Emmanuel Macron, którego poprą „wszyscy miłujący demokrację” Francuzi, a eurosceptyczna, skrajnie prawicowa i „diabolizowana” Marine Le Pen zostanie ponownie pokonana. Nie wolno jednak zapominać, że zasadniczo zmienił się kontekst polityczny. Macron nie może liczyć już na efekt świeżości. Przez pięć lat nie tylko stał na czele rządu, wprowadzając wiele trudnych reform, za co społeczeństwo francuskie na pewno chce go rozliczyć, ale również musiał się mierzyć z pandemią COVID-19 i niezadowoleniem społecznym wynikającym z wprowadzania licznych obostrzeń, a także quasi-obowiązkowych szczepień (wymóg certyfikatów szczepionkowych/sanitarnych). W ostatnich miesiącach dodatkowym wyzwaniem stały się problemy związane z wpływem sankcji wprowadzonych przeciwko Rosji na gospodarkę Francji. I choć urzędujący prezydent w kampanii wyborczej umiejętnie rozgrywa powiązania Marine Le Pen i jej partii RN z Rosją i Władimirem Putinem, przypominając jej chociażby w debacie 20 kwietnia, że „stając naprzeciwko Putina stawałaby w pozycji dłużnika przed swoim bankierem”, to zasadniczym pytaniem pozostaje, czy dla ogółu francuskiego społeczeństwa Ukraina jest ważniejsza od własnego dobrobytu. Nastroje te od początku wykorzystują partie skrajne, w tym RN, którego liderka praktycznie od razu poparła rosyjską aneksję Krymu z 2014 roku, a później nawoływała publicznie do zniesienia sankcji przeciwko Rosji, gdyż szkodzą one francuskim rolnikom.
Również sondaże przed drugą turą nie są aż tak optymistyczne dla Macrona, jak mogłoby się wydawać. Co prawda, Macron do drugiej tury przeszedł z prawie 28% poparciem, nieznacznie wyższym niż w 2017 roku (24%), a sondaże wciąż dają mu przewagę 55,5% głosów, jednak różnica dzieląca go od prawicowej kandydatki w tym roku znacznie się skurczyła w porównaniu do poprzednich wyborów, kiedy wynosiła (wg sondażu IFOP z 5 maja 2017 r.) 63 do 37%, co zaowocowało wygraną Macrona z większością 66% oddanych głosów.
Z drugiej strony, Marine Le Pen, choć dalej w znacznym stopniu izolowana na francuskiej scenie politycznej, od wielu lat skutecznie umacnia pozycję zarówno własną, jak i partii, na której czele stoi. Co prawda, jej sukcesy na szczeblu krajowym ograniczają się do pojedynczych mandatów w Senacie i Zgromadzeniu Narodowym oraz nielicznych zdobytych gmin w wyborach miejskich, ale jej partia konsekwentnie od dwóch kadencji zdobywa najwięcej mandatów do Parlamentu Europejskiego (wybory 2019 i 2014[4]). Co więcej, swoją pozycję utrwala też w wyborach regionalnych i departamentalnych, choć w ich przypadku sukcesy kończą się zwykle na pierwszej turze[5], bez zdobycia przewodnictwa w żadnej z Rad Regionalnych.
Koniec dwupodziału Francji?
Analizując rozkład geograficzny głosów oddanych na poszczególnych kandydatów w tegorocznych wyborach prezydenckich oraz w wyborach z lat poprzednich (2017, 2012) nietrudno nie zauważyć, że w sytuacji braku innego poważnego przedstawiciela prawicy, RN i Le Pen zagospodarowali głosującą tradycyjnie prawicowo część Francji, podczas gdy Macron ze swoim LREM „przejął” część głosującą dotychczas na PS i inne partie lewicowe. Zatem choć tradycyjny dwupodział francuskiej sceny politycznej między PS i LR/UMP może być już historią, to ewidentnie został on zastąpiony przez dualizm Francji głosującej na LREM i RN, zgodnie z dotychczasowymi regionalnymi sympatiami. I tak jak UMP i PS wymieniały się władzą do 2012 roku, tak nie można wykluczyć, że przy utrwaleniu się podziału LREM – RN, kandydat(ka) RN kiedyś wybory wygra, choć może niekoniecznie jeszcze w tym roku.
Kompilacja rozkładu geograficznego głosów podczas wyborów prezydenckich w 2022, 2017 i 2012 roku. Na podstawie www.vie-publique.fr i www.cartesfrance.fr [6].
Na wynik wyborów wpłynąć też może wzrost radykalnych nastrojów, zarówno prawicowych, jak i lewicowych, we francuskim społeczeństwie, który jest wyraźnie dostrzegalny w ostatnich latach, a także w wynikach pierwszej tury. Na reprezentującego „stabilność, demokrację i trwałość” Macrona głos oddało bowiem 27,9% Francuzów. Na reprezentantki partii PS i LR – łącznie 6,6%. W sumie dla partii centrowych poparcie wyniosło więc ok. 34,5%. Jeśli doliczymy do tego głosy oddane na kandydata „Zielonych” (4,6%) – niecałe 40%. Partie skrajnie prawicowe zdobyły natomiast łącznie aż 35,3% głosów. Ponadto elektorat LR (4,8% głosów) tradycyjnie uważany był za prawicowy. Niewykluczone więc, że w drugiej turze mógłby poprzeć Le Pen, jeśli zostałby odpowiednio przekonany. Istotnym jest też trzeci wynik kandydata skrajnej lewicy (La France Insoumise) – Jeana Luca Mélenchona, który choć oficjalnie zwrócił się do swoich wyborców o nie oddawanie głosów na Le Pen w drugiej turze, to sam zebrał przecież poparcie wśród elektoratu rozczarowanego polityką urzędującego prezydenta. Jego dobry wynik (prawie 22%) również przekłada się więc na mniejsze niż 5 lat temu szanse Emmanuela Macrona w drugiej turze.
***
Duże, zagregowane poparcie dla kandydatów partii skrajnych (RN, LFI, Reconquête, Résistons, Debout la France, Francuskiej Partii Komunistycznej (PCF), Walki Robotniczej (LO) i Nowej Partii Antykapitalistycznej (NPA) – w sumie ok. 60%) w pierwszej turze wyborów prezydenckich wyraźnie wskazuje na rozczarowanie polityką prezydenta Macrona, który pięć lat temu do wyborów stanął jako wielki wizjoner, sprzeciwiający się obowiązującemu establishmentowi i mającemu plany na naprawę zarówno Francji, jak i Europy. W międzyczasie przyszło mu się mierzyć z długotrwałymi konsekwencjami kryzysów ekonomicznego (z 2008 roku) i imigracyjnego (2015), z protestami tzw. żółtych kamizelek (w odpowiedzi na wprowadzane reformy), z ponad dwuletnią pandemią i wiążącym się z tym niezadowoleniem społecznym, a ostatnio także z trudną sytuacją międzynarodową spowodowaną rosyjską agresją na Ukrainę i wprowadzanymi w związku z nią sankcjami, które, choć skierowane przeciwko Rosji i Białousi, uderzają też we Francuzów (np. wzrost cen, zakaz eksportu niektórych towarów).
Czy Emmanuel Macron wygra jutrzejszą drugą turę wyborów prezydenckich? Prawdopodobnie tak. Sondaże świadczą na jego korzyść, wciąż silna we francuskim społeczeństwie pozostaje też niechęć do skrajnej prawicy, która prowadzi zwykle do mobilizacji „przeciw” niechcianej kandydatce. Czy przyjdzie mu to jednak z taką łatwością, jak 5 lat temu? Na pewno nie. Już pierwsza tura pokazała bowiem, że zwolenników skrajnie prawicowych partii (RN, Reconquete, Debout la France) jest więcej niż urzędującego prezydenta. W sferze spekulacji pozostaje ewentualna przewaga Le Pen nad Macronem w pierwszej turze wyborów, gdyby kandydatka RN nie miała konkurencji ze strony Erica Zemmoura.
Pewnym jest natomiast stopniowy zanik tradycyjnego podziału centroprawica (LR/UMP) – centrolewica (PS), przy jednoczesnym przejęciu ich elektoratów przez partie bardziej radykalne. Jest to raczej korzystny trend dla kandydatów partii skrajnych (zwłaszcza RN i LFI), zwiększający ich szanse w kolejnych wyborach prezydenckich. Zwłaszcza jeśli nie znajdzie się godny następca Emmanuela Macrona, który nie będzie już mógł kandydować na trzecią kadencję.
/ BM /
Zdjęcie użyte w nagłówku: Wikimedia Commons
[1] Na podstawie ruchu En Marche! utworzono później partię polityczną La République en Marche, w skrócie LREM.
[2] Front Narodowy (FN) zmienił nazwę na Zjednoczenie Narodowe (Rassemblement National – RN)
[3] W poprzednich latach było to odpowiednio (na podstawie http://interieur.guov.fr):
2017 – 85% cztery partie z najwyższymi wynikami, 15% reszta;
2012 – 56% dwie największe partie, 38% trzy kolejne; ok 7 % reszta;
2022 – 12 kandydatów; 2017 – 11 kandydatów; 2012 -10 kandydatów.
[4] Por. B. Marcinkowska, Francja: ostatni plebiscyt popularności przed wyborami prezydenckimi oraz strona Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
[5] Por. B. Marcinkowska, Eurowybory 2019: Francja – Marine Le Pen ponownie zwycięska oraz strona Ministerstwa Spraw Wewnętrznych
[6] Mapa 2022, Mapa 2017, Mapa 2012.
Przeczytaj też:
K. Dąbrówka, Francuskie wybory w cieniu pandemii
B. Marcinkowska, Szczepienia przeciwko COVID-19: Francja
B. Marcinkowska, Francja: wybory prezydenckie 2017
M. Makowska, Czy Francja ugnie się przed populizmem? Wybory prezydenckie 2017
B. Marcinkowska, Eurowybory 2019: Francja – Marine Le Pen ponownie zwycięska
B. Marcinkowska, Francja: Wybory do Senatu – przewidywalny wynik skomplikowanej procedury
B. Marcinkowska, Francja: wybory samorządowe ważniejsze od europejskich?
B. Marcinkowska, Hollande dostał pstryczka w nos!