Dr Karolina Libront, Ekspert ds. Niemiec i bezpieczeństwa międzynarodowego CIM
Pierwsze spotkanie ministrów finansów państw 20 największych światowych gospodarek odbyło się w 1999 r. w Niemczech. Od 2008 r. szczyty odbywają się w gronie głów państw. Obecnie produkt krajowy brutto największej dwudziestki stanowi ponad 80% światowego PKB, a ich populacja to niemal dwie trzecie populacji całego świata.
Po kilkunastu latach historia zatoczyła koło i 7 i 8 lipca 2017 r. to Niemcy ponownie były gospodarzem szczytu G20. Hamburska konferencja przebiegła pod znakiem niespodziewanie gwałtownych protestów, spotkania między Donaldem Trumpem i Władimirem Putinem, wzrostu gospodarczego, handlu międzynarodowego oraz polityki klimatycznej i energetycznej.
Czy jednak wypracowane porozumienia będą wypełniane? Czy szczyty G20 to tylko miła okazja do wspólnego pozowania do zdjęć?
Protesty i spotkania w kuluarach
Już na kilka tygodni przed szczytem na ulicach Hamburga nie było spokojnie: doszło do kilkunastu podpaleń samochodów i linii kolejowych, przypisywanych radykalnym ugrupowaniom lewicowym. Na protest przeciw spotkaniu głów państw do miasta przyjechały tysiące anarchistów i alterglobalistów, również spoza Niemiec.
W czasie szczytu kilkanaście tysięcy osób demonstrowało głównie przeciw kapitalizmowi, uosobionym przez światowych liderów gospodarczych oraz m.in. przeciw obecności głów niedemokratycznych reżimów, jak Chiny czy Turcja. Protesty miały gwałtowny przebieg: setki uczestników i niemal pół tysiąca policjantów zostało rannych, niektórzy goście szczytu zostali uwięzieni w hotelach. Doszło do wielu chuligańskich występków – w tym niszczenia architektury miejskiej, podpaleń dziesiątek samochodów i plądrowania sklepów. Policja używała armatek wodnych i gazu łzawiącego, by rozpędzić agresywny tłum. Zatrzymano kilkaset osób. Miasto po szczycie przypominało krajobraz jak po bitwie ulicznej.
Wydaje się, że na opinii społecznej to właśnie te protesty wywarły większe wrażenie niż treść zawartych porozumień. Od kilku lat opisywane jest zjawisko radykalizowania się prawicy. W Hamburgu doszło do największego wybuchu lewicowego radykalizmu od wielu lat. Wzrost aktywności takich ruchów przewidywał m.in. Thomas Piketty, francuski ekonomista, który od kilku lat pisze o zagrożeniach związanych ze wzrostem nierówności, biedą i gromadzeniem kapitału w rękach niewielkiej grupy.
W pierwszy dzień szczytu doszło do pierwszego bezpośredniego spotkania prezydentów USA i Rosji. Trwało ono ponad dwie godziny – co oznacza, że zaistniało bardzo dużo kwestii do omówienia. Sporną sprawą była m.in. ingerencja rosyjska w amerykańskie wybory prezydenckie. Wypowiedzi obu głów państw po spotkaniu nie były jednak do końca zbieżne. Władimir Putin sprzeciwił się zarzutom, a Donald Trump zapowiedział powołanie wspólnej jednostki cyberbezpieczeństwa.
Prezydenci rozmawiali też m.in. o Ukrainie – w tym zakresie ustanowiono dwustronny kanał komunikacji. Jednocześnie Rex Tillerson (obecny sekretarz stanu) wyraził rozczarowanie dotychczasowymi postępami Rosji w realizacji ugody mińskiej z 2015 r. i deeskalacji sytuacji w Donbasie. Podobne zdanie wyrażono podczas spotkania w formacie normandzkim (przywódców Niemiec, Francji i Rosji). W trakcie szczytu ogłoszono również amerykańsko-rosyjskie porozumienie o zawieszeniu ognia w południowo-zachodniej Syrii. Rosja nie zrezygnowała jednak ze wspierania prezydenta Syrii Baszara el-Asada.
Ustalenia szczytu
Ostatnie spotkanie grupy G7 we włoskiej Taorminie zakończyło się bez porozumienia, jedynie z lakonicznym komunikatem końcowym i otwartym konfliktem między USA a resztą uczestników w kwestii polityki klimatycznej. Szczyt hamburski również nie był przełomowy. Gospodarz (RFN) musiał zrezygnować z kilku ambitniejszych zapisów, jednak ostatecznie udało się wynegocjować wspólny dokument.
Hasłem tegorocznego szczytu było „Kształtowanie zglobalizowanego świata”, a liderzy zastanawiali się, jak skuteczniej pomagać ludziom w czerpaniu korzyści z możliwości, jakie daje globalizacja gospodarcza.
Deklaracja końcowa porusza następujące tematy:
- dzielenie się korzyściami z globalizacji,
- budowanie odporności,
- lepsze zrównoważone zabezpieczanie egzystencji,
- branie odpowiedzialności.
Za tymi hasłami kryją się zobowiązania dotyczące m.in. budowy otwartego i odpornego systemu finansowego, współpracy w sferze podatkowej i przejrzystości finansowej, problemu nadmiernych mocy w przemyśle stalowym, współpracy z Afryką. W odniesieniu do kryzysu uchodźczego zadeklarowano dalszą koordynację w przeciwdziałaniu przemytnikom i handlarzom ludźmi oraz wspólną walkę z przyczynami migracji – stanowi to powtórzenie zobowiązań z poprzedniego szczytu. Dodatkowo przyjęto plan działania w celu zwiększenia współpracy antyterrorystycznej.
Zapisy deklaracji końcowej i towarzyszących aktów oraz komunikatów nie stanowią przełomu, raczej sugerują kontynuację współpracy rozwiniętej w poprzednich latach oraz odwlekanie rozwiązania istniejących problemów.
Kluczowe sformułowania – m.in. te w zakresie protekcjonizmu gospodarczego i walki z nieuczciwymi praktykami w handlu – są tak pojemne, że każdy uczestnik może interpretować je na własny sposób. Mimo uznania decydującej roli międzynarodowego systemu opartego na regułach Światowej Organizacji Handlu (WTO), wyrażono jednocześnie prawo państw do stosowania “instrumentów obrony” w handlu. Takiego zapisu wymagała administracja amerykańska; osłabia on anty-protekcjonistyczne zobowiązania G20.
Tym samym kwestia konfliktu między USA a UE czy Chinami na kanwie polityki America first obecnej administracji w Waszyngtonie została odroczona, lecz nie rozwiązana. Donald Trump deklaruje wciąż „przymknięcie” amerykańskiego rynku stali (na którym Stany Zjednoczone zmagają się z nadprodukcją i tańszą konkurencją) oraz wprowadzenie protekcjonistycznych uregulowań dotyczących branży samochodowej. W odwecie Komisja Europejska przygotowuje własne projekty ograniczeń. Wydaje się, że Stany Zjednoczone pozostają w pewnej izolacji. W przededniu szczytu, UE i Japonia porozumiały się co do umowy o wolnym handlu (negocjacje ułatwiło wycofanie się USA z transpacyficznej umowy TPP). Dzień później UE i Kanada ogłosiły, że ich umowa o wolnym handlu CETA wejdzie w życie już we wrześniu 2017 r.
W odniesieniu do kwestii energii i klimatu liderzy oficjalnie przyjęli do wiadomości wycofanie się USA z porozumienia paryskiego, jednocześnie oświadczając, że porozumienie paryskie jest nieodwracalne. Zaaprobowano klimatyczno-energetyczny plan działania G20 na rzecz wzrostu. Jednakże, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zasygnalizował, że w obliczu wycofania USA z porozumień paryskich obawia się o powodzenie ratyfikacji zobowiązań klimatycznych w tureckim parlamencie. Jednocześnie prezydent Francji Emmanuel Macron zadeklarował zwołanie kolejnego szczytu paryskiego jeszcze w tym roku.
Czy spotkania G20 mają sens?
Nierzadko spotyka się opinię, że spotkania na szczycie G20 w zasadzie niczemu nie służą. Przywódcy składają wiele pięknych zapewnień, lecz ich nie dotrzymują. Czy tak właśnie jest? Cóż, badania przeprowadzone przez Johna Kirtona pokazują, że jest wręcz odwrotnie.
Prof. Kirton przeprowadził dokładne, systematyczne badania statystyczne spotkań G20. Wyliczył, że od 2008 r. przywódcy złożyli 1926 konkretnych zobowiązań politycznych. Przeciętnie w okresie między jednym a drugim szczytem państwa G20 wypełniły aż 72% z nich, a pozytywny trend się utrzymuje.
Interesujące jest rozbicie wyliczeń na poszczególne kategorie. Poniżej przedstawiono wybrane z nich w formie tabeli.
Źródło: Opracowanie własne na podstawie badania J. Kirtona (dostęp: 7 lipca 2017 r.).
Jak widać, szklanka jest więcej niż do połowy pełna. Wysoki stopień wypełniania zobowiązań (ponad 80%) cechował trzy obszary: prace nad odpornością gospodarki światowej, w tym konkretne zobowiązania z dziedziny polityki makroekonomicznej; kwestie dotyczące migrantów i uchodźców oraz walkę z terroryzmem. Z drugiej strony, w niektórych obszarach obietnice wypełniano mniej chętnie (średnio poniżej 60%) – dotyczyło to walki z korupcją, partnerstwa z Afryką oraz cyfryzacją.
Podsumowanie
Szczyt G20 był interesujący z kilku powodów. Po pierwsze, masowe i gwałtowne protesty anarchistów i alterglobalistów świadczą o przebudzeniu radykalnej lewicy, być może jako odpowiedź na prawicowy ekstremizm, a na pewno jako odpowiedź na coraz bardziej nierówną redystrybucję dóbr w skali globalnej oraz rozwierające się nożyce dochodu – bogatsi stają się coraz bogatsi, a biedniejsi popadają w coraz większą nędzę.
Po drugie, szczyt dowiódł pewnej izolacji Stanów Zjednoczonych. Odmienne stanowisko USA zaznaczyło się przede wszystkim w tematyce klimatu i energii, a także wolnego handlu. Co ciekawe, nie tylko Stany Zjednoczone mają dosyć protekcjonistyczną retorykę, ale jako jedyne stanęły w opozycji do reszty grupy. Mimo różnic udało się jednak podpisać wspólną deklarację końcową, choć jej kształt na pewno zawiera mniej ambitne zapisy, niż zakładali gospodarze – Niemcy.
Po trzecie, szczyt przyniósł porozumienie USA-Rosja dotyczące zawieszenia broni w części Syrii. Jednocześnie nie poczyniono żadnych postępów w sprawie konfliktu między Rosją a Ukrainą. Mimo to można uznać, że doszło do pewnego przełamania izolacji Rosji w jej relacjach z Zachodem.
Teraz pozostaje monitorować stopień wykonania zobowiązań.