Europa Europa Zachodnia Gospodarka Społeczeństwo UE Wybory

Brexit bliżej niż kiedykolwiek wcześniej?

ALEKSANDRA RADZIWOŃ*

Niespodziewane zwycięstwo Konserwatystów w ostatnich wyborach parlamentarnych odbiło się szerokim echem w całej Unii Europejskiej. W wielu europejskich stolicach odczuć można niepokój związany z kluczowym hasłem premiera Camerona – opuszczeniem przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej w wypadku niezrealizowania brytyjskich żądań. Jeszcze na dobre nie opadły emocje po wyborach – które pociągnęły za sobą m.in. rezygnacje przewodniczących pozostałych partii – a już pojawiły się spekulacje, że referendum w sprawie Brexitu może się odbyć wcześniej, niż zakładano, bo już jesienią 2016 (pierwotnie przyjmowano, że plebiscyt odbędzie się do końca 2017 r., nie było jednak konkretnego terminu). Czyżby był to sygnał wysłany do Brukseli?

Cameron nie traci czasu i już na szczycie Partnerstwa Wschodniego 21-22 maja podjął kwestię reformowania Unii. Część europejskich przywódców zarzuciła Cameronowi, że spotkanie w Rydze ma dotyczyć relacji UE z państwami Partnerstwa Wschodniego, nie zaś brytyjskich zachcianek. Brytyjski premier przyznał, że został przyjęty dość chłodno, jednak „mandat, jaki otrzymał od brytyjskich wyborców” umacnia go w dążeniu do zrealizowania postulatów zreformowania UE. Obiecał, że temat ten będzie poruszał odtąd na każdym możliwym szczycie, dopóki nie osiągnie celu. Podczas ryskiego szczytu Cameron przeprowadził pierwsze wstępne rozmowy w tej kwestii z premierami Szwecji, Łotwy i Węgier. Na ostatni tydzień maja zaplanowano rozmowy z „najważniejszą trójką” – przewodniczącym Komisji Europejskiej, Jean-Claude Junckerem, niemiecką kanclerz, Angelą Merkel, oraz prezydentem Francji, Francois Hollandem. Cameron przyznał, że wierzy w sukces swojej misji m.in. ze względu na pozycję Wielkiej Brytanii w UE – płatnika netto, drugiej co do wielkości unijnej gospodarki, czołowej potęgi militarnej, kraju posiadającego największą sieć placówek dyplomatycznych oraz oferującego największy program pomocy rozwojowej i humanitarnej. Skoro Niemcom udało się osiągnąć zmianę traktatów, kiedy problemy dotknęły strefy euro, takie samo prawo powinno przysługiwał Wielkiej Brytanii, przekonywał Cameron w Rydze.

Europejski punkt widzenia

Tematowi Brexitu poświęcona była także jedna z debat zorganizowanych przez warszawskie biuro European Council on Foreign Relations (21 maja), w której udział wzięli Henryka Mościcka-Dendys, sekretarz stanu ds. europejskich w Ministerstwie Spraw Zagranicznych; Josef Janning, ekspert ECFR, oraz Philippe Legrain, ekonomista i były doradca przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso. Wszyscy uczestnicy debaty zgodzili się, że wyjście z UE osłabi zarówno wspólnotę, jak i samą Wielką Brytanię. Minister Mościcka-Dendys dowodziła, że głos pojedynczego państwa członkowskiego jest silniej słyszany, ponieważ ma on wsparcie całej UE. Zarówno ona, jak i Josef Janning podkreślili, że debata o Brexicie w Wielkiej Brytanii jest prowadzona – podobnie jak ubiegłoroczne dyskusje o referendum w Szkocji – przede wszystkim w oparciu o emocje, nie zaś fakty, co czyni wynik tym bardziej nieprzewidywalnym. Janning przekonywał, że Londyn wygra jedynie prowadząc pro-europejską politykę i zamiast dążyć do pojedynczych wyjątków i klauzul opt-out dla siebie, stanie na czele ruchu ogólnych reform UE. Philip Legrain próbował wytłumaczyć, że w chwili obecnej sytuacja ekonomiczna UE i Wielkiej Brytanii znacznie się różni od tej z lat 70., kiedy to Londyn zdecydował się na dołączenie do Wspólnoty – wówczas Wspólnota obiecywała rozwój gospodarczy, obecnie kryzys w strefie euro nie czyni już z UE tak atrakcyjnego partnera. Z kolei Wielka Brytania przeszła odwrotną drogę – ze słabszego gospodarczo kraju stała się dziś gospodarczą potęgą. Legrain przyznał również, że na ew. Brexicie stracą obie strony – w końcowym rozrachunku mogłoby to nawet doprowadzić do rozpadu Zjednoczonego Królestwa. Nie od dziś wiadomo, że Szkocja w referendum opowie się za pozostaniem w UE (oczywiście o ile można wierzyć sondażom), jednak czy decyzja o Brexicie miałaby aż takie konsekwencje jedynie czas pokaże. Legrain przyznał, że Cameron zapędził się nieco w kozi róg. Nawet jeżeli uda mu się wynegocjować pewne zmiany w UE, w tak krótkim okresie (nawet koniec 2017 r. nie daje wystarczająco dużo czasu) nie będą one na tyle znaczące, żeby zadowolić najbardziej eurosceptyczną część społeczeństwa i Partii Konserwatywnej. Analitycy europejskiej sceny politycznej zauważają, że pewnym wyjściem z sytuacji mogłoby być wynegocjowanie przez Camerona swego rodzaju „promesy” reformy, która zrealizowano by w dalszej perspektywie. Wątpliwe jest jednak, aby takie rozwiązanie zadowoli najbardziej zagorzałych zwolenników Brexitu.

Brytyjskie postulaty

Czego właściwie domaga się David Cameron? Nigdzie nie podano oficjalnej listy reform – dziennikarze i eksperci wytyczyli jednak pewną grupę zagadnień bazując na przemówieniach Camerona. I tak znaczna część „żądań” brytyjskiego premiera sprowadza się do reform liberalizujących – pogłębiających wspólny rynek, upraszczających regulacje i wspierających wolny handel. Jak zauważa jednak Mark Leonard, szef brytyjskiego biura ECFR, debata o renegocjacji traktatu skupi się wokół czterech głównych kwestii. Pierwszą z nich jest sprawa tzw. in-work benefits dla obywateli pozostałych krajów UE pracujących w Wielkiej Brytanii. Najbardziej eurosceptyczni członkowie Partii Konserwatywnej domagają się wręcz ograniczenia swobody przepływu osób (czy raczej siły roboczej). W tym przypadku jednak Cameron obrał „łagodniejszą” wersję – zmiany zasad do dostępu do pomocy społecznej zarówno dla osób bezrobotnych, jak i pracujących. Drugim z tematów będzie utrzymanie równowagi między państwami strefy euro a pozostałymi państwami członkowskimi UE, tak aby te pierwsze nie mogły narzucać swoich decyzji całej Unii. Kolejnym aspektem będzie wzmocnienie roli parlamentów narodowych (i wprowadzenie tzw. procedury czerwonej kartki, na mocy której grupa parlamentów narodowych będzie mogła sprzeciwić się legislacjom europejskim). Ostatnim z punktów będzie wykreślenie z preambuły traktatów zapisu o dążeniu do „stwarzania podstaw coraz ściślejszego związku między narodami Europy” (ang. „to lay the foundations of an ever closer union among the peoples of Europe”) – kwestia można by powiedzieć symboliczna, a jednak niezwykle ważna dla brytyjskiego rządu, który zdecydowanie sprzeciwia się postępującej integracji.

Ekonomia, głupcze!

O tym, że zapowiedzi premiera Camerona brane są na poważnie świadczyć może niedawna wypowiedź prezesa brytyjskiego oddziału Airbusa. Paul Kahn przyznał, że jeżeli Brexit oznaczać będzie pogorszenie warunków dla biznesu (w porównaniu z pozostałymi częściami Europy), Airbus poważnie rozważy przeniesienie inwestycji poza Wielką Brytanię. Stwierdził, że kluczowe jest, aby firmy takie jak Airbus zdecydowanie opowiedziały się za pozostaniem Wielkiej Brytanii w UE. Kahn popiera jednak dążenia brytyjskiego rządu do zainicjowania zmian w samej Unii, które poprawiłyby jej efektywność. Z kolei prezes CBI, Sir Mike Rake, zachęcał przedstawicieli brytyjskiego biznesu do „jak najwcześniejszego opowiadania się” za pozostaniem w zreformowanej Unii Europejskiej.

Brytyjski think tank Open Europe twierdzi, że w przypadku opuszczenia Unii brytyjska gospodarka straci 2,2 % PKB do 2030 r. Jeżeli Wielka Brytania nie wynegocjuje z Unią umowy o wolnym handlu, koszt Brexitu wyniósłby rocznie 78 mld euro. Kolejnym negatywnym efektem wyjścia z UE byłaby likwidacja miejsc pracy w związku z relokacją wielu firm (Deutsche Bank już powołał zespół opracowujący strategię przeniesienia siedziby banku z Londynu, inne międzynarodowe koncerny również rozważają taki scenariusz). Eksperci nie są jednak zgodni w swoich przewidywaniach. Ryan Bourne z Institute for Economic Affairs przekonuje, że miejsca pracy związane są przede wszystkim z handlem międzynarodowym, nie zaś traktatowymi powiązaniami z 27 innymi państwami, i że Brexit nie będzie miał takich negatywnych skutków.

W tym momencie przewidywanie skutków gospodarczych wyjścia z Unii Europejskiej przypomina nieco wróżenie z fusów. Referendum, nawet jeżeli odbędzie się w 2016 r., nie spowoduje natychmiastowego Brexitu. Zarówno Wielka Brytania, Bruksela, jak i rynek międzynarodowy będą miały chwilę na oswojenie się z nową sytuacją. Do tego czasu mogą też zmienić się diametralnie uwarunkowania gospodarcze. Tym niemniej premier Cameron powinien brać pod uwagę ewentualność strat gospodarczych.

Z perspektywy Unii Europejskiej Brexit pociągnąłby za sobą ryzyko kolejnych „wyjść”. Kolejne „exity” stanowiłyby spektakularną porażkę integracji europejskiej – o ile bowiem opuszczenie UE przez kraj, który zdawać by się mogło od początku nie bardzo chciał być jej częścią (a i terytorialnie czuje się mocno odrębny), o tyle już odejście np. Danii świadczyłoby o przegranej idei zjednoczonej Europy. Ewentualność taką muszą mieć na uwadze unijni przywódcy negocjujący z Davidem Cameronem reformy UE. Podstawowe cztery swobody oraz zasady funkcjonowania Unii nie podlegają dyskusji, ale chyba wszyscy zdają sobie już sprawę, że bez pewnych ustępstw lub zmian się nie obejdzie. I kto wie – być może (paradoksalnie) to właśnie niezbyt pro-europejskiemu członkowi UE uda się doprowadzić do zmian korzystnych dla całej Unii?


Źródła:

http://www.ecfr.eu/article/commentary_what_david_camerons_victory_means_for_the_rest_of_europe3020
http://www.euronews.com/2015/05/22/explained-cameron-and-the-eu-what-does-a-brexit-mean/
http://www.theguardian.com/politics/2015/may/22/david-cameron-eu-reform-riga-european-union
http://www.bbc.com/news/business-32820717

* Artykuł został pierwotnie opublikowany na stronie Forum Ekonomicznego.


Aleksandra Radziwoń – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych oraz Instytutu Anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim, stypendystka programu Erasmus na Uniwersytecie Wiedeńskim oraz Programu Stypendialnego Republiki Austrii. Stażystka w Ambasadach RP w Wiedniu i Dublinie oraz w Instytucie Polskim w Wiedniu. Wieloletnia członkini Centrum Młodych Dyplomatów, stowarzyszenia studenckiego przy ISM UW. Stypendystka Międzynarodowego Stypendium Parlamentarnego IPS 2014 w niemieckim Bundestagu. Zainteresowania badawcze: dyplomacja publiczna i kulturalna, Unia Europejska, współpraca w ramach Trójkąta Weimarskiego. kontakt: aleksandra.radziwon(at)centruminicjatyw.org


Przeczytaj też:

A. Radziwoń, „Szkocja dla Szkotów” czyli spektakularne zwycięstwo SNP

K. Czupa, Rozwodu nie będzie. Szkocja nie chce niepodległości

A. Radziwoń, Migracyjny prztyczek dla Konserwatystów