DOMINIKA KLIMOWICZ
W niespełna pół roku po przełomowych wyborach prezydenckich życie polityczne w Islamskiej Republice zmienia swoje oblicze. Nie chodzi wyłącznie o diametralne zmiany związane z liberalną polityką zagraniczną nowego prezydenta Hassana Rouhaniego, za sprawą którego doszło do tymczasowego porozumienia z państwami P5+1 odnośnie irańskiego programu nuklearnego. Po raz pierwszy w historii Islamskiej Republiki były prezydent został wezwany do sądu w związku z zarzutami o złe zarządzanie Ministerstwem Młodzieży i Sportu, Irańskim Narodowym Koncernem Naftowym oraz brakiem alokacji środków budżetowych na transport.
Pozew wymierzony przeciwko Mahmudowi Ahmadineżadowi, który pełnił funkcję prezydenta w latach 2005-2013, trafił do sądu karnego w Teheranie już w czerwcu 2013 roku z inicjatywy przewodniczącego Madżlesu, Alego Laridżaniego. Relacje między nim a prezydentem Ahmadineżadem nie układały się najlepiej już wcześniej. Ten ostatni u schyłku swojej prezydentury wielokrotnie oskarżał Laridżaniego o korupcję oraz wykorzystywanie swojej pozycji do realizacji własnych interesów. Termin rozprawy wyznaczono na koniec listopada 2013 br., jednakże były prezydent nie stawił się na rozprawie. Jeżeli tego typu sytuacja się powtórzy, istnieje prawdopodobieństwo, że Ahmadineżad trafi do więzienia.
Były prezydent, będący swego czasu objawieniem irańskiej sceny politycznej, trafił w niełaskę w ostatnim okresie pełnienia swojego urzędu, kiedy to nawet ajatollah Chamenei zaczął unikać Ahmadineżada w trakcie oficjalnych wystąpień. Bezpośrednia krytyka spadła na Ahmadineżada w ostatnim miesiącu także ze strony nowego prezydenta, Hassana Rouhaniego, który analizując sytuację gospodarczą kraju przyznał, iż w dużej mierze wynika ona z nieudanej polityki ekonomicznej jego poprzednika. Ahmadineżad natychmiast zareagował na te zarzuty i wezwał obecnego prezydenta do rzeczowej debaty na tematy gospodarcze. Wszystkie te wydarzenia mogą świadczyć o tym, że potrzeba odcięcia się od konserwatywnej i kontrowersyjnej polityki byłego prezydenta przejawia się nie tylko w stosunkach zewnętrznych Islamskiej Republiki, lecz także bezpośrednio dotyka irańskiej sceny politycznej. Wydaje się także, iż Ahmadineżad pełni obecnie funkcję „kozła ofiarnego” – obwinia się go o wszelkie błędy popełnione przez reżim w ostatnich ośmiu latach.
Z innego typu zarzutami musiał pośrednio zmierzyć się prawdopodobnie najważniejszy człowiek w Islamskiej Republice, ajatollah Ali Chamenei. Na stronie międzynarodowej agencji Reuters pojawił się raport pod tytułem „Aktywa Ajatollaha” (dostępny nie tylko w angielskiej wersji językowej, lecz także po arabsku i persku), w którym autorzy analizują finansowe imperium Najwyższego Przywódcy oparte na systemie szyickich fundacji religijnych (pers. bonyad). Szczególnego znaczenia nabrały one po 1989 roku, kiedy to ajatollah Ruhollah Chomeini podpisał edykt, na mocy którego wszelkie nieruchomości, które nie posiadają formalnego właściciela będą zarządzane przez hodżatoleslamów Hassana Sanei oraz Mehdiego Karoubiego. Instytucja, która powstała na mocy tego dokumentu została nazwana Główną Siedzibą Wykonawczą Zarządzenia Imama (pers. Setad Ejraiye Farmane Hazrate Emam – w skrócie nazywa się ją Setad). Z założenia miała służyć dwóm celom – pomocy weteranom wojny iracko-irańskiej oraz zapanowaniu nad powojennym chaosem w systemie prawnym dotyczącym nieruchomości prywatnych i publicznych.
Z upływem lat Setad stał się jedną z najbardziej wpływowych instytucji w Islamskiej Republice, chociaż informacje o niej są bardzo skąpe. Reuters wycenił, iż całkowita wartość aktywów Setadu to około 95 miliardów dolarów, co obejmuje m.in. nieruchomości i papiery wartościowe. Ajatollah Chamenei jako najwyższy autorytet religijny oraz osoba sprawująca de facto władzę w Islamskiej Republice posiada nieograniczony dostęp do tych zasobów. Jako dowód tego twierdzenia Reuters przedstawia dokument z 1997 roku, w którym ajatollah Chamenei mianuje członków zarządu Setadu, co w praktyce oznacza, iż ma realny wpływ na funkcjonowanie fundacji.
W raporcie agencji Reuters znajduje się ponadto szczegółowy opis tego, jak za pomocą szantażu odbierano osobom prywatnym ich nieruchomości (także członkom mniejszości religijnych takich jak bahaiści, których prawa nie są uznawane w Islamskiej Republice), powołując się na dwa przepisy zawarte w irańskiej konstytucji (konkretnie artykuły 45 i 49).
Imperium finansowe ajatollaha Chameneiego opierać się ma na trzech fundamentach – portfolio nieruchomości (według Reutersa w 2008 roku miały one wartość około 52 miliardów dolarów), udziałach w najbardziej dochodowych spółkach irańskich oraz fundacji charytatywnej. Przedsiębiorstwa wchodzące w skład Setadu obejmują przede wszystkim sektor naftowy, budowlany oraz teleinformatyczny i funkcjonują nie tylko w Iranie, lecz także w Dubaju, Republice Południowej Afryki, Chorwacji i pośrednio w Niemczech. Setad bez wątpienia miał także swój wkład w odbudowę Iranu – wiele środków przeznaczonych zostało na inwestycje w szkoły, drogi i najbardziej zacofane regiony kraju. Jednakże według raportu Reutersa zasadniczym celem organizacji jest konsolidacja władzy w rękach jednej osoby – ajatollaha Alego Chameneiego. Tutaj autorzy raportu przytaczają tzw. Dom Przywódcy (pers. Beit-e Rahbar) – osobiste biuro ajatollaha Chameneiego, w którym zatrudnione jest ponad 500 osób, związanych głownie z armią i siłami bezpieczeństwa.
Zarzuty postawione przez autorów raportu zostały uznane przez rzecznika Setadu, Hamida Vaezi, jako „dalekie od prawdy i błędne”, zaś większość osób związanych z działalnością organizacji nie chciało odpowiedzieć na pytania dziennikarzy Reutersa. Dlaczego jest to tak ważne w kontekście przemian, które zaszły po wyborach prezydenckich w czerwcu 2013 roku? W tym samym miesiącu, w którym ajatollah Chamenei pogratulował nowemu prezydentowi wygranej, irański minister sprawiedliwości Sadegh Laridżani stwierdził, iż Departament Nadzoru i Sprzedaży Nabytego Mienia nie ma prawa rekwirować własności w imieniu Najwyższego Przywódcy; jedyną uprawnioną do tego instytucją jest Setad. Nie pozostawia to wątpliwości w kwestii tego, kto sprawuje faktyczną władzę w Iranie. Niezależnie od charyzmy oraz siły przebicia prezydenta Rouhaniego, to nie on dyktuje zasady gry w Islamskiej Republice. Ponadto w trakcie święta Aszury, które odbyło się w połowie listopada, u boku ajatollaha Chameneiego znów widoczny był prezydent Mahmud Ahmadineżad. Wygląda na to, że w rzeczywistości zmieniło się dużo mniej niż mogłoby się wydawać – spektakl polityczny w Teheranie wciąż trwa.
Dominika Klimowicz – współpracownik CIM – doktorantka na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2013) oraz Centrum Europejskiego UW (2013), studiowała także na Maastricht University w Holandii (LLP Erasmus). Odbywała staże m.in. w Ministerstwie Gospodarki oraz Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP. Główne zainteresowania badawcze: stosunki międzynarodowe na Bliskim Wschodzie, polityka zagraniczna Islamskiej Republiki Iranu, nieproliferacja broni jądrowej, kwestie religijne i gospodarcze w polityce państw regionu.
Przeczytaj również:
[…] D. Klimowicz, „Nowa-stara” twarz Islamskiej Republiki Iranu […]