BEATA BELICA
Nawet najbardziej wnikliwi obserwatorzy sceny międzynarodowej nie spodziewali się, że kolejnym krajem, w którym dojdzie do eskalacji niezadowolenia społecznego (na fali wydarzeń tzw. „arabskiej wiosny” z 2011 r.) będzie Turcja. Eksperci, jako najbardziej niestabilne kraje regionu wskazywali Bahrajn, który stał się areną rozgrywek pomiędzy Iranem a Arabią Saudyjską, Jemen, w którym silną pozycję zdobyły lokalne oddziały al-Kaidy oraz ogarniętą wojną domową Syrię. Tymczasem sytuacja społeczno-polityczna zaczęła dojrzewać do zmian właśnie w Turcji.
#OcuppyGezi
W poniedziałek, 28 maja br. około 50 osób zgromadziło się na stambulskim Placu Taksim w ramach protestu przeciwko wycięciu drzew w pobliskim parku Gezi – w jednym z niewielu zielonych miejsc miasta. Jako powód protestów podawano niepodjęcie konsultacji społecznych w sprawie przebudowy otoczenia Placu Taksim. Plany przewidują powstanie w tym miejscu nowoczesnego centrum biznesowo-handlowego oraz meczetu. Protesty, z którymi mamy do czynienia w Turcji, mają charakter oddolny; nie są organizowane ani przeprowadzanie przez żadną partię ani organizację. Demonstranci to zwykli tureccy obywatele.
Eskalacja manifestacji nie ma już jednak tego podłoża. Za rzeczywistą przyczynę demonstracji uznaje się bowiem nie głos przeciwko wycięciu drzew w parku Gezi, ale znacznie niezadowolenie społeczne i krytykę tureckiego rządu. Zdarzenie to zainicjowało jedynie protesty o charakterze politycznym. Należy również zaznaczyć, iż majowo-czerwcowe demonstracje nie są pierwszymi wystąpieniami przeciwko rządzącej partii AKP oraz jej liderowi, premierowi Reccepowi Tayyipowi Erdoganowi. Już na początku maja br. w Stambule obserwowano wystąpienia przeciwko władzy AKP. Wówczas premier tureckiego rządu wprowadził w Stambule stan wyjątkowy w obawie przed protestami lewicy.
Partia AKP posiada stosunkowo konserwatywny elektorat, tzw. „konserwatywną burżuazję”, która wyłoniła się po serii reform polityczno-gospodarczych z lat 80. XX wieku. Do zwolenników erdoganowskiej polityki zalicza się też konserwatywnych, religijnych Turków. Demonstranci uważają, premier Erdogan przyjmuje coraz bardziej autorytarną postawę, a decyzje przez niego podejmowane zmierzają do islamizacji kraju. Premierowi i jego rządowi zarzuca się m. in.: obsadzenie sądów proislamskimi sędziami, tłamszenie niezależnych mediów oraz więzienie dziennikarzy (w Turcji więzionych jest więcej dziennikarzy niż w Chinach czy w Iranie – obecnie w tureckich więzieniach przebywa 49 dziennikarzy; w Iranie pod koniec 2012 r. więzionych było 45 dziennikarzy, a w Chinach – 32).
Wyrazem ograniczenia wolności mediów jest chociażby postępowanie publicznych stacji telewizyjnych w czasie gdy wybuchły najbardziej zagorzałe protesty- transmitowano wówczas programy przyrodnicze i kulinarne. Ponadto rządzącą partię oskarża się o przekształcenia szkół – ze świeckich na wyznaniowe, ograniczenie możliwości sprzedaży alkoholu oraz o wprowadzenie cenzury wypowiedzi w mediach. Dodatkowe oburzenie społeczeństwa burzy zaniechanie obchodzenia Święta Republiki, przypadającego na 29 października oraz finansowanie przez rząd neo-osmańskich festiwali i koncertów. Największe oburzenie budzi jednak fakt, iż nowy meczet miał powstać w miejscu istniejącego obecnie, przeznaczonego do likwidacji, Muzeum Kemala Paszy Ataturka – założyciela i pierwszego prezydenta Republiki Tureckiej.
Zdaniem komentatorów do ulicznych demonstracji doszło wskutek niezdolności opozycji do konsolidacji sił i wygrania wyborów. Dodatkowo do eskalacji protestów przyczyniło się brutalne zachowanie policji wobec demonstrujących. Już pierwszego dnia pokojowe protesty stłumiono za pomocą gazu łzawiącego. Mieszkańcy Turcji o brutalności sił policyjnych dowiadywali się za sprawą mediów społecznościowych, zwłaszcza za pośrednictwem Twittera, na którym na bieżąco relacjonowano wydarzenia z Placu Taksim.
Reakcje władz
Turecki wicepremier dopiero 3 czerwca br. przeprosił za nadmierne użycie siły przeciwko protestującym. Jednocześnie podziękował „ekologom” za troskę o Park Gezi oświadczając przy tym, że rząd z planów przebudowy Taksim nie zrezygnuje. Ponad tydzień po rozpoczęciu protestów, 7 czerwca br., premier Erdogan zaapelował o zaprzestanie protestów. Uzasadniał to tym, że straciły one swój demokratyczny charakter i są zwykłym aktem wandalizmu. Premier oskarżył demonstrantów o niszczenie mienia publicznego oraz zagrażanie mieszkańcom Stambułu. Podziękował jednocześnie swoim zwolennikom za zachowanie spokoju oraz policji za utrzymywanie porządku publicznego. W piątek, 14 czerwca br., do policjantów zostały wysłane podziękowania od tureckiego premiera.
Solidarność Taksim
Po serii protestów, w odpowiedzi na ostre, nieprzychylne reakcje władz, powstała grupa „Solidarność Taksim” (Taksim Dayanışması), zapożyczająca swą nazwę od nazwy centralnego placu w Stambule, którego przebudowa stała się asumptem do protestów. Grupa ta podejrzewana jest o dokonanie ataków na rządowe sieci komputerowe. Hakerzy, którzy dokonali ataków na konta mailowe rządu ujawnili się jako „Anonymous Turkey”.
Platforma „Solidarność Taksim” przekazała rządzącej partii listę swoich żądań. Znajdują się tam zarówno plany przebudowy placu i dzielnicy Taksim jak też postulaty o charakterze społecznym. „Solidarność Taksim” domaga się, by gubernatorzy i policjanci odpowiedzialni za przemoc wobec protestujących zostali zwolnieni z pełnionych funkcji. Wśród postulatów jest także rezygnacja z planów przebudowy placu Taksim w Stambule. Wśród zmian o charakterze politycznym znajdują się: zapewnienie prawa do gromadzenia się i pokojowych protestów, prawa głosu w sprawie nadmiernej komercjalizacji przestrzeni publicznej, a także prawa do bycia traktowanym z szacunkiem i bez brutalności ze strony policji.
W dalszym ciągu na Placu Taksim i w pobliżu Parku Gezi trwają demonstracje. Przebiegają one jednak w atmosferze „pikniku” czy też „festynu”. Takie podejście protestujących dodatkowo uwypukla fakt stosowania przez policję przemocy. W piątek, 14 czerwca br., w mediach pojawiła się informacja na temat samobójstwa sześciu funkcjonariuszy tureckiej policji; prawdopodobnie była na nich wywierana presja psychiczna ze strony przełożonych, naciskających na stosowanie przemocy wobec demonstrantów. Rzecznik tureckiej policji sprostował, potwierdzając jednak, że taka sytuacja miała miejsce. Według rzecznika, samobójstwo popełniło jednak nie sześciu, a czterech funkcjonariuszy; jako przyczynę samobójstw podano „różne względy osobiste”.
Co z armią?
Jaką rolę odegra armia w antyrządowych protestach? Turcja już trzykrotnie padała ofiarą zamachów stanu: w 1960, 1980 i 1997 roku. W tureckich mediach pojawiają się głosy, iż zamieszki zostały przygotowane po to, by przygotować grunt pod interwencję wojskową.
Sztab Generalny zauważa jednak pułapkę, jaka mogłaby się kryć w reakcji generalicji na protesty. Wojsko zdaje sobie sprawę, że jakiekolwiek działania z ich strony mogłyby zdemobilizować protestujących i pomóc partii AKP w utrzymaniu władzy. Wszystko zatem wskazuje, że armia nie odegra znaczącej roli w antyrządowych protestach. Znaczenie w ewentualnym obaleniu rządów uzyska, pozostając „w koszarach”.
Co dalej?
Od rozpoczęcia protestów w Stambule w całym kraju (w 78 spośród 81 prowincji) zanotowano prawie 500 wystąpień antyrządowych. Dotychczas w starciach lub w wyniku starć, zginęły 4 osoby (dane na 16.06.2013 r.). Po 18 dniach demonstracji (14 czerwca), premier Erdogan obiecał, że rząd rozważy decyzję sądu obwodowego dotyczącego przebudowy okolicy Placu Taksim. Zapowiedział jednocześnie, że do czasu, aż ostateczna decyzja zostanie wydana, nie zostaną podjęte żadne prace w pobliżu Placu. Równocześnie, Erdogan stwierdził, że chciałby, by okupacja Placu zakończyła się możliwie jak najszybciej.
Wydaje się jednak, że mimo powstania spontanicznego ruchu kontestującego obecne władze, nie ma alternatywnej względem AKP partii politycznej, zdolnej wprowadzić demokrację w wymiarze zachodnioeuropejskim. Jak zatem będzie się rozwijać sytuacja w w Turcji? Z pewnością scena polityczna tego kraju znajduje się obecnie w bardzo ciekawej konstelacji. Jak zareaguje na protesty rządząca partia AKP, której poparcie od 2002 roku, kiedy to wkroczyła na turecką scenę polityczną, stale wzrasta? Czy w Turcji znajdzie się polityczna siła zdolna konkurować z Partią Sprawiedliwości i Rozwoju?
Wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Wiele odpowiedzi, których jesteśmy w stanie udzielić, okażą się być może błędne. Pewne jest jednak to, iż konflikt nie toczy się pomiędzy islamizacją a laicyzacją kraju, a pomiędzy demokratyzacją a rządami autorytarnymi.
*Beata Belica – Współpracowniczka CIM, studentka politologii na Uniwersytecie Gdańskim oraz bezpieczeństwa wewnętrznego na Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Członkini Koła Naukowego Geopolityki Uniwersytetu Gdańskiego oraz Koła Naukowego Studentów AMW “Geopoliticus”. Interesuje się tematyką bliskowschodnią, przede wszystkim współczesną Turcją, Izraelem, Egiptem, a także geopolityką.
Przeczytaj również:
- M. Makowska, Turkey: a democratic role model for the Arab Awakening Countries?
- A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii?
- K. Harasimczuk, Społeczności internetowe i ich wpływ na bezpieczeństwo
- K. Libront, Turcja – trudny, ważny partner Niemiec
- W. Wolanin, Turcja – co ją wciąż dzieli od UE?
- B. Marcinkowska, Turecko-francuskie niesnaski i inne faux pas polityki zagranicznej Sarkozy’ego
Hmm… “Wydaje się, że … nie ma alternatywnej względem AKP partii politycznej, zdolnej wprowadzić demokrację w wymiarze zachodnioeuropejskim”. Wobec takiej “demokratyzacji” faktycznie nie ma alternatywy.
Zaskakują mnie dwa aspekty:
a) Brak niemal jakiejkolwiek zdecydowanej reakcji ze strony Unii Europejskiej (poza potępieniem przez Parlament Europejski), wszak Turcja to oficjalny kandydat do UE, a metody radzenia sobie z pokojowymi demonstracjami są całkiem niedemokratyczne.
b) Reakcja na protesty “demokratycznego” reżimu Turcji, gdzie policja rozpyla gaz łzawiący, nadużywa armatek wodnych etc., i jej porównanie do autorytarnego reżimu Jordanii, gdzie siły porządkowe rozdawały manifesującym wodę i niemal ani razu nie wyszły na ulice z bronią w ręku…
“Turecki wicepremier dopiero 3 czerwca br. przeprosił za nadmierne użycie siły przeciwko protestującym.” Swiatowe media obiegla natomiast informacja, ze to premier Erdogan przeprosil; co nie jest prawda – wg tlumaczenia moich tureckich znajomych, powiedzil on “If my reaction is considered too tough, then I’m sorry. I am Tayyip Erdogan, I can’t change that”. Ciekawe, co sie teraz z nim stanie; niewatpliwie politycznie i w Turcji i w Europie jest skonczony.
‘wszak Turcja to oficjalny kandydat do UE, a metody radzenia sobie z pokojowymi demonstracjami są całkiem niedemokratyczne.’ coz francuzi rozprawiali sie z Romami 2 lata temu w rownie niedemokratyczny sposob – europe obiegaly wtedy zdjecia kobiet ciagnietych za wlosy po ziemi przez policje (czy cos w ten desen). rowniez poza lekka nagana potepienia zabraklo. nie pierwszy raz nie ostatni ue pokazuje jaka z niej normativ power 😉
[…] B. Belica, Oko cyklonu w oku świata – czyli tureckie lato po arabskiej wiośnie […]
[…] co miało być długo wyczekiwaną odpowiedzią Erdogana na masowe protesty ciągnące się od maja tego roku w wielu miastach Turcji okazało się dla wielu głębokim […]