ANITA SĘK
Na przekór rysującym się coraz bardziej pesymistycznym perspektywom Unii Europejskiej, redaktorzy Le Monde w dn. 17 lipca br. pokusili się o wskazanie pięciu powodów, które – choć mogą być jednocześnie postrzegane jako zagrożenia dla europejskiej wspólnoty – przy prawidłowym nimi sterowaniu powinny się okazać bezprecedensowymi na skalę światową dźwigniami dobrobytu i światowej pozycji UE.
Po pierwsze, bogaty 500-milionowy wspólny rynek wysokodochodowych konsumentów pozostaje podporą handlu światowego, bez którego ani Azja, ani Ameryki nie mogłyby prosperować. PKB państw członkowskich UE wynosi łącznie 17 578 mld $ , tj. znacznie więcej niż wynik USA (15 094) czy Chin (7 298). Jednakże poza wspólną polityka rolną i monetarną, państwa członkowskie nie zdecydowały się na uwspólnotowienie tak ważnych dla rozwoju nowoczesnych technologii i innowacji dziedzin, jak np. badania i rozwój. Wspólny rynek pozostaje więc „niezorganizowaną kopalnią złota”. UE płaci cenę za swoją fragmentację. Konieczna jest wzmocniona integracja: fiskalna, socjalna, budżetowa. Wobec nasilającej się konkurencji ze strony państw rozwijających się oraz USA i stosowanych przez nich protekcjonistycznych barier pozataryfowych, UE pozostaje – wg słów b. MSZ Francji H. Vedrine’a – „idiotą globalnej wioski”.
Po drugie, wg Global Innovation Index, siedem państw europejskich mieści się w 30 najbardziej innowacyjnych krajów świata. Motto „zjednoczeni w różnorodności” nie jest pustym hasłem – dzięki europejskiemu zróżnicowaniu kulturowemu, społecznemu, ekonomicznemu, wspieranemu dodatkowo przez programy promujące mobilność (typu Erasmus), rodzi się inicjatywa, która napędza gospodarkę opartą na innowacjach. Europejska jakość jest ceniona w świecie – jakość począwszy od edukacji, poprzez ochronę środowiska i turystykę, aż po inwestycje. Pomimo tańszej siły roboczej w Azji, największe korporacje wciąż chętnie zatrudniają europejskich specjalistów, jak pokazuje przykład amerykańskiego Intela, który w 2009 zainwestował we Francji.
Po trzecie, dbałość o kapitał ludzki i spójność społeczną, w których upatruje się inwestycji w przyszłość, nabrała w UE szczególnego znaczenia, stąd najwyższe wydatki socjalne nie tylko na oświatę, ale i na ochronę zdrowia, zatrudnienie, emeryturę, walkę z biedą i ubóstwem, oraz wyrównywanie szans. Rozpięcie nożyc nierówności jest w Europie znacznie mniejsze niż w USA. Również w dziedzinie zatrudnienia radzi sobie Stary Kontynent znacznie lepiej od Nowego Świata: od początku nowego wieku do 2009 r. stopa zatrudnienia w tym pierwszym wzrosła z 62,1% do 65,8%, podczas gdy w tym drugim zmalała z 74,1% do 70,9%, co udowadnia, że można połączyć utrzymanie modelu socjalnego z wysokim wskaźnikiem zatrudnienia.
Po czwarte, imigracja jest utajnionym skarbem UE. Zarówno w przeszłości, jak i współcześnie, imigranci i ich potomkowie stanowią ważny wkład w rozwój ekonomiczno-społeczny państw UE, zwłaszcza w kontekście starzejącego się społeczeństwa i słabości demograficznej. 15% osób kończących studia wyższe ma pochodzenie pozaunijne, a wśród prac fizyczno-biurowych ten odsetek sięga 28%. Mobilność pracowników pozostaje jednak słabością rynku wewnętrznego, zwłaszcza z powodów językowych, przenoszenia benefitów socjalnych i uznawania dyplomów. Nie bez znaczenia jest także fragmentacja legislacyjna dotycząca migracji w różnych krajach UE.
Piątą siłą Europy są jej wartości i zbudowane na nich instytucje: stabilny, przewidywalny i transparentny system państwa prawa ucieleśniony w demokracji liberalnej, respektowanie praw człowieka i zasad wspólnego wolnego rynku. Kryzys strefy euro podważył wiarę w instytucje demokratyczne i obudził nacjonalizmy i napięcia społeczne, paraliżując proces decydowania politycznego na szczeblu europejskim. W ten sposób kryzys finansowy przeistoczył się w kryzys polityczny i instytucjonalny. Rozwiązaniem może być tylko ponowne zdefiniowanie projektu politycznego Unii, tj. przejście do prawdziwej integracji monetarnej, budżetowej i politycznej.
Jak podsumowują redaktorzy Le Monde:
„UE jest laboratorium świata – pełnym uświadomionych przez kryzys finansowy trudności, ale i budzącym nadzieję na lepsze jutro.”
Warto wierzyć w Europę.
cóż, w naszym interesie jest, aby redaktorzy z Le Monde mieli rację 🙂
Ach, artykuł prawdziwej eurontuzjastki. Dobrze, że piszesz, że UE to projekt polityczny i nie wciskasz ściemy, że to dla dobra narodów, z woli ludu etc. Dobrze, że nawet eurontuzjaści to przyznają.
Aż się prosi, by napisać kontrę w stylu “5 powodów, dlaczego Europa upada”, ale tylko kilka podstawowych kontr.
1) rynek konsumencki w UE upada – największej korporacje zaczynają postrzegać konsumentów w Europie na równi z tymi z rozwijającej się Azji, czyli lepiej sprzedać więcej, taniej i z gorszą jakością. Europejscy konsumenci biednieją.
2) 7 państw europejskich mieści się w 30 najbardziej innowacyjnych – czyli 23 są na pozostałych kontynentach. Pomijając takie przypadku jak Japonia czy USA, z którymi ciężko się równać, to Nowy Świat i Azja ostro nadrobiły zaległości, albo my stanęliśmy w miejscu. Brak innowacyjności to klęska gospodarcza w długiej perspektywie.
3. Kto ma wyższy odsetek bezrobotnych – USA czy UE? Dziękuję, wystarczy.
4. Zgoda co do migracji, ale właśnie UE popełnia błąd, zamykając granice, zamiast je otworzyć. W czasie kryzysu nie można stać się odosobnioną twierdzą, bo po prostu padniemy z głodu.
5. Ten wolny rynek, ta demokracja liberalna etc. to mocne słowa, gdyż chyba nie ma drugiego miejsca w rozwiniętym świecie, w którym istniałoby tyle regulacji jak w UE. I już nie będę przypominał, jak najwyższy szczebel UE przepchał Traktat Lizboński w Irlandii.
Europa idzie na dno. Zależy tylko, czy uderzymy szybko, czy będziemy wolno opadać. Niemniej, to dobrze, bo po okresie kryzysu przychodzi odrodzenie. To samooczyszczająca siła trendu.
[…] A. Sęk, Pięć powodów, by wciąż wierzyć w Europę […]
[…] A. Sęk, Pięć powodów, by wciąż wierzyć w Europę […]
[…] A. Sęk, Pięć powodów, by wciąż wierzyć w Europę […]
[…] A. Sęk, Pięć powodów, by wciąż wierzyć w Europę […]
[…] A. Sęk, Pięć powodów, by wciąż wierzyć w Europę […]