Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe

Przemysł zbrojeniowy na świecie w dobie globalizacji

KAMIL ŁUKASZ MAZUREK

Upadek Związku Radzieckiego i koniec zimnej wojny spowodowały, że na świecie ostały się obecnie dwa główne ośrodki firm sektora lotniczego i obronnego (Aerospace & Defence – A&D), skupiające największe i najważniejsze koncerny z tej branży. Miejscami tymi są Ameryka Północna (szczególnie USA, jednak Kanada również posiada poważny, silnie związany z amerykańskim, przemysł zbrojeniowy) oraz Europa Zachodnia (głównie Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Hiszpania oraz Szwecja). Jak wskazuje Sztokholmski Międzynarodowy Instytut Badań nad Pokojem (SIPRI), spośród dwudziestu największych przedsiębiorstw zbrojeniowych świata w 2010 r. tylko jedno – rosyjski Almaz-Antei – nie było firmą amerykańską lub zachodnioeuropejską. Sytuacja wygląda tylko trochę inaczej jeśli wziąć pod uwagę zestawienie TOP 100 przygotowane przez SIPRI. Zaledwie trzydzieści trzy przedsiębiorstwa mają swoje siedziby w innych państwach niż te z Ameryki Północnej lub Zachodniej Europy.

Ważne jest jednak, aby podkreślić dwa zastrzeżenia. Po pierwsze, trzy firmy spośród wspomnianych trzydziestu trzech są australijskimi spółkami-córkami koncernów zachodnioeuropejskich i amerykańskich, po drugie zaś, zaledwie dziewięć z nich znajduje się w pierwszej pięćdziesiątce największych producentów uzbrojenia na świecie.

Położenie firm z branży A&D spoza Ameryki Północnej i Europy Zachodniej wygląda jeszcze gorzej, biorąc pod uwagę największą, najbardziej dochodową i innowacyjną część sektora, tj. przemysł lotniczy. Jak wynika z opracowań Stowarzyszenia Przemysłu Lotniczego i Obronnego w Europie (ASD), na firmy z obu opisywanych regionów przypada prawie 95% obrotów sektora lotniczego – 37% na Europę oraz 58% na USA i Kanadę.

Nieuniknione zmiany

Jak wynika z raportu firmy PricewaterhouseCoopers (PwC) na temat sektora A&D, głównym motorem wzrostu i przyczyną globalizacji branży jest szybki wzrost rynków poza Europą Zachodnią i Ameryką Północną. Rynki tych dwóch regionów odczuwają stagnację, a niektóre ich branże wręcz regres. Same rynki to jednak jedno, drugą, znacznie ważniejszą sprawą jest pojawianie się nowych konkurentów w produkcji uzbrojenia oraz umacnianie się dotychczasowych.

Gigantyczne wzrosty w wydatkach zbrojeniowych państw Azji Wschodniej i Środkowego Wschodu w ciągu ostatnich lat, stanowią pożywkę nie tylko dla dotychczasowych liderów sprzedaży z Europy oraz USA, ale przede wszystkim dla rosnącego w siłę przemysłu tamtych państw. Obok ustabilizowanych, produkujących zaawansowaną technologicznie broń konkurentów takich jak Elbit Systems, Israel Aerospace Industries, Rafael (Izrael), Embraer (Brazylia), Almaz-Antei, United Aircraft Corporation, OPK Oboronprom, United Shipbuilding Corporation (Rosja), czy Denel (RPA), w ostatnim dziesięcioleciu w siłę urośli nowi gracze. Koreańskie Samsung Techwin, LIG Nex1, Korean Aerospace Industries; indyjskie Hindustan Aeronautics, Indian Ordnance Factories, Bharat Electronics; chińskie China Aerospace Science and Technology Corporation oraz China Aerospace Science and Industry Corporation – są to przykłady firm mogących w dłuższej perspektywie zagrozić dominacji zachodnich przedsiębiorstw. Inny, specyficzny przypadek, stanowią istniejące od dawna i posiadające zaawansowaną technologię firmy japońskie (Mitsubishi Heavy Industries, IHI Group, Mitsubishi Electric, Kawasaki Heavy Industries oraz NEC). Wraz z niedawno ogłoszonym przez władze Japonii otwieraniem się jej przemysłu zbrojeniowego na świat, możemy spodziewać się dodatkowego wzrostu konkurencji ze strony wymienionych przedsiębiorstw.

Jak na razie jednak eksport amerykańskich i zachodnioeuropejskich zaawansowanych systemów uzbrojenia wydaje się niczym niezagrożony. Państwa takie jak Turcja, Pakistan, Singapur, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Katar, Arabia Saudyjska, Malezja, Japonia, państwa bałtyckie oraz wiele innych, znacząco zwiększyły import produktów zachodnich koncernów w ciągu ostatnich dwóch dekad. Jednocześnie spadające od 20 lat wydatki obronne w niemal całej Europie oraz od ostatnich kilku w USA stanowiły impuls do silniejszego wkraczania na zagraniczne rynki.

Hamulce globalizacji

Pomimo całej „ofensywy” zachodnich firm i wydłużenia się łańcucha dostaw na przedsiębiorstwa mające swoje siedziby na całym świecie, sektor A&D nadal można nazwać bardziej umiędzynarodowionym aniżeli zglobalizowanym. Większość transakcji i przejęć związanych z branżą obronną w ciągu ostatnich lat nadal miała miejsce głównie pomiędzy Europą a Ameryką Północną (np. w 2009 r. 76% światowych transakcji o wartości co najmniej 50 mln dolarów z sektora A&D miała miejsce pomiędzy wymienionymi regionami). Co więcej, również skład zarządów dziesięciu największych firm branży jest znacznie mniej zróżnicowany od przedsiębiorstw z wielu innych sektorów. Zaledwie 12% z 250 osób zasiadających w zarządach posiada inne niż europejskie lub amerykańskie obywatelstwo. Dla porównania, na 449 członków zarządów dziesięciu największych firm sektorów farmaceutycznego oraz naftowego przypada odpowiednio 27 i 15 procent obywateli państw innych niż kraj pochodzenia danej firmy.

Przedstawiciele branży lotniczej i obronnej wskazują na pięć głównych powodów, utrudniających prawdziwe zglobalizowanie się sektora:

  • słabość reżimu ochrony własności intelektualnej na nowych rynkach;
  • złożoność procedur kontroli eksportu;
  • różne interpretacje zachowań etycznych w odmiennych kulturach;
  • zwiększone ryzyko finansowe, szczególnie zaś związane z kursem wymiany walut;
  • rozrastające się wymagania w zakresie offsetów.

Jak widać, hamulce dla globalizacji branży A&D mają naturę prawną (zarówno w państwach eksportujących, jak i importujących), finansową, a nawet kulturową. Rozwiązanie tych problemów leży zarówno we wzmocnieniu ochrony własności intelektualnej w państwach takich jak Indie, Brazylia, Meksyk czy Polska, jak i poluzowanie ograniczeń eksportu w państwach Zachodu (najczarniejszym przykładem są tu amerykańskie przepisy ITAR, choć i ich reforma jest w drodze). W przypadku różnic kulturowych należałoby tworzyć oparte na kompromisie kodeksy dobrych praktyk oraz międzynarodowe umowy (być może pod egidą ONZ), ujednolicające rozumienie spornych kwestii. Pogłębiona regulacja międzynarodowych rynków oraz większa dbałość o stabilność walut mogłyby z kolei stanowić bodźce do zwiększania inwestycji poza państwami należącymi do „centrum”.

4 Responses

Comments are closed.