PIOTR SZAFRUGA
W swoim wpisie “Azja Wschodnia – najbardziej pokojowy region świata” Paweł Bieńkowski wskazuje czynniki, które wpływają na wyjątkowo stabilną sytuację w Azji Wschodniej. Z pewnym poślizgiem pozwolę sobie na nieco inne spojrzenie na to zagadnienie. Niewątpliwie postrzeganie państwa w kulturach Azji Wschodniej stanowi o wyjątkowym charakterze tego regionu. O ile można nim tłumaczyć stabilność wewnętrzną poszczególnych krajów, to czy sprzyja to pokojowi pomiędzy państwami?
Niektóre ze wskazanych przez Pawła konfliktów na świecie, to konflikty wewnętrzne, etniczne, wynikające z rozpadu kraju (Jugosławia, Kaukaz, częściowo Bliski Wschód). Być może to właśnie kwestia wewnętrznej stabilności i odziedziczonych konfliktów terytorialnych, a nie krzyżowanie się interesów państw Azji z interesami USA, w większej mierze decyduje o stabilności?
Gdy przyglądnąć się Azji Wschodniej, jedna rzecz niewątpliwie zwraca uwagę – względna klarowność sytuacji geopolitycznej. Jedynie 6 graczy (+ USA i Rosja), z których czterech (CHRL, Tajwan, Japonia i Korea Południowa) są jednymi z najlepiej rozwiniętych i najbogatszych państw świata, oraz z których jedynie Chiny nie są jednolite etnicznie. Co istotniejsze, gracze ci graniczą ze sobą głównie poprzez morza.
Patrząc na Azję Wschodnią przez pryzmat potencjału poszczególnych państw regionu, jej stabilność wcale nie wydaje się już taka wyjątkowa. Zauważmy, że od czasu (nomen omen) wojny koreańskiej (ChRL vs. USA), na świecie nie miał miejsca żaden konflikt zbrojny pomiędzy dużymi czy potężnymi państwami świata. Z kolei ostatnia wojna pomiędzy państwami, z których oba miały podobny, względnie duży potencjał, czyli Wojna o Falklandy, miał miejsce prawie 30 lat temu i ograniczał się do działań morskich.
Warto tu zwrócić uwagę na fakt fizycznego oddzielenia wodą państw Azji Wschodniej. Choć może banalny, jako czynnik kształtujący charakter geopolityczny regionu, jest on w istocie trudny do przecenienia. Fakt, że 3 z 4 wspomnianych przez Pawła incydentów międzynarodowych miały charakter morski nie jest przypadkiem. Duża ilość wód morskich oraz ściśle określone granice lądowe poszczególnych państw powoduje, że siłą rzeczy głównym zarzewiem konfliktów stają się walka o bogate ryby oraz złoża ropy i gazu obszar Mórz Wschodnio- i Południwochińskiego. Nawet zwaśnione państwa koreańskie, m.in. ze względu na silnie umocniona linię demarkacyjną, wymierzone w siebie nawzajem akcje militarne przeprowadzają praktycznie wyłącznie w rejonie wód przybrzeżnych.
Prowadzenie polityki poprzez środowisko morskie równi się zdecydowanie od działań na lądzie. Po pierwsze: mniejsza zdolność oddziaływania. Człowiek jest zwierzęciem lądowym i już tylko z tego powodu jego zdolność do wpływania na środowisko morskie i lądowe różni się diametralnie. Po drugie: jest dużo kosztowniejsze. Budowa okrętów, zdolnych do poruszania się na pełnym morzu wymaga bardzo dużych nakładów finansowych oraz odpowiedniego zaplecza materialnego i technologicznego. Tymczasem do prowadzenia niewielkich działań lądowych wystarczy broń ręczna, która w wielu krajach można sobie kupić w sklepie.
Znaczenie wód okalających Azję jest potęgowane przez olbrzymie znaczenie jakie dla tego kontynentu ma transport morski. Zdecydowana większość handlu azjatyckiego odbywa się droga morską a wody wokół Azji Południowej i Wschodniej uchodzą za najbardziej zatłoczone na świecie. W rejonie tym znajdują się największe na świecie wodne szlaki handlowe. Co istotne są one umiejscowione bardzo blisko brzegów, często przechodząc przez łatwe do zablokowania cieśniny. W tej sytuacji każdy konflikt zbrojny na morzu to gotowy przepis na wielki kryzys gospodarczy dla całego regionu. A to jest ostatnia rzecz, której rozwijająca się Azja chce. A nie chce tym bardziej im bardziej staje się bogatsza.
Dla Chin dodatkowym bodźcem dla dbania o bezpieczeństwo szlaków żeglugowych jest sytuacja wewnętrzna. Potężne załamanie gospodarcze i tłumy niezadowolonych Chińczyków – tego Komunistyczna Partia Chin obawia się najbardziej (a przynajmniej powinna). Jak jest dobrobyt to każdy system się utrzyma. To samo dotyczy regionalnego układu sił – dopóki państwa się rozwijają i bogacą prawdopodobieństwo konfliktu jest bardzo małe. Ale gdy coś w gospodarce porządnie tąpnie…