Asian Programme Azja Południowo-Wschodnia Gospodarka Społeczeństwo

O gospodarce Chin inaczej

PAWEŁ BIEŃKOWSKI

O postępach gospodarczych Chińskiej Republiki Ludowej zwykło się pisać na dwóch przeciwległych biegunach: skupiając się na “chińskim cudzie gospodarczym”, czyniącym z tego państwa pretendenta do miana największej gospodarki świata jeszcze w pierwszej połowie obecnego stulecia albo wręcz przeciwnie – określając Chiny jako nowego hegemona, zagrożenie dla zachodniego, uporządkowanego świata, pielęgnującego jedyny słuszny model wartości. Mało w tym analizy, a jeszcze mniej rzeczowych wniosków.

Co z pewnością należy Chinom oddać, to niebywały sukces w wyprowadzeniu setek milionów ludzi z chronicznego ubóstwa, jakie stało się udziałem narodu w wyniku maoistowskich eksperymentów Wielkiego Skoku i Rewolucji Kulturalnej. Zainicjowana w 1978 r. polityka Gaige Kaifang – “Reform i Otwarcia”, szybko wprowadziła kraj na drogę przekształceń w kierunku bardziej rynkowej gospodarki mającej zapewnić ludowi dobrobyt, a władzom – trwanie.  Przez trzy dekady dochód narodowy kraju wzrósł przeszło 10-krotnie. Z utworzonych na przełomie lat 70. i 80. czterech specjalnych stref ekonomicznych, do dziś wyrósł na chińskim wybrzeżu potężny multi-region przemysłowy zwany “Fabryką Świata”, zaspokajający globalne zapotrzebowanie na różnorodne dobra przemysłowe, od szczoteczek do zębów po mikroprocesory. Chiny ludowe rozstały się z tak fundamentalnymi elementami socjalizmu jak komuny ludowe już de facto w latach 80. Podczas gdy w czasie Rewolucji Kulturalnej marzenia przeciętnego mieszkańca Chin sprowadzały się do wiecznego pióra, zegarka na rękę i roweru, dziś korek na pekińskich ulicach powiększa się o przeszło tysiąc samochodów dziennie. Nie sposób nie docenić skali wzrostu Chin.

Fiansowe centrum Szanghaju

Kiedy jednak gospodarka danego kraju wzrasta tak szybko jak chińska, nieuchronnie pojawiają się pytania o fundamenty tej dynamiki. Nie da się ukryć, iż “chiński cud gospodarczy” bazuje na niemal niewyczerpanych zasobach taniej siły roboczej, nieustannie napływającej do bogatych miast wybrzeża powodując wyludnianie wsi i niejednokrotnie rozpad więzi społecznych. Tworzą się rzesze obywateli “drugiej kategorii”, nieposiadających meldunku w miastach, a przez to pozbawionych dostępu do jakichkolwiek świadczeń, mieszkań czy edukacji dla dzieci. Już po krótkim czasie pobytu w chińskim mieście Europejczyka zdziwi  brak jakiegokolwiek dźwięku syren czy widoku ambulansów – tych w Chinach się na co dzień nie spotyka. Jedynie zamożnych stać na ubezpieczenie społeczne, reszta tłoczy się w kolejkach do płatnych szpitali. ChRL to kraj niesamowitych kontrastów; bogate ulice biurowców, apartamentowców i centrów handlowych sąsiadują z dzielnicami nędzy, gdzie ludzie żyją w hutongach pozbawionych bieżącej wody i kanalizacji, jak pół wieku wcześniej.

Hutongi w centrum Pekinu

W tym właśnie zawiera się jedno z najpoważniejszych zagrożeń dla chińskiego wzrostu: w jego nierównomierności. W 2007 r. przeciętne dochody mieszkańca wsi w Chinach wyniosły 4140 yuanów, podczas gdy w mieście dochodziły do 13786 yuanów na osobę. Tak wysokie zróżnicowanie dochodów w społeczeństwie nie wróży dobrze jego spoistości ani perspektywom zachowania spokoju społecznego. Olbrzymim wyzwaniem, przed jakim stoją chińskie władze pozostaje praktyczny brak systemu ubezpieczeń społecznych: podczas gdy mieszkańcy miast (ale jedynie ci zarejestrowani, a nie robotnicy napływowi) mają odprowadzane składki zdrowotne i emerytalne, tak mieszkańcom wsi nic podobnego nie przysługuje. Do dziś jedyną ich gwarancją na godną starość pozostają dzieci, w które przeciętna chińska rodzina inwestuje niemało. Kontynuowana od czasów Mao polityka jednego dziecka doprowadza powoli do sytuacji, gdy w najludniejszym państwie na Ziemi zaczyna brakować rąk do pracy, by utrzymać wzrastające rzesze emerytów. Społeczeństwo chińskie powoli ugina się pod ciężarem własnego rozwoju gospodarczego.

Obecny światowy kryzys ekonomiczny ujawnił kolejny groźny aspekt chińskiej gospodarki, a mianowicie jej skrajną zależność od eksportu. W społeczeństwie na poły socjalistycznym, na poły kapitalistycznym, gdzie popyt wewnętrzny jest w dużej mierze generowany sztucznie, przeważająca część wolumenu produkcji jest kierowana na rynki światowe. Znaczna konkurencyjność tych towarów, podnoszona przez zręczne manipulacje kursem waluty, powoduje systematyczną akumulację rezerw walutowych. Z drugiej zaś strony, uzależnia też kraj od zamorskich nabywców. Dlatego też, nie dziwą założenia wartego przeszło 585 mld USD (7% PKB Chin) pakietu stymulacyjnego, wdrażanego w latach 2008-2010.  Fundusze przeznaczono m.in. na rewaloryzację rent i emerytur oraz inne świadczenia socjalne oraz reformę rolną, aby zwiększyć popyt wewnętrzny. Zwiększono limity zadłużenia oraz zmieniono zasady naliczania podatku VAT. Większość zaś środków z pakietu przeznaczono na inwestycje infrastrukturalne i prace publiczne, czyli stary, dobry interwencjonizm. Wreszcie, utworzono nawet warty 600-800 mld yuanów fundusz na potrzeby wykupu chińskich akcji na światowych giełdach, gdyby ich kurs opadł poniżej dopuszczalnego poziomu. Dzięki kompleksowości i skali pakietu, gospodarka chińska przeszła przez światowe załamanie niemal bez szwanku, w odróżnieniu od zapaści trawiącej Europę i Stany Zjednoczone. Wszystkie branże, do których skierowano środki pakietu zanotowały dzięki niemu wzrost, bądź przynajmniej utrzymały poziom sprzed kryzysu. Warto jednak odnotować niezdyskontowane spadki w branżach zaopatrzenia w energię elektryczną, cieplną i wodę, co rzuca niekorzystne światło na stan bezpieczeństwa energetycznego Chin.

Co zaś należy sądzić o prognozach ewentualnego dalszego wzrostu? Czy Chiny czeka stagnacja bądź spadek? Argumenty za nieuchronnością “wyhamowania” czy wręcz zapaści skupiają się na przewidywaniach kryzysu społeczno-politycznego i zachwiania stabilności tej gospodarki. Dla niektórych ChRL to taki sam kolos na glinianych nogach jak niegdysiejszy Związek Radziecki, który w zderzeniu z w pełni otwartą gospodarką rynkową nieuchronnie musi upaść. Kilka słów o tym, dlaczego takie rozumowanie zbyt wiele upraszcza.

Przede wszystkim należy oddać honor spostrzegawczości i sile analizy chińskich elit rządzących. Przyglądając się pilnie studiom przypadku krajów bloku socjalistycznego władze Komunistycznej Partii Chin odrobiły lekcje z zakresu zapobiegania niepokojom społecznym i zapewnienia ciągłości rządów. Ogłoszone przez Denga Xiaopinga z początkiem ery “Reform i Otwarcia” hasło “Bogaćcie się!” na trwale wpisało się w świadomość i ambicje chińskich mas, od rolników i robotników po elity biznesu. Pomijając niszczące kraj zjawisko masowej korupcji i przestępstw gospodarczych, powszechna pogoń za pieniądzem i osobistym dobrobytem siłą rzeczy napędzają wzrost gospodarczy. Władze ChRL wyszły z założenia, iż dopóki społeczeństwo zauważa dynamiczną poprawę warunków życia, nie będzie kwestionować pozycji ekipy rządzącej. Być może do czasu. Wszystko to będzie zależało od tego czy i jak mogą rozbudzić się ambicje znajdującego się jeszcze w powijakach chińskiego społeczeństwa obywatelskiego. Z pewnością jednak władze zdają sobie sprawę z potrzeb ludności, dla której, nawet zgodnie z zachodnimi badaniami, dobrobyt ekonomiczny jest ważniejszy niż wolności polityczne. W egoizmie chińskiego robotnika leży paradoksalnie stabilność chińskiej gospodarki.

Z szerszej zaś perspektywy trudno także przewidywać nagłe i totalne załamanie Chin w obrębie gospodarki światowej. To właśnie Chiny po raz pierwszy w swojej rozległej historii przyjęły powstałe za granicą regulacje prawne i przystąpiły do systemu WTO. Niewątpliwie były w tym powodowane własnymi korzyściami; postarają się więc utrzymać w tym systemie, i to w dużej mierze na jego zasadach, tak długo, jak będzie im się to opłacać. A czy na koniec będzie to system oparty na dolarze, euro czy yuanie, o tym nie zdecydują jedynie warunki chińskiej gospodarki. Pokojowy handel, współpraca i obustronne korzyści na dłuższą metę leżą w chińskim interesie.

Nie należy zatem lekceważyć zarówno strategii chińskich władz, jak i siły najliczniejszego narodu świata. Te pierwsze dopuściły się wszakże niesamowitej wręcz rewolucji światopoglądowej, przechodząc w ciągu 20 lat od marksizmu-leninizmu po jego antytezę: kapitalizm rodem z XIX-wiecznych fabryk. A zaprowadzenie socjalizmu do dziś figuruje jako naczelny cel Komunistycznej Partii Chin. Naród zaś dąży do dobrobytu w każdy możliwy sposób. Przetrwawszy zmorę maoizmu, czerpie maksymalne korzyści z każdego stopnia otwierających się na świat drzwi. Pytanie, kiedy wreszcie świat zachodni przestanie wieszczyć upadek Chin, a zabierze się za korzystną z nimi współpracę.

Paweł Bieńkowski