BARBARA MARCINKOWSKA
ONZ w obliczu coraz częstszych przypadków piractwa morskiego u wybrzeży Somalii postanowiła w końcu zadziałać. Co prawda, już Konwencja z Montego Bay z 1982 roku zakazywała procederu piractwa, zezwalając jednocześnie na zajmowanie statków pirackich, rzeczywistość jednak, jak to zwykle bywa w przypadku długo wypracowywanych konwencji ONZ-towskich, przerosła możliwości wykonawcze Organizacji.
Nasilające się zjawisko skłoniło państwa Zachodu (w tym USA, Francję, Wielką Brytanię i Niemcy) do rozszerzenia zadań Specjalnych Sił Wielonarodowych Combined Task Force 150 (powstałych w 2002 roku) na zwalczanie zagrożeń wynikających z piractwa. W 2008 roku w Zatoce Adeńskiej została utworzona specjalna strefa patrolowa, w której nad bezpieczeństwem czuwać miały CTF 150. Przez dwa lata działania nie udało się im jednak zapobiec zwiększeniu częstotliwości napadów*. Bardziej niepokojący jest jednak wzrost liczby ataków zakończonych powodzeniem. W 2010 roku ataki udane stanowiły 26% wszystkich pirackich działań*.
Jack Lang, francuski polityk powołany w sierpniu 2010 roku na specjalnego doradcę UN ds. prawnych aspektów piractwa u wybrzeży Somalii, przedstawił w zeszłym tygodniu (24 stycznia) raport dotyczący tego zagadnienia. Myśl przewodnia raportu głosi, że jest to „kwestia najwyższej pilności”.
Najbardziej niepokojącym zjawiskiem, według Langa, jest proces modernizacji środków używanych przez piratów. Na porządku dziennym są nadajniki GPS, telefony satelitarne i komórkowe. Dzięki pieniądzom zdobytym podczas napadów, grupy piratów mogą zaopatrywać się w lepszy ekwipunek. Nie brak też chętnych. Wciąż powstają nowe grupy przestępcze, a stare zwiększają załogi. Piractwo stało się dla znacznej części biednej ludności Somalii niezwykle łatwym i opłacalnym źródłem dochodu.
Jedyną nadzieją na rozwiązanie problemu piractwa, wydaje się być (według byłego francuskiego ministra) kilkustopniowy, ale sprawnie i szybko przeprowadzony proces utworzenia odpowiednich struktur prawnych, przygotowania kadry i ustanowienia sądów międzynarodowych. Jack Lange sięgnął w swoim raporcie po rozwiązanie, znane już wcześniej w prawie międzynarodowym. Proponuje on mianowicie utworzenie sądów opierających się o regulacje międzynarodowe, ale umiejscowionych w Afryce, dwa z nich w stabilnych częściach dawnej Somalii, dziś uznawanych za terytoria autonomiczne (lub quasi-autonomiczne) czyli w Somalilandzie i Putlandzie, a trzeci na terytorium Tanzanii.
Francja bardzo szybko zgłosiła propozycję rezolucji na forum Rady Bezpieczeństwa, której głównym celem jest realizacja założeń raportu. Trzy trybunały miałyby być utworzone w przeciągu 8 do 12 miesięcy. Koszt szacowany na 25 milionów dolarów, podzielony byłby na składki państwowe i te płacone przez armatorów i ubezpieczycieli.
Trudno nie pokusić się o dość cyniczną opinię, że gdyby na atakach piratów nie cierpiały głównie wielkie przedsiębiorstwa należące do państw, w większości członków RB, raport ten, jak i rezolucja francuska miałyby marne szanse na realizację. Ponieważ jednak cierpią głównie „mocarstwa”, możemy się spodziewać bardziej zdecydowanych działań. Przyjemnie byłoby móc stwierdzić, że współpraca międzynarodowa przyczynia się w końcu do zapewniania realnego bezpieczeństwa.
—-
*w 2007 roku : 9 ataków zakończonych powodzeniem, w 2010 już 31;
—-
źródło: www.lemonde.fr, www.lefigaro.fr