Ameryka Raport z kampanii USA Wybory

USA: Ostatnia prosta kampanii – wyścig z czasem dla Trumpa i obrona pozycji dla Bidena

JAKUB GRACA
Raport z kampanii nr 6.

W moim poprzednim artykule postawiłem cztery kluczowe pytania dla dalszego przebiegu kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych [1]. Po upływie tygodnia i na 22 dni przed wyborami prezydenckimi, znamy już raczej odpowiedzi na wszystkie z nich. Minimalną niepewnością obarczone jest jedynie pytanie, czy Joe Biden jest i będzie zdrowy, ponieważ od pierwszej debaty prezydenckiej minęło 12 dni, a przyjmuje się, że okres inkubacji nowego korona-wirusa wynosi do dwóch tygodni.

Powrót Donalda Trumpa i wznowienie kampanii

Prezydent Donald Trump bardzo szybko wrócił do działania, co niekoniecznie oznacza, że powrócił do pełni zdrowia. Po tym, jak w nocy z czwartku na piątek (1/2 października 2020 r.) czasu lokalnego poinformował na Twitterze, że jest zakażony, a następnie udał się na kilka dni do szpitala, w poniedziałek (5 października) był z powrotem w Białym Domu. Dołożył wszelkich starań, aby jego comeback był efektowny: po opuszczeniu helikoptera, pewnym krokiem wszedł po schodach na jeden z balkonów Białego Domu, po czym ostentacyjnie i z pogardą zdjął maseczkę, schował ją do kieszeni, stanął na baczność i zasalutował pilotom odlatującego Marine One. Dało się jednak dostrzec, że Prezydent nie wygląda na w pełni zdrowego człowieka – przez kilkanaście sekund sprawiał wrażenie, jakby miał problem ze złapaniem oddechu.

Moment, w którym Trump wystąpił na Truman Balcony oznaczał koniec nadziei niektórych na to, że dokona on swoistego resetu dotychczasowej narracji nt. pandemii i zaprezentuje się jako ten, który zrozumiał w końcu powagę zagrożenia. Kilka godzin później zaapelował do rodaków: „Nauczyłem się dużo o korona-wirusie. I jedno jest pewne: nie pozwólcie, aby to (wirus – red.) was zdominowało, nie bójcie się tego”. Wielu jednak zauważyło, że „pierwszy pacjent” otrzymał opiekę medyczną, do jakiej nikt inny nie ma dostępu, a leki, które mu podano, są dopiero testowane. Wśród nich znalazły się m.in. środki oparte na sterydach, przez co pojawiły się zasadne pytania, czy głowa państwa amerykańskiego nie znajduje się pod wpływem substancji powodujących skutki uboczne w postaci zaburzenia percepcji czy nadmiernego pobudzenia.

Jeszcze będąc w szpitalu, Prezydent rozpoczął intensywną kampanię na Twitterze, którą kontynuował w następnych dniach, również poprzez krótkie video nagrywane na ogrodach Białego Domu. We wtorek 6 października zdecydował się na z pozoru szaleńczy (z punktu widzenia jego szans wyborczych) ruch: poinformował, że zrywa rozmowy dot. kolejnego pakietu stymulacyjnego dla amerykańskiej gospodarki. Temat był dyskutowany w Kongresie od kilku miesięcy, jednak obie strony nie mogły osiągnąć porozumienia zarówno w sprawie kształtu, jak i wielkości pakietu. Trump napisał, że w takiej sytuacji on wróci do sprawy po wyborach, które „wygra”. Jak się później okazało, była to z jego strony tradycyjna taktyka negocjacyjna, polegająca na licytowaniu bardzo wysoko, by później ustąpić – już po kilku godzinach wezwał Kongres do przyspieszenia prac nad ustawą.

Według nieoficjalnych informacji, w połowie ubiegłego tygodnia, czyli niespełna tydzień po wystąpieniu pierwszych objawów, Prezydent powrócił do pracy w Gabinecie Owalnym. Jego lekarze oświadczyli, że od piątku 2 października nie gorączkował, a na przestrzeni całego kolejnego tygodnia nie wykazywał żadnych objawów choroby. Mimo to, pojawiły się pewne wątpliwości, co do stanu zdrowia „pierwszego pacjenta”: lekarze nie chcieli wprost powiedzieć, kiedy po raz ostatni prezydent miał negatywny wynik testu na obecność wirusa, a sam Trump w wywiadach udzielanych pod koniec tygodnia (8-9 października) kilka razy musiał przerwać, by odchrząknąć, co wcześniej raczej mu się nie zdarzało.

Donald Trump ani przez chwilę nie ukrywał, że lada moment zamierza wrócić do tradycyjnej kampanii wyborczej z masowymi wiecami jako głównym jej elementem. W drugiej połowie tygodnia udzielił kilku dłuższych wywiadów. Dwa z nich miały miejsce na antenie telewizji FOX News, jednak na szczególną uwagę zasługuje 2-godzinny wywiad udzielony Rushowi Limbaugh na antenie radia Premiere Networks. Limbaugh jest bardzo konserwatywnym komentatorem politycznym, wręcz legendą amerykańskiego radia, swego rodzaju człowiekiem-instytucją, a jego program jest najczęściej słuchanym show radiowym w USA. Jeśli Donald Trump zdecydował się sięgnąć po Limbaugha, to oznacza, że sytuacja jest poważna – niewiele jest kanałów, którymi tak skutecznie można dotrzeć do konserwatywnej republikańskiej „bazy”.

Wywiad był reklamowany jako największy wirtualny wiec w historii i był wypełniony ostrą retoryką. W pewnym momencie prezydent powiedział nawet: „Iran to wie, zostali poinformowani. Jeśli się do nas dopierdalacie (=fuck around, tłum. red.), jeśli robicie nam cos złego, to podejmiemy działania, jakich nikt wcześniej nie podejmował.” Zarówno rozmowa z Limbaugh, jak i wystąpienia w FOX News, oraz bardzo intensywna kampania na Twitterze, miały jeden cel, czyli zmobilizowanie tzw. „twardego elektoratu”. Jest to niezbędne, ponieważ w wyniku pierwszej debaty prezydenckiej oraz pobytu w szpitalu, Trump stracił w sondażach, a czasu na odrobienie strat jest coraz mniej. W sobotę na ogrodach Białego Domu odbyło się więc kontrowersyjne zgromadzenie – prezydent przemówił z balkonu do setek zwolenników, którzy zjechali się z różnych części kraju. Przemówienie, tradycyjnie już, było bardzo mocne i wyglądało jak wiec wyborczy, choć oficjalnie nie nosiło takiej nazwy.

Jakby tego było mało, w trakcie tygodnia Komisja ds. Debat Prezydenckich ogłosiła, że druga debata między Donaldem Trumpem a Joe Bidenem odbędzie się wirtualnie. Ten pierwszy zareagował błyskawicznie – na antenie FOX News poinformował, że w takim razie on nie weźmie w niej udziału, ponieważ „nie zamierza tracić czasu na debaty wirtualne”. Wiadomo już, że w rezultacie ostatnich wydarzeń druga debata w ogóle się nie odbędzie, a status trzeciej jest obecnie niepewny.

Pod koniec tygodnia sztab wyborczy Donalda Trumpa poinformował, że po weekendzie ich kandydat wznawia tradycyjną kampanię w tych stanach, które są absolutnie kluczowe. 12 października (poniedziałek) odbędzie się wiec wyborczy na Florydzie, dzień później w Pensylwanii, a w środę w stanie Iowa. Z przekonaniem graniczącym z pewnością można stwierdzić, że kolejne 3 tygodnie  kampanii Trumpa tak właśnie będą wyglądać. Pomagają mu członkowie rodziny: Don Trump Jr., Eric, Ivanka, Lara, a także Mike Pence – wszyscy oni energicznie podróżują po całym kraju i spotykają się z wyborcami.

Debata kandydatów na wiceprezydenta [2]

Najważniejszym wydarzeniem ubiegłego tygodnia była jednak debata kandydatów na wiceprezydentów: Mike’a Pence’a oraz Kamali Harris. Obejrzało ją 57 milionów widzów przed telewizorami – bardzo dużo w porównaniu z 2016 r. (37 mln Tim Kaine-Mike Pence), ale do rekordu z 2008 r. (70 mln Joe Biden-Sarah Palin) było jednak dość daleko.

Debata była dużo bardziej kulturalna i merytoryczna niż pierwsze spotkanie kandydatów na prezydenta. Prowadziła ją Susan Page z „USA Today”. Poruszony został szeroki wachlarz tematów, z czego najwięcej uwagi poświęcono pandemii COVID-19. Mike Pence konsekwentnie bronił dotychczasowej polityki administracji Trumpa zapowiadając, że już niebawem dostępna będzie szczepionka oraz skuteczne lekarstwa na tę chorobę. Harris atakowała Pence’a za chaotyczną reakcję władz na pandemię i przypominała o wysokiej liczbie ofiar, których można było – jej zdaniem – uniknąć, gdyby odpowiednie działania zostały zawczasu podjęte.

Z pozostałych tematów warto zwrócić uwagę na kwestię Sądu Najwyższego. Republikanie od pewnego czasu oskarżają Joe Bidena, że ten, w razie wygranej, będzie chciał poszerzyć skład Sądu i powołać więcej sędziów o liberalnych poglądach w odpowiedzi na nominację konserwatywnej Amy Coney Barrett przez Donalda Trumpa. Co prawda, ani Biden ani Harris wprost za takim rozwiązaniem się nie opowiedzieli, jednak z niewiadomych powodów nie chcą przyznać, że są przeciwni powiększeniu składu Sądu Najwyższego. Również podczas debaty senatorka z Kalifornii nie chciała się jednoznacznie wypowiedzieć na ten temat, zbywając pytanie ze strony Mike’a Pence’a krótkim komentarzem: „porozmawiajmy o tym po wyborach.” Republikanie (z Trumpem na czele) bardzo chętnie wykorzystują fakt, że demokraci w tym obszarze stosują uniki. Z kolei Pence nie chciał rozmawiać o tym, że zdominowany przez konserwatystów Sąd Najwyższy może pozbawiać ubezpieczenia zdrowotnego ponad 20 milionów Amerykanów w razie odrzucenia przezeń tzw. Obamacare.

Ciekawy jest również problem tzw. frackingu, czyli szczelinowania – metody wydobycia gazu z łupków, która jest szeroko stosowana w USA, m.in. w kluczowych dla wyniku wyborów stanach, takich jak Pensylwania czy Ohio. Kamala Harris jeszcze w 2019 r. opowiadała się za zakazem szczelinowania, natomiast sam Biden prawdopodobnie nigdy takich deklaracji nie złożył. Lewe skrzydło Partii Demokratycznej jest radykalnie przeciwne frackingowi, który ich zdaniem szkodzi środowisku zatruwając wody gruntowe. Podczas debaty Harris stanowczo stwierdziła, że Joe Biden nie jest zwolennikiem zakazu wspomnianej metody. Stawka jest wysoka, ponieważ w samej Pensylwanii ponad 100 tys. osób pracuje w sektorze energetycznym. Republikanie będą więc wykorzystywać strach części obywateli przed potencjalną utratą miejsc pracy [3]. Z kolei ochrona środowiska nie jest mocną stroną administracji Trumpa – widać to przy każdej okazji, gdyż zarówno Trump, jak i Pence, wypowiadają się na ten temat bardzo ogólnikowo.

Ciężko jednoznacznie wyłonić zwycięzcę debaty. Komentatorzy byli zgodni, że była ona w miarę wyrównana, a każda ze stron uzna zapewne swojego faworyta za zwycięzcę.

Kampania Joe Bidena

Kandydat demokratów na urząd prezydenta, jak się wydaje, uniknął zakażenia podczas pierwszej debaty prezydenckiej. W sobotę 10 października 202 r. do wiadomości publicznej podany został negatywny wynik jego szóstego już testu (od momentu, w którym Donald Trump poinformował o swoim zakażeniu).

Kampania Joe Bidena toczy się zatem utartymi torami. Były wiceprezydent podróżuje po kraju i spotyka się z wyborcami w kluczowych stanach (w ub. tygodniu były to: Floryda, Arizona, Pensylwania oraz Nevada). Publika jest zawsze nieliczna, co jest spowodowane – przynajmniej oficjalnie – względami sanitarnymi. Biden koncentruje się przede wszystkim na temacie pandemii, która wydaje się najsłabszym punktem Trumpa. Stara się wypowiadać pojednawczo i unika radykalnych sądów. Balansuje tak, aby nie zostać posądzonym o sprzyjanie lewemu skrzydłu Partii Demokratycznej, ale także, by nie utracić jego poparcia, które może okazać się niezbędne. Zachęca wyborców do głosowania jak najwcześniej, by uniemożliwić kandydatowi republikanów kwestionowanie wyniku wyborów.

Biden jest kandydatem umiarkowanym, co jest jego zaletą, ponieważ może zjednać sobie szerokie rzesze wyborców. Z drugiej strony, może to być też jego wadą, ponieważ nie jest zbyt wyrazisty, a obecne wybory są tak naprawdę plebiscytem wokół rządów Donalda Trumpa. Demokrata może liczyć na niesłabnące wsparcie ze strony mediów głównego nurtu (za wyjątkiem FOX News), które widzą w nim wybawiciela po czterech latach rządów nieprzewidywalnego i nieobliczalnego Trumpa. Dlatego wiele niezbyt ważnych wydarzeń z jego udziałem przedstawiają one jako wielkie osiągnięcia, a unikają informowania o kompromitujących go wpadkach.

Podsumowanie

Na trzy tygodnie przed wyborami sondaże w sześciu kluczowych stanach (Floryda, Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Płn. oraz Arizona) dają Joe Bidenowi 4,5% przewagi. Poparcie dla Donalda Trumpa jest zazwyczaj niedoszacowane, choć nie wiadomo, jaka dokładnie jest skala tego niedoszacowania w konkretnym stanie. Sondaże ogólnokrajowe pokazuję niejednokrotnie nawet dwucyfrową przewagę Bidena, jednak ich znaczenie jest wyłącznie statystyczne. Symulacje jednej z najbardziej renomowanych pracowni FiveThirtyEight przewidują, że kandydat demokratów ma 85% szans na zwycięstwo. Cztery lata temu jeszcze w połowie października ta sama firma dawała Hillary Clinton również ok. 85% szans.

Donald Trump ma trzy tygodnie na odrobienie strat. Sytuacja w tym roku jest dużo bardziej skomplikowana niż podczas poprzednich wyborów – choćby dlatego, że już zagłosowało ponad 9 milionów Amerykanów, z czego najwięcej na Florydzie. Nic nie jest jednak przesądzone, a walka wyborcza będzie trwać do ostatniej chwili.


[1] Czy Donald Trump wyzdrowieje i jeśli tak, to jak szybko? / Czy Joe Biden nie został zakażony? / Jakie działania podejmie sztab Trumpa? / Jakie działania podejmie sztab Bidena?/ Por. J. Graca, USA: Ameryka w paroksyzmach – na miesiąc przed wyborami, Raport z kampanii nr 5.

[2] Zapis debaty dostępny jest na platformie YouTube: https://www.youtube.com/watch?v=iDKm7feXJDw

[3] Więcej na ten temat – zob. Twitterowe konto autora (@graca_jakub), w szczególności: https://twitter.com/graca_jakub/status/1314201804880527365


Zdjęcie użyte w nagłówku: Element5 Digital on Unsplash, licence CC