Europa Wybory

Chorwaci zawiedzeni prawicą

MAURYCY MIETELSKI

Kolinda Grabar Kitarović nie została wybrana na drugą kadencję na stanowisku Prezydenta Republiki Chorwacji. W drugiej turze wyborów prezydenckich dotychczasowa głowa państwa uzyskała 47,33 proc. głosów, natomiast na jej rywala Zorana Milanovicia zagłosowało 52,67 proc. wyborców.

Znane twarze

Odbywające się na przełomie ubiegłego i bieżącego roku (22 grudnia 2019 r. – pierwsza tura, 5 stycznia 2020 – druga tura) wybory prezydenckie w Chorwacji różniły się od głosowania sprzed pięciu lat. Wówczas spośród trójki realnie liczących się w kampanii kandydatów wyróżniała się zupełnie nowa postać. Był nią Ivan Vilibor Sinčić – 24-letni student informatyki, który otrzymał blisko 16 proc. głosów. Teraz o najwyższy urząd w państwie ubiegała się trójka rozpoznawalnych kandydatów, mających za sobą wiele lat działalności publicznej.

Grabar-Kitarović przez ostatnie pięć lat pełniła funkcję prezydenta, ale już wcześniej należała do czołowych polityków Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ). Dwukrotnie pełniła też funkcję ministra w prawicowych rządach. Zoran Milanović był z kolei wieloletnim przewodniczącym Socjaldemokratycznej Partii Chorwacji (SDP), a w latach 2011-2016 pełnił funkcję premiera. Trzeci z liczących się kandydatów, Miroslav Škoro, jest znany przede wszystkim jako jeden z najpopularniejszych chorwackich wokalistów. Przez kilka miesięcy łączył on jednak karierę muzyka z mandatem parlamentarzysty z ramienia HDZ, natomiast w połowie lat 90. XX wieku sprawował funkcję konsula generalnego w sąsiednich Węgrzech.

Cała trójka była więc znana chorwackim wyborcom, a z powodu swojego bagażu politycznego nie potrafiła zaproponować żadnych ciekawych tematów podczas kampanii wyborczej. Kampanię przed obiema turami wyborów zdominowały więc kwestie historyczne i światopoglądowe, które co prawda są ważne dla sporej części chorwackiego społeczeństwa, ale nie odnoszą się do problemów życia codziennego przeciętnej rodziny. Jednocześnie większość głosujących nie mogła spodziewać się niczego innego, biorąc pod uwagę przeszłość wszystkich trojga kandydatów, w tym także ich mniej lub bardziej poważne polityczne wpadki.

„Prawicowiec uwięziony w ciele lewicowca”

W tych warunkach żaden z kandydatów nie mógł przedstawiać siebie jako nową jakość na (w gruncie rzeczy zabetonowanej) chorwackiej scenie politycznej. Szczególnie Grabar-Kitarović i Milanović starali się jednak pozycjonować jako rozsądni kandydaci, którzy chcą przede wszystkim zapewnić obywatelom stabilizację. Następna kadencja dotychczasowej prezydent miała więc upłynąć pod znakiem „polityki kontynuacji”, natomiast były premier zapowiadał stworzenie „normalnej i tolerancyjnej” Chorwacji.

Trzeba jednocześnie podkreślić, że Milanović nie cieszy się zaufaniem części SDP, w tym również lewicowo-liberalnego elektoratu. Jeden z czołowych chorwackich publicystów, Nino Raspudić, już dawno określił go mianem „prawicowca uwięzionego w ciele lewicowca”. Były premier chętnie spotykał się z weteranami chorwacko-serbskiej wojny o niepodległość, choć część reprezentujących ich stowarzyszeń odwołuje się do tradycji faszystowskiego ruchu Ustaszy z czasów II wojny światowej. Dodatkowo – jeszcze jako szef rządu – pozwalał sobie na wypowiedzi, w których w niewybredny sposób groził Serbii oraz Bośni i Hercegowinie blokadą ich członkostwa w zachodnich instytucjach.

Milanović, mimo kierowania socjaldemokratami przez blisko dziewięć lat, nigdy nie krył się ze swoimi poglądami. Wyrażał np. radość z powrotu do kraju gen. Ante Gotoviny (czczonego przez środowiska nacjonalistyczne bohatera wojny w byłej Jugosławii), gdy ten został wypuszczony przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Spore niezadowolenie w SDP wywoływało także jego pozytywne stanowisko wobec Franjo Tuđmana, twórcy HDZ i prezydenta uznawanego za ojca niepodległej Chorwacji. Serbskie media komentując wyniki chorwackich wyborów przypominały z kolei, że Milanović przed czterema laty pochwalił się, iż jego dziadek walczył w szeregach Ustaszy. Ponadto nowy chorwacki prezydent sam nie nawiązuje do tradycyjnych haseł lewicy, ale pozycjonuje siebie jako nowoczesnego liberalnego konserwatystę.

Festiwal wpadek

W wyścigu prezydenckim liczyła się trójka doświadczonych kandydatów, ale ich postępowanie i głoszone slogany nie do końca pokrywały się z polityczną przynależnością, a wręcz pokazywały brak medialnego i politycznego obycia. Niektórzy Chorwaci głosujący na dotychczasową prezydent mogliby być zdziwieni, co obecnie reprezentuje była działaczka HDZ. Kampanię Grabar-Kitarović można uznać wprost za katastrofalną przede wszystkim z powodu licznych wpadek głowy państwa.

Najbardziej reprezentatywna wydaje się być w tym kontekście konwencja w Rijece, która odbyła się na kilka dni przed pierwszą turą wyborów. Media nieprzychylne chorwackiej prezydent pisały wprost, że wygłosiła tam ona „najbardziej absurdalne przemówienie w czasie swojej kariery politycznej”. Wśród najbardziej nieprzemyślanych stwierdzeń jedno odnosiło się do rzeczywistych problemów Chorwatów, czyli wysokiego bezrobocia i nisko płatnych miejsc pracy. Grabar-Kitarović twierdziła, że to się jednak zmieni, bo rząd ma podpisane umowy z niektórymi państwami o tworzeniu stanowisk z wynagrodzeniem rzędu ośmiu tysięcy euro, nie pokazując jednak do dzisiaj żadnego dowodu na poparcie tych zapowiedzi. Nieobecność swojego małżonka na konwencji (czyli brak wsparcia z jego strony dla kandydatki) uzasadniała z kolei jego opieką nad dziećmi, choć w tym samym czasie kamery telewizyjne pokazały go w hali podczas meczu hokejowego. Zwieńczeniem zaskakujących stwierdzeń było natomiast pozdrowienie „zarówno żywych, jak i zmarłych weteranów”.

Ponadto Grabar-Kitarović wypadała bardzo źle w debatach telewizyjnych, sprawiając wrażenie zupełnie nieprzygotowanej do dyskusji z Milanoviciem i innymi kandydatami. Inną ważną przyczyną jej porażki były też z pewnością osoby, którymi otoczyła się w swojej kampanii. Na kilka dni przed drugą turą wyborów do jej sztabu dołączył Milijan Brkić, „schowany” wcześniej wiceprezes HDZ, nielubiany nawet przez najwierniejszy elektorat swojej partii. Wielokrotnie Grabar-Kitarović broniła też popierającego ją burmistrza Zagrzebia Milana Bandicia, notabene wieloletniego kolegi partyjnego Milanovicia. Samorządowiec był dla niej natomiast sporym obciążeniem wizerunkowym z powodu dziesiątek stawianych mu zarzutów korupcyjnych (według ustępującej pani prezydent – niesłusznie postawionych).

Przeciwko polityce prawicy

Komentatorzy analizują wciąż, jak duży wpływ na wynik drugiej tury wyborów miało zachowanie Škoro i jego zwolenników. Muzyk prowadził kampanię pod hasłami konieczności zmiany obecnego systemu, jednak przede wszystkim kierował swój przekaz do wyborców zawiedzionych obecną polityką HDZ. Spodziewano się jednocześnie, że mając do wyboru kandydatkę prawicy i przedstawiciela lewicy, naturalnie poprze on Grabar-Kitarović ze względu na swoją wcześniejszą przynależność do tej partii. Ostatecznie zapowiedział on jednak oddanie nieważnego głosu. Škoro nie ukrywał, że nie zamierza wspierać tzw. „mniejszego zła”, odczuwając rozgoryczenie atakami na jego osobę ze strony polityków HDZ i przychylnych im mediom.

Deklaracja artysty z pewnością miała wpływ na decyzje wyborców, o czym świadczy frekwencja w poszczególnych regionach Chorwacji. Choć frekwencja w drugiej turze była w całym kraju większa niż w pierwszej, to najmniejszą odnotowano w żupaniach (odpowiednik polskich województw), w których Škoro zwyciężył dwa tygodnie wcześniej. Zdaniem analityków, części prawicowego elektoratu nie dało się zmobilizować (pomimo używania nacjonalistycznych haseł w kampanii przez Grabar Kitarović), gdyż jest on niechętny kierunkowi obranemu przez partię HDZ. Rząd Andreja Plenkovicia (szefa HDZ) poparł bowiem Konwencję stambulską Rady Europy o przeciwdziałaniu przemocy domowej (zdaniem prawicy promującą „ideologię gender”), a także Pakt migracyjny ONZ, co rozbudziło obawy dotyczące niekontrolowanej imigracji. Wszystko to mimo wyraźnie prawicowych nastrojów większości chorwackiego społeczeństwa.

Porażka Grabar-Kitarović jest z pewnością wodą na młyn prawicowego skrzydła HDZ, krytycznego wobec polityki Plenkovicia przesuwającego ugrupowanie w kierunku centrum. Pojedynczy posłowie prawicy poparli nawet przed pierwszą turą Škoro, nie przejmując się ewentualnymi konsekwencjami dyscyplinarnymi. Sam szef HDZ nie uważa jednak, że jest odpowiedzialny za wyborczą porażkę swojej byłej koleżanki partyjnej. Jego zdaniem główny wpływ na wygraną Milanovicia miała wyjątkowa mobilizacja lewicowego elektoratu, a także demografia w postaci niewielkiej liczby mieszkańców w regionach najchętniej wspierających prawicę. Jednocześnie Plenković nie dostrzega potrzeby korekty dotychczasowego kursu i programu swojego ugrupowania. Co ciekawe, w posiedzeniu władz HDZ po wyborczej porażce nie brali udziału politycy mający ambicje zastąpić dotychczasowego przewodniczącego. Miro Kovač i Ivo Stier nie ukrywali bowiem, że już ubiegłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego były ostrzeżeniem od wyborców, którzy stali się bardziej konserwatywni niż samo ugrupowanie.

Jaki Milanović?

Chorwaci zadają sobie przede wszystkim pytanie, jak tak naprawdę będzie wyglądała prezydentura Milanovicia. Polityk lewicy znany jest z kontrowersyjnych i nie zawsze przemyślanych wypowiedzi. W trakcie kampanii wyborczej prowadzonej pod hasłem „normalnej Chorwacji” unikał jednak wpadek, odróżniając się w sposób znaczący od swojej konkurentki. Jego poglądy pod wieloma względami są jednak pewną niewiadomą – trudno też jednoznacznie sugerować się jego partyjnym rodowodem.

Milanović w czasie kampanii starał się zasadniczo unikać tematów światopoglądowych, obiecując jednocześnie walkę o tolerancyjną Chorwację. W chorwackim systemie politycznym głowa państwa ma jednak najszersze uprawnienia w kwestiach polityki międzynarodowej, stąd to właśnie w tej dziedzinie nowy prezydent będzie miał największe pole do realizacji swojego programu. Komentatorzy oczekują więc w pierwszej kolejności poprawy stosunków z sąsiadami Chorwacji, dostrzegając spore szanse na realizację takich założeń mimo dawnych, krytycznych wypowiedzi Milanovicia wobec Bośni i Hercegowiny, Czarnogóry czy Serbii. Nie należy spodziewać się natomiast znaczącej zmiany w polityce wobec Unii Europejskiej, bo chorwacka prawica również prowadziła jak dotąd jednoznacznie pro-zachodni kurs.

Największym wyzwaniem stojącym przed Milanoviciem będzie kooperacja z rządem wywodzącym się z wrogiego mu ugrupowania. Prezydent-elekt nie ukrywał nawet, że współpraca z obecnym premierem będzie trudna. Różni ich bowiem szereg kwestii związanych z pozycją Chorwacji na arenie międzynarodowej, na czele z wycofaniem chorwackich żołnierzy z Afganistanu oraz relacjami z Polską i Węgrami. W tej ostatniej kwestii konsensus będzie najtrudniejszy, ponieważ Milanović uważa oba państwa za przykłady naruszania zasad rządzących w UE. Wiele będzie więc zależeć od pierwszych spotkań prezydenta-elekta z premierem oraz ministrem spraw zagranicznych.


Zdjęcie użyte w nagłówku: Kolinda Grabar Kitarović podczas kongresu paneuropejskiej partii EPP w 2019 roku w Zagrzebiu. Autor: EPP, licencja CC.