Bezpieczeństwo energetyczne Europa Europa Środkowa i Wschodnia Europa Zachodnia Gospodarka UE

Wysadzeni z siodła? Niemieckie reakcje na skład Komisji Europejskiej

RAFAŁ SMENTEK

Kiedy nowy szef-elekt Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker prezentował swój „EU Team” dobre nastroje panowały w większości krajów członkowskich z wyjątkiem jednego- Niemiec. W Niemczech decyzję o powierzeniu Güntherowi Oettingerowi stanowiska Komisarza ds. agendy cyfrowej przyjęto jako dotkliwą porażkę, szczególnie w kontekście pozostałych wyborów byłego premiera Luksemburga.

W Berlinie głośno wyrażano nadzieję, że RFN przypadnie jeden z kluczowych obszarów polityki unijnej. Najbardziej liczono na stanowisko ds. handlu, korespondujące w oczywisty sposób z interesami największej europejskiej gospodarki. Dodatkowo, na kolejne lata zapowiadana jest decydująca faza negocjacji w sprawie transatlantyckiego układu handlowego (TTIP), na którego kształt Niemcy chcą mieć decydujący wpływ. Osoba doświadczonego niemieckiego kandydata, który w poprzednich dwóch kadencjach pod przewodnictwem Manuela Barroso, odpowiadał za sprawy energetyczne, miała być silną kartą przetargową. Zamiast awansu Niemcy musieli jednak pogodzić się z przesunięciem do drugiego szeregu. Już po nominacji, komisarz – odpowiadając na pytania niemieckich dziennikarzy – z powściągliwością określił swój stosunek do zaproponowanej funkcji jako „nicht happy, aber glücklich” (tł. niezadowolony, ale zadowolony).

Partie Wielkiej Koalicji podkreślają, że wbrew pozorom stanowisko, które przypadło ich kandydatowi jest istotne. W końcu gospodarka cyfrowa znajduje się na szczycie unijnych i krajowych priorytetów. W nowej Komisji Oettinger będzie  odpowiadał m.in. za rozbudowę sieci szerokopasmowych oraz regulacje prawne wdrażania agendy cyfrowej. Sam polityk przyznaje, że będzie  to dla niego duże wyzwanie, ponieważ tematyka jest zupełnie odmienna od tej, którą zajmował się dotychczas. Jak podkreślił w jednym z wywiadów prasę czyta wciąż w formie drukowanej, choć jednocześnie potrafi posługiwać się iPhonem. Niemiecki komisarz zwrócił się z prośbą o 100 dni okresu ochronnego (Schonzeit), jednak w Niemczech zdążył się już spotkać z krytyką opozycji, której zdaniem będzie  on musiał przejść proces całkowitej „cyfrowej alfabetyzacji”.

Francusko-brytyjska gorycz do przełknięcia

Niemcy być może pogodziliby się z z decyzją Jean-Claude Junckera odnośnie do swojego komisarza, jednak pozostałe wybory nowego szefa KE wzbudziły w Berlinie już nie tylko rozczarowanie, ale i obawy o stan Unii Europejskiej oraz kondycji Niemiec w przyszłości. Kandydat Francuzów Pierre Moscovici otrzymał bowiem sprawy gospodarcze, monetarne i cła. I choć może to dziwić w kontekście deklarowanego niemiecko-francuskiego partnerstwa, Niemcy starali się nie dopuścić do tego wyboru.

Były francuski minister finansów w Berlinie znany jest przede wszystkim z otwartej krytyki wobec niemieckiego kursu oszczędnościowego podczas kryzysu w UE. Jakby tego było mało, Francja budowała wtedy „sojusz krajów południa” na rzecz polityki wzrostu przeciw niemieckiej dyscyplinie finansowej. Ponadto podczas pełnienia urzędu przez Moscovici’ego Francja miała problem z własnymi finansami m.in. nie spełniając wytycznych z Maastricht. W tym kontekście Niemcy obawiają się odwrotu od pro-oszczędnościowego kursu UE oraz podważenia reguł dyscypliny finansowej. W obu wypadkach poważnie zagrożona byłaby niemiecka gospodarka.

Drugim nieprzyjemnym zaskoczeniem jest dla Niemców powierzenie spraw finansowych Jonathanowi Hillowi z Wielkiej Brytanii. Juncker argumentował wybór Hilla stwierdzeniem, że być może Brytyjczycy lepiej zrozumieją pracę Komisji, kiedy zostanie im ona wyjaśniona w języku Szekspira. Niemcy potraktowali powyższą wypowiedź jako słaby żart. Naturalnie zrozumiałe jest, że jest to sposób na zyskanie poparcia dla proeuropejskiej orientacji przed zapowiadanym na 2017 referendum w sprawie ewentualnego wystąpienia Wielkiej Brytanii z UE. Jednak zdaniem Niemców, wybór Hilla nie był adekwatny do sytuacji. W wypowiedziach niemieckich polityków i ekspertów podkreślano, że Wielka Brytania, jak żaden inny kraj członkowski, nie opowiadała się tak wyraźnie przeciw jakimkolwiek reformom w tym obszarze polityk unijnych.

Nadzieja Berlina

Pozostałe „teki” istotne dla niemieckich interesów, znajdujące się wcześniej na liście życzeń Angeli Merkel, zostały obsadzone przez kandydatów, co do których Berlin może mieć nadzieję na korzystną dla siebie współpracę. Za sprawy handlu będzie  odpowiedzialna Szwedka Cecilia Malmström, która daje nadzieje na owocną współpracę w sprawie TTIP. Pewne obawy może natomiast u Niemców budzić fakt, że Szwecja, obok Polski i krajów bałtyckich, zaliczana jest do zwolenników twardego stanowiska wobec Rosji. Niemcy w sprawach sankcji opowiadają się za łagodniejszym stanowiskiem.

Komisarzem ds. energii i klimatu został Hiszpan Miguel Arias Canete, który prawdopodobnie utrzyma kurs na wsparcie dla energii ze źródeł odnawialnych, choć hiszpańscy komentatorzy zaznaczają, że obecny hiszpański rząd odchodzi od radykalnej polityki opartej na „zielonej” energii.

Jednocześnie była premier Słowenii Alenka Bratusek będzie  odpowiadać za projekt Unii Energetycznej. Słowenka jest jedną z sześciu wiceprzewodniczących Komisji. To stanowisko zostało wprowadzone przez Junckera dla osób, które mają koordynować projekty wychodzące poza kompetencje jednego komisarza. Oprócz Alenki Bratusek dla Niemców najistotniejsze są dwa nazwiska – Jyrki Katainen z Finlandii, który będzie  odpowiadać za pracę, wzrost gospodarczy, inwestycje i konkurencyjność oraz Łotysz Valdis Dombrovskis, któremu powierzono sprawy związane z walutą euro i dialogiem społecznym. Obydwaj politycy kojarzeni są z bardziej konserwatywnym podejściem do polityki i akceptacją dla niemieckiej dyscypliny budżetowej. Niemcy mają nadzieję, że wiceprzewodniczący będą „hamować” poczynania swoich kolegów z Francji i Wielkiej Brytanii.

Paradoksalnie w kwestii kompetencji Oettingera zdecydowanie podkreślana jest jego pełna autonomia, pomimo że dla Estończyka Andrusa Ansipa przewidziane zostało stanowisko wiceprzewodniczącego ds. cyfrowego rynku wewnętrznego.

Konkluzje

Team Junckera na pierwszy rzut oka wygląda na policzek wymierzony Berlinowi. Podczas jednej z konferencji prasowych nowy szef Komisji zadeklarował, że nie będzie się poddawać naciskom poszczególnych państw członkowskich, co wielu odczytało jako sygnał w stronę Berlina. Jednocześnie jednak, zgodnie z doniesieniami dziennikarskimi, to właśnie z niemiecką panią kanclerz najczęściej kontaktował się Jean-Claude Juncker przy kompletowaniu składu Komisji. Tak doświadczony polityk mógł wprowadzić w życie własną koncepcję, ale z całą pewnością był świadomy, że należy przy tym liczyć się ze zdaniem RFN. Ponadto zarówno Merkel, jak i Juncker należą do partii chadeckich. Powyższe skłania do zastanowienia zwłaszcza, że głosy krytyki w Niemczech pochodzą głównie od opozycji. Steffen Seibert, rzecznik rządu RFN poinformował, że z perspektywy Niemiec skład Komisji „wygląda dobrze”. Czy Angela Merkel ma jakiś plan?

Przy poszukiwaniu odpowiedzi kluczowe wydają się stanowiska wiceprzewodniczących Komisji, które z perspektywy Berlina dają nadzieję na łagodzenie lub nawet blokowanie inicjatyw francuskiego i brytyjskiego komisarza. Angela Merkel naturalnie nie ma bezpośredniego wpływu na decyzje Jyrki Katainena i Valdisa Dombrovskisa, jednak ich orientacja polityczna każe przypuszczać, że we współpracy z Pierrem Moscovici i Jonathanem Hillem pojawią się punkty sporne. W ten sposób możliwe będzie  pozostawanie Niemiec nieco w cieniu sporów na temat dyscypliny budżetowej i oszczędności i nie narażanie się na krytykę krajów zadłużonych. Jednocześnie, szczególnie w kontekście zapowiadanej przez polityków Wielkiej Koalicji większej odpowiedzialności w Europie i na świecie, mało prawdopodobne jest, aby RFN wycofała się z roli lidera integracji europejskiej. Nie do pomyślenia jest również, że Niemcy mogłyby biernie przyglądać się negocjacjom TTIP. Czeka nas interesująca kadencja Komisji Europejskiej.


Rafał Smentek – Absolwent nauk politycznych Uniwersytetu Warszawskiego i stypendysta programu Erasmus na Ludwig-Maximilians-Universität w Monachium. Zaangażowany w tzw. dziennikarstwo obywatelskie (Wiadomości24.pl, Stosunki Międzynarodowe). Dwukrotny praktykant Fundacji Konrada Adenauera w Polsce. Od marca do lipca 2012 stażysta w ramach Internationales-Parlaments-Stipendium w niemieckim Bundestagu w biurze posła Eckharda Polsa (CDU).


Przeczytaj też:

Q. Genard,Elections in Belgium: one month later, beginning of the end or end of the beginning?

R. Smentek, Wybory do Bundestagu 2013: Dylemat rządzenia, dylemat istnienia

A. Radziwoń. Wybory do PE w Niemczech – SPD odzyskuje poparcie, nad FDP zawisły czarne chmury

R. Smentek, „Zielony” sojusz Berlina

B. Marcinkowska,Hollande dostał pstryczka w nos!