Azja Azja Wschodnia Społeczeństwo

Hongkong – na żywo z protestów

KATARZYNA URBANIAK*

Jest 29 września, 10:32 w nocy. Zbliża się 1 października – Chińskie Święto Narodowe. Pro-demokratyczne protesty w Hongkongu od piątku przybierają na sile. Coraz więcej ludzi wychodzi na ulice, coraz więcej ludzi organizuje się w grupy manifestacyjne, coraz więcej ludzi wyraża poparcie dla protestujących. Wybuchają też kolejne protesty na Tajwanie. Rząd stale powiększa liczbę policjantów monitorujących demonstracje. Szacuje się, że wczoraj w nocy na ulicach mogło być do 80 tysięcy protestujących.

Dziś rano nie mogłam dostać się do pracy. Ulice w Central, Wan Chai i Admirality są zablokowane. Autobus po prostu przejeżdżał kilka przystanków i zawracał do mojej dzielnicy. Ostatecznie udało mi się dojść do stacji MTR i jakoś dotrzeć do pracy. W drodze powrotnej było już tylko gorzej – musiałam jakoś przedostać się do MTR, które było kompletnie zapchane i dojechać do ostatniej stacji na zachodniej części wyspy – Sheung Wan. W Sheung Wan ludzie wylewali się na ulice, autobusy nie nadjeżdżały, zresztą raczej nie byłyby w stanie przejechać, gdyż tłumy oczekujących na transport stawały się coraz gęstsze. Jakiś mężczyzna głośno krzykną po kantońsku, że można się przedostać na Zachód tramwajem. Ostatecznie wcisnęłam się jakoś do tramwaju i jestem szczęśliwie z powrotem w swoim mieszkaniu, w Kennedy Town. Nawet nie chcę myśleć, jak jutro dotrę do pracy.

Co się stało, że nagle tylu ludzi wyszło protestować na ulice? Dlaczego Hongkończycy chcą nagle demokracji?

Cofnijmy się do wydarzeń z września 2012. Ledwo przyjechałam do Hongkongu i zaczęłam zajęcia na uczelni, a tu już studenci protestujący na kampusie, wszyscy rozmawiają nt. edukacji patriotycznej. Rząd w Pekinie zaproponował bowiem nowy program nauczania, który wprowadzałby elementy nauczania patriotyzmu, oczywiście takiego w rozumieniu Chińskiej Partii Ludowej. Kilka dni protestów studenckich i uczniów szkół średnich, a pomysł zarzucono. Atmosfera napięcia jednak pozostała.

Lipiec 2014 – rocznica ustanowienia Regionu Autonomicznego Hongkongu pod jurysdykcją jednego państwa, dwóch systemów. Zaczynają się prodemokratyczne protesty, morze ludzi wylewa się na ulice, ostrzegając przed rosnącymi wpływami Pekinu. Zbliżają się wyboru do Rady Legislacyjnej – organu, który w Hongkongu sprawuje władzę.

Na przestrzeni ostatnich miesięcy ujawniono, że do Rady Legislacyjnej mogą startować jedynie ci kandydaci, którzy zostali zaaprobowani przez centralny rząd w Pekinie. Ta informacja wyraźnie nie spodobała się wielu mieszkańcom Hongkongu. Wczorajszy dzień zaowocował natężonymi protestami. Dziś, pomimo chwilowego zmniejszenia liczby demonstrujących w ciągu dnia, protest rozszerza się na kolejne dzielnice; ludzie śpiewają, a sklepy w głównych punktach miasta zostały wcześniej zamknięte.

Warto przy tym wszystkim zwrócić uwagę na postawę manifestujących oraz ich doskonałą organizację. W mieście, gdzie 80 tysięcy mocno zdenerwowanych ludzi wychodzi na ulice, nie zostały naruszone żadne sklepu, żadne z zaparkowanych przy drodze samochodów czy żadna własność prywatna. Protestujący organizują się w mniejsze grupy, które stale sprzątają po sobie wszelkie śmieci. Wiele osób donosi też, że spora część siły policyjnej jest niechętna wykonywaniu rozkazów i znajduje się w bardzo niewygodnej dla siebie sytuacji.

Co się wydarzy dalej? Nie wiem i boję się o tym myśleć, ale wierzę głęboko w prawa człowieka i o to walczą teraz Hongkończycy!


Katarzyna Urbaniak – Polka mieszkająca w Hongkongu od 2011 roku. Na co dzień pracuje w firmie konsultingowej, a po godzinach podróżuje, poznaje język, kulturę i społeczeństwo Hongkongu oraz prowadzi bloga o specjalnym regionie administracyjnym Chin. Aktywna na TwitterzeFacebooku oraz Instagramie.


Artykuł w oryginale ukazał się na blogu Hong Kong Dreaming w dniu 29 września 2014 r. Opublikowano za zgodą autorki. Autor fotografii: Anthony Wan.


Przeczytaj też:

S. Okrasa, XVII Powszechny Przegląd Praw Człowieka: Chiny

P. Bieńkowski, Wen Jibao w Polsce: czy Polska w końcu dostrzegła Chiny?

P. Wojciechowska, Wyraz bezsilności i rozpaczy – tybetańskie samospalenia