ALESIA DARNAPYKH
„Nie będę już lubił pasztetu strasburskiego a ser Dorblu nawet nie przejdzie mi przez gardło…” – tak rosyjski celebryta Sergej Sznurow śpiewa o tym, że wyrzeka się miłości do zachodnich delikatesów w związku z ograniczeniami importowymi wprowadzonymi przez Rosję. A co o embargo mówią sami Rosjanie i jaki wpływ mają sankcje na sytuację w kraju? Kto odniesie korzyści i czy mieszkańcy Rosji powinni spodziewać się pustych pólek w sklepach?
7 sierpnia weszło w życie rozporządzenie prezydenta Wladimira Putina o zakazie importu na terytorium Rosji mięsa, ryb, mleka i wyrobów mlecznych oraz warzyw i owoców, a także innych produktów żywnościowych z państw Unii Europejskiej, USA, Kanady, Australii i Norwegii. Według danych raportu „O stanie bezpieczeństwa żywnościowego Rosyjskiej Federacji” Rosja do tej pory importowała żywność o wartości 43 mld $ rocznie, była największym nabywcą europejskich warzyw, drugim odbiorca amerykańskiego drobiu oraz największym w świecie importerem mięsa, ryb i wyrobów z mleka.
“Dieta Medviedieva”
Nowa „dieta” przewidziana jest na jeden rok, ale premier Dmitri Medviediev podczas posiedzenia rządu zaznaczył, że termin obowiązywania może być zmieniony, jeżeli partnerzy wykażą się konstruktywnym podejściem w sprawie współpracy. Dodał też, że „wszystkie wspomniane działania mają charakter odpowiedzi. Nie chcieliśmy takiego rozwoju wydarzeń. Szczerze liczą na to, że ekonomiczny pragmatyzm naszych partnerów weźmie górę nad ‘durnymi’ politycznymi rozważaniami. że będą myśleć, a nie straszyć i ograniczać Rosję, i że wzajemnie korzystna współpraca handlowo-ekonomiczna będzie przywrócona do poprzedniej skali. Chcielibyśmy tego.”
Pozycja rządu rosyjskiego jest jasna. Rosyjscy obywatele zwracają jednak uwagę na inne aspekty zaistniałej sytuacji. Pod czujnym obiektywem kamery, w ulicznej sondzie cieszą się, że nie będą więcej jedli „sztucznej żywności, która przez lata się nie psuje”, a będą spożywali „swoje jabłka ze swoimi robakami”. Ale na to, skąd wziąć to „swoje” pomysłów nie mają. Medviediev stwierdził też, że wprowadzone limity przyniosą korzyści lokalnym gospodarstwom, których produkcja wcześniej nie wytrzymywała konkurencji w zestawieniu z Zachodem. Ekonomiści jednak twierdzą, że około 60-70% żywności sprzedawanej w Moskwie jest importowana, więc po wprowadzeniu sankcji należy spodziewać się deficytu.
Pomocni (?) sąsiedzi i państwa Ameryki Łacińskiej
Wicepremier Arkadij Dvorkovich 13 sierpnia stwierdził, że zapasów żywności w Rosji starczy jeszcze na dwa tygodnie, a w tym czasie „znajdą się” alternatywni dostawcy z Białorusi, Turcji i państw Ameryki Łacińskiej. Wspomniane państwa już liczą, ile będą mogły zarobić na rosyjskich sankcjach. Brazylia pozostaje największym dostawcą wieprzowiny do Rosji. „Tydzień przed wprowadzeniem sankcji [Brazylijczycy] oferowali swoje produkty w cenie $5,3-5,4 za kilogram uda bez kości, a teraz cena wynosi $6,95-7,3 za kilogram,”- mówi przedstawiciel rosyjskiego związku handlowego „Smithfield Foods”. „Nie mają wstydu”- dodaje, „Ukraina, Azerbejdżan, Armenia, Gruzja i inne państwa dostają brazylijską wieprzowinę o $4 taniej.” W związku ze wzrostem cen eksperci spodziewają się trudności ekonomicznych rosyjskich firm, które dążąc do większych zysków będą mniej uwagi poświęcać jakości wyrobów mięsnych.
Białoruś planuje zwiększyć obroty handlowe z Rosją o 150% w porównaniu do roku poprzedniego. Sprzedawać Rosjanom będą głównie wyroby mleczne i mięso, ale nie kosztem rynku wewnętrznego, a dzięki zwiększeniu wydajności gospodarstw (najpierw zaspokajając potrzeby Białorusinów i dopiero potem Rosjan). Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko nie dołączył się do wprowadzonego przez Rosję embarga, ale obiecał, że ze strony Białorusi reeksportu nie będzie. Jednak parę dni później dodał, że w sytuacji szczególnego zapotrzebowania będą przerabiać importowane z Zachodu towary i sprzedawać je Rosji. Białoruska firma „Santa Bremor” w ciągu tygodnia od wprowadzenia embarga zwiększyła dostawę łososia do Rosji o 30%. Firmę oskarżono o dwukrotne podbicie cen, ale ta oddaliła je, zaznaczając, że zmiany cenowe zachodzą obecnie w Chile w skali 15-20% w górę. A właśnie z Chile Rosjanie mają importować ryby. Zezwolenia dostało 12 przedsiębiorstw chilijskich, których sanitarne standardy odpowiadają rosyjskim.
Również Turcja jest gotowa do ściślejszej współpracy handlowej z Rosją. Szacuje się, że obroty handlowe z Rosją mogą zwiększyć się nawet o 25% w porównaniu z poprzednim rokiem. Wiadomość o rosyjskim embargo przyjęto w Turcji z entuzjazmem, ponieważ jest to szansa na zmniejszenie deficytu budżetowego, chociaż nie brak głosów, że zwiększenie współpracy z Rosją może mieć też negatywny wpływ na stosunki z Unią Europejską, która próbuje zniechęcić państwa trzecie do zwiększania eksportu do Rosji.
Sami Rosjanie również są gotowi do działań. Planują zwiększać wydajność swoich gospodarstw rolnych. Cieszą się przedstawiciele branży, ponieważ teraz mogą być pewni, że sprzedadzą 100% swojej produkcji. Pod tym względem ograniczenia importowe będą miały korzystny wpływ na rozwój sektora rolnego, ale to może nastąpić w perspektywie pięciu lat, a nie jednego roku, mówią analitycy, ponieważ gospodarstwa rolne nie są w stanie tak szybko zareagować na tak duże zmiany w popycie. Do tego nie wiadomo, jak zmieni się sytuacja polityczna i czy nie zdarzy się tak, że wysiłek rolników pójdzie na marne w sytuacji, gdy interesy ekonomiczne znowu wezmą górę nad politycznymi? – pyta Financial Times.
Rosyjski politolog Aleksander Pantilejev uważa, że „najbardziej ucierpią emeryci i ludzie utrzymujący się z pensji rządowych. Pozostali są w stanie znieść nawet dwukrotne podniesienie cen.” Co więcej, Rada miasta Moskwy powiadomiła, że w europejskiej części Rosji zmiany cenowe są nieznaczące, a nawet nieodczuwalne. Inaczej jest w bardziej oddalonych regionach. Rosyjski portal „Kommersant” informuje, że na Półwyspie Sachalińskim cena uda kurczaka wzrosła aż o 60%, mięsa o 15%, a serów o 10%. W mieście Sachalin notowano wzrost cen o 26% na mięso, 40% na niektóre rodzaje ryb, a jabłka importowane z Chin są droższe nawet o 33%.
Mobilizacja służb i ustępstwa
W celu zapobiegania tak raptownym zmianom cenowym Federalna Służba Antymonopolowa, Federalna Służba Bezpieczeństwa, Ministerstwo Gospodarki Rolnej i inne rosyjskie instytucje rządowe stworzyły grupę do działań specjalnych, która ma na celu przeciwdziałanie nielegalnemu obrotowi towarowemu, nieuczciwej konkurencji, spekulacjom giełdowym i podnoszeniu cen. Od 14 sierpnia funkcjonuje „gorąca linia”, na którą można zadzwonić i powiadomić o podniesieniu cen. Najwięcej skarg (30%) dotyczy podniesienia cen na mięso.
Niecały tydzień po wprowadzeniu sankcji rząd rosyjski zaczął omawiać częściowe wycofanie się z ograniczeń. 20 sierpnia na portalu rządu Federacji Rosyjskiej umieszczono odpowiedni dokument. Teraz jest już dozwolony import bez-laktozowych wyrobów mlecznych, nasion niektórych warzyw (ziemniaków, cebuli, grochu, kukurydzy), witamin i minerałów, wzmacniaczy aromatów i innych. Takie odstępstwo zrobiono w związku z brakiem towarów o odpowiednim poziomie jakości na alternatywnych rynkach oraz rynku wewnętrznym.
Kolejnym odstępstwem od pierwotnych zapisów embarga jest możliwość importu zachodniej żywności po „głębokim przetworzeniu”. Taką możliwość omawiano na posiedzeniu rządu Federacji Rosyjskiej 18 sierpnia, przy czym premier D. Medviediev zaznaczył, że w wyniku przetworzenia ma powstać nowy produkt, czyli „proste mycie czy krojenie nie wchodzi w grę”.
A co na to Rosjanie?
Sami Rosjanie są póki co w dobrym nastroju. Badania, prowadzone przez Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej pokazują, że ponad 80% Rosjan popiera ograniczenia importowe. Jednak obecnie skutki embarga nie są mocno odczuwalne dla większości. Półki w sklepach są pełne, nadal sprzedawane są te same produkty, co wcześniej – korzystając z zapasów. Ceny podniosły się nieznacznie – chociaż porównując do początku roku wzrosły (ze względu na inflację) i dalszy ich wzrost jest prognozowany przez ekonomistów. Ale Rosjanie tym się nie przyjmują. Temat embarga stał się nawet powodem do żartów i kpin. Ciekawie, na jak długo.
Tylko 9% Rosjan, głównie mieszkańców Moskwy i Sankt Petersburga, deklarowało niezadowolenie z podjętej decyzji. 22% obawia się deficytu, 63% spodziewa się wzrostu cen. Wśród krytyków decyzji o embargu znajduje się jednak rosyjski opozycjonista Borys Niemcow, który stwierdził, że: “Tak naprawdę, putinowskie ‘reakcyjne sankcje Rosji’ są realnymi sankcjami przeciwko Rosji, są najbardziej antyrosyjskie z kiedykolwiek przyjętych. Sankcje wprowadzone przez Zachód dotyczyły urzędników państwowych. Sankcje przyjęte przez Putina są sankcjami przeciwko zwykłym ludziom, bo to oni będą więcej wydawać. Oczywiście, zrozumieją to, kiedy ceny znacząco wzrosną. (…) Mówimy o kwocie 8,5 mld $ – jest to nawet nie 0,1%, tylko 0,05% PKB Europy. Jest to więc prawie tyle, co nic”.
Czy Putin dołączył więc do europejskich prezydentów i też wprowadził sankcje wobec Rosji? – jak głosi ukraiński kawał. A może, idąc za rosyjskim żartem, w nadchodzącą zimę Rosjanie bardziej niż z prezentu od Dziadka Mroza ucieszą się z podniesienia cen gazu dla Europy? W nadchodzących miesiącach zobaczymy, ile w tym żartu, a ile prawdy.
Alesia Darnapykh – praktykantka w Centrum Inicjatyw Międzynarodowych. Studentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku Stosunki Międzynarodowe. Do jej zainteresowań naukowych należą: Europa Wschodnia, migracje międzynarodowe, problematyka społeczna. Białorusinka ukraińsko-polskiego pochodzenia, co pomaga jej zrozumieć sytuację tych państw. Biegle włada językiem białoruskim, ukraińskim, rosyjskim, polskim i angielskim.
Przeczytaj też:
M. Stypułkowski, Społeczno–demograficzne wyzwania Rosji
M. Stypułkowski, Jak silna jest Rosja?
I. Modzelewska, Chiny-Rosja-UE: partnerzy ekonomiczni?
M. Stypułkowski, Pesymistyczne prognozy dla białoruskiej gospodarki