MIKOŁAJ HAICH
Mało który kraj na świecie odnotowuje tak dobre wskaźniki gospodarcze w ostatnich latach, co Peru, które według wielu rankingów w tym i przyszłym roku pod względem wzrostu PKB ustąpi tylko Chinom, osiągając według różnych wskaźników między 5.02% do 6.2% (wzrost rok do roku). Najszybszy wzrost odnotowuje od kilku lat przemysł budowniczy, a pod względem atrakcyjności dla biznesu Peru w Ameryce Południowej, według statystyk Bloomberg, ustępuje tylko Chile. Peru jest też piątym na świecie wydobywcą złota, a bezrobocie utrzymywane jest na niskim poziomie 5.8%. Agencja ratingowa Fitch przyznaje Peru wiarygodność na poziomie BBB+.
Peru nie przejawia jednak cnót w zrównoważonym rozwoju, bowiem za postępami w gospodarce nie idzie rozwój polityczny. Aktywność polityczna lokalnej społeczności jest niewielka, nie istnieje jedna platforma polityczna zjednująca autochtoniczną społeczność, chociaż podobne projekty działają z powodzeniem w sąsiadujących Boliwii i Ekwadorze. Na 25 peruwiańskich regionalnych prezydentów (przewodniczący władz samorządowych) – aż 23 jest niezrzeszonych i prawdopodobnie w tegorocznych wyborach w październiku sytuacja nie ulegnie zmianie. Prezydenci kraju natomiast, po populistyczno-lewicowej kampanii skręcają ostro w prawo w trakcie swoich rządów – urzędujący Ollanta Humala nie jest tutaj wyjątkiem.
Trójgłowy smok do pokonania
Peru boryka się z co najmniej trzema problemami natury politycznej, które dotyczą lokalnych grup terrorystycznych, sporów z sąsiadami i autorytarnej formy rządów. Każde z tych zagadnień może unicestwić tak obiecujący ekonomiczny wzrost, który prognozują zachodnie rankingi.
Walka z niewidzialnym wrogiem
Peru, podobnie jak wiele innych andyjskich krajów ma idealne warunki do rozwoju partyzantki. W latach siedemdziesiątych powstała tutaj, mająca swój początek w odległej prowincji Ayacucho, marksistowska partyzantka Abimaela Guzmana. W ciągu niespełna kilku lat Świetlisty Szlak sparaliżował dużą część kraju. W latach 80. walki z partyzantami doprowadziły do śmierci około 70,000 osób. Kres paraliżowi przyniosły lata 90. Wtedy to w 1992 specjalnie wydzielona komórka policji schwytała Guzmana, w 1997 działalność Świetlistego Szlaku praktycznie wygasła. Uznanie za ten sukces przyjął populistyczny prezydent Alberto Fujimori, rządzący w latach 1990-2000, który jednak w trakcie przeprowadzania operacji łowienia Guzmana sam osobiście łowił ryby, niewiele mając wspólnego z całą akcją.
W 1997 zginłą również przywódca innej grupy partyzantów, Nestor Cerpa Cartolini z Ruchu Rewolucyjnego imienia Tupaca Amaru. Dzięki tym sukcesom rozciągnięta w czasie wojna domowa lat 1980-2000 chyliła się ku końcowi.
Jednak jak na hydrę przystało, głowy odrastają. W czerwcu zeszłego roku atak armii na partyzantów przyniósł śmierć 30 osobom. W tym roku przeprowadzono również atak na Movadef – Ruch na Rzecz Amnestii i Fundamentalnych Praw – która stanowi niejako kontynuację działania Świetlistego Szlaku – nieprzypadkowo jego przywódca, Alfredo Crespo, jest adwokatem siedzącego w więzieniu Guzmana. Zdecydowana akcja przywódcy armii Leonela Cabrera doprowadziła do zatrzymania 28 przywódców Movadef, co z uznaniem przyjęły do wiadomości nawet Stany Zjednoczone.
Nie ulega jednak wątpliwości, że w dżungli tlić się mogą jeszcze przeróżne konflikty – według rządowych deklaracji, ich liczba szacowana jest na 300, chociaż rząd z dumą potwierdza, że z 50% toczy się obecnie konstruktywny dialog.
Walka z samym sobą…
Obecna sytuacja Peru przypomina mi Włochy okresu powojennego – częste zmiany gabinetów, brak zaufania do władzy (obecnie na poziomie 25%, przy 54% poparciu w zeszłym roku według badań Ipsos), ale jednocześnie szybki wzrost i prorynkowe nastawienie przywódców. Humala, podobnie jak jego poprzednik Alejandro Toledo i jeszcze wcześniejszy Garcia, łączą populistyczne lewicowe przemówienia, z prawicowym nastawieniem do biznesu i z twardą ręką, z jaką rozprawiają się z politycznymi przeciwnikami. Co prawda, standardy poprawiły się od czasów Fujimoriego, który do poskramiania parlamentu wykorzystał czołgi, a jego zaufany współpracownik Vladimiro Montesinos szpiegował całą klasę polityczną mogącą zagrozić dyktatorskim zapędom pracodawcy, jednak obecni prezydenci przejawiają wyraźną niechęć do konsultacji społecznych. Przykładowo: prezydent Garcia nie dyskutował z lokalnymi wioskami na temat koncesji na wycinanie lasów, które rząd w Limie chętnie wydawał zagranicznym firmom, a istną „partyzantkę” prezentuje przemysł wydobywczy – kopalnie miedzi często ogołacają całe połacie terenu z naturalnej roślinności, co uderza w lokalną społeczność.
Jednak zmiany są, i to coraz bardziej widoczne. Samowola firm wydobywczych jest powstrzymywana, stawka podatku wynosi obecnie 30% (kiedyś było to zaledwie 7%), z czego połowa trafia do rządów na poziomie lokalnym. Peru zobowiązało się także przestrzegać Inicjatywy Przejrzystości w Przemyśle Wydobywczym z 2002 roku (Extractive Industries Transparency Initiative, EITI), której pomysłodawcą był Tony Blair. Peru jest już blisko spełnienia standardów na uzyskanie certyfikatu zgodności z jej wymaganiami – jako jeden z niewielu krajów na świecie. Co więcej, jeżeli inicjatywy decentralizacyjne zostaną doprowadzone do końca, a kontakty między regionami wzmocnione, daje to duże możliwości na lokalny wzrost ekonomiczny. Może to powstrzymać też destabilizację w Limie, gdzie rządząca partia zajmuje zaledwie 43 z 140 miejsc w parlamencie.
Walka dyplomatyczna
Peru ma też kilka mniejszych konfliktów ze swoimi sąsiadami, które w przeważającej mierze dotyczą granic.
Granica z południowym sąsiadem Chile była obiektem sporów od kiedy Chile zabrało Peru i Boliwii kawałek terenu w wyniku wojny z lat 1879-83. Jest to obszar nabrzeża z bardzo zasobnymi wodami, o które Peru od dawna walczy. Sytuacja została tymczasowo uregulowana traktatami z 1952 i 1954 roku, jednak pozostała niekorzystna dla rządu w Limie. W 2008 roku Peru złożyło skargę do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości (MTS), argumentując że dotychczasowe umowy były jedynie porozumieniami w zakresie rybołówstwa. MTS 27 stycznia br. zakończył swoje postępowanie i stosunkiem głosów 15 do 1 przychylił się do tej opinii. Peru udało się uzyskać większy obszar wód, w sumie niemal 50,000 km², dzięki poprowadzeniu granicy między wodami terytorialnymi obydwu państw równolegle do ich granicy, a nie równolegle do równika. Nie powiodła się natomiast próba przesunięcia początku granicy na południe, do czego Peru również dążyło. Chile bardzo zależało na pozytywnym rozstrzygnięciu, ponieważ obiecało odszkodowania za straty poniesione przez dwie osady rybackie Arica i Iquique.
Choć Humala wyraził satysfakcję z wyniku rozstrzygnięcia, a prezydent Chile Michele Bachelet stwierdziła, że jest z niego niezadowolona, obie strony potwierdziły chęć przestrzegania postanowień MTS. Jest to o tyle ważne, że MTS nie doprecyzował wytyczonej granicy, stwierdzając: „sąd oczekuje, że strony ustalą jednoznaczną lokalizację granic w zgodności z rozstrzygnięciem, w duchu polityki dobrego sąsiedztwa”. Odpowiedzialne podejście do sprawy po obydwu stronach pozwoli rozładować napięcie, zwłaszcza że oba kraje mają wiele do zyskania na współpracy – obroty między nimi osiągają 3 mld USD rocznie, ponadto trwa przepływ ludzi i pieniądza – aż 158,000 Peruwiańczyków pracuje w Chile, to ostatnie zainwestowało z kolei u północnego sąsiada przeszło 13 mld USD. Oba kraje należą też do promowanego przez Stany Zjednoczone Partnerstwa Transpacyficznego (Trans-Pacific Partnership, TPP).
Adelante – znaczy do przodu!
Peru ma wszelkie predyspozycje do tego, aby rosnąć dalej. Zobowiązanie, aby od przyszłego roku poświęcać minimum 1% PKB na badania i rozwój dobrze wpisuje się w ten klimat. Pozostaje mieć nadzieję, że Peru zamierza naśladować Chiny jedynie pod względem wzrostu gospodarczego, a nie pod względem organizacji życia politycznego – w tym prześladowania dysydentów. Co prawda, Fujimori odsiaduje obecnie karę 25 lat więzienia, ale jego córka Keiko, korzystając z popularności ojca w kraju startowała w wyborach prezydenckich w 2011 roku i – co warto podkreślić – przegrała jedynie nieznacznie. Jednak model życzliwego dla biznesu autorytaryzmu może zwyczajnie nie zadziałać i przeciągnąć inwestorów na stronę Chile, Brazylii lub Panamy. Komisja Zgody i Pojednania pracuje nad spójnością narodu, ale jej wyniki są na ten moment niezadowalające.
Ollanta Humala to polityczny kameleon, były wojskowy, który w 2006 startował na prezydenta w aurze przyjaciela Hugo Chaveza. Pięć lat później odciął się od niego zupełnie, ale trudno uznać to za coś więcej niż oportunistyczny zryw. Jeżeli jednak prezydent Humala chce być zapamiętany jako ten, który przerwał ciąg niepowodzeń klasy rządzącej i zabezpieczył perspektywy wzrostu, musi się z trójgłową hydrą zmierzyć.
Mikołaj Haich – współpracownik CIM, absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie i Grand Valley State University w Michigan. Obecny członek Forum Młodych Dyplomatów, współpracuje ponadto z Portalem Spraw Zagranicznych. Interesuje się głównie Bliskim Wschodem, geopolityką i relacjami chińsko-japońskimi.
Przeczytaj też:
B. Marcinkowska, Demokracja à la latine
M. Haich, Quo Vadis, El Presidente
M. Haich, Brazylijska polityka zagraniczna a kryzys w Wenezueli. Wyzwania rosnącej potęgi regionalnej