Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Dyplomacja Europa Europa Środkowa i Wschodnia Europa Zachodnia Społeczeństwo UE Ukraina

Stanowisko Niemiec wobec kryzysu na Ukrainie

KAROLINA LIBRONT

Gdy płonie kijowski Majdan, wiele par oczu zwraca się w kierunku Berlina. Niemcy przez wiele lat działały nieco ospale w relacjach z Ukrainą, respektując rosyjskie interesy na obszarze postsowieckim. Wydarzenia z początku 2014 r. rozpaliły emocje i są relacjonowane na pierwszych stronach gazet. Wszystko to dzieje się na tle głębszej zmiany w polityce zagranicznej i bezpieczeństwa RFN.

Miejsce Ukrainy w Ostpolitik

Polityka wschodnia Niemiec (Ostpolitik) ma długą tradycję – została zainicjowana przez kanclerza Willego Brandta w latach 70. Promował on elastyczną politykę odprężenia w stosunku do bloku komunistycznego, której celem było spowodowanie pożądanej zmiany poprzez wzmożoną współpracę i wzrost współzależności. Skutkowało to przekonaniem – obecnym w niemieckim dyskursie politycznym aż do dzisiaj – o konieczności budowania bezpieczeństwa europejskiego wspólnie z Rosją, a nie przeciw czy obok niej.

Cezurą nowej jakości w polityce wschodniej RFN miało być objęcie urzędu kanclerskiego przez Angelę Merkel. Istniały oczekiwania, iż dojdzie do przewartościowania dotychczasowego podejścia uznającego prymat relacji z Moskwą i bazującego na realizacji celów gospodarczych na bardziej różnorodne – biorące pod uwagę również interesy innych państw regionu, tak jak i wartości oparte na demokracji i prawach człowieka. Jednakże, oprócz wyraźnej zmiany dyskursu oraz modyfikacji pewnych akcentów, polityka Berlina wobec Rosji i pozostałych aktorów na Wschodzie nie uległa do tej pory zasadniczej zmianie.

Przez długi czas dyskurs o Ukrainie i jej pozycji w Europie był nieobecny w polityce zagranicznej RFN. Było to ostatnie państwo WNP, z którym Niemcy podpisały układ o podstawach stosunków wzajemnych, niezwykle rzadko dochodziło do wizyt na wysokim szczeblu. Wzrost zainteresowania tym krajem spowodowany był pomarańczową rewolucją w 2004 r. oraz tzw. kryzysami gazowymi. Obecnie Ukraina jest obok Rosji najważniejszym podmiotem Ostpolitik, a RFN zdaje sobie sprawę ze znaczenia geopolitycznego tego państwa. Było ono tradycyjnie postrzegane jako sfera przenikających się wpływów europejskich i rosyjskich, z przewagą tych ostatnich. Na całym obszarze Europy Wschodniej Berlin zmuszony był do manewrowania między dwoma przeciwstawnymi tendencjami: dążeń Rosji do reintegracji obszaru postradzieckiego i odbudowy jej dominującej pozycji oraz aspiracji Unii Europejskiej do rozszerzenia strefy demokracji, poszanowania praw człowieka i wolnorynkowej stabilności. Od wielu lat relacje z Moskwą traktowane są jako priorytetowe. Wszystko to sprawiało, że polityka RFN wobec Ukrainy była pasywna i reaktywna.

Niemcy stawiały przez lata na realizację celów gospodarczych wobec Ukrainy: ustanowienia optymalnych warunków dla zagranicznych inwestycji, poprawę wydajności infrastruktury transportowej oraz przybliżenia ukraińskiego prawa, norm i standardów do unijnych. Niemiecki eksport i inwestycje opierają się na małych i średnich przedsiębiorstwach, dla których działalności kluczowa jest stabilność warunków gospodarczych i prawnych.

Kwestia Ukrainy na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa

Bardziej aktywną postawę Niemiec wymogły masowe protesty, które odbywają się na Ukrainie bez przerwy od czasu fiaska negocjacji w sprawie podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Niemcy nie były zwolennikiem podpisania umowy za wszelką cenę i niemal do końca stawiały kwestię zwolnienia Julii Tymoszenko z więzienia jako warunek sfinalizowania umowy. Ukraina wypominała później tę postawę, twierdząc, że podczas negocjacji skupiano się na takich jednostkowych kwestiach, a nie na kompleksowej współpracy polityczno-gospodarczej. Wydaje się jednak, że nikt nie był gotowy na to, co nastąpiło później. Eskalacja przemocy w bezpośrednim sąsiedztwie UE (i to w mieście oddalonym jedynie o 1200 km od Berlina) uświadomiła skalę problemu zarówno społeczeństwu, jak i elitom politycznym RFN.

Na międzynarodową Monachijską Konferencję Bezpieczeństwa, która odbyła się na początku 2014 r., zaproszono ministra spraw zagranicznych Ukrainy Leonida Kożarę oraz jednego z przywódców opozycji – Witalija Kliczko. Wokół ich wystąpień rozgorzała gorąca dyskusja, a widownia złożona z najważniejszych liderów Zachodu wyraźnie poparła opozycjonistę. Wydawało się, że na sali odżyły zimnowojenne uprzedzenia, a deputowany do rosyjskiej Dumy Leonid Slutski atakował Zbigniewa Brzezińskiego, zarzucając mu, że Zachód zbyt uwierzył w jego słowa z Wielkiej Szachownicy: Tak długo, jak w Europie istnieje niezależna Ukraina, nie odrodzi się rosyjskie imperium.”

Przy okazji warto wspomnieć, że Witalij Kliczko od wielu lat mieszka w Niemczech, płynnie mówi po niemiecku i jest wspierany przez tamtejszych rządzących. Kanclerz Merkel i inni czołowi politycy spotkali się z nim wielokrotnie w czasie trwania kryzysu na Ukrainie. Były minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle był jednym z pierwszych polityków zachodnich, którzy odwiedzili Majdan. Berlin daje wyraźne i aktywne polityczne i organizacyjne wsparcie ukraińskim opozycjonistom, co stoi w sprzeczności z dotychczasową polityką wschodnią i nie podoba się Rosji. Minister spraw zagranicznych tego państwa Sergiej Ławrow zdążył upomnieć swojego niemieckiego odpowiednika Franka-Waltera Steinmeiera, że powinien „użyć swoich bliskich i codziennych” kontaktów z opozycją w celu rozwiązania konfliktu.

Wydarzenia połowy lutego w ocenie niemieckich polityków

W dniach 18-19 lutego doszło do wzmożenia przemocy na ulicach wielu miast zachodniej Ukrainy i w Kijowie. Zginęło kilkadziesiąt osób, ponad tysiąc zostało rannych*. Znalazło to odbicie w dyskursie czołowych niemieckich polityków.

Minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD) ma pragmatyczny stosunek do Rosji i jest generalnie zwolennikiem zbliżenia z tym państwem. Przez wiele lat kształtował cechy Ostpolitik, które zostały opisane na początku artykułu. Od pierwszych dni konfliktu na Ukrainie był bardzo ostrożny w formułowaniu ocen i wzywał obydwie strony do rozejmu i negocjacji. Jeszcze 18 lutego w rozmowie telefonicznej z ministrem Kożarą podkreślał, że wzywa obie strony do znalezienia rozwiązania i chwalił OBWE za pomoc w negocjacjach na temat wypuszczenia aresztowanych demonstrantów. Wieczorem tego samego dnia stwierdził, że „ukraińskie siły bezpieczeństwa ponoszą szczególną odpowiedzialność za pilną deeskalację konfliktu”, dodając, że może tylko ostrzegać przed przemocą. „Postawienie ultimatum nie jest właściwą drogą. Osoby odpowiedzialne za decyzje, które prowadzą do rozlewu krwi (…) muszą liczyć się z tym, że Europa przemyśli kwestię sankcji w odniesieniu do konkretnych osób”. Także w wypowiedzi z 19 lutego Steinmeier podkreślił, że to służby bezpieczeństwa ponoszą odpowiedzialność za opanowanie konfliktu i zagroził wprowadzeniem sankcji. Na 20 lutego zaplanowana jest wspólna wizyta Steinmeiera, Sikorskiego i ministra spraw zagranicznych Francji w Kijowie.

Również Angela Merkel w wypowiedzi z 19 lutego stwierdziła, że wieści dochodzące z Kijowa są szokujące i zagroziła sankcjami wobec ukraińskich decydentów. Według pani kanclerz ewentualne „sankcje pokażą, jak bardzo poważnie bierzemy obronę praw demokratycznych”. Udało się jej również porozmawiać z Putinem, który ogłosił zawieszenie wypłacenia drugiej transzy pożyczki w wysokości 2 miliardów USD dla Ukrainy, co grozi dalszą destabilizacją tego państwa.

Axel Schäfer, wiceprzewodniczący frakcji SPD, w emocjonalnym oświadczeniu z 19 lutego wprost obarczył Wiktora Janukowycza winą za przelew krwi i śmierć Ukraińców. Według polityka prezydent Ukrainy „pokazał swoją prawdziwą twarz” człowieka, który „nie chce żadnych zmian w  kraju. Dla niego demokracja i rządy prawa nie są ani drogą ani celem. Ostatecznie dla niego liczy się tylko utrzymanie władzy. Aby utrzymać system, dopuszcza nawet śmierć demonstrantów”. Schäfer wzywa do zamrożenia kont Janukowycza i jego współpracowników. W tym kontekście można przypomnieć o doniesieniach prasy na temat ukrywania przez polityków ukraińskich kont, firm i posiadłości na Zachodzie, m.in. w Austrii, Lichtensteinie i Niemczech, w czym pomagają zachodni prawnicy.

Były komisarz rządu ds. Rosji Andreas Schockenhoff (CDU), znany z krytyki pod adresem Moskwy dotyczącej kwestii przestrzegania praw człowieka, w wywiadzie z 19 lutego również wypowiedział się za sankcjami wobec ukraińskich decydentów i podkreślił konieczność koordynacji działań międzynarodowych. Dość symptomatyczne, że jego następca Gernot Erler (SPD) niechętnie wypowiada się na temat Ukrainy i nie zabrał wyraźnego głosu od czasu zaostrzenia konfliktu. Przypomina on w tym kontekście przede wszystkim o konieczności prowadzenia dialogu z Moskwą. Erler jest postrzegany jako przyjaciel Rosji i rosyjskiego biznesu. Zmiana na stanowisku komisarza ds. Rosji/Wschodu została odebrana jako sygnał powrotu do dawnej Ostpolitik, nastawionej przede wszystkim na zbliżenie z Moskwą.

Reakcja mediów i społeczeństwa

Media niemieckie od czasu fiaska podpisania umowy stowarzyszeniowej uważnie przyglądają się rozwojowi sytuacji na Ukrainie; a od czasu Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa opis wydarzeń w tym państwie niemal nie schodzi z pierwszych stron najważniejszych gazet.

Społeczeństwo wydaje się być pozytywnie nastawione do Ukraińców. W sondażu stacji ARD z grudnia 2013 r. większość Niemców opowiedziała się za przystąpieniem Ukrainy do Unii Europejskiej – 40% w ciągu najbliższych 10 lat, 24% w ciągu 20 lat. Jedynie jedna piąta respondentów nie wyobrażała sobie członkostwa Ukrainy w UE. Z drugiej strony – niemal 60% ankietowanych w sondażu ze stycznia 2014 r. było przeciwko silniejszemu zaangażowaniu się Unii w wydarzenia na Ukrainie oraz w pomoc finansową dla tego państwa. Sondaż przeprowadzony został jednak przed eskalacją konfliktu.

Test dla Niemiec

Majdan spłynął krwią w kilka tygodni po śmiałych deklaracjach czołowych polityków RFN o większym zaangażowaniu ich państwa na arenie międzynarodowej. Według słów minister obrony Ursuli von der Leyen (CDU) – obojętność nie stanowi dłużej opcji dla Niemiec, które m.in. z racji siły gospodarki muszą wziąć na siebie więcej odpowiedzialności za system międzynarodowy. Również Frank-Walter Steinmeier obiecał, że reprezentowany przez niego kraj będzie  odgrywać bardziej aktywną rolę w świecie. Nie można dziwić się, że oczekiwania wobec RFN są spore. Czas pokaże, czy Berlin działając razem z partnerami potrafi opanować kryzys w sąsiedztwie. Na razie sytuacja wygląda na trudną.


* W chwili pisania niniejszego artykułu nie doszło jeszcze do deeskalacji, więc liczba ofiar może się zwiększać.


Karolina Libront – Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2011) i Wydziału Prawa i Administracji (2013) na Uniwersytecie Warszawskim, aktualnie doktorantka na III roku Wydziałowych Humanistycznych Studiów Doktoranckich (specjalność: stosunki międzynarodowe; praca doktorska dotyczy polityki bezpieczeństwa Niemiec). Stypendium Erasmus na Uniwersytecie Wiedeńskim (2008-2009). Stażystka m.in. w PISM (2009) oraz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka (2010). Prezes Koła Naukowego Doktorantów „Bezpieczeństwo Międzynarodowe”. kontakt: karolina.libront(at)centruminicjatyw.org

Skontaktuj się z autorką: karolina.libront@centruminicjatyw.org lub karolina.libront@uw.edu.pl

Dowiedz się więcej o autorce na www.centruminicjatyw.org/KarolinaLibront


Przeczytaj też:

A. Sęk, Ukraina znowu na rozdrożu, czyli „Co z tą Ukrainą?” 2

Q. Genard, The Ukrainian lady declined to dance with the European partner: last tango for the EU’s Eastern Partnership?

J. Brzeszczak, Ukraina po wyborach

A. Sęk, Co z tą Ukrainą?

K. Libront, Niemiecka polityka bezpieczeństwa dziesięć lat po zamachach z 11 września 2001 r.