Bezpieczeństwo Dyplomacja Europa Europa Środkowa i Wschodnia Polska Społeczeństwo UE Ukraina

Ukraina znowu na rozdrożu, czyli “co z tą Ukrainą?” 2

ANITA SĘK, Program Europejski

Dzielnica europejska w Brukseli, rozciągająca się między Rondem im. Roberta Schumanna, przy którym majestatycznie wznoszą się obojętne, matowe gmachy instytucji europejskich: Komisji, Rady i Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych, a Placem Luksemburskim, nad którym dominuje odbijający niebo szklany Parlament Europejski, codziennie jest świadkiem ważnych spotkań polityczno-towarzyskich, zarówno na tych najwyższych, jak i najniższych szczeblach, a także różnorodnych manifestacji. Cóż, mają one oczywiście zupełnie inny przebieg niż te transmitowane wirtualnie lub telewizyjnie w ostatnich dniach do naszych domów bezpośrednio z Ukrainy. W tymże sprzyjającym do ważkich rozmów miejscu spotkałam się kilka dni temu ze znajomą Ukrainka, która kończąc swój doktorat na temat unijno-rosyjskich rozgrywek na polu państw Wschodniej Europy, jest od paru miesięcy stażystką w biurze jednego z polskich eurodeputowanych. Nasza dyskusja o Ukrainie, Rosji i (dość przygnębiającej w tym wszystkim) roli UE upewniła mnie w przekonaniu, jak niewiele my, Europejczycy, rozumiemy  z całej sytuacji. Niestety, to twierdzenie dotyczy także (a może przede wszystkim) samych urzędników UE. 

Ponad półtora roku temu na tym blogu, w artykule “Co z tą Ukrainą?”, pisałam: “Julia Tymoszenko zarządza głodówkę w więzieniu. Media obiegają zdjęcia pobitej byłej premier Ukrainy. Kolejni europejscy politycy, na czele z całą Komisją Europejską, przygotowują się do bojkotu EURO 2012. By uniknąć kompromitacji, prezydent Wiktor Janukowycz odwołuje szczyt szefów państw Europy środkowej w Jałcie. Co się dzieje z Ukrainą?” To było na kilka miesięcy przed zakończeniem unijno-europejskich negocjacji nad Umową stowarzyszeniową wraz z Umową o pogłębionej strefie wolnego handlu. Umowa została inicjowana, ale jej podpisanie UE uzależniła od spełnienia przez Kijów trzech warunków, w skrócie: 1. zaprzestanie stosowania tzw. wybiórczej sprawiedliwości (i w domyśle uwolnienie politycznie skazanych, w tym byłą premier Julię Tymoszenko), 2. reforma systemu sprawiedliwości i prawa wyborczego, 3. inne reformy przewidziane w agendzie stowarzyszeniowej. Celem nadzorowania przebiegu implementacji reform powołani zostali specjalni wysłannicy Parlamentu Europejskiego: Pat Cox, b. Przewodniczący PE i Aleksander Kwaśniewski, b. Prezydent RP. Do podpisania dokumentu mialo dojść na Szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie pod koniec listopada 2013 r. W międzyczasie podobne umowy negocjowano z pozostałymi państwami PW (z wyjątkiem Azerbejdżanu i Białorusi), a ich parafowanie również miało się odbyć w Wilnie.

Informacje bezpośrednio zagrażające finiszowi negocjacji zaczęły pojawiać się latem 2013. Zaniepokojona stopniem integracji polityczno-ekonomicznej państw należących dotychczas niezaprzeczalnie do rosyjskiej strefy wpływów, Moskwa przystąpiła do kontrofensywy. Rosyjskie dzialania objęły naciski polityczne i sankcje ekonomiczne, zarówno na kraje Partnerstwa Wschodniego, zwłaszcza na Mołdawię, Ukrainę i Armenię, jak i na państwa UE: państwa bałtyckie i Polskę. W przypadku Jerewania szantaż ekonomiczny połączony z groźbą wycofania rosyjskich wojsk z regionu oraz ewentualna możliwość zwiększenia sprzedaży rosyjskiej broni Azerbejdżanowi, z którym to łączy Armenię tlący się od prawie trzech dekad konflikt o Górski Karabach, przeważyły szalę na rzecz Moskwy. 3. września Armenia wycofała się z dalszych negocjacji z UE, co wprawiło Brukselę w zdumienie.

Dziś jest już pewne, że europejska dyplomacja nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji, w jakiej znalazły się państwa PW pod rosyjską ofensywą. Zajęci przygotowaniami do triumfalnej ceremonii parafowania i podpisania umów stowarzyszeniowych urzędnicy i politycy europejscy przecenili ich wartość w obliczu realnej, zmaterializowanej groźby rosyjskiej. Obawiając się efektu domino, UE przemówiła, potępiając rosyjskie naciski na suwerenne państwa; w kontekście ukraińskim Unia gotowa była nawet podpisać umowę bez wypełnienia pierwszego kryterium, tj. bez całkowitego uwolnienia J. Tymoszenko (zamieniając warunek w prośbę o umożliwienie Tymoszenko wyjazdu na leczenie za granicę). Pamiętam, że mniej więcej w tym gorącym okresie udzielałam wywiadu pewnemu dziennikarzowi; twierdziłam wówczas (ja i wielu innych komentatorów) : “Najprawdopodobniejszym scenariuszem jest, że Janukowycz przystąpi na tę nową propozycję UE, a więc tak, możemy się spodziewać, że umowa zostanie podpisana w Wilnie”. Nikt nie przewidział rozwoju wypadków, jaki nastąpił.

Podczas Szczytu PW miałam być w Wilnie, zostałam zaproszona na spotkanie organizacji pozarządowych działających w sferze Europy Wschodniej. Niestety, obowiązki nie pozwoliły mi pojechać, a w moje miejsce na Litwę udała się moja ukraińska znajoma, która wspomniała: “siedzieliśmy w pięknej sali, słuchaliśmy koncertu muzyki klasycznej, na scenie pojawiali się kolejno politycy państw PW, parafując umowy z UE. Do ostatniego momentu czekaliśmy na Janukowycza. Nie przyszedł. (…) Widziałam potem Komisarza Stefana Fule [odpowiedzialnego za politykę sąsiedztwa  i rozszerzenie UE – przyp. A.S.] Wyglądał, jakby płakał.” Dla S. Fule, wytrawnego czeskiego dyplomaty, sukces z realizacji Partnerstwa Wschodniego w obliczu nadal zbierającej swe żniwo Arabskiej Wiosny w południowym wymiarze Europejskiej Polityki Sąsiedztwa i niemrawym postępie w przypadku rozszerzenia UE o Bałkany Zachodnie, miał być jego swoistą legacją, wybitnym dyplomatycznym dziełem na koniec kadencji Komisji.

Na filmie zamieszczonym na portalu You Tube przez gospodarza spotkania Prezydent Litwy tuż po Szczycie widać, jak w trakcie przerwy w obradach kanclerz Niemiec Angela Merkel podchodzi do Wiktora Janukowycza i chłodno stwierdza: “no cóż, co można powiedzieć, oczekiwaliśmy więcej.” Ukrainiec odpowiada: “nie zdajesz sobie sprawy, pod jakim naciskiem [w domyśle: rosyjskim – przyp. A.S.] ja jestem.” Niestety, nagranie zostało usunięte, “z powodu naruszenia praw autorskich” stacji telewizyjnej filmującej wydarzenie (?!). Niewątpliwie, nie tylko groźby, ale i obietnice wpłynęły na Kijów. Co dokładnie – oprócz natychmiastowej liczonej w miliardach euro pomocy finansowej stojącej na skraju bankructwa Ukrainie, oraz zmniejszonej ceny na dostawy gazu – zaproponowali Rosjanie Ukraińcom w ramach podpisanego pospiesznie “strategicznego partnerstwa” między państwami, tego nadal nie wiadomo.

Thriller, jaki zapewniły władze ukraińskie nie tylko Europie, ale przede wszystkim swoim obywatelom, tak jak w przypadku Armenii zaskoczył Brukselę. Ale o ile stolica Europy nadal nie może się otrząsnąć z szoku, to ukraińscy obywatele postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, manifestując swe niezadowolenie z decyzji ukraińskich władz poprzez organizację liczących od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy osób demonstracji “EuroMajdan” na głównym Placu Niepodległości Kijowa i w innych większych miastach ukraińskich oraz w całej Europie, m.in. wczoraj, 21 stycznia w Brukseli, w którym to wydarzeniu uświetnionym przez ukraińską piosenkarkę i od niedawna aktywistkę społeczną Ruslanę, udział wzięli polscy eurodeputowani zaangażowani w parlamentarne relacje z Ukrainą: Paweł Kowal, Marek Migalski, Jacek Saryusz-Wolski oraz Paweł Zalewski.

Euromajdan w Brukseli, 21.01.2014. Fot. A. Sęk

Niepokoi jednak trwały brak strategii UE wobec Ukrainy, oraz brak jakiegokolwiek pomysłu na to, jak się ustosunkował do tego obywatelskiego nieposłuszeństwa Ukraińców, w tym do pojawiających się w mediach informacjach o pobiciu przez policję przedstawicieli opozycji i dziennikarzy oraz o prowokacjach ze strony chuliganów. Władza Janukowycza i jego rządu pozostaje legalna. “W Parlamencie Europejskim, czy w ogóle w całym systemie europejskich instytucji w tym momencie nie ma osób, które są w stanie śledzić dynamiczne wydarzenia na Euromajdanie; to ja im przygotowuję dzienną prasówkę, wskazuję nazwiska, wyjaśniam personalne powiązania i tłumaczę ukraiński” – stwierdza z rozgoryczeniem moja znajoma. Los ich kraju leży dziś młodym Ukraińcom na sercu jak jeszcze nigdy wcześniej.

PS1. Jeśli ktoś ma  wątpliwości, dlaczego nie możemy opuszczać Ukrainy, warto powrócić do lektury “Wielkiej Szachownicy” lub bezpośrednio zapoznać się ze zdaniem jej autora Zbigniewa Brzezińskiego nt. aktualnych wydarzeń na Ukrainie.

PS2. Zachęcam także do zapoznania się z analią? mojego autorstwa dotyczącą rosyjskiej perspektywy na Partnerstwo Wschodnie “Kremlin’s ‘reactionary strategy’ towards its ‘near abroad’. The Russian Perspective on the EU’s Eastern Partnership” opublikowanej przez Trans European Policy Studies Association.


[EDIT 26/01/2014 at 21:39]

Uważam, że finał wydarzeń, tj. brak podpisania umowy z UE, rzeczywiście jest zaskakujący, ale biorąc pod uwagę rosyjską ofensywę ostatnich miesięcy, można go było przewidzieć. Decyzja władz ukraińskich jest zaskakująca, gdyż jest nielogiczna i irracjonalna. Negocjacje trwały kilka lat, kilkudziesięciu ludzi po stronie i ukraińskiej, i europejskiej było w nie zaangażowane. Umowa, jaka została wynegocjonowana, jak w przypadku każdego traktatu jest efektem kompromisu dwóch stron, i dwóm stronom ma przynieść korzyści. Myślę, że Janukowycz tak naprawdę chciał podpisać umowę, gdyż nawet w pesymistycznych obliczeniach daje ona Ukrainie znacznie więcej niż samej UE (np. przejściowe okresy ochronne dla przedsiębiorców ukraińskich na dostosowanie się do wymogów rynku europejskiego, podczas gdy pełne otwarcie tego ostatniego na biznes ukraiński), ale w ostatecznym rozrachunku obliczył, że bardziej jest mu (właśnie jemu, a nie Ukrainie – pamiętajmy, że za rok już wybory, a efekty współpracy z UE w ramach umowy przyjdą dopiero za kilka lat) na rękę umowa z Rosją, która to – widząc się zagonioną do kąta przez ekonomiczne podboje UE – zaoferowała w ostatnim momencie Ukrainie to, o czym ta wcześniej mogła tylko marzyć. Mamy teraz typowy pat: zadowolona jest Rosja, zadowolone są ukraińskie władze i pro-rosyjscy oligarchowie, podczas gdy Bruksela została odstawiona na boczny tor i jedyne, komu zależy teraz na utrzymaniu relacji z UE jest protestujące na ulicach pro-europejskie społeczeństwo ukraińskie.
Ja nie jestem zwolenniczką sankcji, gdyż mogłoby stanowić zaproszenie do całkowitego odwrócenia się od Brukseli i rzucenia się w ramiona Moskwy. Geopolityczna sytuacja Ukrainy jest na tyle delikatna, że państwo to nie może sobie pozwolić na jeden kierunek – tylko utrzymywanie balansu między Wschodem i Zachodem gwarantuje Kijowowi przetrwanie w formie, w jakiej kraj istnieje. Dziś ta równowaga jest zaburzona, taki stan rzeczy nie może trwać, gdyż doprowadzi do rozłamu Ukrainy na część wschodnią, pro-rosyjską z Dnietropietrowskiem, i zachodnią, pro-europejską z Lwowem.
Wczorajsza propozycja Janukowycza ad. utworzenia przez przedstawicieli opozycji A. Jaceniuka i W. Kliczki rządu oraz podjęcia prac nad ograniczeniem kompetencji prezydenta [Ukraina jest systemem semi-prezydenckim] nie oddaje prawdziwych intencji Janukowycza, który zapewne w ten sposób chce rozgonić protesty, zneutralizować opozycję, i rządzić dalej autorytarnie tak ja do tej pory.
A więc, co Polska i UE mogą zrobić? Nasi ludzie stoją przed trudnym wyborem: zaangażować się w finansowe, moralne i polityczne wspieranie pokojowego społeczeństwa obywatelskiego na Majdanie, czy zaprezentować się raczej jako neutralny mediator, który jest w stanie prowadzić dialog zarówno z przedstawicielami tegoż społeczeństwa, opozycji i władz? Myślę, że najlepiej byłoby z jednej strony wspierać po cichu, różnymi nieoficjalnymi kanałami pokojowych liderów Euromajdanu (a więc NGO), a z drugiej próbować zorganizować coś na wzór polskiego Okrągłego Stołu, w którym zasiądzie zarówno władza, opozycja, jak i ci przedstawiciele społeczeństwa. To jednak, jak bardzo Janukowycz będzie skory do rozmów i do jakichkolwiek ustępstw (moim zdaniem nie ma szans ani na wcześniejsze wybory parlamentarne, ani na jego rezygnację z urzędu) zależy od determinacji protestujących i nacisków ze strony UE i państw członkowskich oraz US. Jednocześnie powinien trwać dialog z Rosją, gdyż  nie można zmuszać Ukrainy do wyboru między Brukselą i Moskwą, trzeba znaleźć kompromis adekwatny dla wszystkich zainteresowanych.


Anita Sęk –  CII’s Founding Member. Graduated from the Department of EU International Relations and Diplomacy, College of Europe in Bruges (Belgium) and in International Relations from the Jagiellonian University in Cracow (Poland). LLP ERASMUS stipend on the University of Vienna. In years 2012-2013 Marie Curie Researcher on EU External Action in a think tank Trans European Policy Studies Association based in Brussels. Trainee i.a. in the European Commission (Cabinet of Š. Füle, Commissioner for ENP and Enlargement), Polish MFA, European Parliament and Embassy of the Republic of Poland in Moscow. Honourable member of the International Relations Students’ Association of the Jagiellonian University.


Przeczytaj również:

Q. GenardThe Ukrainian Lady declined to dance with the European partner: last tango for the EU’s Eastern Partnership?

J. BrzeszczakUkraina po wyborach

A. SękWake up call on the Eastern front

A. SękCo z tą Ukrainą?