Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Europa

Europejski sektor i rynek zbrojeniowy – razem czy osobno?

KAMIL ŁUKASZ MAZUREK

grafika googleMimo przeciągającego się kryzysu gospodarczego i stale zmniejszających się budżetów wojskowych w Europie, przemysł lotniczo-rakietowy i obronny[1] starego kontynentu wydaje się być w dalszym ciągu w dobrej kondycji. Jak wynika z danych zebranych przez Stowarzyszenie Przemysłu Lotniczego i Obronnego Europy (ASD), branża nie tylko skutecznie zdołała przebrnąć przez kryzys, ale również od pięciu lat stale zwiększa swoje obroty i zatrudnienie. Obecnie (dane za rok 2011) obroty sektora wynoszą ponad 171 mld euro (wzrost o 5% w stosunku do roku 2010), a liczba osób zatrudnionych przekroczyła 733 tys. pracowników (w 2010 r. było to 704 tys.). Co ważne jednak, wzrost miał miejsce nie w każdym podsektorze, i tak np. segment lotnictwa wojskowego zanotował spadek obrotów w stosunku do roku poprzedniego.

Chociaż przedstawione powyżej dane napawają optymizmem, przyszłość europejskiego sektora zbrojeniowego niekoniecznie rysuje się w jasnych barwach. Stare problemy, takie jak rozdrobnienie (szczególnie w Europie Środkowej), nakładanie się projektów, słaba ekonomia skali, skomplikowanie kwestii własnościowych w poszczególnych państwach, a także wiele innych, w dalszym ciągu stanowią cierń w boku branży. Co gorsza, na horyzoncie coraz silniej wyrastają kolejne przeszkody – wzrost konkurencji ze strony nowych graczy w Republice Korei, Brazylii, czy Chinach oraz stopniowy powrót do gry Rosji, a także nieuniknione, acz zawsze odłożone w czasie tąpnięcie w zamówieniach i spadek przychodów, wywołane cięciami wydatków na zbrojenia na rodzimych rynkach.

Europejska branża zbrojeniowa – krótka charakterystyka

Współcześnie sektor lotniczo-rakietowy i obronny w Europie stanowi drugi, po północnoamerykańskim, główny filar branży zbrojeniowej na świecie. Wg portalu „Defense news” spośród stu największych przedsiębiorstw zbrojeniowych, 27 ma swoje siedziby na terenie Europejskiego Obszaru Gospodarczego i Szwajcarii, wśród nich zaś znajdują się takie giganty jak EADS, BAE Systems, Finmeccanica, Thales, Rolls-Royce, Safran, czy Saab. Chociaż znacząco mniejszy od amerykańskiego, europejski przemysłowy potencjał obronny jest jedynym, który może być do niego porównywany nie tylko pod względem transparentności (zarówno na liście „Defense news” jak i tej SIPRI nie ma przedsiębiorstw z Chin), ale również i wielkości (Rosja posiada zaledwie siedem firm na wspomnianej liście, z czego żadnej w pierwszej dwudziestce).

Drugą ważną cechą tego sektora w Europie jest jego nierównomierne rozłożenie. Zaledwie sześć państw (Francja, Wielka Brytania, Niemcy, Włochy, Hiszpania oraz Szwecja) posiada niemal 90% wartości całej europejskiej branży zbrojeniowej. Jeżeli dodać do tego Polskę, Norwegię i Szwajcarię, wtedy widać wyraźnie, że przemysły wszystkich pozostałych państw Europy Zachodniej i Środkowej są warte zaledwie ułamek swoich wielkich odpowiedników. Sytuacja ta w oczywisty sposób powoduje odmienną percepcję ze strony tych dwóch grup (samych również zresztą niejednolitych) na takie sprawy jak otwarcie rynków na produkty amerykańskie, subsydiowanie branży, a także kwestie własnościowe firm sektora.

Ostatnią istotną do przekazania w tym miejscu informacją na temat branży zbrojeniowej w Europie jest jej relatywne nieskonsolidowanie. Procesy scalania firm zbrojeniowych starego kontynentu, które miały miejsce na przełomie wieków, w głównym stopniu dotknęły segmentów wymagających największych nakładów finansowych na nowe projekty, tj. lotniczo-rakietowego oraz (w mniejszym stopniu) elektroniki. Konsolidacja miała miejsce zarówno na poziomie państwowym (utworzenie narodowych, ale o zasięgu globalnym, championów), jak i transeuropejskim.

Czego nie udało się natomiast uczynić, to wykonać podobnego „manewru” w stosunku do segmentów morskiego i lądowego. W tym pierwszym istnieje pięć głównych firm – francuski DCNS, brytyjski BAE Systems, włoski Fincantieri, hiszpańska Navantia i niemiecki Thyssen-Krupp Marine Systems. Drugi nie poddał się w wielu przypadkach konsolidacji nawet na poziomie narodowym i obecnie mamy do czynienia z całą paletą mniejszych lub większych przedsiębiorstw produkujących systemy lądowe dla poszczególnych armii narodowych. Ten stan rzeczy (jeszcze gorszy zresztą w Europie Środkowej niż Zachodniej) w sposób oczywisty prowadzi do skandalicznie słabej ekonomii skali oraz realizowania jednocześnie, najczęściej nie w sposób wspólny, zbliżonych projektów. Dla kontrastu, wydające na zbrojenia kilkukrotnie więcej Stany Zjednoczone posiadają dwie główne firmy sektora morskiego (Northrop Grumann Ship Systems i General Dynamics) oraz tyle samo w branży lądowej (ponownie General Dynamics i BEA Systems North America).

Jeden czy kilkadziesiąt rynków?

Chociaż znaczna część brukselskiego establishmentu by sobie tego życzyła, obecnie nie sposób w Europie mówić o jednym rynku uzbrojenia, a mamy ich tyle, ile jest państw, z tą uwagą, że na poważnie (w skali zarówno globu jak i Europy) liczy się tylko mniej niż dziesięć. Regulacja rynków, polityka eksportowa i importowa produktów obronnych, istnienie i różnorodność procedur offsetowych, subsydiowanie przedsiębiorstw oraz wszystkie pozostałe sprawy sektora znajdują się co do zasady w gestii państw, chociaż, czego dowodzą ostatnie lata, sytuacja zaczyna się powoli zmieniać.

Rządy państw Europy, szczególnie zaś tych należących do Unii Europejskiej, pod naciskiem rodzimych przemysłów, groźbą utraty części zdolności obronnych, a także wymaganiami rodzącego się globalnego rynku uzbrojenia, w coraz większym stopniu starają się ujednolicać przepisy i tworzyć możliwie spójne środowisko dla firm sektora. Podpisanie przez niektóre z nich tzw. Listu Intencyjnego/Porozumienia Ramowego, utworzenie w ramach UE Europejskiej Agencji Obrony i wypracowanie szeregu kodeksów postępowania, a także stworzenie dwóch dyrektyw tzw. pakietu obronnego[2] wskazują, że jesteśmy świadkami kreowania się (choć powolnego) czegoś na kształt wspólnego europejskiego rynku uzbrojenia. Niewątpliwie obecne rozwiązania powstałe na poziomie Unii są zaledwie początkiem długiej drogi, jednak jeżeli nie dojdzie do jakiegoś krytycznego załamania się integracji europejskiej, możemy przypuszczać, iż stworzenie relatywnie spójnego wspólnego rynku wyposażenia obronnego jest kwestią czasu.

Co warte podkreślenia, nie chodzi tu bynajmniej o jakieś idealistyczne wizje utworzenia wspólnego rynku uzbrojenia dla niego samego, a wynika to z czystej potrzeby zachowania zdolności bojowych i ekonomicznej kalkulacji. Szacuje się, że rynek taki dałby oszczędności rzędu 6 mld euro rocznie, co stanowi około 20% corocznych wydatków państw UE na zbrojenia. Biorąc pod uwagę fakt stałego obniżania środków finansowych na obronę i brak perspektyw na poprawę sytuacji w tym zakresie, owe kilka miliardów euro rocznie stanowić może być albo nie być dla wielu zdolności obronnych sił zbrojnych państw starego kontynentu.

W stronę jednego rynku i konsolidacji przemysłu

Decydenci polityczni państw Europy od kilkunastu lat znaleźli się w sytuacji, w której muszą dać odpowiedź na dwa zasadnicze pytania:

  1. Czy są skłonni przenieść część suwerenności państw na poziom Unii dla stworzenia jednolitych, konkurencyjnych warunków wspólnego rynku i tym samym zwiększenia oszczędności w wydatkach zbrojeniowych?
  2. Czy dla zachowania globalnej konkurencyjności i wymaganej innowacyjności sektora lotniczo-rakietowego i obronnego umożliwią mu konsolidację, przy jednoczesnej, przynajmniej częściowej utracie nad nim suwerennej kontroli?

Chociaż wiatry zmian w europejskim rynku i sektorze zbrojeniowym są powolne, wiele wskazuje na to, że odpowiedzi na powyższe pytania mogą być tylko jedne, a tak w zasadzie w znacznym stopniu już je wyrażono. Ścieżka, na którą weszły zmuszone realiami państwa Europy prowadzi je (choć przy znacznym oporze) do utworzenia jednolitego rynku wyposażenia obronnego oraz znacznie bardziej niż ma to miejsce obecnie skonsolidowanego przemysłu obronnego. Tym samym zamiast dwóch powyższych pytań należałoby zadać dwa inne, jednak nie mniej ważne:

  1. Jak daleko owe integracja i konsolidacja powinny zajść, aby z jednej strony osiągnąć zakładane efekty, z drugiej zaś zachować bezpieczeństwo narodowe państw?
  2. Jak długo powinny te procesy trwać, aby przypadkiem nie okazało się, że nadmierna zwłoka spowoduje nieodwracalne szkody dla europejskiego przemysłu zbrojeniowego i utratę kluczowych zdolności obronnych sił zbrojnych?

W przypadku tych pytań, na odpowiedzi przyjdzie jednak jeszcze poczekać. Jak na razie niewiele wskazuje na rychłą dalszą konsolidację sektora, a najbliższe lata pokażą (w tym tegoroczne spotkanie Rady Europejskiej), czy państwa rzeczywiście są skłonne do dalszego kreowania wspólnego rynku uzbrojenia i choćby trzymania się ustaleń powziętych w wyżej wspomnianych dyrektywach.


[1] Chodzi tu o wojskową i cywilną branżę lotniczo-rakietową, przemysł kosmiczny, a także zbrojeniowe sektory lądowy i morski.
[2] Chodzi tu dyrektywę o zamówieniach obronnych (81/2009) oraz dyrektywę o wewnątrzunijnym transferze produktów obronnych (43/2009).


Przeczytaj też:

7 Responses

  1. W poniedzialek Parlament Europejski zorganizowal warsztat oraz ‘publiczne wysluchanie’ w ramach posiedzenia podkomisji ds. bezpieczenstwa na ten temat. Iscie ciekawa sprawa. Przygotowalam raport z tych dwoch spotkan, wkrotce bedzie dostepny razem z calym studium, ktore eksperci TEPSA: Ch. Moelling (SWP), V. Briani, A. Marrone (IAI) i T. Valasek (obecnie NATO) napisali na zamowienie EP. Dam znac jak tylko dostepna bedzie werjsa elektroniczna.

  2. Super :). Z chęcią się zapoznam.

Comments are closed.