BEATA BELICA*
Mało które wybory wzbudzają takie zainteresowanie światowych mediów jak te w Izraelu. Również w Polsce styczniowe wybory do Knesetu odbiły się szerokim echem. Zainteresowanie wynika ze znaczenia, jakie posiada ten kraj na Bliskim Wschodzie. Wpływają na nie zwłaszcza konflikt bliskowschodni i związana z nim kwestia statusu Jerozolimy, blokada ekonomiczna Strefy Gazy oraz problem zabudowań izraelskich na Zachodnim Brzegu Jordanu. Dla izraelskiego społeczeństwa istotnym czynnikiem rzutującym na wagę zmiany władz jest uwikłanie w „spiralę zbrojeń” z prowadzącym program atomowy Iranem oraz coraz silniejsze oddziaływanie skutków tzw. „arabskiej wiosny”.
Ponadto, nie każdy zdaje sobie sprawę z tego jakie znaczenie posiada jednoizbowy Kneset w systemie politycznym Izraela. Jego nazwa wywodzi się od istniejącego w V w. p. n. e. Wielkiego Zgromadzenia („Knesset Hagedollah”). Czteroletnią kadencję sprawuje 120 deputowanych. Wybierani są oni z list wyborczych, które zgłaszać może zarówno partia zasiadająca w Knesecie w upływającej kadencji, jak i niezasiadająca, przy czym powinna ona zebrać 2500 podpisów popierających wystawienie listy. Poza tym, każda partia wystawiająca listę zobowiązana jest wpłacić depozyt w wysokości 23 tysięcy szekli (ok. 20 tysięcy złotych). Podlega on zwrotowi, jeśli dana partia przekroczy próg wyborczy. Nie jest to trudne z uwagi na to, że izraelski próg należy do jednych z najniższych na świecie: wynosi 2%. Obecnie postuluje się jednak podwyższenie progu, co miałoby na celu wyeliminowanie ze sceny politycznej znacznej ilości małych ugrupowań. Miejsca w Knesecie rozdzielane są proporcjonalnie, a deputowani wybierani według kolejności na listach.
22 stycznia 2013 r. odbyły się przedterminowe wybory do XIX już Knesetu. Powodem ich rozpisania były zgrzyty w koalicji Likud-Kadima; problemy dotyczyły stanowiska w sprawie budżetu państwa na 2013 r. oraz różnic w podejściu do obowiązkowej służby wojskowej. Z uwagi na niski próg wyborczy obowiązujący w Izraelu, w wyborach wzięło udział relatywnie dużo, w porównaniu z innymi państwami, partii politycznych: zarówno tych posiadających długą historię, jak i nowych, dopiero co utworzonych. Wszystko to wpływa na duże rozdrobnienie sceny politycznej, jak również powoduje powstawanie licznych sojuszy ugrupowań idących razem do wyborów.
Polityczna scena Izraela podzielona jest pomiędzy partie prawicowe i lewicowe. Obecne „rozdanie” spowodowało, że podział mandatów jest niezwykle wyrównany, dając partiom prawicowym 61, a lewicowym 59 miejsc w 120-osobowym Knesecie.
Wśród największych ugrupowań na uwagę zasługują zwłaszcza Likud oraz Yisraeli Beiteinu. Obie partie do czasu styczniowych wyborów znajdowały się w rządzie, obie pozostały też u władzy po wyborach. Likud i Yisraeli Beiteinu zawiązały koalicję w 2009 r., mimo że już wcześniej istniały na scenie politycznej Izraela w innych konfiguracjach niż obecna. Istotne jest jednak to, że do styczniowych wyborów partie te wystartowały z jednej listy. Zgodnie z prognozami ekspertów sojusz nie pomógł liderom partii. Zgodnie z sondażami ugrupowanie Likud-Beiteinu otrzymało wspólnie mniej miejsc, niż każda z partii zdobyłaby osobno. Sondaże wskazywały, że koalicja miała otrzymać ok. 32-36 miejsc. Ostateczny wynik wyborów uplasował ją na pierwszym miejscu z wynikiem 31 mandatów. Likud otrzymał więc mniej mandatów niż w 2009 r. (wówczas 42 miejsca w Knesecie). Mimo zdobycia pierwszej lokaty, koalicję można uznać za wielką przegraną obecnych wyborów.
Zaskoczeniem i największym wygranym tegorocznych wyborów była partia Yesz Atid zarejestrowana oficjalnie dopiero w 2012 r. Partia ta zdobyła 19 miejsc, zajmując drugą pozycję oraz znacząco wyprzedzając takich liderów izraelskiej sceny politycznej jak ugrupowania Kadima czy też Hatuna. Swój sukces Yesz Atid zawdzięcza odwoływaniu się do kwestii gospodarczych, obecnie niezwykle ważnych dla izraelskiego społeczeństwa, jak i umieszczeniu na liście wyborczych nazwisk znanych (i uznanych) polityków. Mimo iż przewidywano wejście tej partii do parlamentu, nikt nie spodziewał się zdobycia przez nią tak dużej j ilości mandatów.
Zaskoczeniem nie była jednak trzecia pozycja Partii Pracy. Wynik 15 mandatów był zgodny z prognozami ekspertów oraz sondażami przedwyborczymi. Osiągnięty rezultat nie stanowił spektakularnego sukcesu, nie był również porażką. Mimo że eksperci wskazywali na możliwość umocnienia Partii Pracy w wyniku spadającego poparcia dla Kadimy, spodziewano się, że duże rozdrobnienie sceny politycznej Izraela poskutkować może rozproszeniem głosów pomiędzy mniejsze bądź nowe ugrupowania.
Czwarte miejsce Żydowskiego Domu jest uznawane za sukces. Partia zdobyła 12 mandatów i prawdopodobnie zostanie wprowadzona do koalicyjnego rządu Netanjahu. Pozostałe miejsca osiągnęły kolejno: Szas (11 mandatów), Zjednoczony Judaizm Tory (7 mandatów) Merec oraz Hatuna po 6 mandatów, Kadima (2 mandaty). Ostatnia z tych partii jest największym zaskoczeniem oraz największym przegranym wyborów. W XVIII Knesecie z ramienia Kadimy zasiadało 28 deputowanych (kadencja 2009-2013), a sama partia była na początku 2009 r. znaczącą alternatywą dla Likudu w ustalaniu ewentualnego koalicjanta.
Za wielkiego wygranego styczniowych wyborów należy uznać też partie arabskie, które łącznie wprowadziły do Knesetu 11 przedstawicieli. Rozkład sił politycznych w XIX Knesecie prezentuje poniższa tabela.
Partie prawicowe (ilość zdobytych mandatów) |
Partie lewicowe (ilość zdobytych mandatów) |
Likud-Beiteinu z hebr. Konsolidacja – Izrael Nasz Dom (31) |
Yesz Atid z hebr. Jest Przyszłość (19) |
Żydowski Dom hebr. Habajit Hajehudi (12) |
Partia Pracy hebr. Mapai (15) |
Szas – Sefardyjscy Strażnicy Tory hebr. Shomrei Torah Sephardim (11) |
Koalicja grupowań arabskich (11) |
Zjednoczone Królestwo Tory hebr. Yahadut HaTorah Hameukhedet (7) |
Hatuna z hebr. Ruch(6) |
Merec z hebr. Nowy Ruch (6) |
|
Kadima z hebr. Naprzód(2) |
|
= 61 mandatów | = 59 mandatów |
Omawiając wyniki izraelskich wyborów, należy zwrócić uwagę na sytuację Palestyńczyków. Do tej pory ich pozycja była nie do pozazdroszczenia, po wyborach nie polepszyła się ani trochę i prawdopodobnie też nie ulegnie poprawie w najbliższych latach. Prawicowa koalicja, nawet po poszerzeniu o Yesz Atid, nie zmieni podejścia do kwestii blokady Strefy Gazy, statusu Jerozolimy, okupowania terytoriów palestyńskich, ani do zabudowań żydowskich na Zachodnim Brzegu. Wszystkie partie prawicowe podchodzą do wyżej wymienionych problemów podobnie.
Scena polityczna Izraela znajduje się więc obecnie w bardzo ciekawej konfiguracji. Prawica posiada wprawdzie większość (61 mandatów), ale jej pozycja nie jest stabilna, dlatego też najwłaściwszym wydaje się wejście w koalicję z inną partią. Kandydatem, który jest brany pod uwagę jako możliwy sprzymierzeniec Likudu, jest Yesz Atid. Mimo że taki sojusz byłby „egzotyczny”, należy pamiętać, że w historii Izraela nie byłby to pierwszy tego rodzaju „związek”. Pozytywnie o możliwości wejścia Yesz Atid do koalicji Netanjahu świadczy fakt odrzucenia przez lidera partii możliwości stworzenia szerszego, centrolewicowego bloku wraz z Hatuną i Partią Pracy, co zaproponowała Cipi Liwni (liderka Hatuny).
Sondaże przedwyborcze kładły nacisk na Yesz Atid, akcentując, że właśnie to ugrupowanie jest w stanie przyczynić się do osłabienia Kadimy. Yesz Atid stanowi języczek u wagi ze względu na to, że kilkakrotnie zapowiadało, iż jest gotowe wejść w koalicję centroprawicową. Chociaż bardzo prawdopodobne jest stworzenie koalicji Likud-Beiteinu-Żydowski Dom-Yesz Atid, nie wydaje się możliwe, aby wejście do rządu tej ostatniej parii było w stanie zmienić twardy kurs w polityce Izraela w kwestii konfliktu z Autonomią Palestyńską.
*Beata Belica – Współpracowniczka CIM, studentka politologii na Uniwersytecie Gdańskim oraz bezpieczeństwa wewnętrznego na Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Członkini Koła Naukowego Geopolityki Uniwersytetu Gdańskiego oraz Koła Naukowego Studentów AMW “Geopoliticus”. Interesuje się tematyką bliskowschodnią, przede wszystkim współczesną Turcją, Izraelem, Egiptem, a także geopolityką.
Przeczytaj też:
[…] B. Belica, Po raz pierwszy… po raz drugi… po raz trzeci… Netanjahu! […]