Ameryka Północna Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Program Amerykański Stany Zjednoczone

Quo vadis Ameryko? II akt tego samego spektaklu rozpoczęty

ŁUKASZ SMALEC, Program Amerykański

Druga kadencja Baracka Obamy rozpoczęła się 20. stycznia br. Już 12 lutego wygłosił on orędzie o stanie państwa. Niektórzy komentatorzy wydarzeń na arenie międzynarodowej, na czele z niedoszłym demokratycznym senatorem profesorem Allanem Lichtmanem, twierdzą, że  orędzie to może stać się najważniejszym przemówieniem w całej karierze politycznej amerykańskiego prezydenta. Obama obiecał w nim „wszystko wszystkim”,  a każdy, czy też niemal każdy mógł usłyszeć to, co chciał usłyszeć. Tym samym niespecjalnie należy się dziwić, że zaledwie 22 % spośród respondentów badania opinii publicznej przeprowadzonego przez ORC International oceniło pozytywnie płomienne przemówienie. Akurat daru oratorskiego prezydentowi nie sposób odmówić.

Orędzie prezydenckie w przeważającej mierze zostało poświęcone problemom natury wewnętrznej, w tej części można było usłyszeć o kilku nowych inicjatywach “nowej – starej” administracji amerykańskiej. Pamiętając, że jego adresatem są zwykli obywatele, którzy z naturalnych przyczyn interesują się przede wszystkim tą sferą polityki, nie należy się dziwić naciskowi właśnie na politykę wewnętrzną. W moim artykule chciałbym się jednak skupić na problemach polityki zagranicznej. Wskazując tylko kluczowe wątki w zakresie polityki wewnętrznej poruszone przez Obamę.

„Silniejsza rodzina, silniejsze społeczeństwo, silniejsza Ameryka”

Zainteresowanie, jakie wzbudziło wygłoszone w tym miesiącu orędzie prezydenta B. Obamy o stanie państwa nie powinno dziwić, traktowano je bowiem jako prezentację jego strategii na najbliższe cztery lata w Białym Domu. I tak pojawiły się w nim obietnice w zakresie pomocy socjalnej i polityki prorodzinnej m.in. zapowiedzi darmowej edukacji przedszkolnej dla czteroletnich dzieci, czy też zwiększenia minimalnej stawki płac. Bez komentarza pozostawiam fakt, że właśnie ta pierwsza obietnica była najbardziej odważna i stanowiła największą innowację. Mimo że pomysł jest niewątpliwie innowacyjny, to jednak dość dobrze wpisuje się w kreowanie wizerunku prezydenta, jako rzecznika interesów mniej zamożnych obywateli amerykańskich, o czym pisałem już kilkukrotnie we wcześniejszych artykułach. Nie po raz pierwszy sprzeciwił się ulgom podatkowym z jakich korzystają największe koncerny amerykańskie, a które są schedą odziedziczoną po poprzedniej administracji. Trudno odmówić słuszności konstatacji demokraty, który wskazał, że takowe udogodnienia z punktu widzenia gospodarki amerykańskiej są uzasadnione pod warunkiem, że przedsiębiorcy tworzą nowe miejsca pracy w Stanach Zjednoczonych.

Nihil novi? Polityka zagraniczna na drugim planie

Część dotycząca spraw zagranicznych oczywiście została rozpoczęta od „wojny Obamy”, jak często bywa określana operacja w Afganistanie. Mijając się z prawdą, triumfalnie stwierdził, że Stany Zjednoczone wypełniły swoją misję, jaką było pokonanie Al-Kaidy. Poinformował o dotychczasowych redukcjach stanu osobowego amerykańskiego kontyngentu w Afganistanie, jednocześnie zapowiedział dalszą redukcję w nadchodzącym roku, kiedy to do kraju ma wrócić trzydziestoczterotysięczny kontyngent. Do końca 2014 r. dotychczasowa misja ISAF ma dobiec końca. Obecnie trwają negocjacje porozumienia w zakresie przyszłych misji w Afganistanie. Planowane są dwie: szkoleniowa oraz zaopatrzeniowa dla sił afgańskich, które wydają się dość istotnym elementem mającym uchronić Afganistan przed pogrążeniem się w chaosie wewnętrznym oraz pozwalającym na kontynuowanie działań antyterrorystycznych przeciwko pozostałościom Al.-Kaidy. Organizacja terrorystyczna, która dokonała, bodaj najbardziej spektakularnych a zarazem najtragiczniejszych zamachów terrorystycznych w historii, ma zapewne swoje lata świetności za sobą. Niemniej jednak w dalszym ciągu pozostaje „marką”, z którą chętnie identyfikują się mniejsze organizacje terrorystyczne czy też ekstremistyczne, niejednokrotnie posiadające co najwyżej marginalne związki z tą organizacją. Zagrożenia o tym charakterze rozciągają się co prawda na całym obszarze od Płw. Arabskiego aż po Afrykę, niemniej jednak, w odróżnieniu od wojny afgańskiej, nie oznaczają konieczności zaangażowania tysięcy amerykańskich „chłopców” w operacje out of area.

Terroryzm to nie wszystko

Prezydent słusznie zauważył, że wyzwania, jakie stoją przed USA nie ograniczają się do Al.-Kaidy, wskazując, że Waszyngton musi kontynuować działania zmierzające do ograniczenia proliferacji broni jądrowej. W tym kontekście odniósł się do trzeciej próby jądrowej KRLD, którą przeprowadzono w przededniu orędzia o stanie państwa. Podkreślił, że może ona tylko pogłębić międzynarodową izolację „raju na ziemi” oraz wzmocnić działania na rzecz ograniczenia, czy też wyeliminowania tego zagrożenia ze strony USA i ich sojuszników. Grożący palec B. Obamy powędrował również w kierunku reżimu ajatollahów, którzy powinni zgodzić się na rozwiązanie kryzysu na tle programu nuklearnego na drodze dyplomatycznej. Taka decyzja Teheranu jest rozpatrywana jako jedyne wyjście z sytuacji ze względu na niemal powszechny konsensus społeczności międzynarodowej w tej sprawie. Świat jest zdecydowany zrobić „wszystko”, co konieczne, aby zapobiec zdobyciu broni nuklearnej przez Islamską Republikę. Ostatnią, ale istotną kwestią związaną z problemem rozbrojenia nuklearnego była zapowiedź dalszego zaangażowania w dialog z Rosją na rzecz dalszej redukcji arsenałów jądrowych tych mocarstw. Nieprzypadkowo w tym kontekście wskazał również na konieczność zabezpieczenia materiałów jądrowych tak, aby nie wpadły w „niepowołane ręce”.

Uwadze autorów orędzia prezydenckiego nie uszły również, nasilające się w ostatnim czasie ataki w cyberprzestrzeni. Szczególnie intensywne od kilku lat są działania hakerów chińskich (strona amerykańska uznaje, że są one prowadzone pod auspicjami rządu w Pekinie). Co więcej, ostatni raport opracowany przez National Intelligence Estimate (NIE), wskazuje, że Państwo Środka (Zhōngguó) podejmuje najbardziej agresywne próby zdobycia informacji, które mogą zostać wykorzystane w działalności gospodarczej.

Prezydent, swoim zwyczajem, górnolotnie zapowiedział, że USA musi pozostać drogowskazem dla tych wszystkich, którzy znajdują się w okresie kluczowych przemian systemowych. Zapewnił, że USA utrzymają więzi sojusznicze na całym świecie. Specjalną uwagę poświęcił regionowi Bliskiego Wschodu, zapowiadając wsparcie dla obywateli tamtejszych państw, którzy domagają się przestrzegania elementarnych praw człowieka oraz demokratyzacji. Mimo że Stany Zjednoczone nie mają zamiaru dyktować, w jakim kierunku mają przebiegać zmiany systemowe w państwach takich jak Egipt czy Syria, to jednak tradycyjnie będą działać na rzecz zagwarantowania poszanowania fundamentalnych praw, które przynależą wszystkim ludziom. W związku z tym prezydent zadeklarował wywieranie dalszej presji na reżim w Damaszku, który morduje swoich obywateli oraz wsparcie tamtejszej opozycji.

W tym kontekście nie sposób, nie zauważyć, że brak bogactw naturalnych, na czele z surowcami energetycznymi w danym państwie w istotny sposób zwiększa tolerancję USA wobec naruszeń praw człowieka. Kontrast z przypadkiem Iraku jest więcej niż oczywisty. Obama nie omieszkał również wspomnieć o partnerstwie i wspólnocie interesów amerykańsko-izraelskich. Uczynił to bardzo lakonicznie, zaledwie w jednym zdaniu, niemniej jednak zawarł w nim to, co powinien, czy też to, czego od niego oczekiwano.

Economy matters

Prezydent zwrócił uwagę, że obecny czas niesie za sobą nie tylko zagrożenia, ale również stwarza nowe możliwości. W celu zwiększenia poziomu amerykańskiego eksportu, rozwoju rynku pracy oraz zwiększenia szans na rynkach azjatyckich prezydent zapowiedział zakończenie negocjacji na temat partnerstwa transpacyficznego. Zapowiedział ponadto rozpoczęcie rozmów na temat transatlantyckiego partnerstwa w zakresie handlu i inwestycji z Unią Europejską. Podkreślił, że wolny handel oparty na sprawiedliwych i równych zasadach zapewni Amerykanom miliony dobrze płatnych miejsc pracy.

Jako rzecznik najbiedniejszych, prezydent nie mógł nie odnieść się do problemu biedy na świecie. Stany Zjednoczone wraz ze swoimi sojusznikami mają podjąć działania w celu wyeliminowania skrajnego ubóstwa w ciągu najbliższych dwóch dekad. Prezydent podkreślił, że postęp w najbiedniejszych częściach świata wzbogaca wszystkich Amerykanów, nie tylko ze względu na to, że tworzą one nowe rynki zbytu, ale również dlatego, że to słuszne działanie. 

Słowa, słowa, słowa….

Przed czterema laty Ameryka uwierzyła w ochoczo składane obietnice demokraty, niemniej jednak poza nielicznymi sukcesami, większości z nich niestety nie udało się zrealizować. Gwoli sprawiedliwości należy przyznać, że nie było to tylko i wyłącznie winą braku spójnej strategii po stronie urzędującej administracji, ale również rezultatem przewagi republikanów w Kongresie. Ostatnie cztery lata pokazały, że obie partie nie przejawiają chęci do tradycyjnej w historii Stanów Zjednoczonych „współpracy ponad podziałami” w celu rozwiązania kluczowych problemów tak w zakresie polityki wewnętrznej jak i zagranicznej.

Prezydent ma za sobą cztery lata w Białym Domu, które wydaje się, że należy uznać za czas w dużej mierze stracony, o czym pisałem w poprzednich artykułach. Z hasła „zmiany” nie zostało wiele, dotychczasowe „osiągniecia” sprawiają, że nie podzielam optymizmu ww. politologa. Traktuę orędzie prezydenta raczej jako tradycyjny rokroczny manifest niż sumiennie przygotowany program, czy też strategię, tak w zakresie polityki wewnętrznej jak i zagranicznej. Nie bez znaczenia jest fakt, że przed czterema lata obecna administracja nie szczędziła obietnic o radykalnej zmianie w polityce amerykańskiej, mając na uwadze konieczność ubiegania się o reelekcję. Przyszłe cztery lata są zarazem ostatnimi w Białym Domu dla urzędującego prezydenta. Otwarte pozostaje pytanie czy zdecyduje się on na podjęcie zdecydowanych działań politycznych, czy też spokojnie postanowi przeczekać okres jaki dzieli go od politycznej emerytury, bez podejmowania zdecydowanych działań.


Przeczytaj również: