ARTUR MALANTOWICZ, Program Azjatycki
Niemalże dokładnie rok temu (czyli w jordańskich warunkach dwa rządy temu) pisałem o tym, jak Haszymidzkie Królestwo Jordanii wypada dość pozytywnie na tle regionu, jeśli chodzi o sposób radzenia sobie z wyzwaniami politycznymi oraz społeczno-gospodarczymi, o których głośno zaczęto mówić w związku z wydarzeniami Arabskiej Wiosny. Zainicjowane wówczas reformy konstytucyjne dawały nadzieję, że Jordania pozostanie ostoją stabilności na Bliskim Wschodzie. Wydarzenia ostatnich dni wskazują jednak, że kraj nie jest odporny na zewnętrzne wstrząsy tak, jak by chciały tego jordańskie władze.
A wszystko to za sprawą jordańskiej zależności od egipskiego gazu, którego dostawy pokrywały dotychczas 80% zapotrzebowania kraju na surowce energetyczne. Od stycznia 2011 roku, czyli od początku rewolucji w Egipcie, doszło do co najmniej dwudziestu przerw w dostawach gazu, w znacznej mierze spowodowanych akcjami sabotażowymi na zlokalizowane na Półwyspie Synaj gazociągi przesyłające surowiec do Izraela i Jordanii. W połowie 2012 roku dostawy spadły do zaledwie 16% umownego tonażu, a w październiku zostały całkowicie wstrzymane. Mimo próby negocjacji oraz intensywnych kontaktów dyplomatycznych, sprawa pozostaje nierozwiązana. Niektórzy w zachowaniu Egiptu doszukują się nawet zamierzonych działań, które mają na celu zaostrzenie nastrojów antyrządowych w Jordanii oraz ułatwienie jordańskim Braciom Muzułmanom przejęcia władzy.
Brak egipskiego gazu zmusił Jordanię do poszukiwania alternatywnych i znacznie bardziej kosztownych źródeł energii, sprawiając, że państwowa spółka energetyczna stanęła na skraju bankructwa, a deficyt budżetowy powiększył się o blisko 2 mld USD zaledwie w ciągu roku – do niedawna dzienny koszt subsydiów na paliwa i energię elektryczną wynosił 7 mln dolarów. Przy PKB nieprzekraczającym 30 mld USD w 2011 roku – jest to ogromna skala wydatków, wpychająca Jordanię w kryzys finansowy.
W obliczu tej sytuacji powołany w połowie października rząd Abdullaha Ensoura zdecydował się na drastyczne ograniczenie wydatków publicznych. Obok likwidacji oraz planów połączenia części agencji rządowych, obcięcia budżetu większości instytucji publicznych o 15%, zakazu kupna nowej floty pojazdów, premier ogłosił w swym przemówieniu 13 listopada 2012 roku decyzję o zniesieniu państwowych subsydiów na paliwa, co w konsekwencji miało oznaczać wzrost ceny litra 90-oktanowej benzyny o blisko 15% z 0,70 do 0,80 dinara (1 JD = 4,60 PLN), wzrost ceny litra diesla i kerozyny o 33% (z 0,515 do 0,685 dinara) oraz wzrost ceny gazu ziemnego z 6,5 do 10 dinarów za butlę (wzrost o 54%!). Biorąc pod uwagę fakt, że gaz ziemny i diesel to główne surowce używane do ogrzewania mieszkań, a do Jordanii niedługo zawita zima, reakcja społeczeństwa była do przewidzenia.
Już w godzinę od ogłoszenia decyzji rządu ludzie ruszyli na ulice, aby pokazać swoje niezadowolenie. Ruch uliczny w wielu miejscach Ammanu został sparaliżowany, doszło do zamieszek, bójek demonstrantów ze służbami porządkowymi oraz aktów wandalizmu. Protesty odbyły się też w wielu innych miastach Jordanii: Karak, Salt, Irbid, Maan. Wszyscy wzywali premiera do rezygnacji ze stanowiska oraz cofnięcia decyzji o zniesieniu subsydiów, która najbardziej uderza w najuboższych mieszkańców Jordanii, gdzie przeciętna rodzina musi się utrzymać za 400-600 dinarów miesięcznie. Co więcej, pojawiły się również dotychczas nieobecne w debacie publicznej głosy nawołujące do obalenia monarchii.
Kolejnego dnia (14 listopada) liczba demonstracji zwiększyła się, doszło też do eskalacji przemocy na jordańskich ulicach i rozprzestrzenienia się jej na cały kraj – od Irbidu na północy do Akaby na południu. W wielu miastach doszło do ataków na budynki administracji rządowej i użyteczności publicznej oraz do starć między policją a demonstrantami. W Karak, Madabie i Maan protestujący ostrzelali posterunki policji, poważnie raniąc jednego z policjantów. W Karak podpalono siedzibę władz lokalnych, bank, kilka szkolnych autobusów oraz rządowych samochodów. Mimo iż w samym Ammanie skala incydentów była znacznie mniejsza, to był to zdecydowanie najbardziej niespokojny dzień w Jordanii od czasu wybuchu arabskich rewolucji. W sumie aresztowano ponad 120 osób, jedna osoba zginęła a kilkadziesiąt zostało rannych.
Niezwykle ważne jest, że jordańska scena polityczna zjednoczyła się w obliczu aktów wandalizmu. Główna siła opozycyjna, Islamski Front Działania (polityczne skrzydło Braci Muzułmanów w Jordanii), krytykując decyzję rządu o zniesieniu subsydiów, jednocześnie wezwała protestujących do zaniechania przemocy oraz wyrażania swej opinii w sposób demokratyczny i pokojowy. W podobnym duchu wypowiedzieli się również przedstawiciele Senatu, władz lokalnych oraz mniejszych ugrupowań opozycyjnych, zgodnie podkreślając konieczność przeciwdziałania ruchom uderzającym w jedność, bezpieczeństwo i stabilność Jordanii.
15 listopada wraz ze wzmożoną obecnością służb porządkowych na ammańskie ulice powrócił spokój, jednak pewnym jest, że nie jest to koniec protestów jordańskiego społeczeństwa. Już jutro odbędą się tradycyjne piątkowe manifestacje opozycji, które każdego tygodnia gromadzą od kilkuset do kilku tysięcy osób. Można się spodziewać, że jutro frekwencja będzie dużo wyższa, a i głos protestujących bardziej doniosły. Czy do Jordanii dotarł powiew Arabskiej Jesieni?
Artur Malantowicz – Koordynator Programu Azjatyckiego CIM (od VII 2012), pracownik Uniwersytetu Warszawskiego oraz doktorant na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UW. Absolwent Instytutu Stosunków Międzynarodowych (2011) oraz Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW (2011), studiował także na University of Kent w Canterbury (Wielka Brytania, 2008-09) oraz na Uniwersytecie Jordańskim (Jordania, 2012-13). Odbywał staże w Ministerstwie Spraw Zagranicznych RP (2011) oraz w Delegacji UE w Ammanie (2013). Obszary zainteresowań: stosunki międzynarodowe oraz wybrane zagadnienia bezpieczeństwa regionalnego na Bliskim Wschodzie (konflikt izraelsko-arabski, proces pokojowy, problem uchodźctwa palestyńskiego), polityka zagraniczna państw arabskich, Jordania (historia, ustrój polityczny, polityka zagraniczna oraz proces demokratyzacji), polityka mocarstw wobec Bliskiego Wschodu.
Przeczytaj też:
- A. Malantowicz, Jordan – the Refugees’ Safe Haven
- A. Malantowicz, Jordan – waiting for democracy
A jednak, trochę się wczoraj działo, ale poza Ammanem: http://jordantimes.com/fuel-price-riots-enter-third-straight-day
Ciekawe spostrzeżenia polskiego wolontariusza, który w chwili obecnej przebywa w Jordanii: http://rchibowski.wordpress.com/2012/11/20/ogloszenie-rewolucjoniste-zatrudnie-od-zaraz-rysownik-kreskowek-%D8%A5%D8%B9%D9%84%D8%A7%D9%86/
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Kryzys humanitarny w Syrii […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Jordan – the Refugees’ Safe Haven […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]
[…] A. Malantowicz, Arabska Jesień w Jordanii? […]