Bliski Wschód

Co najbardziej niepokoi Izraelczyków? O istotnych wyzwaniach w polityce zagranicznej Izraela

WERONIKA WOLANIN*

Burzliwe wydarzenia Arabskiej Wiosny doprowadziły do destabilizacji sytuacji w regionie Bliskiego Wschodu. Rewolucyjne nastroje i zamieszki w państwach ościennych doprowadziły do wzmożenia poczucia niepokoju, zarówno wśród izraelskich elit, jak i społeczeństwa. Izraelczycy po raz kolejny przekonali się, że ich kraj nie jest otoczony przez stabilne i względnie przewidywalne państwa arabskie. Wydaje mi się, że największym szokiem dla Izraela okazała się rewolucja w Egipcie. Porozumienie z 1978 r. podpisane przez egipskiego prezydenta Anwara Sadata i izraelskiego premiera Menachema Begina w Camp David stanowiło podstawę izraelskiego bezpieczeństwa narodowego. Teraz przedstawiciele Państwa Żydowskiego wskazują na rosnące zagrożenie dla kraju, a jako główne niebezpieczeństwo wskazują program nuklearny rozwijany przez inne państwo regionu – Iran.  

Według doniesień prasowych, premier Benjamin Netanyahu wraz z ministrem Obrony, Ehudem Barakiem, już od dłuższego czasu rozważają możliwość prewencyjnego ataku na irańskie obiekty jądrowe. Tajemnicą poliszynela jest fakt, iż Teheran nie zatrzymał programu wzbogacania uranu, a wręcz zintensyfikował nad nim prace. Izraelski rząd obawia się, że dalsze zwlekanie może uniemożliwić innym krajom ograniczenie irańskiego programu nuklearnego. Ponadto, władze Izraela są rozczarowane postawą amerykańskiego rządu, któremu zarzucają niedostateczne poparcie w dążeniach do „unieszkodliwienia Iranu”. Stany Zjednoczone unikają jednoznacznych deklaracji odnośnie prawdopodobnego ataku na Iran, jeśli ten nie zaprzestanie wydobywać uranu. Zastrzeżenia USA wynikają z faktu, że te nie wierzą w zaawansowanie programu nuklearnego na skalę, o jakiej mówią Izraelczycy, a ponadto niepokoją się o to, że jakakolwiek interwencja może doprowadzić do dalszej destabilizacji regionu.

Warto jednak przyjrzeć się tej kwestii także  z punktu widzenia Iranu. Nie bez znaczenia jest pozycja, jaką uzyska, jeśli uda mu się wyprodukować broń nuklearną. Rozwój programu nuklearnego podnosi jego prestiż w świecie arabskim – ale nie tylko.  Iran stałby się znaczącym aktorem nie tylko regionalnym, ale także na skalę globalną, posiadanie broni jądrowej to przecież udział w „klubie” nielicznych państw atomowych.

Jak już wspomniałam, innym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela może okazać się Egipt. Najistotniejszy z sąsiadów Izraela – do tej pory stabilny i pewny – po wydarzeniach Arabskiej Wiosny nie jest już gwarantem względnego status quo w regionie. Nowy egipski prezydent, Mohammed Morsi, zanim został wybrany na urząd, przewodził głównemu ruchowi islamskiemu w kraju, Braciom Muzułmanom (zwanym też Bractwem Muzułmańskim). Prezydent Morsi dąży do zmiany egipskiego systemu politycznego, jednak nie do końca wiadomo, w którą stronę skieruje on politykę zagraniczną kraju. Do tej pory był raczej zwolennikiem użycia siły przez wojsko przeciwko ekstremistom islamskim walczącym na Półwyspie Synaj. Jednak jest coraz bardziej widoczne, że egipskie oddziały ulokowane na Półwyspie nie są w stanie stanowić przeciwwagi dla paramilitarnych jednostek ekstremistów. Konflikt w tym rejonie wybuchł po obaleniu prezydenta Hosniego Mubaraka w lutym 2011 roku. Ostatnio działania zbrojne się nasiliły, celem ataków stały się między innymi egipskie posterunki na granicy ze Strefą Gazy. Zginęło wtedy szesnastu żołnierzy, co miało dalsze reperkusje. Prezydent Morsi zdecydowanie potępił atak, nie obyło się również bez wojskowych represji i wysłania w te obszary dodatkowych sił.

Zwiększone oddziały wojskowe nie powinny stanowić bezpośredniego zagrożenia dla Izraela, ale taka sytuacja na Półwyspie może w dłuższej perspektywie wpływać negatywnie na poczucie bezpieczeństwa Izraelczyków. Wszakże w 2011 r., po raz pierwszy od podpisania przez oba państwa porozumienia pokojowego w 1979 r., egipskie oddziały wojskowe na Półwyspie zostały wzmocnione. Prawdopodobieństwo dalszego powiększania oddziałów, może wywoływać niepokój przed zbyt dużą koncentracją wojska na granicy z Izraelem.

Arabska Wiosna przyniosła również zawirowania w relacjach Izrael-Syria oraz Izrael-Liban. Prezydent Syrii Baszar Al-Assad jest z punktu widzenia Izraelczyków mniejszym złem, aniżeli niepewna i nie w pełni zdefiniowana syryjska opozycja. Syria Assada nie jest państwem teokratycznym, ma laickie podstawy rządów. Co ważniejsze, Izrael nie miał problematycznych relacji z Syrią od czasu gdy ta najechała na Liban, by walczyć z Organizacją Wyzwolenia Palestyny w 1976 r. Ponownie Liban dostał się pod kontrolę Syrii w latach 90-tych. Nie był to stabilny kraj, ale przynajmniej dla Izraelczyków przewidywalny, a to w tak skomplikowanym (pod względem wzajemnych relacji i powiązań) obszarze, jakim jest Bliski Wschód, stanowi niemały sukces. Ten względny spokój zakłóciły Stany Zjednoczone, gdy sześć lat temu zmusiły Syrię do wycofania swoich wojsk z Libanu. Zagrożeniem dla Izraela w obecnej sytuacji jest sytuacja, w której Bracia Muzułmanie zdominowaliby arenę polityczną w Syrii, zwłaszcza w przypadku, gdyby ugrupowanie zradykalizowało się jeszcze bardziej i do władzy doszliby ekstremiści. Ale nie tylko podziały religijne mają w tej chwili znaczenie; istotne, czy i jak Syria podzieli się etnicznie – czy klany i plemiona zaczną walczyć ze sobą, tak jak miało to miejsce w Libii. Na to państwo żydowskie nie ma już żadnego wypływu.

Chwiejność Syrii nie jest jednak zupełnym zaskoczeniem dla Izraela. Nawet gdy państwem rządził niepodzielnie prezydent Al-Assad, nie był on spokojnym i pewnym sąsiadem. Poczuwszy presję, większe zagrożenie, Al-Assad przesuwał ciężar polityki coraz bardziej ku Iranowi i stawał się od niego zależny. Dlatego teraz Izrael widzi dwa scenariusze dla północno-wschodniego sąsiada: albo islamizacja, jeżeli do władzy dojdą Bracia Muzułmanie, albo zależność od Iranu, jeżeli Al-Assad utrzyma się u władzy, ale – pozbawiony poparcia Zachodu – skłoni się właśnie ku temu państwu. Żadna z opcji nie jest dla Izraela pomyślna.

Na koniec nadmienię, że istotnym kierunkiem polityki Izraela jest Unia Europejska, z którą państwo żydowskie utrzymuje raczej pozytywne stosunki. Obie strony podpisały układ stowarzyszeniowy – Układ Eurośródziemnomorski (pozostali członkowie układu to Liban, Algieria, Egipt, Jordania, Maroko i Tunezja). Ponadto, bardzo prawdopodobnym jest, że niebawem Parlament Europejski podejmie pozytywną decyzję w sprawie ACAA – Protokołu w sprawie oceny zgodności oraz akceptacji wyrobów przemysłowych. Ma on na celu likwidację barier technicznych w handlu i wprowadzenie produktów przemysłowych na rynki Państw Członkowskich bez wcześniejszego przeprowadzania testów, czy procedur oceny zgodności.

Poważnym zgrzytem w relacjach UE-Izrael jest  jednak izraelskie osadnictwo na terenach palestyńskich i wyburzanie budynków należących do Palestyńczyków. Unijni przedstawiciele naciskają na stronę izraelską, by zaprzestała podobnych praktyk, ale jak dotąd nie przyniosło to oczekiwanych skutków. Zgodnie z prawem międzynarodowym takie osiedla są nielegalne, jednakże Izrael kwestionuje taką interpretację. Długotrwały konflikt palestyńsko-izraelski jest bardzo trudny do rozwiązania i jasne jest, że nawet przy wzmożonych zabiegach ze strony UE, nie uda się z nim uporać w krótkim czasie.

Nie jest łatwo przewidzieć co będzie dalej, pewny jest natomiast fakt pogorszenia sytuacji Izraela w regionie. Izraelscy przedstawiciele poczuli się zaniepokojeni i zapewne dlatego zaczynają reagować nerwowo. Bierność ich sojusznika i gwaranta bezpieczeństwa – Stanów Zjednoczonych – dolewa oliwy do ognia. Jak dotąd USA ograniczyły się do środków dyplomatycznych. W ocenie Izraela nie są one zbyt skuteczne, dlatego oczekuje bardziej zdecydowanych deklaracji i podjęcia odpowiednich kroków.

 ——————————————————————————-
*Weronika Wolanin – studentka III roku Dyplomacji Europejskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka programu LPP-Erasmus na Uniwersytecie w Oslo, gdzie była także członkinią Model of United Nations Norway; członkini koła naukowego Dyplomacja Europejska. Praktykantka w Centrum Inicjatyw Międzynarodowych i stażystka w Instytucie Wiedzy i Innowacji. Obszar zainteresowań: polityka europejska, Bliski Wchód, konflikty zbrojne, prawo dyplomatyczne, bezpieczeństwo energetyczne.

10 Responses

  1. Chyba niesluszne sa obawy Izraela o to jak zachowa sie Egipt. Swietnie opisuje to Paul Salem w swoim artykule dla Carnegie: http://www.carnegieendowment.org/2012/10/05/morsi-moves-to-rebuild-egypt-s-mideast-leadership-role/dzpt
    Zgadzam sie calkowicie z jego stwierdzeniem, ze “Morsi’s Egypt also needs to maintain the peace treaty with Israel. It cannot afford the alternative”. Nie spodziewajmy sie, ze nagle Egipt zaostrzy stosunki z Izraelem – byloby to wbrew jego interesom politycznym i gospodarczym.

    Przypadkiem zupelnie odmiennym od pozostalych sasiadow Izraela jest Jordania, ktorej sytuacja, pomimo odbywajacych sie tutaj od czasu do czasu protestow, jest dosyc stabilna. Do tego na dniach zapadla decyzja o ponownym wyslaniu ambasadora do Tel Awiwu (http://jordantimes.com/ambassador-to-israel-committed-to-serving-his-country), co z jednej strony mozna odczytywac jako poprawienie relacji jordansko-izraelskich (moim zdaniem nie do konca slusznie), a z drugiej jako argument przetargowy Jordanii w jej relacjach z USA (niedawna wizyta krola Abdullaha II w USA) oraz UE (niedawna wizyta Barroso w Jordanii i kolejne porozumienia w sprawie pomocy finansowej).

  2. Jak do tej pory Morsi nie robił “gwałtownych ruchów”, których Izraelczycy powinni się obawiać. jednakże jakakolwiek zmiana, tym bardziej tak gwałtowna, może budzić niepokój, Kraj o takim położeniu- zarówno geograficznym jak i politycznym- nie może nie dostrzegać zmian, które mogą okazać się dla niego zagrożeniem. Trzeba pamiętać, że Morsi był liderem ruchu islamskiego, dlatego nie mogę się zgodzić, z kategorycznym twierdzeniem, iż Izrael nie ma się czego bać.

    Dziękuję za wszystkie linki do ciekawych artykułów.

    Pozdrawiam.

Comments are closed.