Bezpieczeństwo Bezpieczeństwo międzynarodowe Bliski Wschód Gospodarka ONZ

Syria – kiedy nadejdzie koniec krwawej arabskiej wiosny?

WERONIKA WOLANIN*

Już prawie półtora roku trwa wojna w Syrii, a wciąż jej koniec nie jest przesądzony. Na fali tzw. arabskiej wiosny (czyli protestów  m.in. w Tunezji i Egipcie), 15 marca 2011 w Syrii wybuchło powstanie. Syryjczycy zbuntowali się przeciwko reżimowi Baszara al-Assada, który trwa już od 12 lat. To nie jest zwykła wojna, gdzie o swoje racje walczą dwie strony. To jest wojna niesprawiedliwa, dziejąca się na oczach całego świata. Według różnych źródeł szacuje się, że do tej pory życie straciło ok. 10 tysięcy ludzi, zarówno cywilów, jak i prorządowych przedstawicieli armii, czy milicji (tzw. Shabiha). Najtragiczniejsza w tym wszystkim jest bierność innych państw. Mimo iż Syria należy do ONZ oraz podpisała konwencje genewskie z 1949 r.,  nikt nie reaguje na dokonywane w tym kraju zbrodnie. 

As-Assad wszelkimi środkami stara się stłamsić powstańców. Doszło nawet do tego, że ranni nie szukają pomocy w szpitalach, gdyż kontroluje je rząd. Jeżeli poszkodowany trafi z ulicy do szpitala, zostaje aresztowany i często zabijany po wielogodzinnych torturach. Siły prorządowe są bezwzględne, z równą determinacją strzelają do mężczyzn, kobiet i dzieci.

Niestety, do tej pory ONZ ma związane ręce z powodu weta Chin i Rosji. Można się zastanawiać jaki jest sens istnienia tej organizacji, jeśli nie może zareagować, gdy tysiące cywilów jest mordowanych przez swoje władze. Choć poplecznicy al-Assada twierdzą, że nie walczą z ludnością cywilną a z terrorystami, świadectwa międzynarodowych obserwatorów, czy filmy udostępniane w sieci, świadczą o czymś zupełnie innym. Przykładem może być wioska Tremseh, gdzie doszło do rzezi, a wydarzenia, które miały tam miejsce zostały uznane (jak dotąd) za najkrwawsze w całym konflikcie syryjskim. Specjalny wysłannik ONZ do Syrii, Kofi Annan, wyznał, że „jest wstrząśnięty i przerażony” masakrą jaka miała miejsce w Tremseh.

Jeśli chodzi o gospodarkę,  nie jest ona w najlepszej kondycji. Mimo że już przed protestami Syryjczycy doświadczyli problemów takich jak ubóstwo, rosnące ceny i wysokie bezrobocie, teraz jest jeszcze gorzej. USA, Unia Europejska, Liga Arabska i Tunezja nałożyły sankcje gospodarcze na targany wojną domową kraj. Poważnie odbiło się to na handlu, biznesie i rolnictwie. Ponadto przez konflikt ucierpiały również sektory naftowy i turystyczny. Inflacja gwałtownie rośnie, w marcu 2012 – rok po rozpoczęciu protestów – sięgnęła 11%. Na domiar złego szacuje się, że (i tak wysoki) wskaźnik bezrobocia podskoczy o ponad 20% w porównaniu z marcem 2011 r. Rząd, chcąc utrudnić oponentom życie i osłabić ich opór, podwoił cła w lutym br. W efekcie doprowadziło to do wzrostu cen oraz nasilenia zjawiska przemytu. Miasta, w tym stolica, cierpią na przerwy w dostawie prądu, ogrzewania i żywności.

Kolejnym aspektem syryjskiego problemu jest fakt, że Rosja sprzedaje broń siłom prorządowym. „Jeśli umowa została podpisana wcześniej, należy ją wypełnić”, „realizujemy nasze zobowiązania międzynarodowe zgodnie z przepisami międzynarodowymi” – takimi argumentami odpiera krytykę Zachodu Igor Sewastianow, zastępca dyrektora generalnego Rosoboronexport (kontrolowany przez państwo eksporter broni). Rosyjskie kontrakty z Syrią dotyczące sprzedaży broni są warte miliardy dolarów. Chociaż Rosja odrzuca pretensje Zachodu i nie przyznaje, by miało to istotny wpływ na dostarczanie broni rządowi syryjskiemu.

Ponadto mówi się, iż rosyjscy urzędnicy boją się obalenia al- Assada i dojścia do władzy radykalnych islamistów. Wiceszef Komisji ds. Zagranicznych, Andriej Klimow, twierdzi, że Moskwa chce uniknąć punktów zapalnych, które będą znajdowały się blisko rosyjskich granic. Starają się uniknąć potencjalnych aktów agresji ze strony zdeterminowanych Syryjczyków. Ile w tym prawdy, a ile niechęci do niezależności Syrii? Nie od dziś wiadomo, że Syria jest jednym z nielicznych krajów na Bliskim Wschodzie, na który Rosja ma istotny wpływ. Nic więc dziwnego, że Moskwa boi się osłabienia swojej pozycji.

Wszystko to, co dzieje się w Syrii, unaocznia pewien problem. Skończyła się (o ile w ogóle istniała) era obowiązku niesienia pomocy i ochrony ludzi, przez których kraj przetacza się wojna. Interwencje humanitarne (w tym zapewnienie bezpieczeństwa i pomocy mieszkańcom rejonów dotkniętych walkami) działały jedynie wtedy, gdy względna większość najsilniejszych państw widziała w tych działaniach realizację swoich interesów.

W tym przypadku tak nie jest. Rosja nie chce, by ONZ przeprowadziła w Syrii interwencję, gdyż przeszkodziłoby jej to w dochodowym interesie sprzedaży broni. Z kolei USA, EU i inne państwa “Zachodu” liczą na tańszą ropę i nowe tereny, gdzie międzynarodowe korporacje mogłyby rozpocząć swoją ekspansję. Oczywiście każda ze stron odpowiednio argumentuje swoje postępowanie – chęcią niesienia pomocy ludności, bądź zakazem mieszania się w sprawy innego, suwerennego kraju.

Śledząc doniesienia o konflikcie syryjskim, przeczytałam ostatnio ciekawy artykuł. Jako podsumowanie pozwolę sobie przytoczyć tekst Michael’a Ignatieff z The New York Review of Books. Ignatieff pisze „Musimy zrozumieć ten nowy podział świata i działać odpowiednio. To nie jest nowa Zimna Wojna. (…) Oni (Putin i Hu Jintao) nie są jeszcze naszymi wrogami, póki nie mają projektu, by zakłócić istniejący porządek państw i sojuszy. Ale są oni przeciwnikami, z interesami odmiennymi od naszych. Przypuszczenie, że kiedykolwiek mogliby być naszymi sojusznikami w sprawie Syrii, było nie tylko błędem Annana. To było ogólne złudzenie, z którego wszyscy musimy się zbudzić.”

—————————————————–

*Weronika Wolanin studentka III roku Dyplomacji Europejskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Stypendystka programu LPP-Erasmus na Uniwersytecie w Oslo, gdzie była także członkinią Model of United Nations Norway; członkini koła naukowego Dyplomacja Europejska. Praktykantka w Centrum Inicjatyw Międzynarodowych i stażystka w Instytucie Wiedzy i Innowacji. Obszar zainteresowań: polityka europejska, Bliski Wchód, konflikty zbrojne, prawo dyplomatyczne, bezpieczeństwo energetyczne.

——————————————————-
Przeczytaj również:

8 Responses

  1. Dobrze, że ktoś w końcu podjął temat Syrii na blogu!
    Mała uwaga: trudno tak naprawdę powiedzieć, ile osób zginęło do tej pory w Syrii, gdyż większość szacunków pochodzi jednak nie od międzynarodowych obserwatorów czy mediów, bo tych zawczasu Assad wyrzucil i nie wpuszcza, lecz od samych opozycjonistów, którzy są wszak zainteresowani zawyżaniem liczb celem nakłonienia międzynarodowej społeczności do działania.
    Warto też dodać, że interwencja w Libii po rezolucji RB ONZ była dla Rosji i ChRL takim szokiem, że teraz każda tego typu decyzja będzie prawie niemożliwa do osiągnięcia. Zgadzam się więc z autorką, że NZ są bliskie paraliżu i system wymaga reformy. Tylko jakiej reformy? Narracje – nazwijmy je roboczo ‘Zachodu’ i ‘Wschodu’ – wykluczają się: ci pierwsi mówią o R2P, drudzy o nieinterwencji i integralności terytorialnej. Nie ma punktów stycznych.

  2. Może takiej reformy, w której ważne decyzje nie są podejmowane przez “elitarną” grupę państw, a demokratyczną większość społeczności międzynarodowej? Truizmem będzie stwierdzenie, że przydział miejsc w RB ONZ jest archaizmem, tak samo jak i fakt, że żaden ze stałych członków nigdy nie zrezygnuje ze swoich prerogatyw. Jak trudno zrezygnować z władzy widzimy też na swoim lokalnym podwórku.

    Natomiast odnośnie Syrii: 10 tys. ofiar, które podaje Weronika, to i tak liczba bardzo wyważona. Syrian Observatory for Human Rights (czyli powiedzmy średnio obiektywne źródło informacji) podbiło już statystyki do 20 tys. ofiar.
    Swoją drogą, ciekawe ile jeszcze osób musi zginąć, żeby niektórym otworzyły się oczy na problemy narodu syryjskiego – przecież to, co się tam w tej chwili dzieje (Aleppo), to już regularna wojna. Polecam relację z Al Jazeery: http://www.aljazeera.com/news/middleeast/2012/07/201272945852122942.html

  3. dziękuję za Wasze komentarze i dodatkowe informacje.

Comments are closed.