KAMIL MAZUREK
Wraz z zakończeniem prac badawczo-rozwojowych i wdrożeniowych nad myśliwcami Eurofighter Typhoon, Rafale oraz JAS-39 Grippen w latach 90-tych XX i na początku XXI wieku, europejski przemysł lotniczo-rakietowy znalazł się w sytuacji braku nowego celu. Nowopowstałe myśliwce generacji 4.5 mają w zamierzeniu służyć siłom zbrojnym państw Europy przez wiele dekad, a w związku z tym – nie ma powodu aby rozpoczynać nowe projekty. Zarazem jednak, aby nie stracić wykwalifikowanych specjalistów, zachować know-how, a także utrzymać pozycję na rynku wojskowych systemów powietrznych, główne europejskie firmy (przy zdecydowanym wsparciu rządów) rozpoczęły prace nad stworzeniem broni przyszłości, jaką wg różnorakich analiz będą bezzałogowe pojazdy powietrzne (UAV).
Rynek UAV – stan obecny
Przedsiębiorstwa ze Starego Kontynentu rozpoczęły walkę o nowy rynek ze sporym opóźnieniem. Dzięki takim produktom jak Global Hawk, RQ-1/MQ-1 Predator z lat 90-tych XX wieku oraz MQ-9 Reaper z połowy pierwszej dekady nowego tysiąclecia, amerykańskie firmy zbrojeniowe wysunęły się na zdecydowane prowadzenie w wyścigu o nowopowstający rynek latających pojazdów bezzałogowych. Siły Zbrojne USA są obecnie niekwestionowanym liderem w zakresie liczby użytkowanych UAV. Przemysł zbrojeniowy tego państwa opanował aż 66% światowego rynku bezzałogowych systemów powietrznych. Z dotychczasowych prognoz wynika, że w ciągu 10 lat wart on będzie niemal od 30 do 40 mld USD. Dlatego też nie należy się dziwić, że także Europejczycy chcą na nim zaistnieć.
Powstające w ostatnich latach raporty (zarówno parlamentarne, rządowe, jak i mniej lub bardziej niezależnych think tanków) wskazują, że Europa, w przeciwieństwie do USA i Izraela, przespała pierwszą falę rozwoju systemów UAV. Pomimo osiągnięcia znaczącego sukcesu przez europejskie koncerny lotniczo-rakietowe w przypadku systemów załogowych (udział w rynku światowym na poziomie niemal 40%), nie jest wcale pewne, że to samo stanie się udziałem pojazdów bezzałogowych. Obecne wyniki nie napawają optymizmem. Jak dotąd firmy ze Starego Kontynentu zdołały opanować niecałe 3% rynku UAV, podczas gdy sam Izrael (państwo z 8 mln mieszkańców) posiada w nim udział rzędu 1.7%.
„Pieśń przyszłości”
Stowarzyszenie przemysłów lotniczo-kosmicznego i obronnego w Europie (ASD), wskazuje, że europejski sektor „bezzałogowców” przeżywa obecnie rozkwit. Przemysł dostarczył w ostatnich latach pierwsze modele niewielkich systemów do obserwacji teatru działań, a także usilnie pracuje nad bezzałogowymi śmigłowcami oraz bojowymi UAV (tzw. UCAV). Programy, takie jak: nEUROn (rozwijany przez Dessault Aviation przy współpracy z SAAB, EADS CASA, Alenia Aeronautica, HAI, Thales i RUAG), Taranis (tworzony przez BAE Systems), a także prawdopodobnie najbardziej zaawansowany Barracuda (opracowywany przez EADS Cassidian) – mogą się stać w przyszłości głównymi konkurentami obecnych i nadchodzących systemów amerykańskich i izraelskich.
Europa stara się nie zaniedbywać również rozwiązań technologicznych i prawno-systemowych w zakresie użytkowania bezzałogowych pojazdów powietrznych oraz ich obecności w przestrzeni powietrznej. Na tym polu szczególnie aktywna wydaje się być Europejska Agencja Obrony (EDA). W 2009 roku – wraz z firmami z pięciu europejskich państw – rozpoczęła program stworzenia systemu unikania kolizji w przestrzeni (MIDCAS), w której latają również samoloty załogowe. Co więcej, we współpracy z państwami, przemysłem oraz odpowiednimi instytucjami, EDA stara się stworzyć prawne podstawy dla zapewnienia uczestnictwa pojazdów bezzałogowych w powietrzu.
Góra kłopotów
Obecnie możemy zaobserwować problemy w zakresie utworzenia sprawnej, europejskiej bazy technologiczno-przemysłowej, która miałaby w nadchodzących latach umożliwić zajęcie odpowiedniego miejsca na rynku systemów bezzałogowych. Coraz silniej wyczuwalne są wpływy ze strony polityki i krajowych przemysłów obronnych aby tworzyć „suwerenne zdolności” w poszczególnych państwach. Powstanie narodowych przemysłów zamiast silnie powiązanej europejskiej bazy doprowadzi do niepotrzebnych duplikacji programów i badań oraz przerostu liczby niezbędnych zakładów. Pociągnie to za sobą nie tylko zmniejszenie konkurencyjności wobec produktów spoza Europy, ale również oznaczać będzie wzrost kosztów (mniejsza ekonomia skali) dla budżetów obronnych, ergo dla obywateli. Niestety, liczba aktualnych projektów UAV na Starym Kontynencie wskazuje, że mamy z tym zjawiskiem do czynienia już dziś.
Ponadto, zdaniem wielu ekspertów zajmujących się biznesem związanym z produkcją pojazdów bezzałogowych, sektor ten będzie wymagał zastosowania nowych modeli zarządzania, produkcji oraz współpracy. Potrzebny będzie powrót do szybszych cykli planowania, rozwoju oraz wytwarzania, zachęcając tym sposobem młodych naukowców i inżynierów do podjęcia pracy przy nowych UAV. Także łańcuchy dostaw będą musiały zostac dostosowane. W przypadku sektora „bezzałogowców” muszą być one z jednej strony elastyczne i szybko reagujące na zmiany, z drugiej zaś – dostarczać najlepszą możliwą technologię i rozwiązania. Jednak tego rodzaju przeobrażenia wymagają nie tylko zmiany w zarządzaniu, ale również w samym myśleniu na temat nowego przemysłu.
Rewolucja w sektorze zbrojeniowym związana z wytwarzaniem UAV wymaga również stworzenia szerokiej, kreatywnej bazy technologicznej. Zarówno sam przemysł, jak i ministerstwa obrony państw Europy (chcąc zapobiec wytworzeniu się luki technologicznej w stosunku do konkurentów) będą musiały przeznaczać coraz więcej funduszy na rozwój technologii bazowych i demonstratorów. Dotychczasowa praktyka pokazuje jednak, że w przypadku ewentualnych cięć budżetowych sfera ta jest poświęcana dla zachowania miejsc pracy i szybkiego wypełnienia potrzeb operacyjnych sił zbrojnych.
Zależność nieunikniona?
Rządy i przemysł zbrojeniowy w Europie znajdują się obecnie w trudnej sytuacji. Istnieje powszechne przekonanie, że należy wykorzystać nadciągającą falę nowego sektora i zaproponować światu własne, europejskie rozwiązania w dziedzinie UAV. Jednak, zarówno narastające problemy, zwłaszcza te wspomniane powyżej, jak również przewaga doświadczenia i technologii ze strony amerykańskiego konkurenta nie napawają optymizmem. Być może należałoby, tak jak czynią to firmy z Izraela, szukać dla siebie nisz w samym sektorze (wszak takowych jest wiele)? Bez względu na decyzję, jedna rzecz wydaje się pewna. Jeżeli Europa stworzy silną, ponadnarodową bazę przemysłową oraz przeznaczy pieniądze na rozwój przełomowych technologii – będzie mogła konkurować na światowych rynkach, a siły zbrojne jej państw nie będą uzależnione od amerykańskich i izraelskich systemów.
[…] Europa też chce być liderem – rzecz o rozwoju sektora bezzałogowych pojazdów powietrznych na S… […]
[…] K. Mazurek, Europa też chce być liderem – rzecz o rozwoju sektora bezzałogowych pojazdów powietrznych na S… […]
[…] K. Mazurek, Europa też chce być liderem – rzecz o rozwoju sektora bezzałogowych pojazdów powietrznych na S… […]
[…] K. Mazurek, Europa też chce być liderem – rzecz o rozwoju sektora bezzałogowych pojazdów powietrznych na S… […]
[…] K. Mazurek, Europa też chce być liderem – rzecz o rozwoju sektora bezzałogowych pojazdów powietrznych na S… […]